Tag

przemyślnik

Czego nie kupować w prezencie, co kupić i jak nie zwariować?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Podobno niektórych rzeczy nie powinno się dawać w prezencie. Butów nie, bo osoba obdarowana w nich przed nami spierdoli. Guzik prawda, w moim przypadku buty to chyba najbardziej trafiony prezent ever. Zegarek też nie, bo podobno odmierza czas do rozstania. Czy nikt nie wpadł na to żeby wyjąć baterie? Miłość na zawsze! Oklepana lista prezentów, których nie powinniśmy dawać jest długa i…bezsensowna. Co kupić w prezencie? Czego unikać? Jak nie zwariować?

Kiepskim pomysłem będzie zestaw narkotyków, nawet jeśli będą pięknie opakowane w stylu kalendarza adwentowego, to wujek policjant nie będzie zachwycony. Oczywiście można próbować szczęścia i wcisnąć wujkowi Zenkowi porcję marijujanen do wstrzykiwania w łokieć. Wielce prawdopodobne, że wujek odwdzięczy się pięknymi, złotymi bransoletkami, a to już coś! Ciocia Grażynka, a żona wujka Zenka raczej nie padnie z zachwytu otwierając paczuszkę z gadżetami erotycznymi ale ponownie powtarzam- spróbować można. Jeśli cioci się nie przyda taki zestaw to może wujek podrzuci Wam pod celę.

Podobno kiepskim pomysłem jest dawanie zwierząt w prezencie ale i tutaj mam swoje ale. Ćwiartka świni zrobiłaby na mnie wrażenie, byłby to prezent niezwykle trafiony choć wolę jednak gotowe przetwory mięsne. Jeśli chcecie sprawić mi radość- słoik smalcu, wiejski boczek albo swojska kiełbasa czyni mnie szczęśliwszym człowiekiem. Jeśli chodzi o kotki i pieski na święta to wkrótce moja pierwsza książka zacznie się pisać. Tytuł roboczy to “1000 pomysłów na dania ze zwierzątek domowych”. Koniec z wyrzucaniem małych kotków po świątecznym szaleństwie!

Podobno nie powinno się dawać bardzo kosztownych prezentów żeby nie wprowadzać w zakłopotanie obdarowanego. Jeśli chodzi o mnie to wstydu nie mam! Chętnie przygarnęłabym jakieś sztabki złota czy dom na Hawajach. Zupełnie nie rozumiem fałszywej skromności. Jak dają to bierz, jak biją to spierdalaj! Prosta maksyma, a w życiu niezwykle przydatna.

Babci nie dawajcie prezerwatyw, a dziadkowi deskorolki. Mama pewnie nie ucieszy się z talonu na węgiel jeśli mieszka w bloku, a kuzyn z Czech nie doceni jachtu, który wymiary ma typowo morskie. Siostra nie będzie spać w męskiej piżamie z printem i krojem szpitalnym, a brat raczej nie pochodzi w brokatowej sukience. Jakieś tam granice trzeba mieć ale tak naprawdę jeśli kogoś znamy to nie powinniśmy mieć problemu co mu kupić. Chociaż nie! Wróć! Po kilkunastu latach kupowania upominków stajemy nad przepaścią i ani w przód ani w tył. Ni chuj nie wiemy co kupić tym razem. Wszystko już było. Zegarek, gry na plejaka, gry na Xboxa, książki, biżuteria, zegarki, ciuchy…Kurwa! Wszystko już było! Co kupić? Nie wiem. Robienie prezentów mnie frustruje. Wszyscy na blogach trują dupę, że miło dostawać prezenty ale jeszcze milej dawać. A idźcie Wy wszyscy w chuj. Najpierw stres co kupić, potem jak zapakować, kiedy dać, co napisać. Potem jeszcze rozkminka czy się spodoba. Jak się spodoba to super ale jak nie to znowu stres. Świąt się odechciewa! Najgorsze są dla mnie prezenty wymuszone. Wiecie, wszyscy dają ja też muszę, bo jak to będzie wyglądać. Wtedy najczęściej kupuje się prezenty zachowawcze- kubek, skarpetki, coś co akurat jest na topie i modlimy się w duchu żeby ktoś tego na drugi dzień nie wyjebał.

Całe szczęście w mojej rodzinie nie ma świątecznych prezentów. Odkąd pamiętam tylko dzieci dostawały niespodzianki. Dzieciakom łatwiej kupić jakiś szmelc czy ciuchy. Mało to ostatnio na blogach sponsorowanych wpisów o tym co kupić gówniakom? No własnie. W mojej rodzinie od dawna nie ma dzieci i problem z bani. Czas świąt to dla mnie czas z najbliższymi, a nie obdarowywanie się jakimś kiczem. Prezenty robimy sobie z okazji urodzin ale jest jakoś łatwiej i spokojniej z wyborem. Urodziny wszak rozłożone są w czasie i nie są w okolicach świąt kiedy do sklepów strach wchodzić.

