Tag

zima

Tryptyk świąteczny. Albo zima.

By | Blog, Kocopoły | No Comments
źródło: Pixabay

Albo zima. Kiedyś to były czasy. Teraz to nie ma czasów. Teraz to zima tylko na zdjęciach. Kiedyś to pociągi do torów przymarzały. Trzeba było w środku lasu wysiadać i na te stalowe koła chuchać. Niejednemu się język do szyn przykleił. Całymi grupami szło się na dzikie lodowiska. Wracało się różnie. Jeden nogę złamał, drugi tylko bulknął pod lodem, wilki zajmowały się resztą. To były ciężkie czasy. Do szkoły trzeba było wstawać o trzeciej. 5 kilometrów iść w zamieci. Jak się ojcu spirytus podebrało, to jeszcze szło iść przy minus 30. Teraz dzieciakom zimno w okolicach zera. Wtedy, jak jeszcze były czasy, sandały wystarczały przy śniegu do kolan, a i nogi się przetarły po tym jak się węgiel z hałd kradło. Teraz to nie ma czasów, kopalnie chcą pozamykać. Nawet nie będzie gdzie nóg pobrudzić. A polski węgiel, wiadomo, najlepszy. Taki dobry, że zmienił w kraju klimat. Albo i na świecie. A może we wszechświecie. Najlepszy. Pewnie dlatego w polskich piecach pali się tym ukraińskim i starymi szmatami. Wracając do starych szmat. Jak już doszło się na ten pociąg, w sandałach, w zamieci, gluta otarło i wsiadło w pociąg i jak był dobry dzień, to nie przymarzał do szyn. Jak był zły, to chuchanie. Trzy przesiadki i było się na miejscu. Starą szmatą woźna witała. Kiedyś to był szacunek do nauczycieli, stopniał jak ten śnieg. Nie ma już czasów. Jak matematyczka huknęła linijką po łapach, to paluchy przetrącone i nie było jak węgla kraść. Szacunek był. Od kurew wyzywaliśmy ją tylko po cichu, za plecami, pijąc resztę spirytusu od ojca za szkołą i zadymiając papierosem. I wpierdol był, i szacunek. Nauczyciel wlał, ojciec poprawił, nie to co teraz. Wszyscy wyrośliśmy na porządnych ludzi. Marian po terapii założył nawet rodzinę. Karol wyszedł za dobre sprawowanie przed czasem. A Tomek pije tylko z 5 razy w tygodniu. Teraz gówniarzerka rozwydrzona. Wymagania ma. Myśmy w pierwszej pracy nie zarabiali, człowiek się cieszył, że w ogóle robota jest. Teraz za 9 tysięcy w stolicy nie umieją przeżyć. Mi na fajki zawsze wystarcza i to z samych zasiłków. Kłamcy. Teraz wszyscy kłamią. Tyle lat starymi butami w piecu się paliło i smogu nie było. Teraz tych czytników, radarów jakichś nawieszali i alarmy, że smog. Jaki smog Panie, się pytam. 30 lat w piec wrzucam, co znajdę, teraz objawienie wielkie. I śniegu tego nie ma. To jakiś spisek. Nagle jakieś Grety, szczepionki, 5G, czapki z aluminium. Ten śnieg, to wszystko, to wina komórek. Kiedyś nie było komórek – był śnieg. Kiedyś nie było Internetu, tych fal wszystkich i ołowiu co dzieciom w łokieć wstrzykują. O tym wszystkim można na Facebooku przeczytać. Czy ten śnieg jeszcze wróci? Ja nie wiem. Jakie to święta, takie bez śniegu? Jak Wielkanoc, a to przecież Boże Narodzenie. Czas rodzinny. Wspólna biesiada. Wódeczka. Kurwy lecące na politykę. Wódeczka. Pasterka. Wódeczka. Po pasterce do domu wrócimy, w piecu napalimy, opony wrzucimy, Greta będzie zła. Greta będzie zła.

List do Świętego Mikołaja. To nie jest kolejna świąteczna wishlista!

