Tag

skarpetki złuszczające

Nihil kurwa, czyli skarpetki złuszczające Marion

By | Bjuti Pudi, Blog | 38 komentarzy
Ciało ma być zadbane i nie ma zmiłuj. Przynajmniej moje, reszta niech robi co chce, nie mój cyrk- nie moje małpy. Wypielęgnowana skóra bez żadnych zbędnych kłaków, zadbane włosy, paznokcie, makijaż odpowiedni do sytuacji i wypielęgnowane kończyny. Dziś zajmiemy się kończynami. Stopami konkretnie. Stopy mam jak anioł, ale chcę mieć stopy jak mega anioł vip, dlatego napierdalam specyfikami aż miło. Skarpetki złuszczające znajo? Znajo. No to wzięłam i kupiłam te z Marion i…

I co , i co? I użyłam. W skrócie to wystarczy na czyste stopy wsadzić dołączone worki, wlać płyn (nowość, wcześniejsze skarpetki jakie miałam, miały miksturę od razu w workach), wsadzić wszystko w ciepłe skarpetki i posiedzieć do dwóch godzin. Potem stopy myjemy i czekamy aż skóra odlezie po kilku dniach. Tyle filozofii.
Skarpeciory kupiłam w Jawie za około 10 złotych i poszły w ruch, a w sumie było bez ruchu, bo kiepsko się poruszać w chlupiących skarpetach. Stopy podczas posiadówki miło mrowiły (mentol w składzie) więc byłam podjarana, że mikstura się wgryza. Potem pozostało czekać na efekty. I tak minął jeden dzień, drugi, trzeci, piąty kurwa i nic!
Tak minął tydzień i żadnego dziacia się na stopach. Cisza, spokój, a po domu przewalały się te zwituchy trawy z westernów, czaicie te kule, nie? To tak właśnie było. Skóra na stopach nie była napięta, kompletnie nic. Wcześniej używałam skarpet NOUN (KLIK) oraz tych z Biedry, których nie opisywałam, bo wyleciało mi to z głowy, ale działały równie świetnie jak NOUN. W każdym razie wiedziałam czego się spodziewać, tymczasem nic się nie działo. Grubo po tygodniu zauważyłam lekko złuszczoną skórę na czubkach palców. Pomyślałam, że produkt działa, tylko ma opóźniony zapłon. A tu chuj. Nic więcej. Nic, zero, nul…
Jedyną reakcją jaką zaobserwowałam, była wysuszona skóra. Pięknie. Kupiłam dwa pudełka, jedno dałam Mamie i czekałam na jej wrażenia, bo ponoć na niektórych te skarpetki działają, ale Mama rzuciła pudełko w kąt i czeka na lepsze czasy 😀 No to nie porównam, ale na mnie ni chuj nic nie podziałało, a jeszcze do tego stopy mi wyschły jak jakiejś pierdolonej mumii. To co teraz? Tylko do Egiptu, kłaść się w piramidzie i leżeć plackiem. A serio, to spiłowałam te bidne kopyta i znowu są anielskie, ale po co mi to było, jak się nic nie pozmieniało na lepsze? A idź pan fchuj z tym kosmetykiem. Kupie se skarpety w Biedrze, jak będą te żółte, których nazwy nie pamiętam. Tyle w temacie. Idźcie w pokoju i w kuchni.

NOUN- skarpetki złuszczające na każdą kieszeń!

By | Bjuti Pudi | 60 komentarzy
Uwielbiam stopy. To prawie fetysz. Oglądam się za ludzkimi stopami. Oczywiście tymi ładnymi. O swoje dbam, chucham i dmucham. Nienawidzę kiedy laska niby zadbana ma odpryśnięty lakier na paznokciach u stóp lub co gorsza, spod tego wielkiego paskudztwa wyłania się bród. Nienawidzę spierzchniętych pięt i skóry grubości lodu na rzece. Oczywiście rozumiem, że niektórzy mają utrudnione zadanie- skóra na stopach mimo wielu zabiegów pozostawia wiele do życzenia. Choć nie oszukujmy się- widać kto o stopy dba, a kto niekoniecznie, szczególnie latem kiedy królują nam odkryte buty.
O czym będzie dziś?
Mała podpowiedź 😉

