Tag

skóra

Palmer’s balsam ujędrniający cycki, cycki, dużo cycków i nie tylko*

By | Bjuti Pudi, Blog | 14 komentarzy
Nos. Niektóre kosmetyki kupuję nosem, inne kupuję oczami. Ale za wszystkie kurwa trza płacić. Życie. Czasem wpadnie jakiś fant, za który nie płacę, ale tak czy siurdak, to nos jest pierwszym recenzentem. Jak coś wali jak górala kierpce, to ni chu chu ale nie jest dla mnie. Bezzapachowce są z kolei dla mnie nudne. Balsam do ciała. Co ma robić mi balsam? Pachnieć ma i nawilżać, fajnie jak cena nie zabija. Raz mnie cena chciała w markecie zabić, urwała się nad moja głową, więcej nie ryzykuję. Dzisiaj mam smarowidło, które spełnia moje kryteria. A może nie? A nie powiem! Czytajcie dalej.
palmer's, balsam kakaowy, balsam ujędrniający, cocoa butter, Firming Butter

Palmer’s balsam ujędrniający z koenzymem Q10 Cocoa Butter Formula Firming Butter. (Kurwa… dajcie jeszcze dłuższą nazwę, na bank każdy zapamięta). Powiedzmy sobie wprost- jest to balsam kakaowy. Dostałam za darmoszkę na Meet Beauty, czaicie? I nawet mi nikt nie kazał recki pisać, pewnie dlatego, że nikt nie kazał, to piszę. Smarowidło dostępne online, ale widzę, że i nawet w Empiku stacjonarnie mają, pogłupieli? W sumie i tak lapka mam bliżej niż Empik, to wiadomo gdzie kupię.
Zapach to u mnie numer jeden. Tutaj bomba zapachowa- świeżo zaparzone kakao Decomorreno. Jest jeszcze to kakao z wiatrakiem, czy to tylko moje komunistyczne wspomnienia? Aromat utrzymuje się długo na skórze i przełazi na ciuchy, ja tak lubię, ale jak ktoś nie lubi- to nie lubi, ale ja lubię, na wuj drążyć temat? Balsam ma konsystencję balsamu, bo przecież nie kiełbasy. Wydajny. Używam od miesiąca dzień w dzień i właśnie dobija dna. Przez pierwsze 20 dni kocham balsamy z pompką, potem ich nienawidzę. W przypadku Palmersika nienawiść przyszła ze trzy dni temu, co i tak jest niezłym sukcesem. Żeby wytelepać drania do końca trochę się gimnastykuję, bo pompka ostatnich trzech centymetrów mazi nie sięga. Ale ja, jako wytrwały łowca, nigdy się nie poddaję. I tak na koniec przetnę flaszkę i wymuskam do ostatniej “kropli”. Jestem Żydem. Wiem.
315 mililitrów kosztuje około 20 złotych. Uważam, że cena jak najbardziej stosowna. Skład fajny, kakao wysoko. Pewnie zaraz się ktoś do parafiny przypierdoli, mi tam ona nie przeszkadza. Jeden lubi ogórki, drugi ogrodnika córki. Balsam szybko się wchłania i przez krótką chwile na skórze zostaje lekki film. Nie jest on tłusty, powiedziałabym, że wilgotny. Skóra po mazidle jest doskonale nawilżona i przyjemnie gładka. Zapach, powtórzę się, zajebisty, choć nie wiem, czy na lato nie za mocno przytłaczający. Nie wiem czy kosmetyk uniesie zwiśluchy, wygładzi rozstępy i inne takie, bo mam skórę jak młode prosie, a jak wiecie prosiaki nie mają cellulitów i innych pierdół na zadzie tudzież kończynach.
Co Wam powiem, to Wam powiem, ale Wam powiem- dupa z balsamu zadowolona i miękka jak dłonie Wenus z Milo haha 😀 Nawet jak tak pomyślę, to może i jędrniejsza ta moja powłoka? W każdym razie nawilżenie na najwyższym poziomie, porno gwiazdy by się takiego nawilżenia nie powstydziły. Czy kupię? A kupię, ale na zimę, na lato wolę coś lżejszego dla nosa. Chociaż powiem Wam, że po opalaniu balsam robi robotę i super się sprawdza. Żądam Palmersa o zapachu aloesu na sezon wakacyjny! Tyle, bo mnie zjedzą motyle.
*tytuł, jak tytuł, wiadomo, że cycki przyciągną więcej osób 😀