Bardzo Was nie przepraszam ale mam w dupie zniżki w Sephorze i świąteczne duperele z Pepco. Mam gdzieś kubeczki w sweterkach z Biedry i świecące swetry z Kika. Nie interesuje mnie promka w H&M 2 swetry w cenie 3, kup 8 na prezent.

Cieszy mnie każdy prezent ale najbardziej nie ten z okazji “bo wypada”. Najbardziej cieszą mnie upominki od serca, bez wymuszenia. Lubię dostawać i stresuje mnie dawanie. Nie wiem dlaczego ludzie nie mówią o tym głośno. Słodko pierdzące blogi stają się jeszcze gorsze przed świętami. Wysyp wpisów o ciasteczkach, dupeczkach i chuj wie czym jeszcze. Blogmasy i inne sztuczne wygibasy. W grudniu nie czytam blogów 😀 Nie wkurwia Was ten przerost formy nad treścią? Czy tylko mnie męczy ten okołoświąteczny kicz?

Idealny, oryginalny świat internetu

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Trendy. My je wyznaczamy, my wszyscy internetowi ludzie. Im ktoś ma większy odzew publiczności tym szybciej moda na coś się rozchodzi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że głupota szerzy się najszybciej. Głupota i idealne obrazki z idealnego życia. Nie wszystko co jest wychwalane  jest dobre. Nie wszystko też jest złe, ale dużo z hitów mnie śmieszy. I pewnie nie tylko mnie ale kto o tym powie głośno jak nie ja? No właśnie!

Instagram. Idealne obrazki. Feed najlepiej spójny, jakiś tam różowy filtr, białe ramki albo coś innego co nas ogarnia i definiuje. Mam to w dupie. Wrzucam co mi się podoba. Nie narzekam na odzew choć pewnie gdybym szła jak baran za wytycznymi wielkich kołczów instagramosfery to obsików byłoby więcej. Tylko wtedy to nie byłabym ja. Byłby to sztuczny twór. Jesienna faza to niby przypadkowe fotki w zakolanówkach, kocyk najlepiej dziergany, ciepły napój (herbata, kawa, arszenik), coś drogiego, coś modnego, gazeta za więcej niż 10 złotych, liść koniecznie z monstery. Zestaw idealny i…powtarzalny. Takie czasy, że każdy twierdzi, że jest oryginalny, a wchodząc w hasztag #zakolanówki mamy 10 tysięcy fotek w tym 7 tysięcy niemal identycznych. No oryginalność fchuj! Ale tego chcą ludzie! To zbiera lajki! I dopóki ludzie nie docenią zdjęć mniej wątpliwej estetyki, dopóty Instagramerki będą te wieśniackie foty wrzucać. Wszystko w Waszych rękach. (Zajrzyjcie też do wpisu Hity blogosfery- hitami pospólstwa!)

Najlepiej klikają się selfiaki. Wystarczy ryj trochę lepszy od diabła i serduszka lecą. Wrzucasz świetną fotę zwierza, krajobrazu…no nie bardzo. To się nie sprzeda. Cycki dobrze idą! Nie ma cycków, nie ma lajków. I wrzucają cycki. I spoko tylko niech mi żadna nie wmawia, że sobie nie zdaje sprawy z siły cycków. Nie mam nic przeciwko manipulacjom skoro ludzie głupi i się na to łapią ale śmieszy mnie wypieranie. “Cycki? Ja? No co Ty! Przypadek!”. A ja wrzuciłam kilka razy fotę z głębszym dekoltem i statystyki 100% lepsze. Przypadeg? Tylko, że ja się tego nie wypieram aczkolwiek z premedytacją nie napierdalam fotami z wymieniem szeleszczącym w wietrze lajków. Bo po co? Dla pustych lajków? (Zajrzyjcie jeszcze tutaj Dzień z życia perfekcyjnej Instagirl, Blogerki, Fakebookerki czy tam innego tworu)

Co jakiś czas nachodzi jakiś nowy trend i wszyscy jak te barany jeb, jeb, jeb! Takie same zdjęcia! I to się klika. Tylko gdzie tutaj jakaś osobowość? Jakaś oryginalność? Co w Wasze życie wnosi profil na IG gdzie 500 zdjęć różni się od siebie innym ustawieniem nogi przed lustrem i kolorem koszulki? Urzekają mnie także opisy z dupy pod zdjęciami. Paulo Coelho social media. Na zdjęciu cycki wylewają się na kubek z kawą, z kubka wylewa się kawa, w tle wiszą cotton ballsy, lustro niedomyte, a pod tym obrazkiem łoskot o ratowaniu pandy wielkiej i wynurzenia o tym jakie żyćko cienszkie. Zajebista spójność! Już o chujowych reklamach i współpracach nie wspomnę. Już o tym, że laski co drugie zdjęcie reklamują inny szampon też nie wspomnę. Kurwa, one chyba myją włosy co 3 godziny, szybko mają nowy ulubiony szamponik. Jak tu takim tworom w coś wierzyć? Ale ludzie wierzą. Jak to stado baranów, bezdyskusyjnie idą za swoją Gwiazdą. Z Gwiazdą nie ma dyskusji. Za dyskusję jest ban! A ja banów nie lubię, używam w ostateczności i z przykrością zauważam, że coraz więcej osób nie wie czym się różni hejt od krytyki. Uwielbiam dyskutować dowiadywać się o racjach innych, o innych punktach widzenia. Ban u mnie? Tylko dla totalnych debili i skurwysyństwa. Dyskutować lubię zawsze. Umiem przeprosić jeśli się mylę, staram się nie narzucać swojego zdania i staram się postawić w czyjejś sytuacji. Ale ban łatwiejszy, nie?

