Tag

świat szmat

Jest czas na dres i na dress

By | Blog, Świat Szmat | No Comments

To nie jest wpis o modzie. Faceci mogą czytać dalej bez obaw tym bardziej, że będzie i o gołych cyckach. To będzie wpis o takcie, szacunku i myśleniu. To będzie wpis o tym, że wszystko można ale nie wszystko wypada. Oho! Jak to nie wypada?! Co ona to pierdoli, wszystko wypada, a nic co ludzkie nie jest mi obce. Szkoda, że niektórym szacunek do innych jest obcy. Wiecie, takie pierdolenie z cyklu, że nasza wolność kończy się tam gdzie czyjaś się zaczyna. Nie lubię generalizowania ale tak to jest, że każdy ma ochotę czuć się komfortowo i…

Co roku przed wakacjami robię sobie głupią fotkę z cyklu Grażyna na wakacjach. Najebane co tylko pod światem, modne kabaretki, złote łańcuchy, sandał, skarpety i obowiązkowo reklamówka z Biedry. Wiecie, że ubiegłoroczne zdjęcie znalazło się na Pudelku? Taaak… oni myśleli, że ja tak serio. Serio? A to jest, proszę ja Was, obrazek prawie nie przesadzony, bo na lotnisku takich Dźesik widziałam na pęczki. Mógł Pudel uwierzyć. Jak ubieracie się do samolotu? Wygodnie, prawda? Otóż widziałam już kozaki do połowy uda na 20 centymetrowej szpilce przy plus 40 stopniach, widziałam tyle makijażu i biżuterii, że mi złamałaby się ręka pod wpływem ciężaru. Jeśli ktoś lubi- spoko, tylko widziałam mękę w oczach tych dziewczyn. Jestem ciekawa w imię czego ten strój, nie neguję, nie oceniam ale po co się męczyć? Na wakacjach nie maluję się, nie stroję, nie pucuję i jestem pełna podziwu dla blogerek, które na prywatnych wakacjach przebierają się 7 razy dziennie. Długie, modne suknie, nowe szpilki, kilogram biżuterii. Nie neguję. Pytam Was- sprawia Wam to przyjemność? Osobiście za gorąco jest mi w przewiewnych szortach i lekkiej koszulce, dodatkowe kolczyki, łańcuszki zapewniłyby mi jedynie dyskomfort i opaleniznę we wzorki. Ciekawi mnie to zjawisko. Ale to tylko zjawisko. Schody zaczynają się kiedy narzucamy swój wygląd innym…

Sycylia rok temu. Nie wchodzę do kościoła, bo stwierdzam, że mój strój jest nieodpowiedni. Miałam na sobie spodenki (dupa zakryta) i koszulkę z odkrytymi ramionami. Mogę sobie w księży nie wierzyć czy jakieś budowle sakralne ale mam szacunek do tych, którzy wierzą i nie wchodzę żeby nikogo nie urazić. Padają pytania czy jestem niewierząca, bo nie wchodzę. Tłumaczę dlaczego zostaję na zewnątrz i to budzi jeszcze większe zdziwienie. Pytają więc czy jestem głęboko wierząca. No nie. Kilka osób nie dowierza i wbija do kościoła z wyraźnym zdziwieniem na twarzy. Wbija pani w przezroczystej sukience (fotka poniżej) z tyłkiem na wierzchu i pan z gołą klatą, a ja zbieram szczękę z chodnika. Ludzie serio dziwi Was to, że można być taktownym? Ta sytuacja zaskoczyła mnie bardziej niż tych ludzi moje postępowanie.

Serio nikogo nie oceniam. Chciałabym tylko żeby chociaż jedna osoba rozważyła fakt, że nie żyje na tym świecie sama.Tak jak w sukni balowej nie chodzę do Biedry tak do teatru nie chodzę w dresie. Mogę! Kto mi zabroni! Ale po co? Nie muszę na siłę manifestować jaka to jestem oryginalna, bo jest czas na dres i na dress. Lubię duże dekolty ale nie cycki na wierzchu. Cycki są fajne i każdy lubi cycki. Ale tak jak nie rozumiem ostentacyjnego karmienia dzieci piersią, tak nie rozumiem panienek szczujących cycem na kilometr. Nosze dekolty! Póki cycki nie wiszą trzeba pokazywać, ale na bloga! Nie wciskajcie swoich cycków wszędzie jak Pisowcy kościół, bo w pewnym momencie cycek przestaje cieszyć. Gdzie jest kurwa normalność? Trochę taktu nikomu nie zaszkodziło. Idziesz na plażę nudystów, leżysz goło, bo w ciuchach jakoś tak głupio. Idziesz na pogrzeb nie wsadzasz czerwonej sukienki w żółte kwiatki, bo kurwa komuś może sprawić to przykrość albo przynajmniej dyskomfort. Kto był kiedyś na Fuercie ten wie, że próżno tam szukać ubranych ludzi na plaży. Sama pierwszego dnia pożegnałam stanik, bo czułam się niekomfortowo leżąc ubrana. Gdybym posiedziała tam tydzień dłużej pewnie i gacie bym odrzuciła. Nagość, ciało to sama natura. Na takiej plaży nie ma mowy o jakimkolwiek seksualnym podtekście. Ale od tego jest ta plaża. A teraz idź do parku w centrum miasta i połóż się goło na kocyku. Widzicie tę różnicę? 

Niedawno zaproponowano mi start w wyborach. Śmiałam się, że to nie dla mnie, bo jak to ja w sztywnej garsonce za kolano? I coś w tym jest. Na pewno musiałabym nosić się stosownie do stanowiska. Oczywiście nie to było powodem mojej rezygnacji, ale jakieś tam ziarenko powodu było i w tym. Jak nas widzą tak nas piszą. Pierdolenie, że liczy się wnętrze. Pierwszy rzut oka decyduje w dużej mierze jak postrzegamy drugiego człowieka. Pani Radna Powiatu w koszulce w kaczuszki raczej nie budzi zaufania, prawda? A ja kurwa lubię koszulki w kaczuszki. Ok, może nie kaczuszki 😀 Ale wesołe t-shirty, kolorowe sukienki, wysokie szpilki to nie jest styl na Panią Radną.

Prędzej Pudelek drugi raz o mnie napisze niż dam się wcisnąć w sztywne ramy mody. Ale nie o modzie ja tutaj chciałam, a o szacunku do innych. Na grzyby idę w dresie, na wakacje na luzaka, na galę w dobrze skrojonej sukience i dobrych szpilkach, do Biedry idę w dżinsach, noszę dekolty ale nie świecę sutami na siłę, bo och jaka ja jestem wyzwolona, a na pogrzeb wybieram  stonowane skromne ciuchy. Nic co ludzkie nie jest mi obce ale przede wszystkim staram się być człowiekiem także dla innych ludzi. Nie muszę manifestować swojej odmienności strojem i tak jestem wystarczająco zjebana 😀 Nie muszę chodzić z gołymi pośladkami po mieście chociaż dupę mam perfekcyjną. Czujecie to? Mogę ale nie muszę i tego nie robię.

A czy Was rażą jakieś zachowania modowe? Nikogo tu nie oceniamy ale rozważamy 🙂

Jestem chora na…butoholizm. Footway mnie wspiera!