Połknij, a polubisz :D

By | Bjuti Pudi | 12 komentarzy
Myślę, że z okazji tego, że weekend ciągle trwa, temat tablet jest na miejscu. Skoro jest na miejscu, to dziś opowiem Wam na jakich tabletach ostatnio lecę. I nie są to tablety te takie wiecie, co to dzieciaki na nich w Angry Birds grają. Będzie o turbo tabsach do połykania.

 

Taki oto zestaw dostałam na spotkaniu od Noble Medica. Pure Collagen. Dwa opakowania, a w każdym po 100 tabletek.
W skrócie to jest to suplement, który pozytywnie wpływa na stawy, skórę, paznokcie i włosy. Tabletki są całkowicie naturalne i jest to niewątpliwie plus. Kuracja trwa 50 dni i 2 razy dziennie zjadamy po dwie tabletki. Ja jadłam do śniadania i po kolacji. Jako człowiek systematyczny nie miałam z tym problemu. Problemem był na początku zapach 🙂 Otwieram zaplombowane pudełeczko, a tu zapach umarłego jesiotra, albo okonia, ewentualnie karpia. Zdechła ryba, która leżała tydzień na słońcu, tak mogę opisać pierwsze wrażenie. O dziwo, po czasie już nie czułam zdechłej ryby, a tylko rybę. Smród się ulotnił i jakoś przestał mi przeszkadzać. Tabletki są szare, podłużne i spore, nie mają żadnej powłoczki, rzeczywiście 100% natury. Niektórzy mogą mieć problem z połykaniem, ale myślę, że to też kwestia przyzwyczajenia. Takie małe niedogodności w zamian za to, że produkt faktycznie nie ma ani grama chemii. Jedno opakowanie to koszt 59 złotych, w zestawie wychodzi taniej, zajrzyjcie na stronkę KLIK. Czy to dużo czy mało? Nie mnie oceniać, punk widzenia zależy od punktu siedzenia 😉
Tutaj macie więcej szczegółów na co tabletki działają. A czy działają rzeczywiście? Już wyjaśniam jak u mnie przebiegła kuracja. Na początku nie widziałam nic. Po jakimś miesiącu zauważyłam poprawę skóry, a właściwie skóry na twarzy. Faktycznie pojawiało mi się mniej niespodzianek. Zaskórniki nie były już częstymi gośćmi. Jeśli chodzi o gębę, to tak, suplement działa. Tutaj nie mam wątpliwości. Czy skóra była jędrniejsza, bardziej nawilżona- ciężko mi ocenić. Jeszcze nic mi nie wisi, nie marszczę się, więc nie potrafię ocenić preparatu w tej kategorii. Stawy i ścięgna. I tutaj bądźmy szczerzy- żeby sprawdzić działanie, musiałabym pewnie wykonać jakieś badania przed i po kuracji. Wtedy mogłabym powiedzieć- tak suplement pomógł, albo nie- jest do dupy. Mogłabym tutaj