Dlaczego ciągle słyszę, że mam niewyparzony język? Nie wiem. Nikogo nie obrażam ale mówię wprost. Dlaczego mówię wprost? Bo wolę wprost niż za plecami chociaż nie wszystkim to się podoba. Nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych. Nie dzielę blogerów na tych co mają mniej lub więcej lajków ode mnie. Dla mnie albo ktoś jest chujem albo człowiekiem i nie ważne czy to wpływowy bloger, ksiądz, czy Pani z Biedry. Albo jesteś chujem albo człowiekiem. Zdarzyło mi się kiedyś napisać kilka słów prawdy jednemu znanemu, takiemu fchuj co lajków ma w setkach tysięcy. Nic złego ot gorzką trochę prawdę i nastała na grupie grobowa cisza. Fchuj wielki usunął się z grupy i tyle. Aż tu nagle moja skrzynka mesendżerowa zaczęła pikać jak głupia. Otwieram, a tam wysyp wiadomości, że zajebiście mu wygarnęłam, ale jestem zajebista, bo mu dojebałam, ale ja jestem super! Ale hello! Ja nikomu nie dojebałam, ja napisałam kilka prawdziwych zdań, krytycznych, może gorzkich ale nadal prawdziwych. Napisałam to co inni chcieliby napisać ale tego nie zrobią. Dlaczego? Zapytałam. “A bo wiesz… może mi to zaszkodzić”. Zaszkodzić, bo on większy, bo współprace, bo milion innych rzeczy. Dowiedziałam się też, że “super piszesz, ja też tak kiedyś zaczynałem, były bluzgi i szczerość ale wiesz sponsorów to odrzuca”. Aha. Witamy w internecie. Bądź sobą ale tylko tak żeby wszystkim pasowało, wykreuj siebie. Bądź sztucznym tworem, bo sponsorzy, bo współprace. I wmawiaj ludziom, że taki z nimi jesteś szczery. 

Już dawno mnie to nie rusza. Mnie to śmieszy. Patrzę na jakiegoś blogera z dupy jak nakręca ludziom makaron na uszy i myślę sobie po cichu jaki piękny świat. Jak tu ładnie. Jaka śliczna kreacja. Ludzie kochane! Jakbyście poznali tych swoich niektórych idoli na żywo to spieprzalibyście szybciej niż złodziej ze sklepu. Jakbyście posłuchali jak oni bluzgają w realu to mój blog się chowa. Ci wszyscy piękni i wykreowani. Oni może i by chcieli być sobą ale kontrakty…

I wiem, że część mi się dziwi, że ja dużego hajsu na blogu nie robię ale sorry ja swojej osobowości nie zgubię za garść srebrników. Ja się nikomu nie podporządkuje. Czy się to komuś podoba czy nie- ja jestem Pudi i chuj. Zawsze było i będzie wprost nawet jak ktoś mi po złości lajki arabskie kupuje to prawdę powiem. Myślałam, że to żaden wyczyn być sobą tymczasem świat codziennie pokazuje mi, że jestem wyjątkiem. Trochę to śmieszne i trochę straszne.

Antyszczepionkowcy z płaskiej ziemi, suplementy na autyzm i inne spiski Dżesiki z Facebooka

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Wszędzie widzi zagładę. Na niebie co dnia czarnoskórzy Żydzi homoseksualiści rozpylają chemtrails z autyzmem. Jeśli kogoś smugi chemiczne nie sięgną tego doszczepią szczepionkami, którym kończą się daty ważności. W wolnym czasie kupuje czarodziejskie kosmetyki, pasty do zębów i suplementy w komentarzach na Facebooku. Wystarczy skomciać “chcę wiedzieć” żeby dosięgnąć zaszczytu zdobycia tajemnej wiedzy o niezwykłych produktach. Pracuje zdalnie w biznesie MLM za 500 złotych, ale zawsze można dopisać sobie jedno zero żeby zrobić wrażenie na koleżankach. Zazwyczaj posiada gówniaka więc wszystko wie najlepiej, a Ty nie masz kaszojadów to gówno wiesz. Zdarza się, że ma “profesjonalne” konto na IG, zna ją połowa Turcji i kilka osób z Rosji. Jest zero waste…jak ktoś patrzy. Dżesika! Co z Ciebie wyrosło!