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Mikołaj. Stary pedofil i pijak. Bierze dzieci na kolana. Jarają go wierszyki. Morda czerwona od wódki i wielki pomarszczony wór. Lubuje się też w zwierzątkach. Obrońcy zwierząt z Zakopanego już podobno wysłali zawiadomienie do prokuratury, bo Rudolf ma jakieś pięćset lat i nadal ciągnie Mikołajowi Mikołaja. Krążą słuchy, że stary macha swoją słodką laską i zachęca do lizania. Ponieważ dziad cierpi na demencję, nie wie czy byłam grzeczna czy nie. Jak nie wie, to niech daje prezenty. Parę słów do oblecha poniżej.

PigOuta przeczytałam, że babie to najlepiej dać samojezdny odkurzacz. Całkiem dobra idea, bo mój łańcuch sięga z kuchni ledwo do przedpokoju, a odkurzać trzeba. Zacna myśl, ale mieszkam w pałacu. Jak pałac to miliony schodów. I na chuj mi taki odkurzacz? Jeśli ta drożyzna nie umie chodzić po piętrach i jeździ tylko po jednym poziomie jak plebs, to jest to badziewie. Dlatego starego dziada poproszę o tradycyjny podarek- murzyna. Nie, że zaraz jakaś dyskryminacja. Kolor skóry nie ma dla mnie znaczenia. Murzyn może być nawet zielony. Chodzi o to żeby za mnie zapierdalał. Nie będzie mu u mnie źle. Co to, to nie! W czasie wolnym od pracy murzyn może się relaksować na świeżym powietrzu, na przykład na mojej plantacji bawełny. Czyli murzyn raz. Chętnie przygarnę. Z takim zapierdalaczem nie miałabym takiego zapierdolu. Wiecie jak to jest pracować po kilka, kilkanaście godzin dziennie, ogarniać dom, gotować, blogować i milion innych rzeczy? A jeszcze człowiek musi się od czasu do czasu przylansować na Instagramach czy jakichś imprezach. Straszne! Dziadu- daj mi jednak ze dwa te murzyny.

 