słodzić, bo suplement dostałam za darmo od firmy, ale po co? Mnie się kupić nie da 😉 Najwyżej nikt mi nigdy już niczego nie zasponsoruje i wsio 😉 Od podstawówki strzelały mi paluchy u stóp, czasem hopla i sobie wyskakiwały w dziwnym kierunku. Z wiekiem zdarza mi się to rzadziej, ale się zdarza. Możliwe, że palce mniej strzelają, ale tak jak napisałam wcześniej, żebym miała pewność musiałabym odbyć ze dwie konsultacje z lekarzem. Nie odbyłam, więc nie wiem, a rentgena w oczach nie mam 😉
Jeśli chodzi o paznokcie to zawsze miałam mocne, a teraz i tak powlekam je żelem, ale zdaje mi się, że rosną szybciej, bo żel muszę kłaść częściej, więc raczej Pure Collagen coś działał w tej kwestii. Moje włosy ciągle są czymś karmione od wewnątrz, zewnątrz i pewnie pomiędzy też. Rosną jak szalone po tych wszystkich specyfikach, więc pewnie i tabletki miały w tym swój udział. Czy miały na 100% ? Nooo myślę, że jakieś 20% to ich zasługa, ale powiedzmy sobie szczerze- żeby takie testy były wiarygodne, musiałabym zamknąć się w jakiejś klatce, jeść tylko suplement, mieć jednostajną dietę i nic na włosy nie kłaść w międzyczasie. Awykonalne. Producent mówi, że suplement zatrzymuje upływający czas, tutaj się nie zgodzę- zegary w moim domu jak chodziły tak chodzą 😉 A tak serio…musiałabym z 10 lat jeść tabletki żeby to odczuć hehe 😀 No może z 5. Ale skąd miałabym pewność, że nie jedząc ich, proces starzenia byłby szybszy? Pewności brak. Jak przy wszystkich suplementach, do których podchodzę ostrożnie.
Podsumowując- na pewno Pure Collagen pozytywnie wpłynął na moja cerę. Włosy i paznokcie też raczej dostąpiły zaszczytu wzmocnienia. Jeśli chodzi o stawy- cholera wie, możliwe. Czy polecam, czy nie? Myślę, że warto wypróbować na sobie, bo nawet jeśli 100 blogerek napisze, że nie warto, to nie ma pewności, że suplement nie zadziała na wszystkich. To samo w drugą stronę- to, że 100 blogerek będzie Ci wmawiać, że musisz to kupić, nie znaczy, że u Ciebie się sprawdzi. Nie ma innej metody jak testy na samym sobie.
Na koniec chcę Wam jeszcze dumnie zaprezentować moje logo. Dojrzałam do loga hehe 🙂 To co ubzdurałam sobie w głowie, rozrysowała moja uzdolniona kuzynka, którą znajdziecie TUTAJ i TUTAJ. Koniecznie zobaczcie jak Młoda rysuje. Generalnie to cała moja rodzina jest niesamowita, tacy artyści-wariaci 🙂