 

I już widzę jak kilku znajomych z Fejsa mnie blokuje po samym wstępie. I dobrze, bo od dawna mam ochotę ich wywalić ale nie chce mi się słuchać jaka to ja jestem blogerka z nosem w górze i nie chcę mieć w znajomych starych koleżanek. W sobotę na pytanie dlaczego nie widuje się mnie na imprezach odpowiedziałam, że nie wychodzę z domu, bo nienawidzę ludzi. Może nie do końca tak jest ale jak widzę jak się ludziom w głowach pierdoli to zdecydowanie wolę posiedzieć pod kocem albo spotkać się z małą grupką osób niż trafić na jakieś Dżesiki. Bo wiecie, to jest jak z tą fotką z Ikei. Gdyby dobrze wykadrować, to siadłam na kiblu z gazetą ale jak rzucimy okiem szerzej to widać, że mało w tym prawdy. I z ludźmi jest tak samo. Jak ich dobrze wykadrować to wydają się spoko ale szerszy kąt widzenia sprawia, że mam ochotę uciekać.

 

No własnie, uciekać. A czasami nie wypada, czasami nie chcemy zrobić komuś przykrości, a czasami nie chcemy się z gównem bić, bo zostaje tylko smród. Czasami jednak następuje przeginka i śpiewając sobie pod nosem kawałek Chylińskiej, wiecie “kiedy powiem sobie dość lalala” odcinam się jak ostrym nożem i chuj mnie obchodzi co kto sobie o mnie pomyśli. Ostatnio odcięłam się na przykład od kolejnej wielkiej blogerki, która o mały włos zrobiłaby ze mnie gwałciciela, a potem jeszcze długo wałkowała mój temat, bo przecież tylko ona ma rację. Racja-sracja. Ale ja nie o blogerkach, nie będę taka jak ona, nie będą sobie kimś gęby wycierała. Wróćmy do wszystkowiedzących Dżesik, chociaż faktycznie wśród nich są także blogerki ale są i nauczycielki i są też maDki i wszelkie inne profesje.

No to zróbmy takie kombo i stwórzmy sobie Dżesikę. Dżesika jest maDko. Nie mylić z matką. I nie oburzać się na gówniaki. Ja nawet lubię dzieci ale maDka to takie coś innego, to taki przemądrzały twór co nie ma nic do powiedzenia ale wszystko wie najlepiej, a jak już nie wie co powiedzieć to mówi, że jesteś głupia i nie masz prawa się wypowiedzieć, bo dzieci nie masz i życia nie znasz. Matki mają dzieci. MaDki mają gówniaki. Kumacie bazę? No to maDka broni jak niepodległości swoich wypaczonych poglądów. W repertuarze Dżesiki mamy same spiski.

Przede wszystkim to codziennie jesteśmy truci smugami chemicznymi z samolotów. Chemtrails. Rząd nas truje albo jakieś tam inne państwa albo też żydowskie lobby jakieś w tym palce macza. Prawdopodobnie homoseksualiści, bo te geje to przecież takie nienaturalne. Bo geje i lesbijki to generalnie dla Dżesiki największe zło, bo przecież to takie normalne życzyć im śmierci i posądzać o pedofilię, bo przecież to to samo. Kiedy zobaczyłam na Fejsie posta wrzuconego przez Dżesikę o tym, że dwóch gejów gwałciło dziewczynki to myślałam, że jebnę. No tak, bo każdy gej przejawia zainteresowanie płcią przeciwną. Fchuj logika. Oczywiście artykuł ze stronki postawionej w 5 minut i tylko do trollowania, ale Dżesika widzi w tym prawdę objawioną, po co sprawdzać źródło skoro dla jej płytkiego mózgu info jest wiarygodne. ( Zajrzyjcie też do wpisu Pan z panem, pani z panią, czyli nie zaglądaj w cudze łóżko).

Oczywiście, że nie szczepię moich dzieci, bo ich kurwa nie mam. Jeśli kiedyś będę miała dzieci to będą szczepione na wszystko co trzeba. Ale Dżesika widzi tu spisek Big Pharmy. Twierdzi, że ten cały autyzm to wina szczepionek chociaż w sumie to może bardziej wina chemtrails, nie ważne to spisek! Spisek taki sam jak w Smoleńsku, bo przecież to był zamach, to tak jak z tym WTC co go sami Amerykanie zniszczyli. Pewnie bankierzy też w tym palce maczali. Nie ogarniesz!!!11one