Nie będzie wcale o psokrólikach. Będzie o skarpetkach. Skarpetki złuszczające- hit ostatnich tygodni. Tylko dlaczego pilingujące skarpetki są takie drogie? Wcale nie muszą! Nie musicie wydawać siedemdziesięciu czy nawet stu złotych za kawałek jednorazowej folii z płynem w środku!
Przychodzę z pomocą! To ja Super Spajder Kapitan Pudernica 😀
NOUN 7- dniowa kuracja złuszczająco- regenerująca na stopy, za zawrotną sumę 15 złotych! Słownie- piętnaście złotych!!!
Zamówiłam na AlleDrogo przy okazji innych zakupów. Pomyślałam, że za taką cenę warto spróbować. Jednocześnie przetestowałam taki sam zestaw na moim nie-mężu. Moje stopy miały tylko jeden niewielki odcisk, ogólnie były w stanie dobrym. Lekko szorstkie pięciory. A u faceta to wiadomo- zawsze jest więcej do roboty 😉 Niestety obiekt nie podszedł entuzjastycznie do obfotografowania eksperymentu. Musicie zadowolić się moimi stopami.
Standardowe opisy, co to za cuda i dziwy , że stopy nasze po użyciu staną się miękkie jak smalec na słońcu, że odciski przejdą na sąsiada i takie tam. Dowiemy się też jak to coś na stopę wsadzić. Jest nawet niesamowity rysunek. Skład. Przeciwdziałania. Do podpunktu o zakazie używania przez cukrzyków pragnę dodać dwa słowa. Otóż cukrzycy mogą używać skarpetek, ale pod warunkiem takim, że skonsultują to ze swoim lekarzem oraz lekarz pozwoli na taki zabieg. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo nie chcę żeby ktoś powiedział, że ja pozwoliłam. To jest sprawa indywidualna, więc jeśli ktoś chce wiedzieć czy może sprawdzić działanie, istnieje jedna droga- wizyta u lekarza. Ja tylko informuje, że jest taka możliwość, a informacja jest bardziej ostrzeżeniem niż całkowitym zakazem. Dobra. Wygadałam się 😉
Nie robiłam stu milionów zdjęć, bo uważam, że to bez sensu. W woreczku były po prostu dwa worki w kształcie skarpet. Odcinamy górę, wsadzamy stopę, mocujemy (dostosowujemy rozmiar)  taśmą dołączoną do zestawu,zakładamy normalne skarpetki i cęcnimy jak debile około dwóch godzin. Można w tym chodzić, ale w workach bulgocze płyn, który wżera się w przeszczepy. Uczucie nijakie, jak siedzenie w mokrych skarpetkach. Żadnej ekstazy, wybuchów szału, ani nic z tych rzeczy. Po dwóch godzinach umyłam stopióry samą wodą i poszłam spać.
Pierwszego dnia nic się nie działo. Myślę se, chujnia. Chciałam zaoszczędzić to teraz mam.
Ale drugiego dnia zaczęłam odczuwać ściągnięcie na skórze stopy. Skóra była jakby nie moja. Naprężona, błyszcząca jak bibułka i sucha z wierzchu. Czułam się jakby mi ktoś dał cudze stopy 😉
Tutaj nie widać tego tak bardzo. Ale specjalnie dla Was próbowałam zrobić jak najbardziej obleśną fotkę. Tylko spójrzcie- stopy pieprzonego Hobbita!
Pomarszczona stopa jak wór starego dziada.
Trzeciego dnia zaobserwowałam pierwsze pęknięcia na skórze pomiędzy palcami.
Dnia czwartego grzbiet mojej stopy wyglądał już paskudnie.
Zaczęła kruszyć się sucha skóra. Podbicie nie wyglądało wcale lepiej.
W życiu nie miałam tak paskudnych stóp! A to był dopiero początek!
Piąty dzień to był armagedon, tak samo szósty i siódmy! Wszędzie ta jebana skóra! Nie mam fotek. I wcale nie dlatego, że chciałam Wam oszczędzić tego widoku. Po prostu wszędzie chodziłam z odkurzaczem, a nie z aparatem. Czułam się jak jaszczurka, wąż jakiś albo pająk w trakcie wylinki. Człowiek skóra, wszędzie syf, po całym domu skóra, wszędzie skóraaaaaaa!!! No, ale sama chciałam. Oczywiście paluchy (u rąk 😉 ) mnie swędziały i co mi jakaś skóreczka odstawała to ja ją ciach! Odrywałam. Nie jest to zabronione. To se skubałam. Mam specjalną fotkę skubańca 😉 Na dowód, że skarpetki działały jak trzeba.
Skóra, fura i komóra! Skórki same złaziły, choć trochę im pomagałam, nie mogąc się opanować 😉 Wszystkie były suche jak pieprz.
Ósmego dnia prawie całe stopy, były już jak nowe. Zostały pojedyncze “placki” ze starą powłoką.
Dziewiątego dnia kurwicy dostawałam, więc resztek pozbyłam się za pomocą peelingu do stóp. Jakby nie to, to pewnie minął by jeszcze jeden dzień do zakończenia kuracji. Zakończyłam ją przed czasem.
No i?! No i?!
R E W E L A C J A!
Jeśli myślicie, że zrobienie fotki własnym stopom to bułka z masłem, to się kurwa grubo mylicie.

 

To na stopie to nie gówno muchy, tylko pieprzyk. Ponoć ten na lewej stopie oznacza, że posiadacz lubi podróże. Ja lubię, nie wiem czy to zasługa pieprznika.
Ale jakie stopy są miękkie! Jakie gładkie! Zawsze miałam zadbane stopy, ale po tych turboskarpetkach to już jest szał wacka! Powiecie, że co to za filozofia zregenerować stopy, które na co dzień są w dobrym stanie. Okej, ale mimo wszystko moje stopy są teraz jeszcze zajebiściej zajebiste. A jeśli chodzi o stopy w gorszym stanie, to kuracja działa równie dobrze, a rezultaty są jeszcze bardziej wyraźne.Sprawdziłam na nie-mężu! Musicie mi wierzyć na słowo, ale jego stopy są teraz rewelacyjne.
Polecam wszystkim, którym nie straszne jest kilka dni z wężem zrzucającym skórę.Warto. Odkurzacz w gotowości i możecie eksperymentować. Podczas złuszczania nie należy używać kremów i innych pierdół do stóp.
No i cholera to tylko 15 złotych, a nie stówa! Świetny tani produkt, który nie obije Wam kieszeni.
Daję szóstkę z plusem i idę coś w końcu zjeść 😉