By | Blog, Świat Szmat | No Comments
Mam jeden mały nałóg. Niegroźny w sumie. Niegroźny pod warunkiem, że się hamuję. Buty. Cała Polska widziała moją kolekcję. Właściwie tylko część, bo mi się więcej przynieść nie chciało. Wiosna to czas porządków. Pozbyłam się kilkunastu par. Żeby nie było mi smutno, to kilka par dokupiłam, a kilka mi wpadło za sprawą współpracy z Footway. Moja kolekcja butów, to kolekcja mobilna- ciągle coś oddaję, wymieniam, sprzedaję, kupuję nowe, a i tak muszę dokupić nową szafę. Moje buty mają swój pokój. Tak, to już pierdolec. To dzisiaj będzie o pierdolcach!

Jakie buty lubię? Prawie każde! Moja kolekcja to buty od 5 złotych do… lepiej nie mówić? Medal za najbrzydsze buty świata mogłabym wręczyć obrzydliwcom Ugg, które mój Niemąż celnie nazywa Ugly. To, że brzydkie nie znaczy, że nie mam, kocham Ugg za wygodę i ciepełko, nie ma niczego lepszego na zimę! Do tego katuję te paskudy od jakichś sześciu lat i nadal są jak nowe. Najgorsze paskudztwo zaraz po Ugg to dla mnie to balerinki, klasyczne, zabudowane Crocsy, masywne buciory na słupku i traktorowej podeszwie, buty na słoninie, buty z przezroczystymi i foliowymi elementami oraz espadryle. Kiedy mój Niemąż po raz pierwszy zobaczył laskę w espadrylach, stwierdził, że to buty ze śmietnika?Coś w tym jest. A jakie buty lubię? Wszystkie poza tymi, które wymieniłam.
No dobra. No to uzupełniłam butorobę. Jak się nazywa garderoba z butami? Pomijam dzisiaj to co kupiłam, przejdźmy do Footway. Zamówiłam trzy pary od nich. Samo zamawianie było przyjemnością, mają dobrze zrobioną stronę. Jest nawet wyszukiwanie obrazkowe- w wyszukiwarce rozrysowane są kształty butów i możemy po niej znaleźć to co nas interesuje. Zabrakło mi tam tylko rysunku sandałów na koturnie, ale poza tym stronka przejrzysta. Zamówiłam, wysłali i… paczka była u mnie po dwóch dniach roboczych! I może nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że buty przyjechały do mnie ze Szwecji. No to kurwa szybko! Zaletą Footway jest duży wybór. Dla mnie największą zaletą jest wybór kolorów! Serio! Mają mnóstwo butów “innych”, kolorowych, takich, których u nas próżno szukać (klasyków też nie brakuje) i właśnie ta inność powoduje to, że sobie tam wrócę i jeszcze coś kupię. Właściwie, to już mam kilka par w koszyku, ale ciiiii ?
Co zamówiłam w ramach testowania ich strony? Sandały Crocs. Chyba najładniejsze buty jakie Crocs oferuje. Miękkie, lekkie, dostosowujące się do stopy. Podobno stworzone ze specjalnego tworzywa, które jest antybakteryjne i nie powoduje pocenia. Te buciki chodziły za mną od jesieni, więc wybór był prosty. Do biegania po mieście, czy na jakieś drobne wycieczki takie buty to skarb. Póki co chodziłam w nich tylko po domu i jestem zachwycona. Bardziej hardcorowe testy przejdą latem. Wybrałam też dwie pary szpilek, zgrabne sandałki kocham. Klasyczne, czarne to China Girl wybrane z sentymentu. Kiedyś miałam niemal identyczne i chodziłam dotąd aż mi…podeszwa pękła. Żółte kupiły mnie oczywiście kolorem. Uwielbiam intensywne kolory, więc delikatne szpileczki z Sugarfree Shoes trafiły do mnie nieprzypadkowo. Takie to nowe buty. Trzy pary za mszowe, a kilka par kupiłam za swoje. Wszystkie dodaję na Instagram, bo chyba wszyscy kochają buty i zawsze jak dodam fotę wywołuje to duże zainteresowanie.
Jeśli teraz myślicie sobie, że mam pierdolca na punkcie butów to tak, macie rację. Ale chyba każdy ma jakiś fetysz? Jedni gwałcą drzewa, drudzy zbierają pudełka po zapałkach, a ja kolekcjonuję buty. Żeby nie było, to wszystkie eksponaty eksploatuję, a nie, że tylko na półce stoją. Jeśli jakichś butów nie wkładam rok, półtora- oddaję do domu dziecka, albo komuś komu się przydadzą, takie kurwa trochę modne, a ja robię to od czasów kiedy modne nie było. Nic się u mnie nie marnuje i nie pokrywa kurzem. Rzadko coś sprzedaję, bo mi się nie chce, z oddawaniem jest szybciej.
Póki co chyba więcej butów nie potrzebuję, co nie znaczy, że nie kupię, bo przecież nie muszę potrzebować żeby mi się podobały. A jak mi się podobają…cóż nawet cena mnie nie boli. Na kosmetyki nie wydaję, na ciuchy w miarę rozsądnie. Z rzeczy materialnych kocham kupować buty i elektronikę, ale i tak najbardziej lubię kupować wczasy. Na co Wy wydajecie bez ograniczeń?

Ciuchy z Chin? Dlaczego nie!

By | Blog, Świat Szmat | No Comments
Podobno chińskie ciuchy to badziew. Podobno. Kupując szmatę za dolca, można spodziewać się szmaty za dolca. Ale kiedy człowiek ruszy na przemyślane polowanie, może wyłapać ciekawe perełki. Tak bajdełej, to w sieciówkach też chińszczyzna, ba, firmówki typu Adidas, czy Nike, to też chińska produkcja. Oczywiście nie mam na myśli podróbek, bo tych się brzydzę i nie kupuję. Pokażę Wam coś co jest chińskie, ale nie tandetne, wygrzebane w pocie czoła w Czajna Szopach.
Bluzka

Na pierwszy ogień bluzeczka z Zaful, za którą (nie)zapłaciłam 18$. Nie zapłaciłam, bo dostałam, wybrałam sobie i przyleciała w przeciągu miesiąca, ze świętami w międzyczasie. Ja wiem, że blogerki piszą KUPIŁAM, taaaa terefere. Bądźmy szczerzy. Dostałam propozycję współpracy i skorzystałam, bo doszłam do wniosku, że za bardzo odgradzam się od wszelkich współprac. Wszystko odrzucam jak jakiś asceta, jakby od tego moje życie zależało. W sumie czemu nie?