Kiedy już sobie wyjaśniliśmy, że wszyscy nas trują, a ziemia jest płaska przejdźmy do bardziej lajtowych historii, bo żyć z czegoś trzeba. I ja to rozumiem. I ja nic już nie mówię, bo raz się odezwałam i na moje pytanie o składy pasty do zębów, która miała być jakimś cudownym wybielaczem na miarę Domestosa usłyszałam, że składu nie mogę znać, bo firma zabrania (wiecie, że to niezgodne z prawem?). Bo na Fejsie roi się od cudownych wynalazków. Co chwilę dostaje propozycję współpracy. Bo może zechciałabym wejść w MLM, chociaż nikt nie napisze, że to MLM, to kurwa WIELKI BIZNES, a ja jestem ignorantem i nigdy nie będę bogatą bizneswoman odrzucając taką zacną propozycję bycia zarobioną. I ja serio nic nie mam do MLMów, bo kilka lat byłam konsultantką Avonu. Chodziłam do szkoły i te 300-500 złotych co miesiąc to była kupa forsy dla mnie te 15 lat temu. I można sobie tak dorabiać i zarabiać i ja to wiem. Tylko kurwa ja nikomu tego nie wciskałam jak ksiądz Snickersy ministrantom. Nie ściemniałam, że bez szminki żyć się nie da, a antyperspirant jest lepszy niż swojska kiełbasa. Nie ukrywałam składów i nie robiłam wokół siebie otoczki bizneswoman. A dzisiaj co widzę co chwilę? “Moje zęby po tej paście są białe jak sperma mulata. Chcesz wiedzieć więcej? Napisz w komentarzu “chcę”, a odmienię Twoje życie!” I ludzie durni piszą i kupują pastę do zębów wartą 5 złotych za 50 złotych. I są chętni, a ja nie wiem czy się śmiać czy płakać. A jak już dotarłam do składu, to w tej paście jest to samo co w każdej tylko ma więcej substancji, które odpowiadają za ścieranie! Gratuluję. Faktycznie na chwilę uśmiech będzie bielszy, tylko ciekawe jak się ktoś uśmiechnie na fotelu dentystycznym ze startym szkliwem i rachunkiem na kilka stów. A i to w najlepszym przypadku, bo mogą zęby polecieć zanim do dentysty ten ktoś trafi.

Ta sama sytuacja z czarodziejskim serum na zmarszczki. Za 200 złotych. A i owszem to prawda. Jest coś takiego. Naciąga skórę nawet na kilka godzin i buzia wygląda młodziej. Ale co z tego skoro podobny (a nawet lepszy) skład ma korektor zmarszczek Lift od Bielendy. Bielenda kosztuje…20 złotych 😀

A najlepsze są suple. Jak ja kurwa nienawidzę tego gówna. Wiecie, że możecie sobie sami sprzedawać suplementy musicie tylko wykazać, że nie szkodzą. Tym sposobem możecie nawet kredę sprzedawać. Żadnych obostrzeń przepisów w tym temacie. (Więcej przeczytacie w artykule Weź tabletkę (czyt. wrzuć monetę). I teraz Dżesika bizneswoman napierdala fotkami od rana do nocy jak to je ze swoimi latoroślami zaczarowane tabletki i żelki i to jest ich porcja warzyw! SERIO KURWA?! Opisuje barwnie jak to dzięki jej suplementom kolejna koleżanka schudła 100 kilogramów w tydzień, a kolega dostał sześciopaka czy tam innego raka. Nie ważne. Wystarczy, że napiszesz w komentarzu “chcę”, a jutro będziesz młoda, szczupła i zdrowa. Kurwa. Jakbym miała serce to bym się wzruszyła.

I już widzę jak kolejne osoby mnie odlajkowują. Jak mnie blokują, banują i nienawidzą jak żydowskiego geja z płaskiej ziemi szczepionego ciemnoskórego rudego Azjatę co ma wujka bankiera i ciotkę lesbijkę. Już widzę te stories na Insta jaka ja jestem zła i zepsuta i już widzę te serduszka od tureckich odbiorców. Matko jedyna! Znowu kij w mrowisko, a biednemu wiatr w oczy albo chuj w dupę. I do tego jeszcze przeklina!!!11oneonejeden

#blogerkawyklęta

Najdziwniejsze fuckupy, które były dla mnie nauką na przyszłość

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Kiedyś to było inaczej. Teraz to tylko te internety! Na spottedach się jakiś zapoznajo, nie zagada jedno z drugim, na dwór nie wyjdo. Co za czasy! Kiedyś to było inaczej, kiedyś to było lepiej! Kiedyś nawet jak ktoś umarł to jakoś tak lepiej był umarty niż teraz. Serio? Byłam odpowiedzialną nastolatką w porównaniu z większością ale…ale zaliczyłam kilka fuckupów i teraz za głowę się łapię co to się działo. Nie wierzcie tym idealnym, tym którzy zawsze chodzili w czapce, a do osiemnastki przed zmrokiem wracali do domu. Każda sytuacja nas czegoś uczy i bardzo się cieszę, że kilka nauk w swoim życiu przyjęłam. Wnioski wyciągnęłam i tylko teraz za głowę się czasem łapię 😀

Fuckup 1. Pijacki autostop.