Z innych podarków może być ze sto tysięcy. Złotych, nie myśl, że jestem pieniędzmi zaślepiona. Nie chcę dolarów, ani euro, biedazłoty jest spoko. Szybciej skończyłabym te zasrane remonty i mogłabym wydawać kasę na głupoty. Zamiast płyt karton- gips i gruntu głęboko penetrującego mogłabym sobie pierdolnąć weekend w Paryżu i zwiedzić katakumby. Ale nieee kurwa muszę kupować kilometry kabli i wełnę mineralną. Co za nędzny żywot. Nie mogę wyskoczyć nawet do głupiej Barcelony na obiad. Jak plebs jakiś…
Dopóki nie mam murzyna gotującego, chciałabym też dostawać żarcie na żądanie. Wiecie, jestem głodna, myślę sobie, że mam ochotę na coś wykwintnego typu grillowana galareta i w 15 minut mam ją na stole. Taki trochę catering ale all inclusive. Czytający w myślach. To by było coś. Maszynka do spisywania myśli, też spoko, bo mi połowa pomysłów na wpisy ucieka jak siedzę na kiblu, albo w wannie i nie mam czym i gdzie zapisać.
Kosmetyki? A na chuj mie to? Mam trochę ulubionych i wsio. No okej zapas pierniczkowych balsamów na zimę zawsze spoko. Na lato z piętnaście kilogramów maseł owocowych też spoko. Masło! Masło teraz to towar luksusowy, więc parę kostek też chętnie przygarnę. Ostatnio kupiłam dwie kostki na raz. Bogactwo pełno gębo.
Strasznie lubię zimę. Lubię zimę, bo nie muszę wychodzić z domu i grzeję dupę między grzejnikiem, a kotami. Ponieważ lubię jak jest ciepło, to zaprzęgaj te swoje renifery i wieź mnie na Zanzibar stary dziadu. Albo na Karaiby. Mogą być Seszele. Sam se wybierz gorący kierunek, nie jestem wymagająca. Zdecydowanie wolę grzać dupę na słońcu, a nie na grzejniku, więc taki prezent jest całkiem spoko. Oczywiście byłoby miło mieć jakiś domek, albo chociaż biedny apartament w jednym z ciepłych krajów, żebym mogła sobie wszystkie zimy spędzać w przyzwoitych warunkach pod palmą i z drinkiem w ręku. Wynajem się nie opłaca, więc czekam na akt własności. Jest to prezent niezbędny do zachowania dobrego zdrowia. Strasznie mnie w kościach kręci kiedy jest zimno, a chyba zależy Ci na moim zdrowiu?
Zdarza mi się podróżować. Nienawidzę korków i Januszów w trzydziestoletnich golfach. Nic mnie tak nie wkurwia jak Sebixy w zdezelowanych beemkach za hajs starego, którzy kręcą bączki pod Biedro, a potem zawracają na ręcznym na środku autostrady. Do tego przy autostradach same Mcdonaldy, którymi już rzygam. Gdzie są kurwa polskie pierogi ze skwarkami? Gdzie wysmażone schabowe i śledzie z cebulką? Ni ma! Ni ma kurwa, musisz żryć tekturzane hamburgery od Ronalda, a potem masz zatwardzenie. To jest kurwa dramat! Dlatego chcę samolot. Prywatny. Licencję ogarnę. Albo daj i pilota. I helikopter, bo nie wszędzie wyląduję samolotem. Chyba nie masz mnie za idiotkę? Paliwo też chcę. Taką własną stację z paliwem lotniczym. Żebym nie wyszła na księżniczkę, to się podzielę. Zrobię Radosne Piątki. Raz w tygodniu każdy okoliczny żul dostanie flaszeczkę paliwa lotniczego ode mnie. Znajcie moje dobre serce! Pseudo lotnisko mam za domem. Proszę mi je wykupić i wybudować hangary na moje maszyny. Chyba nie myślisz, że będą stać pod gołym niebem narażone na niekorzystne warunki atmosferyczne?! Grad mi porysuje i za 30 lat żaden frajer na giełdzie złomu nie kupi.
Nie wiem czy jeszcze czegoś potrzebuję? Wspominałam już o 100 tysiącach na drobne wydatki, to może jeszcze ze 3 miliony złotych na życie? To chyba nie jest dużo? Większe miliony nasi politycy wydają na głupoty. Nie żebym była materialistką, ale kurwa po to jesteś. Jesteś od tego, żeby przynosić prezenty, no to piszę.
Czekam.
Pozdrawiam.
Całuję w wór.

Bałwan, ksiądz, Grey- o kim śnisz po nocach?

By | Przemyślnik | 38 komentarzy

Dobry Panie i Panowie.
Zima jest. Podobno. W kalendarzu jest. Za oknem- jakaś taka dupna, jak na moje koślawe oko. Panieee kiedyś to byli zimy. Pamiętam jak w trzydziestym szóstym, no może chwilę potem, chodziłam do szkoły. Wiecie, ja o 5:15 miałam autobus. Tak, kurwa, rano! Ale wiecie  jaki to był autobus? Autosan stuletni. Czasem coś odpadło, czasem jechał, czasem stał, często dojeżdżał do celu, częściej się spóźniał. Nie wiem jak ja mogłam tak w nocy wstawać. Jak piekarz jakiś. Przeważnie wstawałam 15 minut przed odjazdem i z kanapką w zębach biegłam na przystanek, przystanek był na szczęście koło domu. Zęby zawsze zdążyłam umyć 😉 Ale co ma do tego zima? A no ma. Bo pamiętam, że pewnego roku zima była w pytkę. Jak wsiadłam do tej puszki to mi oczy zamarzały, ale to jest nic! Raz mi dupa do siedzenia przymarzła. No okej, spodnie tylko, przecież z gołą dupą w 30 stopni mrozu nie chodziłam. Ale to się pamięta. Te emocje, kiedy próbowałam się odczepić, ach! A teraz co? No co będziemy wspominać, jak nic nie przymarza? Panie, jak jest zima, to musi być zimno! W tym roku naliczyłam z 5 dni ze śniegiem. Bałwana zbudowałam wieczorem, a rano już go nie było. Lipa.