Bluzka to sto procent poliester, nie spodziewajmy się wełny z alpak za taką kasę ?Niemniej przyjemnie się nosi, materiał sweterkowy, miły w dotyku, rozciągliwy. Wybrałam rozmiar M, bo wiadomo, chińskie rozmiary trochę odbiegają od tych naszych. Minus jest jeden- mam rude koty i sierść przyczepia się do bluzeczki jak zaczarowana, no ale przecież kotów nie ogolę.
sukienka
Sukienkę wydłubałam na Aliexpress w sklepie Gagaopt7. Zapłaciłam 16$. Rozmiar M. Skorzystałam z wyprzedaży i kuponów, teraz jest troszkę droższa. Jakość super, jak wszystko ze sklepów Gagaopt. Tych Gagaoptów jest kilka i nie wiem, czy mają jednego właściciela, czy co, ale jakość i szybkość na piątkę. Ciuchy z Gagów idą do mnie tydzień, max dwa. Jak na Chiny- wow! Sukienka pierwotnie była bardziej napuszona (obczajcie), ale wyglądałam w tym fasonie jak chuj w kapuście. Matka Boska Wszystkoogarniająca dostosowała kieckę do moich potrzeb. Materiał gruby, mięsisty, piankowy. Idealny, ciepły ciuch na zimę- wkładam i jestem ubrana. Skarpetki z Pepco, jakby ktoś pytał, a na szyi pierdolnik z Zaful.
chockery                                                                                     pędzle
Wiem, wiem, teraz się mówi choker, a nie jakiś rzemyk. Mniej więcej kiedy byłam w podstawówce, moda na rzemyki kwitła, chodziłam obwiązana jak mumia, Moda wraca, to żadne odkrycie Ameryki. Tym razem nie mogłam się przemóc, bo wydawało mi się, że sznurek na szyi był git, kiedy byłam w piątej klasie. Przemogłam się i stwierdzam, że nie wygląda to źle. Chociaż i tak z tyłu głowy zapala mi się lampka, że rzemyk na szyi to czarny pas w obciąganiu?Zafulowe pędzle za 4$, to żadne rarytasy, dla mnie za twarde, chociaż te mniejsze są spoko, bo dzięki temu, że są sztywne dobrze maluje się nimi precyzyjne kreski, czy co tam sobie chcecie namalować. Makijaż po lewej, zrobiłam tymi pędzlami i nie było to katorgą, więc jako tam jakieś rezerwowce oblecą.
sukienka
Tym razem sukienka z Gagaopt (Ali) za jakieś 10$. Śliska, ale nie prześwituje i jest…kolorowa, a ja lubię kiedy widać mnie z daleka. Zresztą co za kretynka założyłaby kieckę z królikiem? No ja…wiadomka. Po prostu lubię ten ciuch, dobrze mi się w nim śmiga. Ma wycięte boczki i łańcuszki na wysokości króliczych łokci. Rozmiar S, czyli nawet taki jaki noszę normalnie. Buty chyba z DeeZee, a nogi od Pudziana.
sukienka
Moja ukochana kiecka z Gagaopt  (Ali) za 15$. Sukienkę podpatrzyłam u koleżanki, która zapłaciła za nią około 150 złotych. Polazłam na Ali kupiłam za ułamek ceny. Ominęłam marżę?Początkowo zamówiłam Skę i cycki mi nie weszły. Dlatego pamiętajcie- tabelka z wymiarami w sklepie, to świętość. Kupiłam Lkę i jest idealna, mogę oddychać. I Ska i Lka szły tydzień, błyskawica! Kiedy wkładam koronkowe cudo, każdy pyta gdzie kupiłam. Wygląd nie zdradza chińskiego pochodzenia, jest świetnie uszyta, materiał solidny, żadnych wystających nitek. Moja faworytka i perła.
Ufff pierwszy raz dokonałam samogwałtu fotograficzno- ciuchowego?Taka ze mnie modelka jak fotograf i grafik, więc tego…W każdym razie warto czasem pogrzebać w chińszczyźnie, bo można trafić nie tylko kity, ale i hity.

Jak się nie dać zabić w ciuchlandzie?

By | Blog, Świat Szmat | 49 komentarzy
Czaicie bazę z tym atakiem na Lidla podczas promo na karpia, paskudne sroxy albo torebki od Wittchen? To teraz wyobraźcie sobie taki atak na dobra (nie)luksusowe w ciuchlandzie, tylko moc zwiększona dziesięciokrotnie. Przepychanki, pyskówki, walki z babkami i handlarze kupujący towar na worki. Obite kolana i zdarte paluchy. Krew, krzyki i armagedon. Kurwa aż żal, że nie można tego nagrywać, bo byłby hit. Zakaz zakazem, ale napisać chyba mogę? Nic o blogerach na tabliczce nie było. Gotowi na ostrą jazdę i moc zakupów? To wio!

 

Buty Aldo za 14 zeta przywędrowały z Chełma. Reszta ze Spadku w Zamościu. Błękitne klapeczki za jakieś 5 złotych, białe też coś w okolicach. Czarne koturny chyba 4 złote. Torby River Island, złota- 10 zeta, szara 6,50. 
Piata rano. Pobudka. Pojebało mnie. Trudno. U mnie nie nowość. Śniadanie, mycie i hopla. 6:20 jedziemy z dziewczynami do ciucha do Zamościa. Słynny Spadek zna każdy w okolicy. Przed siódmą stoimy pod wejściem. Znajome twarze już czekają. Pan Szerokie Plecy już jest. Niektórzy stoją od 3. Kurwa. Handlarze zazwyczaj czatują od nocy, tak żeby wyłapać najlepsze kąski. O dziwo, handlarze są spoko. Sympatyczni i jak w drzwiach się zaklinujesz, pociągną za fraki, żeby Cię nie zadeptali. Najgorsze są stare, niepozorne emerytki. Ale to zaraz. Handlarze pomocni i przynajmniej nie biją. Mają łeb na karku- kupią za trzy dychy, opylą za trzysta. Polak potrafi.

 

 

Koszulki Atmo. Crop top- 10 złotych, Chełm. Różowa tuba- 5 złotych, Krasny York (moje miasto). Koszulowe bluzki z Yorku, ceny w okolicach 7 złotych. 
Kolejka zaczyna się powiększać, ale jest sympatycznie. Towarzystwo bardzo fajne. Przynajmniej to przy drzwiach. Są handlarze, nauczycielki, sympatyczna młodzież i uprzejme osobowości. Za chwilę nie będzie zmiłuj. Tłum gęstnieje jak kożuch na mleku. Jest siódma pięćdziesiąt. Tłum wokół nie pozwala Ci się poruszać. Czasami nawet można oddychać, ale po nosie się nie podrapiesz. Adrenalina rośnie. Punkt ósma otwierają się drzwi i bydło rusza. Najgroźniejsza przeszkoda to drzwi. Raz wróciłam z sinymi kolanami. Raz pobiegłam do przodu, ale rękę ktoś mi przytrzymał na futrynie. Tydzień bolało. Otarte kostki, podeptane buty- norma. Czasem ktoś leży na schodach. Odważnie. Bałabym się zadeptania.

 

 

Spodenki i czarna kiecka- Spadek, ceny do 10 złotych. Marek nie chce mi się sprawdzać. Kwiatowa kiecka z Krasnegoyorku za piątaka. Torby- Spadek, brązowa RI- 3,50, beżowa Atmo-38 złotych, pomarańczowa no name 50 zł.
Biegniesz. Dwa zakręty schodów i rzucasz się na wypatrzony wcześniej towar. Chyba, że się wyjebiesz, wtedy śmierć przez zadeptanie. Wcześniej badamy temat na Fejsie (TU). Warto wybrać się po torebki i buty, resztę łapiesz w międzyczasie. Wpadasz w kosze na przykład z torbami i łapiesz co lepsze. Nie ma kiedy oglądać. Oglądamy później w jakimś cichym kącie. Taaaa cichym…no najcichszym możliwym. Kontuzje? Bywa,. Jakaś baba zdarła mi skórę z kosteczek na dłoni i spierdoliła. Nie bierzesz koszyka, bo to stracony czas. Obwieszasz się torbami i wbijasz w buty, łapiesz co zobaczysz. Potem idziesz po koszyk i wrzucasz (po wstępnej segregacji) swoje kąski. Teraz możesz iść w szmaty. Chyba, że upatrzyło się jakąś szmatę wcześniej, to wiadomo- taki jest pierwszy punkt, do którego wpijasz po wejściu.