Swoje stopem w życiu zjeździłam. Najczęściej bujałam się z kimś jeszcze dla bezpieczeństwa. W przeciwnym wypadku numery rejestracyjne wysyłałam smsem do koleżanki. Kiedyś z tą koleżanką złapałyśmy stopa do domu. Zatrzymało się dwóch sympatycznych gości. Pasażer chudy jak patyk, kierowca okrągły jak cycki Godlewskiej. Trasa niedaleka. Jedziemy gadamy. Wesoła wycieczka. Nagle kierowca wyciąga gdzieś spod brzucha browara i pije jak gdyby nigdy nic. O Cię chuj. Do pokonania zostało nam coś około kilometra więc ze ściśniętymi pośladami jakoś dojeżdżamy do miejsca docelowego. Wysiadamy z ulgą.

Dziś zadzwoniłabym na policję. Kilkanaście lat temu nawet na to nie wpadłam. Teraz wysiadłabym od razu z auta, wtedy byłam w szoku.

Nauka na przyszłość- nigdy nie wsiadam do auta z kimś kto pił. Kiedy widzę, że ktoś próbuje wsiadać za kółko na podwójnym gazie- reaguję.

Fuckup 2. Dyskoteka z…?

Siedzimy sobie we trzy w centrum miejscowości i zamulamy, że sobota, fajnie byłoby być dziś na dyskotece ale nie ma z kim. Podchodzą do nas dwie znajome. Gadka szmatka, informują nas, że wybierają się na imprezę do Łabuń (dyskoteka położona około 50 km dalej, ciekawe czy jeszcze prosperuje?). Podjeżdża terenowe auto w typie gazika, znajome podchodzą i gadają, wołają nas. Gadamy, gadamy. Okazuje się, że wszyscy się zmieszczą więc wszyscy jadą na Łabunie. Skoro znajomi koleżanek nie mają nic przeciwko to czemu nie. Na miejscu trzech chłopaków z gazika stawia nam wjazdy, jakieś piwko. Razem się bawimy. Generalnie udany wieczór, żadnego przystawiania, pełna kulturka. Każda z nas bezpiecznie odstawiona pod drzwi domu. Na drugi dzień spotykamy się z dwiema koleżankami, z którymi jeździłyśmy żeby podziękować za udaną imprezę. Tamte dziewczyny pytają nas skąd znamy tych gości. Ale what?! -Więc to nie są wasi znajomi? -No nie. Myślałyśmy, że wasi 😀  To kto to kurwa był?!

Do dziś nie wiemy kto to był. Pozdrawiam sympatycznych chłopaków z gazika. Było bardzo sympatycznie 😀

Nauka na przyszłość- nie jeździj nadkompletem z nieznajomymi, bo za mandat zapłacisz sam 😀

Fuckup 3. Na imprezie z mafią.

Koleżanka wyrwała na dyskotece całkiem przyjemnego w odbiorze gościa. Coś tam ze sobą pisali, widywali się. Po jakimś czasie napisał do mnie jego kolega. Okazało się, że też był wtedy na imprezie ale nie zdążył zagadać. Długo ze sobą pisaliśmy, on dzwonił, a ponieważ był w wojsku ze spotkaniem było nam jakoś nie po drodze. Nie widziałam go na oczy ale błędów w smsach nie robił, rozmawiał też składnie i w sumie nawet jakby był gorszy od diabła to przecież kumplami można być. W końcu umówiliśmy się we czwórkę na imprezę. Dwóch znajomych miało przyjechać po mnie i koleżankę w umówione miejsce. Siedzimy z kumpelą, gadamy. Podjeżdża jakiś wypierdolony w kosmos samochód, wysiada dwóch gości. Jeden drobny, znajomy koleżanki, a drugi kafar dwa na dwa. Łysy w kapturze, na pewno bandyta 😀 Tia…kafar to był mój “znajomy”. Ale ok wsiadamy, jedziemy, gadka się klei. Normalne chłopaki. Dojeżdżamy do miasta X, skręcamy na znaną dzielnicę zarobionych. Auto zatrzymuje się przed willą z kosmosu. Otwieramy drzwi i oto chata jak chata Siary z Killera. Wszystko odjebane jak w Licheniu, złote klamki, złota taca. A na tacy zamiast hajsu od staruszek leżą sobie blanty, haszysze, kokainki, dla każdego coś miłego. W salonie z 10 kolejnych kafarów, jednego od drugiego odróżnisz tylko po tatuażach. Stoimy w przedpokoju jak chuj na weselu i nie wiemy co dalej. Wracać, wejść? Nasi dwaj znajomi uspokajają nas, że oni są w porządku, że luz i jak nam się nie będzie podobać to w każdej chwili mogą nas odwieźć, bo i tak są niepijący (bo pewnie kurwa ćpający). Siedzimy ze stadem kafarów, kafary sobie ćpają i polewają łiskacza. Muzyka gra. W sumie nawet Francja elegancja, rozmawiają z nami kulturalnie, zero chamówy, nawet jeden drugiego ucisza żeby przy kobietach nie przeklinał. Trochę szok, kafary miłe. Chłopaki odwożą mnie i koleżankę do domu. Z czasem coraz rzadziej odpisujemy na ich smsy, kontakt się zaciera i w końcu urywa. Dopiero niedawno po dokładnym opisaniu tej przygody dowiedziałam się kto to był. No cóż…jako nastolatka balowałam z najprawdziwszą na świecie gangsterką. Ups.