Im lepsze szyny, tym stacja lepsza

By | Bjuti Pudi | 26 komentarzy
No, hej. Co tam? Tutaj też. Dzięki. Nie ma za co. Dobra wstęp odjebany, można przejść do konkretów.
Już dawno, dawno temu dostałam balsam od Eveline. Jeszcze przy okazji marcowego spotkania blogobab. Nie tak dawno odgrzebałam go w czeluściach szafy z przejściem do Narnii i na Ukrainę (zależy czy skręcasz w lewo, czy w prawo- nie ważne). Jak już odgrzebałam to pomyślałam, że warto go poużywać. I tak używałam, używałam i już się prawie kończy. Ale i tak wystarczył na jakieś półtora miesiąca- nieźle.
Eveline, Just epil, kojący balsam-kompres po depilacji 9 w 1.
Balsam w tubie 125 ml. Tuby nie ma sensu opisywać. Każdy chyba tubkę jakąś w swoim życiu widział? No, to dobrze. To jest taka sama tubka, jaką widziałeś. Że balsam wydajny, to już mówiłam. Dodam, że konsystencja taka jaka powinna być, jeśli mówimy o balsamie, czyli balsamistyczna. Biała. Pachnąca. Bo i kto by chciał śmierdzącą? Nikt. No właśnie. Pachnie kremowo, a nie balsamowo- zaskoczenie. Jakby się człowiek dłużej pozastanawiał nad doborem słów, to by powiedział, że zapach subtelny, nozdrza pieszczący, wyczuwać się zdaje aromaty kwiecia. Ale mi się zastanawiać nie chce, to powiem, że ładnie pachnie. Lubię ładnie pachnące balsamy, ale tego używałam głównie na nogi, więc ciężko mi było dociągnąć nogę do nosa. Nos do nóg też. No matter.
Jeszcze nie wspomniałam, ale już prawie, że to zrobiłam, że balsam jest przeznaczony do partii ciała, które zaznały depilacji. Już wspomniałam. Teraz mam nadzieję, że będę miała wśród Was szacunek na dzielni, za to, że podzieliłam się z Wami tą nowiną. (Miejsce na brawa, może być Fiat Brava, albo coś w lepszej budzie- mogę przyjąć, a co). O czym ja to? Acha! Żeby wkurwić tych co wkurwiam jeszcze bardziej i tych co mi tu piszą, że na głowie mam cieniznę, to wam dowalę. Wszędzie u mnie cienko z kłakiem, małpy 😀 Co mnie niezwykle cieszy, bo nawet jak głupią maszynką nogi oblecę, to mam tydzień spokoju. A na upartego, to mogłabym się pensetą depilować, taka u mnie mnogość kłaków na metr kwadratowy. Akurat wybieram cywilizowane narzędzia do depilacji, ale to temat na dłuższy post. W każdym razie- nie potrafię ocenić, czy balsam spowalnia odrastanie krzaczorów, bo moje mirabelki rosną jak ta mirabelka, co ją psy obsikują, a krowa podgryza- niezauważalnie i ledwie co. Ale… balsam ma inne zalety i już teraz mówię, że do niego wrócę, a to dlatego, bo….nawilża ładnie. Ale nawet nie to jest najważniejsze. Jest to pierwszy balsam, który nadaje mojej skórze fenomenalną, aksamitną powłoczkę, czy jak to nazwać. Skóra jest przekurwamegasuperjapierdzielowowo gładziutka! W dotyku jak nie wiem co- kaczy kuper, jak chmurka jakaś. Nie no, chmurki nigdy nie macałam, nawet się nie da. No gładkie te nogi są, jak po niczym innym, no.
Skład Wam wkleję, bo wiecznie ktoś się dopytuje, jakby się co najmniej na tym znał 😉 Nie interesuje mnię co tam jest, jeśli coś działa dobrze 😉 Nogi mi nie zgniły. Faktycznie efekt nawilżenia jest. Dodatkowo zaobserwowałam, że jak sobie kończyny debilatorem przeoram, to zaczarowana tubka momentalnie łagodzi wszystkie podrażnienia. Wszyściutkie. Jak kończyna swędzi, to też wystarczy posmarować i przestaje. Nie wiem jak swędzenie po komarach, ale po depilacji łagodzi. Wad nie zaobserwowałam. Cena koło dyszki- też jest ok. Nie wiem, no ale nie widzę minusów. Może jak nie domkniemy tuby i na nią staniemy, to balsam wybuchnie? Przypuszczalnie może tak być. Balsam wystrzeli, przypadkowo odbije się od noża, nóż wbije nam się w piętę, pięta zacznie krwawić i się poślizgniemy. uderzymy głową o posadzkę i w ferworze walki wpadniemy do zbiornika z kwasem solnym. Wszystko jest możliwe. Ale to tylko mała wada. Poza tym balsam polecam, a będziecie mieć nogi jak ta lala, albo jak tamta. Sami wybierzcie Wybierzcie przyszłość!  oj, sorki- piszę na fejsie z Macierewiczem i on się o jakieś śmieszne teksty przed drugą turą pyta. To tyle na dziś 🙂 CU 🙂