Tak, sama lepiłam. We mnie jest coś z dziecka. Wynaturzone to moje wewnętrzne dziecko, ale dziecko. A dziecko się kocha, nie ważne jakie jest. Happy Meala w Maku nie kupuję, ale co tam. Zresztą w Maku, to wolą innych gości. Ja to tylko 4 hamburgery z sałatką upierdolę, a są lepsi celebryci niż ja. Taki ksiunc na przykład.

źródło- nie znam, trzymam to na kompie od zawsze.

Z czym kojarzy Wam się Żywiec? Ze świnią, no ok, świniaki to żywiec przecież. Z czym jeszcze? Z piwem. Zgadza się. Ostatnio Żywiec kojarzy mi się z Wąchockiem. W Wąchocku zawsze jakieś jaja, ostatnio w Żywcu jaja wielkości jaj dinozaurów. Ksiądz poświęcił Maka. Kiedy to usłyszałam myślałam, że śnię, a potem myślałam, że jebnę ze śmiechu. Ale, że jak? Ksiądz wbija do Maka i macha sobie tą swoją śmieszną palemką, kropidłem, czy jak tam tej szczotce? Mak to jakieś dobro katolickie? Może ja swój biznes też powinnam poświęcić, to mi jehowi przestaną ulotki podrzucać. Swoją drogą ciekawe ile szatan zgarnął za takie święconko, bo że się napasł na jadle to nie wątpię 🙂

Księża ostatnio w ogóle mają przerąbane. Pigułka po strasznie wstrząsnęła wielebnymi. No tak, bo oni o swoje dzieci dbają. A co ma powiedzieć jakaś parka, której gumka trzasnęła znienacka? Ja rozumiem, że lekarzom, którzy nielegalnie wykonują aborcje to nie na rękę, ale nie można zakazywać czegoś, co jest nie na rękę jednej, czy dwóm grupom społecznym. A poza tym konstytucja jest dla wszystkich taka sama. Nie wiem dlaczego księża mieszają się do polityki. Polska to nie tylko chrześcijanie- wszyscy mają równe prawa. Dlaczego muzułmanie, albo ateiści nie wtrącają się do polityki, a katoliccy księża lecą na łeb na szyję do wszystkiego jakby ich diabeł poganiał?

Żródło-Foto: www.aceshowbiz.com
 “Będziesz cierpieć i cieszyć się każdą chwilą”- zakazana reklama Domino inspirowana 50 twarzami wiadomo kogo 😉

W lutym Oskary. I moje urodziny. Dwa międzynarodowe święta. Ida ja i ida do kina i dalej “Idy” nie widziałam. Chyba w końcu obejrzę, bo ponoć ma szansę na Oskara. A wszystkie pannice czekają na “50 twarzy Greya” . Czytałam pierwszą część tych twarzy. Do przeczytania, gdyby nie te kurwa fikołki, święty Barnaba, wewnętrzna bogini i inne bzdety. Kto to kurwa pisał? To znaczy wiem kto, ale co ta baba w głowie miała? Druga część zabiła mnie po kilkunastu stronach- gniot. Trzeciej części nawet nie chciałam na oczy widzieć. Takie nieudolne porno dla niedowartościowanych szarych myszy, które marzą o pierdołach i bogatym księciu. Film chętnie obejrzę, bo jestem ciekawa jak przerzucili pisaninę na duży ekran. Na pewno nie pójdę do kina w lutym, bo te niedowartościowane szare myszy pójdą na to tabunami i będą się jarać jak pochodnia, że aktor, że to, że tamto, że ach. Odpuszczam sobie, zobaczę kiedyś tam.

No i co? Czekamy na zimę. Mogłoby nawalić śniegu w pas, oby nie w marcu, a teraz 😉 Strasznie lubię odśnieżać i budować bałwany z problemami psychicznymi 🙂