Dziś pewnie zachowałabym się tak samo. Wyciszyłabym kontakt do zera. Taktownie i delikatnie.

Nauka na przyszłość– nie każdy łysy w kapturze to bandyta, ale czasem jednak tak.

Fuckup 4. Cwane liski.

Wracam sobie z koleżanką z miasta Y. Koleboczemy się busem. Gadamy z dwoma gośćmi. Jeden rozgadany, wesoły, drugi cichy i tajemniczy. Z facjaty przyjaźni w odbiorze. Wymieniamy się numerami i jakiś czas ze sobą piszemy. W końcu umawiamy się z nimi na dyskotekę. Przyjeżdżają po nas, jedziemy, wysiadamy pod lokalem. Nagle małomówny przemówił. Okazało się, że nie ma zębów na przedzie, a jego gadka to hmmm… co tu dużo mówić chłop od pługa oderwany. Drugi dla odmiany zdejmuje kurtkę i okazuje się, że ma garba wielkości Gerlacha. Kombo kurwa. Szybko zasymulowałyśmy, że źle się czujemy i odwieźli nas do domu.

Oczywiście, że brak zębów i garb to nie powód do nabijania ale i dziś nie zachęciłoby mnie to do randki.

Nauka na przyszłość- faceci to cwane liski. Myślisz, że chłop małomówny, a on nie ma zębów. Myślisz, że chłop w bomberce jest modny, a to nie wiatr wiosenny pod kurtką tylko Gerlach.

 

Takie to przygody zaliczyłam w swoim nastoletnim życiu. Życiu, kiedy nie było Facebooka, a mp3 ściągała się pół nocy. Karta 25 Idea Pop wystarczała na tydzień, a ja uczyłam się na własnych błędach. Wtedy to były czasy…nawet mafioza i garbaty nie bał się zagadać… Trochę mi brakuje tej mojej spontaniczności sprzed lat. Z perspektywy czasu widzę, że nie wszystko było idealne i odpowiedzialne ale kurwa było fajnie i ni cholery nie żałuję! Mamo, mam nadzieję, że nie dostałaś zawału 😀

A Wy mieliście jakieś dzikie przygody?

 

To nie jest kolejna recenzja „Kleru”, to się dzieje naprawdę!

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

W coś wierzę. W Siłę Wyższą, Boga, Allaha, Latającego Potwora Spaghetti. Jeśli w górze Coś jest, to nie ma różnicy jak to Coś nazwiemy. Świat jest jak wielki dom bez dachu. Dom dzieli się na pokoje. W każdym pokoju siedzą sobie ludzie o innym wyznaniu, podnosząc głowę widzą w zależności od wiary Boga, Allaha, Zeusa czy kogo tam jeszcze. To tylko nazwy. Coś jest jedno i tylko każdy ma na Niego inną nawę, widzi z innej perspektywy. Każdy ze swojego pokoiku bez dachu widzi to samo Coś. A nazwa, jak nazwa. A może ludzie mają tylko swoje wyobrażenia, bo łatwiej wierzyć w cokolwiek niż w nic? Wiara nie jest zła. Każdy w coś wierzy. Ciężko natomiast wierzyć w kościół katolicki, kiedy jego ziemscy przedstawiciele są bliżsi diabłu, niż Bogu.

Nigdy nikt nie zmuszał mnie do chodzenia do kościoła. Odbębniłam chrzest, komunię i nawet bierzmowanie. I tyle. Odbębniłam. Nigdy nie chodziłam tam regularnie. Za moich czasów nie było jakiegoś zbierania podpisów przed którymkolwiek z sakramentów. Do bierzmowania poszłam właściwie tylko po to żeby mieć trzecie imię. Z perspektywy czasu wydaje się to głupie ale było, minęło. Każdy miał jakieś swoje powody. Od czasu bierzmowania byłam w kościele parę razy- wiecie jakieś chrzciny, śluby, pogrzeby. Szanuję czyjeś wybory, więc idę żeby towarzyszyć bliskim w ich wydarzeniach. Czasami zwiedzam jakiś kościół, zachwyca mnie każda architektura, także sakralna. Szkoda tylko, że Boga tam nie ma. Bóg jest wszędzie! Wszędzie, tylko nie w ociekających złotem siedliskach wszelkich plag.