 

Sukienki z Yorku. Różowa RI, czarna Top Shop, zebra Jane Norman, kwiecista chuj wie co to. Wszystkie po około 20 złotych.
Kiedy już obwiesisz się czym możesz, szukasz miejscówki i przerzucasz kąski. Mierzysz, oczywiście bez przymierzalni. Lustro musi wystarczyć. Koszulka i legginsy to najlepszy ubiór, wygodne buty i wiatraczek w dupie dodatkowo przydadzą się na zakupach w tym miejscu. Wbrew pozorom im młodsi klienci, tym bardziej kulturalni. Babki są nie do zniesienia. Chamskie, wyrywają ciuchy i kradną koszyki. Taka sytuacja. Stoję przed wieszakiem, przeglądam szmaty. Ktoś nakurwia mnie z łokcia po nerach. Najpierw myślałam, że przypadek. Po kilku kuksańcach patrzę i nie dowierzam. Pani 60 plus łoi mnie w nery i obczaja, czy widzę. Widzę, kurwa, nawet czuję. Chrząknęłam, popatrzyłam, a ona dalej. Co robić. Też przyjebałam jej z łokcia. Nie, żeby jakoś mocno, ale od tak ostrzegawczo- żeby zauważyła. Zaczęła wyć na cały ryj, że jestem niewychowana, że jak to tak, że ją biję! Spokojnie powiedziałam, że owszem postąpiłam chamsko, ale było to moją odpowiedzią na jej napierdalanie. Zaczęła mnie od kłamców wyzywać. Ja pierdolę. Stara wiedźma nie dawała za wygraną i zaczęła piszczeć, że co ze mnie wyrośnie. Co miałam powiedzieć? Powiedziałam, że wyrośnie ze mnie taka stara, chamska i wredna baba jak ona. Zamknęła jadaczkę, choć w sumie to nie- jęczała coś jeszcze pod nosem. Te babsztyle chyba przychodzą tam żeby się wyżyć na ludziach. Bo chyba nie chciała kupić krótkich szortów, które akurat oglądałam? Oby. Wiem, że kulturą nie błysnęłam, ale nie będę udawać, że deszcz pada, kiedy mi ktoś w mordę pluje.
Bluza Puma- 16 złotych, koszula mgiełka- około dyszki, koszula Ralph- 7 złotych. Wszystko z Krasnego Yorku. 
Około 10 wychodzisz ze Spadku przemielona jak mortadela. Bród, syf i radość z zakupów. Po co tam jeżdżę? Chyba dla rozrywki i adrenaliny. Ostatnio uzupełniałam też zasoby torebek, bo po porządkach zostały mi dosłownie dwa tobołki. A na Spadek warto wybrać się po torby i buty właśnie. Ciuchy też ok, ale szmateks jest tak duży, że nie jest to łatwe zadanie wygrzebać konkretną szmatkę w milionach innych i w dodatku mając emerytki na karku. Kiedy nie potrzebuję adrenaliny, wybieram się na spacer relaksacyjny po skamach w moim mieście. Tutaj nikt mi w mordę nie da i piszczeli nie połamie 😉 A Wy lubicie emocje, czy spokojne zakupy?

Lato ze szmato

By | Blog, Świat Szmat | 22 komentarze
Nienawidzę wycieczek po urzędach. Dziś miałam przymusową wędrówkę po znienawidzonych miejscach, więc potem musiałam się odstresować. Udałam się do czeluści piekieł- ciucha, a potem marnotrawiłam dzień w zacnym gronie koleżanek tucząc się pizzą i karmiąc uszy plotkami. Odstresowałam się i od razu lepiej 🙂 Ciuch był pełen rozwścieczonych konsumentek szmat z drugiej ręki, więc wbiłam się tam chytrze i zaczęłam buszować jak buszmen jakiś. Przedstawiam Wam moje zdobycze na letnie wojaże.
Kalison krótki, wersja świetlik firmy Hot Kiss za 9 złotych. Hot Kiss- żeby mnie teraz po nogach nikt na ulicy całować nie zaczął, bo w ryj strzelę. Cały przód upierdolony w świecące brylanty z królewskiej korony. Na fotce jakoś nieświetliście wyszły, ale normalnie walą po oczach. Sweet kicz. Teraz mogę udami ryby łapać, na błystkę. Postrzępione jakby mi pies je wyżarł. Świetnie leżą. To nic, że w tym miesiącu kupiłam już z 5 par krótkich gaci, taka karma.
Hamerykańska kufajka za 6 złotych od Atmo. Mam nadzieję, że to 52 to nie mój wiek, ani rok urodzenia. Załóżmy, że to moje miejsce wśród milionerów tego świata wg Forbes. Taki przynajmniej jest plan, bo ja jestem urodzonym milionerem, tylko tak się złożyło, że jeszcze hajsów troszkę brakuje, resztę predyspozycji posiadam, a kasę się zmontuje. Skafander wygląda na nowy, materiał przewiewny, bawełenka i kotony od Minge. Świetny na wypad do Miami i na rolki nad oceanem, z braku laku póki co będę nim kusić w moim mieście. W Miami jest duszno, a od oceanu wieje, nie będę jechać do tej frajerni 😀
Kufaja z baśką od New Looka za aż 15 złotych, jeżuuuu! Małe meszki na brzuchu- oblecę to gówno maszynką do takich spraw i mam nówex, reszta w stanie nienaruszonym. Pięknie leży, miękki cudny materiał. Rzadko kupuję czarne ciuchy, jak już kupuję to tylko te które mnie zachwycą. Ona mnie zachwyciła. Kupiona podstępem. Idę sobie idę, przerzucam wieszaki i już ją widzę majaczy się w oddali, a nawet w bliskiej bliskości i nagle jeb! Jakaś menda capnęła jak wydra śledzia. “Och och jaka proszę ja Ciebię wykurwista kufajka, nada się w buraki, och och”- stwierdza obiekt chwytający do swojej towarzyszki. O Ty mendo, zła niedobra, mój łup podpierdoliłaś. Ale tak patrzę- laska, że tak to ujmę gabarytów znacznych, myślę se nie no jaja se robi,ona w to chce nogę wcisnąć? Ale nic to, co zrobić. Idę dalej ale flądrę mam na oku. Napierdalam zezem- jedno oko w szmaty, drugie za dziunią. Buszuje równo ze mną. Poszłam się przymierzyć, dziunia na oku. Mierzę się, dziunia mierzy się obok. I bum kurwa! Nawet przez głowę nie była w stanie przełożyć. Zdziwiona ( kurwa serio?!) odkłada baśkę na bok, a ja ją sruu kurwa, salta, szpagaty, przysiad, czołganie i ją mam. Mierzę. Jest moja.
Kufajka tajgerowa od Atmo za 4 złote. Na fotce nie widać, ale materiał usiany takimi neonowymi, małymi, nitkowymi kuleczkami. Bardzo miękka, przewiewna i przyjemna w dotyku. Troczki z przodu można związać, albo coś do nich przywiązać, na przykład wiadro kartofli, albo bańkę mleka. Co tam lubicie.  Wymiętolona, ale jeszcze nie doszła do pralki, więc wali dzikim kotem i ciuchem. Jutro się upierze i będę jak zwierze.
Kufajka od LMFAO, 9 złotych. Ta franca też ma te ozdobne kuleczki w materiale- tutaj akurat białe, fajnie to wygląda. Materiał tak samo cudaśny i milutki. Z napisem się nie dyskutuje, ot cała prawda o mnie i wypierać się nie będę 😀
Zestaw kufajek letnich uzupełniony, teraz tylko skończę remont- never ending story, powiedzmy, że skończę ten etap remontu, który jest w trakcie, popracuję i wakacje. Pewnie jak zwykle złapie mnie jesień, co zrobić. Grunt, że potem drinki, palemki, sandały, skarpety, reklamówka z Biedry ehh… Tymczasem borem, rzeką lasem, na fejsie trwa rozdanie- KLIK, zapraszam, a ja se już idę.