Śnieżnych wspomnień czar

By | Przemyślnik | No Comments
Nic się nie kończy, wszystko się zmienia
Czas goni szybko, zostają wspomnienia
Czas jest ten sam, zegary te same
Czas ludzi zmienia, zmiany są trwałe
Power play ostatniego czasu- wybór nowego papieża i oczywiście atak zimy. Papieża już mamy- temat powoli przygasa. Zima wciąż na topie. Sypie, wieje…och chyba każdy lubi białe święta…O dziwo, większość narzeka na obecną pogodę. Tak jakby narzekanie miało pomóc  😉  Mówiłam jesienią, że zima będzie długa i śnieżna, bo dziewanna kwieciem obsypana i kwitnienie jej długie- to nikt mi nie wierzył…A nie mówiłam. W tym roku wszystkie „przepowiednie” będę zapisywała tutaj- ku potomności. Nołmeter jak to mówią ;)
Pamiętam jak lat temu sto albo i więcej, za górami za lasami, kiedy byłam jeszcze młoda i gibka, i brody nie miałam taka piękna zima panowała , że ho ho ho. 21 marca- topienie marzanny…hmmm topienie-  marzanna podpalona i rzucona na półmetrowy lód. Takich rzeczy się nie zapomina. A teraz wielkie poruszenie, bo śnieg pada…No pada i co z tego…jak zechce to będzie padać i do maja. Zamiast marudzić proponuję pójść na dwór, wynurzyć nos z chałupy i pobuchać się po śniegu, następna okazja być może dopiero za kilka miesięcy. A latem będzie okazja posłuchać- ” łooo Jezuuu ale gorąco, deszczu,chłodu”. Jak będzie lało-słońca. Ludziom nie dogodzi. I bardzo dobrze, gdyby każdy miał taką pogodę jaką by chciał- nie byłoby wojen na świecie o ropę czy inne dobra materialne, ale o dobra pogodowe. Już widzę jak sąsiad sąsiadowi po cichaczu i po złości podsyła chmurkę z deszczem lub gradem nad plantację truskawek, a koleżanka znienawidzonej koleżance wichurę, kiedy ta pierwsza skrupulatnie ułożyła sobie włosy. Najważniejsza pogoda to pogoda ducha.
Czas szybko mija, zima nie dawno się zaczęła, a już jesteśmy na jej skraju ( jakkolwiek by to nie prezentowało się za oknem ). Wszystko płynie, wszystko się zmienia…I bardzo dobrze, bo jak widać kiedy coś trwa za długo- zwyczajnie się nudzi. Trzeba jednak umieć cieszyć się z pięknych chwil, bo każda chwila jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Każdy człowiek którego spotykamy w swoim życiu ma znaczenie, na zawsze odmienia cząstkę nas. Każde miejsce jest warte  zapamiętania, bo nigdy nie wiemy czy dane miejsce ot tak nie zniknie. Tylko czas od wieków jest ten sam.Choć płynie- nie zmienia się, zmienia tylko ludzi i miejsca.
Zajrzałam w stare notatki, do starego jak czas kalendarza…Śmiałam się do łez, przejrzałam stare zdjęcia…jak to dobrze, że człowiek ma małą przegródkę w głowie na wspomnienia ;) Napisałam smsa do pewnej fantastycznej dziewczyny z przeszłości, że siedzę i płaczę ze śmiechu kiedy czytam nasze przygody. I wiecie co- odpisała mi, że robi dokładnie to samo i właśnie o mnie myślała. Tak obie ni z tego ni z owego po kilku latach nie zaglądania do „starych śmieci przeszłości”,  tego samego wieczoru robiłyśmy to samo choć dzielą nas setki kilometrów i nie widziałyśmy się kilka lat.
I to jest właśnie fantastyczne- płynący czas! To, że czas zmienia nas, nasze otoczenie- wszystko, a jednocześnie jest wciąż ten sam i nie zabiera nam tego co nam daje choć pozornie to co nam dał nie trwa wiecznie. Trwa…
Cieszę się, że 10 czy 9 lat temu nikt nie nagrywał naszych przygód… uf dzisiejsza młodzież to jednak jest grzeczna ;)
(Ok mam kasetę video z pewnym Sylwestrem, ale nie mam jej na czym odtworzyć…Czas przegrać ją na dvd ;) )
A zima jest taka piękna.
Jak każda pora roku.
Jak każdy czas!