Wyrwałam niezłe szmaty

By | Świat Szmat | 23 komentarze

 

Tak z dupy. Poszłam załatwiać sprawy urzędowe i inne duperele. Był ambitny plan- po załatwieniu co było do załatwienia, siadam do roboty. Ale słońce wyszło, a ja do ciucha skręciłam. Coś tam kupiłam. Wrzucam na świeżo, jeszcze wymiętolone, ale teraz już wyprane i sobie schną znaleziska.
Sukienczyna Atmo za 10 zeta. Lekka, delikatna, opięta, ale nie uciskająca. Oddychająca szata pozwoli mi przemienić się w dziewczycę Tarzana. Całe lato będę napierdalać na lianach, które zwisają w moim ogrodzie z iglaków. Poczuję wiatr we włosach i komary w zębach. Będę wolna, beztroska i zapierdolę salto, aż zatrzymam się na płocie dzielącym mnie od sąsiadów. Będzie się działo. Jedna sukienka, a tyle możliwości.
Kalison krótki, Denim Co. Co kurwa? Co. Centralne ogrzewanie latem? No dobra, niech będzie. 12 złotych. Wzbogacili się na mnie szmaciarze. Dupa nie wystaje, kaczki nie obskubiooo. Jestem bezpieczna- na ryby, na grzyby, na panieniki, na letnie dni pełne słońca- wybór wyborny. Moje umięśnione, niczym dupa Pudziana nogi, będą rade gdy przywdzieję te zacne famurały. Kolor zaiste znamienity niczym dziewicza białogłowa.
Kalison krótki, pospolity. Też od Denimu Centralnego Ogrzewania. Za piątala- tyle co żulowi na wino. Materiał sztuczny, bo przecież nie z dupala norek. Wzorzysty kalison jak niebo nocą, ewentualnie jak zarzygany chodnik czy coś. Będę w nich hasać jak antylopa w Kenii, z tym, że ja będę w nich hasać po chałupie, po ogródku, może wypuszczę się bliżej chodnika, jak będę śmieci wyrzucać. Może pójdę w nich gdzieś dalej, ale plan jest taki, a nie inny- kupiłam w celach rekreacyjnych w mojej rezydencji.
Kalison długi w kurwikolorze. Od HaMów, za 15 złotych. Taki cienki jeans. Chuj wi co to, ale ładne, to wzięłam. Czerwonych jeszcze nie miałam. Znaczy kiedyś miałam, ale już je zatyrałam, tak je lubiłam. Gacie będą perfekcyjne wiosną. Zapierdolę se te spodnie, do tego biała koszulka i jakieś czarne bolerko. Wejdę na słup, jak mnie prąd nie jebnie, to wespnę się do samego gniazda. Wypieprzę bociana i poudaję trochę wielkiego ptaka. Znaczy wypieprzę, że wyrzucę, a nie no wiecie…fujjj! A jak nie, to chociaż im jajka powypijam jak kuna, łasica jakaś. Wiecie jak bociany srają? Dużo i żrąco. Ostatnio mi ptak nawalił na głowę. Całe szczęście to nie był bocian. Gołąb. To w sumie dam spokój bocianom. Wymyślę coś na gołębie.
No i co Dziki? Dobre ciuchy dopadłam? Bo mi się zdaje, że ja lepsze szmaty wyrywam, niż te Gangi Albanii, czy skąd tam oni są 😀

Coco Szmatel

By | Świat Szmat | 32 komentarze
Dobry. Co tam przy sobocie? Myjecie okna, czy opierdaling? Zresztą i tak mi nikt pewnie nie odpowie, to może przejdę do meritum 😉 Dawno nie wrzucałam żadnych szmacianych zakupów, więc dzisiaj to nadrobię.

 

Tak, Coco Szmatel to wizytówka mojego miasta 😀 Nawet sama wysłałam foty do Faszyn from Raszyn, oczywiście nikt nawet nie podziękował, nie mówiąc o tym, żeby podpisali, ale chuj tam i tak czuję się fotoreporterem o czujnym oku hehe 😉 Dobra idziem dalej, pokażę Wam co zakupiłam. Foty starałam się tak wykolorowić, żeby było widać prawdziwe kolory, bo zdjęcia robiłam w pochmurny dzień.
Oczywiście kolejna sukienka, bo jedna szafa sukienek to wciąż za mało. Asos za niewiele ponad dychę. Koronkowy uniform z halką od Moniuszki. Cyce wyglądają z niej jedynie nieśmiało, aczkolwiek przebiegle. Kolor turkusowy niczym oczko w pierścionku przedwojennej elegantki. Leży wyśmienicie.
Długa sukienka z Atmo, nowa, z metkami, dałam za nią prawie dwie dychy, ale materiał powala. Nie wiem na chuj mi długa sukienka, nigdy w niczym długim nie chodziłam. Trzymajcie kciuki, żebym nie trzasnęła orła w tym habicie, bo narobię wiochy. A jak dół przydepczę, to mi bimbały górą wyskoczą i będzie szoł lepszy niż w Łorsoł Szor.
Spódnica batmana ze skóry plastikowego niedźwiedzia, wyszywana w kurze serca z rosołu. Forever 21. Też prawie dwie dychy, ale na metkach miała cenę ponad 20 funciaków, więc się opylało. Fota od dupy strony, bo mi się suwak podoba. Mam plan przebierać się w skóropodobne ciuchy i czaić się w ciemnym parku na dziewice, ale nie wiem czy jeszcze jakieś istnieją…cały misterny plan też w pizdu.
To też Forever 21, na forever to może się nie nada, ale na lato jak znalazł. 6 funtów, a u mnie za 12 zeta. Niby specjalnie się nie wyróżnia, ale na mnie wygląda zajebiście. I ta mroczna koronka, jak z babcinych gaci dodaje animuszu. Tego lata wywalam pępek, bo crop topy mnie zaatakowały, więc jak ktoś ma coś przeciwko, to niech pocałuje mnie w nos, albo zamilknie na wieki.
Kuse różowe, też było nowe. Na żywo róż jest żywszy, Barbie atak! 6 zeta za River Island, rozmiar ciut duży. Dolcze Bożenna skróciła mi ramiączka i lekko podszyła paszki i teraz mogę barbiować po mieście. Kokardki z tyłu skradły moje serce, na szczęście serc mam w dostatek na tej kiecce wyżej, więc nikt mi nie powie, że jestem suką bez serca.
Biała Atmo za dyszkę. Tył prześwituje, przód zakryty, ale jak się upiję zieloną herbatą, to założę tył na przód 😉 Taka o siatka na ryby, jak mi się znudzi to pójdę w nią karpie na święta łapać. Teraz tylko trzeba złapać słońce, bo będę w niej wyglądać jak córka młynarza.
Oczojebne cichobiegi za 20 zeta od jakiejś tam Anne Michelle. W realu mega neon, w Biedronce też i w Kiepsco też. Zdjęcia nie wyłapały ich żarówiastości, ale grunt, że nocą będę się czuła bezpiecznie w opuszczonych parkach, na cmentarzach, czy gdzie tam jeszcze chadzam. Odblaski w srebrnych ramkach, już je kocham.
Jak na jakieś 3 miesiące, to nie za wiele tego, ale nie kupuję jak leci. Kupuję to w czym będę chodzić, bo nie lubię sobie zaśmiecać szafy. No, to tyle na dziś, idę sobie. Miłego łikędu!

Lew, czarownica i moda ze starej szafy

By | Świat Szmat | 20 komentarzy
Będzie modnie i modowo. Kto wie, może buduję sobie na blogu fundamenty pod jakieś stylóweczki kiedyś tam 😉 Ale nie lubię zaczynać od dupy strony, a pokazywanie ciuchów za 2 dolary, wyklikane przez czytelników to dla mnie ( nie obrażając nikogo) poniżenie. Róbcie sobie co chcecie, ale ja nie lubię sępić. Wstęp mi wyszedł zupełnie z dupy. A miało być o modzie. Miało być o trendach. Będzie.
Wyczytałam w mądrej prasie, że na topie mamy teraz vintage i slow fashion. W skrócie- szukamy ciuchów na strychu i dostosowujemy je do dzisiejszych czasów, albo to my dostosowujemy się do mody, która została już zapomniana. A te slowy to modny minimalizm- kupuj mniej, ale bardziej jakościowe ciuchy. Nie kupuj azjatyckiego badziewia.  Problem w tym, że niemal wszystko leci do nas z Chin. Nawet Marc Jacobs część swoich projektów realizuje właśnie w Chinach. Tańsza siła robocza. Cropy i Reportery też są dziergane w Bangladeszach i innych Azjatyckich miejscach. Najlepiej byłoby nauczyć się szyć samemu. Chodzi mi to po głowie, ale obawiam się, że może być ciężko 😉
Jeśli chodzi o modę, o której wspomniałam, to zdziwiłam się troszkę, że dopiero to odkryto. Ale jak to? Przecież jakieś 6-7 lat temu byłam pierwsza 😉 W szafie znalazłam sukienkę mojej Mamy sprzed 20 lat, teraz to sprzed jakichś 27 😉 Materiał absolutnie genialny! Mama bawiła się w kiecce na Sylwestrze w latach osiemdziesiątych. Materiał został wystany w Pewexie, za grube dolary i zdobyty podstępem. Ale jaki to materiał! Intensywny róż, w brokatowe kwiaty, w PRLu absolutnie nie do zdobycia! Sam materiał doskonałej jakości, a brokat do dziś jest na swoim miejscu! Niesamowite! Teraz szmatka z brokatem, po pierwszym praniu, staje się szmatą bez brokatu. Sukienkę uszyła Mama i podbijała w niej parkiety budząc zazdrość. Ja sukienkę odgrzebałam, lekko przeprojektowałam, Mama dokonała poprawek i tym razem ja brylowałam na Sylwestrze kilka lat temu. Każdy pytał gdzie kupiłam kieckę 🙂
Różowa sukienka nadal jest w nienagannym stanie! Zielony pasek heh… sama się teraz z niego śmieję, ale taka była moda 😀 Czy ktoś powiedziałby, że mam na sobie sukienkę, która jest starsza ode mnie? Vintage i slow fashion pełną gębą. Przy okazji możecie podziwiać mnie sprzed kilku lat 😉 Zdjęcia szukałam przez dwa dni, szkoda, że nie mam takiego, gdzie sukienka byłaby widoczna w całej okazałości, ale materiał widać.
Kurcze, tak sobie myślę, że jak ogarnę wszechświat, to może jednak kupię sobie jakąś maszynę do szycia na urodziny? Nie mam serca wykorzystywać Mamę, którą zresztą nazywam moją prywatną Dolcze Bożenną 🙂 Kiedyś w ogóle nie kupowałam sukienek, tylko je wymyślałam, a moja Dolcze szyła moje projekty. Pamiętam jak w szkole średniej wychowawczyni żartem powiedziała, że na półmetek ubierajcie się jak chcecie, byle by nie było dekoltów do pępka. Zgadnijcie jaką miałam sukienkę? Tak, tak- z dekoltem do pępka i to dosłownie. Mina wychowawczyni bezcenna 😀 Lubiłam się wyróżniać i może troszeczkę grać innym na nosie.
Jeśli już o szkolnych imprezach… Jako królik doświadczalny Ministerstwa Edukacji, udało mi się załapać na gimnazjum. Jako trzeci rocznik. Był bal. Królowały wielkie, ciężkie, bordowe suknie na kole, z obrzydliwego materiału. Ja uparłam się na normalną sukienkę, co wywołało nie lada zdziwienie. Co ciekawe, sukienka służy mi do dziś. Została skrócona na mini i co jakiś czas wyciągam ją z szafy, a potem słyszę- gdzie kupiłaś? W Zamościu…ale sklep już dawno zrównany z ziemią 🙂
Taka byłam dżaga 😉 Nawet trwałą miałam na głowie. Sukienka jak najbardziej ok, zarówno kilkanaście lat temu, jak i teraz. Choć teraz jest do połowy uda. Dobrze, że fasony butów się zmieniły 😉
Jak widzicie nowe trendy znam od dawna. Ha! Modę na “starą” modę znała moja Mama i Babcia i Prababcia pewnie też. Moda co chwilę zatacza koło. Najważniejsze to umieć wybrać z przeszłości to co i aktualnie będzie wyglądało fajnie. Ostatnio trafiłam na jakiś vintage-profil na Insta, albo na FB- mokasyny z frędzelkami i taka sytuacja, no kurwa bez przesadyzmu nooo 😀 Ale co kto lubi, ok, ok, ja bym tego nie założyła.
Jak z modą u mnie? Niekoniecznie za nią ślepo podążam, ale lubię traktować ją wybiórczo. Jeśli jakiś element mi się podoba- przenoszę go na swój grunt, mieszając z moim poczuciem estetyki. Lubię intensywne kolory, nieoczywiste zestawienia i efektowne buty. Nie lubię przepłacać za ciuchy, ale przyznaję- jeśli coś mi wpadnie w oko, wydaję grubszą kasę. Owszem, mogłabym się obwiesić metkami, pytanie tylko po co? Nie mam parcia na to żeby nosić na sobie kilka tysięcy złotych. Równie dobrze czuję się w pełnym ałtficie za stówkę. Szmata to szmata, nie ważne za jakie pieniądze. Grunt to tak spasować ciuchy, żeby wyglądać i czuć się dobrze. Kupuję zarówno w markowych sklepach jak i w ciuszkach i to w ciuszkach trafiam najlepsze perełki. Czasem zaglądam do sieciówek, ale jak widzę niską jakość i wysoką cenę- wolę zamówić taką samą bluzkę na Aliexpress, gdzie będzie kosztować 10 złotych, a nie sto. I tutaj ktoś może powiedzieć, że nie powinno kupować się rzeczy z Chin, bo ludzie pracują tam w koszmarnych warunkach. Owszem, warunki są skandaliczne, Chińczyk za godzinę pracy dostaje, uwaga, 12 centów! Niecałe 40 groszy! Tak, to jest skandal. Ale wyobraźcie sobie, że on za te centy nakarmi rodzinę. Jeśli jego fabryka padłaby przez taki bojkot, już nikogo by nie nakarmił. Na jego miejsce jest stu innych, którzy pracowaliby i za 10 centów. To co lepiej pozbawić ich nawet tak małego dochodu? Chyba nie. Ci wszyscy obrońcy praw człowieka, powinni zacząć od pomyślenia jak mogą pomóc pracującym tam ludziom, by warunki ich pracy uległy poprawie. Pusty tekst “nie kupuj z Chin” można sobie w dupę wsadzić, bo gdyby wszyscy przestali kupować chińskie produkty, to bylibyśmy odpowiedzialni za jeszcze  gorszą biedę.
Jak Wy zapatrujecie się na temat aktualnej mody, kupowania z Chin i mieszania trendów? Macie jakiś swój ulubiony ciuch, stylizację? A może chcecie poczytać coś o większej modzie i przy okazji o modelingu? Jeśli tak, to zapraszam Was na bloga Ilony Jankowskiej KLIK, która jest profesjonalną choreografką wybiegową i producentką pokazów mody. Ja, to wiecie, tak sobie tylko pierdolę pod nosem o trendach, z własnej wyczesanej perspektywy 🙂