Dżingubels

By | Przemyślnik | No Comments
Jak co roku o tej porze
Rusza zakupowe morze
Pełne wózki i koszyki
W rytm nieziemskiej wręcz muzyki
Czy to Tesco czy Carrefoury
Każdy wlecze żarcia fury
Dziesięć kilo mandarynek
I bananów ze sześć skrzynek
Jest promocja-to trza brać
I nie ważne czy Cię stać
Taka już tradycja nasza
Żaden kryzys nie odstrasza
Bóg się rodzi ,moc truchleje
Tłum w Biedronce już gęstnieje
Święta,święta już za rogiem
Czas gdy wróg już nie jest wrogiem
Ale tylko w bajkach głupich
Teraz ważne co kto kupi
Ile  wózków kto wytoczy
By sąsiadów gryzło w oczy
Ważne ile będziesz mieć
By przez całe święta żreć
Żreć jak świnia przez dni cztery
Choć kupione od cholery
Całe szczęście,że w tym roku
Wreszcie będzie święty spokój
Krótką chwilę przed świętami
Koniec świata przewidziany
Jak to wszystko zmiecie z ziemi
Z zapasami przeżyjemy
Ale tylko przez dwie chwilki
Bo jak żreć wciąż mandarynki
Przeczyszczenie i wymioty
Dokonają swej roboty
Morał z bajki bardzo krótki-
Za*ierdalaj na zakupki
To tradycja  trala la la
Ten świętuje – kto wpie*dala!
Wchodzę do Żabki po jakąś pierdołę.Już nie głupkowaty dzwonek informuje, że przybyłam-teraz napie*rza po uszach Dżingubels czy inne badziewie. Dobra jest-kupię co mam kupić i sobie idę. Hola,hola ale jak to! Święta tuż tuż!Kolejka wije się zuchwale przez połowę sklepu przebierając niecierpliwie swoimi diabelskimi kopytami ukrytymi skrzętnie w ludzkich butach.Rezygnuję, nie będę stała pół godziny żeby kupić kilka drobiazgów.Może market?Więcej kas do mojej dyspozycji.Nie będzie tak źle.Jest.Jest jeszcze gorzej-parking ocieka wściekłą klientelą,która zasuwa z gracją Grycanek między innymi wściekłymi driftując swoimi wózkami wyładowanymi pod same niebo.No tak są dzięki temu bliżej Boga…Zakupy po niebo,jakże to piękne i wzniosłe,jakże to niesamowite…Otarłam niezauważalnie łzę wzruszenia i prześlizgnęłam się do środka gorącego kotła ze skwierczącą smołą.Piekło na ziemi,przedsmak końca świata,zapach gryzącej siarki i pospiesznie chowane w nogawki niby zwykłych ludzi  czarcie ogony.Po prawej -dziecko wyje i tupie,bo chce samochód policyjny,sterowany koniecznie taki jak na półce.Zanosi się płaczem który po chwili zamienia się w wycie syreny. Dźwięk modułowy trwający jedną minutę-ocho alarm powietrzny,po chwili wycie zmieniło się  w sekwencję długich sygnałów-trzy sekundy wycia,sekunda przerwy-teraz byłam już pewna zaraz spadną bomby.Idę dalej,po lewej ledwo człapiąca staruszka dostaje skrzydeł.Cud!Świąteczny cud!A gdzie tam,mandarynki w promocji…Starowinka ładuje kilka kilogramów pomarańczowych kuleczek-a co jest promocja-trza brać.Czy się zje, czy wyrzuci- nie ważne jest okazja, kto nie skorzysta ten baran.Przeciskam się po sok,biorę z półki i pełznę jak ślimak pomiędzy watahą.Finał.Kilka kas jest.Funkcjonują dwie.Do każdej podczepiony łańcuch zapienionych.Staję grzecznie i czekam.Oczywiście czuję się jak ufok z kilkoma drobiazgami w koszyku.Ale co tam,przetrwałam tyle to i jeszcze chwila mnie nie zbawi.Nie chciało mi się poczekać w Żabie,to poczekam tu,jestem twarda.Udało się wyszłam wyssana z energii, ale żywa.Mam nadzieję,że te tony jedzenia kupowane z dwutygodniowym wyprzedzeniem to na koniec świata, bo chyba nie na 3 czy 4 dni świąt…