 

Zabij swoją kreatywność modą! Must have na każdy sezon!

By | Świat Szmat | 50 komentarzy
Top Madl to ze mnie nigdy nie będzie, bo za ładna jestem hehe i tak jakby zamiast wzrostem Bozia rozumem sypnęła. Ostatnio pojechałam po babach KLIK, ale przecież mamy też zalety, prawda? Mamy też swoje pierdolce i lubimy wyglądać dobrze. Szafiarka ze mnie kiepska, bo jestem sępem (to już wiecie). Mam takie podrygi babskiej świadomości i czasem sypnę groszem, jeśli coś mi się wyjątkowo spodoba, szczególnie jeśli mówimy o butach. Dziś wchodzimy w nowy wymiar na moim blogu- ciuchy. Chociaż trącam ten temat przy okazji zakupów w ciuchu. Dzisiaj będzie grubo.
Kiedyś tam przed wojną pisałam, że strasznie śmieszą mnie programy modowe KLIK. Dalej zdarza mi się, że jak leci Sablewska to oglądam jej poczynania dla jaj. Ona każdej wali ombre na włosach, wciska w jakieś dziwne ciuchy i nakłada kapelusik, dokładnie taki, jaki sama nosi. Niedawno widziałam odcinek, w którym drobną Panią poszerzyła dwukrotnie. Dała jej jakieś gacie w esy-floresy, które zwijały się w kroku i czarny wór, który to niby miał wydłużyć jej sylwetkę i wmawiała uparcie biednej Pani, że wygląda superaśnie. W rzeczywistości wór skrócił ją o połowę, a spodnie dały efekt odwrotny do zamierzonego. Jedynie buty były fajne, gdyby nie fakt, że pasek na kostce znowu skrócił kobietę. Pani została rozczłonkowana i skurczona, za to poszerzona. Za takie metamorfozy powinno się karać. Jak można kogoś obwiesić wszystkim co modne, nie zważając na to w czym człowiek będzie dobrze wyglądał?
Koleżanka brała udział w programie typu Dzień Dobry JKM, gdzie jebnęli jej stylówkę i kazali się uśmiechać. Nawet na wizji uśmiech był doklejony. Po programie dziewczyna wróciła na swoje modowe ścieżki. Wiecie- oni tam pchają na siłę ciuchy od sponsorów, nie ważne jak wyglądasz i czy coś Ci pasuje czy nie. Masz zakładać i udawać, że po metamorfozie jesteś innym, lepszym człowiekiem. Nie masz nic do gadania, drą na Ciebie mordę i generalnie Twoje poczucie wartości zostaje zdeptane. Zamknij ryj i bądź marionetką, zachwalaj projektanta. Tyle w temacie.
Ciągle słyszymy, że każda kobieta powinna mieć to i tamto w szafie. A gówno prawda, każda kobieta to powinna mieć chociaż ze 2 pary majtek hehe 😀 Taka podstawa to podstawa. Dziś zajrzycie do mojej szafy, tak troszeczkę.
W środku panuje względny porządek. To jedna z moich trzech szaf. W drugiej mam same sukienki (kurwa na co mi tyle sukienek?!). W trzeciej mam kurtki, kurteczki, futerka. Jest jeszcze kilka półek na ciuszki małogabarytowe.
Nie mam jakiejś fury ubrań. Dominują kolory żywe, intensywne. Nie lubię czerni. Czerń to do trumny. Czasem coś burego założę, ale będą to getry czy ramoneska, raczej nie jakiś wór pokutny. Nie wydaję fury kasy na ubrania, ani na kosmetyki, po prostu szkoda mi hajsu na kawałek szmaty, czy pierdyliardową szminkę. Wolę jebnąć za tą kasę wycieczkę, albo kupić sobie coś ekstra. Bidować nie biduję, ale po co przepłacać za jakieś pierdoły? A gdzie kupuję faszjony kiedyś wspominałam TUTAJ.  A niedługo zrobię sobie garderobę, o to jest mój plan 😉 Oczywiście będą nam wmawiać, że w szafie każda powinna mieć to i tamto. Co pieprzą? To pieprzą.

Najważniejsze kolory.

Czerń, granat, szarość, biel, beż. Gówno, dupa, dupa, dupa. Najlepiej całą szafę zawalić tymi kolorami i chodzić jak neptyk. Jak wszystkie Janusze w Cebulandii. Tak, stopcie się z tłumem, kolory kopy są takie kamuflujące, że nie bez powodu łatwo w kopę wdepnąć i nie zauważyć. Chcesz być niezauważony? Chcesz czuć się nijako? Ubieraj się na buro. Oczywiście jeśli lubisz- nie mam nic przeciwko, ale jeśli szukasz dla siebie stylu, który Cię wyróżni- eksperymentuj, nie idź po linii najmniejszego oporu.

Klasyczne szpilki

Wy wiecie ile mam szpilek? Dużo i chyba żadnych typowo klasycznych. Żyję i miewam się dobrze. Jeśli nie lubisz szpilek, nie daj sobie wmówić, że masz w nich chodzić. Lepsza laska, która ładnie chodzi w adidasach, niż kaczka, która próbuje ujść kilka metrów w szpilkach.

Biała koszula

Ostatni raz miałam białą koszulę na maturze. Ładnie to to wyglądało, ale czułam się jak kelner. A na tej imprezie zwanej życiem za kelnera to ja robić nie będę. Pieprzę taką bazową, wymyśloną teorię jebanej koszuli. Nie lubię koszul i nie będę się na siłę w żadną wciskać, bo moda, bo to, bo tamto. Kurwa, to nie żniwa 😉

Mała czarna

Oj, Wy moi modowi specjaliści. Nie mam małej czarnej. Nawet dużej czarnej nie mam. Mam za to małą białą, małą kremową, małą granatową, małą żółtą, małą niebieską, małą kwiatową, małą khaki, małą czerwoną…mam wymieniać dalej? Serio można się obyć bez czarnej sukienki w szafie.

Jeansy

Dobra, tu mnie macie. Dżiny mam. Wąskie niebieskie, granatowe, szare, czarne, różowe, fioletowe…dobra jeszcze kilka innych. Wszystkie dopasowane i slimowate. Za to za chu chu chu… no, za chuja w jakieś modne bojfrendy nie wlize, żeby mnie kołem łamali. Mało komu pasują workowate jeansy, jeszcze podwinięta nogawka… A już nie wspomnę o tych krótkich gaciach z wysokim stanem. Mam fajną dupę, powiem nawet, że zajebistą, ale jak zmierzyłam takie modne rajtuzy, to dupa zrobiła się monstrualna i wyciągnięta na plecy. O nie, nie, nie zrobię z siebie napompowanej żaby na szelkach. Fuck off.

Klasyczne spodnie, klasyczny żakiet

Dopisałabym jeszcze klasyczny worek na śmieci. Eee, ryli moda cmentarno- trumienna jest pożądana? No, chyba nie w mojej szafie. A gdzie fantazja, polot w tym nudnym jak pizda mieście?

Kardigan

Sorry, próbowałam. Czułam się jak lolitka. Jak Britney w teledysku “Baby one more time”. Kiedy sięgnęłam po klasyczny (czytaj- nudny) kardigan, czułam się z kolei jak baba z targu. Nie mam nic do bab z targu. Ale taki był efekt.  One more time? Never again mutherfucka!
Fchuj więcej jest tego co musimy mieć, inaczej jebnie w nas meteoryt. Ale po co tego słuchać? Mało to Januszów w Polandii? A poza tym, Janusze mają swoją modę KLIK. Życie jest za krótkie, żeby je przepierdolić w worku pokutnym.
Mój jedyny pierdolec, na który sobie nie żałuję to buty. No, mam z tym najebane i nie zaprzeczę. Mam buty za piątaka, a mam i takie grubo powyżej pięciu stówek. Każdy ma swoje. Na swoją obronę mam tyle, że moja kolekcja jest mobilna- oddaję, sprzedaję, kupuję nowe. Na fotce zgromadziłam prawie wszystkie z aktualnego zbioru. Zresztą z ciuchami też tak mam- nie lubię gromadzić, nie lubię przepłacać, musi mi coś wpaść w oko żebym kupiła. A to czego nie założyłam dłużej niż rok- oddaję. Głównie oddaję do domu dziecka, bo nie chce mi się wystawiać tego po Aledrogo i innych cudach. Dzieciaki się cieszą, a ja mam więcej przestrzeni. Kurwa… to jest ten ostatnio modny minimalizm? Mam nadzieję, że nie 😉
Moda, modą, ale pamiętajcie- ubierajcie się tak jak lubicie. Nie patrzcie na te wszystkie gwiazdy, gwiazdeczki, które mają pierdyliard stylistów i to nie zawsze dobrych. Nie kupujcie niepotrzebnych szmat, jeśli nie jesteście pewni, że kiedykolwiek je założycie. Szkoda kasy i miejsca, żeby zapełniać je trupami. Nie wiem co to za post dziś spłodziłam, ale miałam wewnętrzną potrzebę podzielenia się z Wami tym co w mojej głowie siedzi. Swoją drogą, mam ochotę kupić sobie maszynę i sama coś uszyć, bo chyba jestem na tyle na topie, że własna linia ciuchów powinna ode mnie wypłynąć?  😉

Zakupy? Nie, za pieniądze. Czyli kilka “nowych” łaszków.

By | Świat Szmat | 59 komentarzy

Dawno, oj dawno nie wrzucałam moich skamowych zakupów. Nie miałam kiedy pochodzić po biedasklepach, a i jak już poszłam to gówno było. Wczoraj przez przypadek weszłam i się obkupiłam w jednym z ciuszków i dziś mam pałera coby zaprezentować moje zakupy- te z wczoraj i te, które się nazbierały.

Tobołek na szpargały za aż 26 złotych, ale za to nówex nie śmigany. Trzeba mi było takiego toboła, coby się wszystko pomieściło- aparaty, sraty, gacie w kraty. A tu weszłam wczoraj, pacze- jest! Trochę się wahałam, bo jakiś duży mi się wydał, ale w sumie o to mi chodziło. Chodziłam, myślałam i kupiłam. Bez ciało se zarzucę i luz blues.

W środku dużo miejsca, przegródek, kieszonek. I te kwiatki. I ta forma teczki. Mówię Wam to będzie hit. Wszystko tam zmieszczę, psa, kota i żabę, milion dolarów i telefon. Jestem spełniona 😉

Kalison na gumie, z tylnymi kieszeniami. Całe 15 złotych. Koloru nie mogłam uchwycić. Gacie są soczyście fioletowe. Kolorowe nogawice to też będzie hit. Bo ja tak mówię, a jak ja mówię, to mówię, więc mówię. Zapodam je na moje nogi i będę się czuła jak xiądz w adwencie. Muszę jeszcze skombinować jakiś koszyczek na tacę i oblecę wiernych, będzie na buty zamszowe. A propos…

Mam i chodaki. Zamszowe, choć za swoje. Do gnojowicy się nie nadadzą, bo przykuse. Ale do sadzenia kartofli jak w mordę strzelił. Kopytem można dziurę zrobić i kartofla wsadzić, niech rośnie na rosół 😀

Też mie one na nówki wyglądają, już w nich latałam- wygodne i za około 23 zeta. Z New Looka czy innego Gieesu. Wkładki dokupiłam, coby mincy w pinty było i można popierdalać jak sarynka na wiosnę.

Wczorajszy kalison za dychę. Dżiny są z Denim co, ale, że co? Wszystkie spodnie to te denimy czy inne madeinchiny. Róż jak dla słodkiej idiotki, ale popopierdalam, póki nie lata. Kot sobie sam wlazł. On zawsze włazi jak robię zdjęcia, no co zrobię, jak nic nie zrobię.

Bluza za chyba 12 złotych, albo coś koło tego, kupiona już chwilę temu, to co do ceny pewności nie mam. Spodobał mi się jej kolor, dość przyjemna w dotyku. Tylko kaptur ma jakiś taki ciężki, jakby w niego krowa placka posrała posłała, a nie posłała. Nie wiem co on taki sztywny, ale, że reszta git malina, to jebać kaptur. JK JK na 100% 😀

Ten nietoperz wygląda jak stara płachta. Niefotogeniczny jak jasny gwint. Ale na mnie wygląda dobrze. Chyba 7 zeta dałam za łacha. Kotu się podoba. Przyjemny w dotyku, poprzeplatany złotymi, delikatnymi cekinami. Do remizy jak znalazł.

Kalisonów mi się uzbierało. Te kupiłam za dychę. Genialnie się noszą, fajny mają kolor. No nic ino zapodać na dupę i lansować się po wsi jak jakaś Doda, czy inna Rodowicz.

A to jest ładne i nowe. Za 8 złotych. Długi tiszert, mocno za poślady. Nada się do getrów czy innych takich. Się mi podoba się Pani Bohaterka z koszulki, zadziorna taka.

Koszulina co to pępka nie zakrywa. Asia znalazła podczas naszej ciuchowej eskapady i mi oddała. Wzięłam, kupiłam, 3,50 dałam i mam. Atmo zrobiło koszulkę z dziwnego materiału- taki jakby rajstopowy, rozciągliwy. Świetnie wygląda na ciele. Złote ornamenty takie powiem Wam, na wypasie, się mienią, się błyszczą, ale wiochy nie ma.

I body za dychę. Nie wiem czy, kiedy i do czego założę, bo się boję, że mi cycki pouciekają, ale pomyślę nad jakimś sensownym zestawieniem, bo ten ciuch to niezły bajer, więc leżeć w szafie nie przystoi. Już ja coś wymyślę, a jak ja coś wymyślę- to wymyślę!

To ja idę myśleć, a Wy sobie możecie komentować 🙂