Kiedyś już wspomniałam w moim tekście o tym, że ślubu kościelnego nie wezmę- Dlaczego nie zatańczysz na moim weselu? Tekst nadal aktualny. Skoro Bóg jest wszędzie, to będzie też na łące i na plaży i tam też mogę ten ślub wziąć. Pogrzeb? Istnieje coś takiego jak pogrzeb świecki. Bla, bla, bla. Ok. „Kler”. Hurr durr! Szok i skandal! Niedowierzanie! Ataki kleru na „Kler”. Byłam, widziałam. Film mnie nie zszokował. „Kler” to dobry film jak chyba wszystkie Smarzowskiego ale niczego czego bym nie wiedziała tam nie zobaczyłam. Smutne to, wiecie? Smutne, bo kurwa Wiem, że nic nie zostało przekoloryzowane. Ba! Film Smarzowskiego obszedł się z księżmi dość łagodnie. Ba! „Kler” broni tych dobrych, nielicznych księży! Dlaczego nikt na to nie zwraca uwagi? Większość osób na siłę doszukuje się skandalu. Skandalu nie widzę ale może część ludzi zaskoczonych rzeczywistością przejrzy na oczy. Wiecie ilu znam prawdziwych księży z powołania? JEDNEGO. Przez 30 lat spotkałam prawdziwego księdza raz. Obraz kościoła w tym filmie nie jest przerysowany, a wiem to stąd, że tylko w mojej najbliższej okolicy działy się i dzieją straszne rzeczy. Jeśli tylko tutaj, na końcu świata, księża służą diabłu to wyobraźcie sobie jaką to ma skalę!

Ksiądz pedofil

Proszę bardzo! Skurwysyństwo rozciąga swoje macki w mojej okolicy. Wielącza, niedaleko Szczebrzeszyna, zaraz za Zamościem. Świeża sprawa, niespełna miesiąc temu wyszło na jaw, że wikary popierdala sobie z ukrytą kamerką i nagrywa nagie dzieci. Znaleziono cały arsenał szpiegowskich kamer, pornografię dziecięcą. Gnój przyczepiał kamery w przebieralniach, toaletach, przytwierdzał kamerkę do buta. Wpadł na wczasach w Chorwacji gdzie byczył się za kasę z tacy zamiast pomóc komuś ubogiemu za te pieniądze. Za hajs z tacy baluj! 

Drugi zboczeniec. Kalinówka koło Zamościa, niespełna 20 kilometrów ode mnie. Stary cap od co najmniej 6 lat obmacywał dziewczynki. Co ciekawe podobno wieś wiedziała i milczała zamiast skurwysyna na wozie z gnojem wywieźć. To się w głowie nie mieści. Nie potrafię tego nawet skomentować.

Świadczenie nieprawdy, unieważnienie małżeństwa

Chcesz “rozwód” kościelny? Spoko! Wystarczy, że masz chody w pobliskiej parafii, na przykład ktoś z rodziny przez lata był organistą i zna wszystkich księży. Dogadujesz się z księdzem, smarujesz hajsem, ksiądz zeznaje przed sądem biskupim, że Twój współmałżonek jest wariatem, źle się prowadzi. Wymyśla co mu ślina na język przyniesie. Ksiądz- świadek ważniejszy niż ktokolwiek inny dla biskupów. Rach-ciach. Pieczątka. Jesteś wolny, możesz głuszyć kolejną parafiankę. Proste?! Oczywiście! Praktykowane w mojej najbliższej okolicy.

Będę księdzem jak mój ojciec!

Tutaj mogłabym się rozpisywać ho ho! Takich przypadków w moim otoczeniu znam co najmniej kilka. Nawet w moim mieście. Dość spektakularnie działo się jakieś 20 lat temu w pewnej parafii niedaleko mnie. Dzieciak z katechetką, pieluchy suszyły się na plebani. ksiądz szczęśliwy tatuś. Wszyscy wiedzieli, bo jednak nie trudno nie zauważyć noworodka mieszkającego na plebanii. Kosmos. Nie wiem czy się śmiać czy płakać 😀

Po-po-po-poker face!

Znany ksiądz w moich okolicach. Co chwilę inna fura. Nocne imprezy i litry wódki. Co jakiś czas przegrywa jakiś samochód albo inne złotka. Potem się odkuwa i tak w koło Macieju. Nocne nasiadówki przy kartach, poker na kasę. Zlot znajomych księżulków. Oczywiście, że wszyscy wiedzą i widzą nocne, zakrapiane i  często głośne imprezy. Stary cap jest proboszczem pewnie już ze 20 albo 30 lat. Hulaj dusza, piekła nie ma!

Dyscyplina według księdza

Rozrabiasz na lekcji? Karczycho! Jeb przez łeb dzieciaka. Nadal na dupie gówniak nie siedzi? Za ucho. Do krwi. A chuj tam! Nie będzie gnojek kozaczył. Ksiądz pan i władca. Ksiądz zawsze ma racje. Masz czelność naskarżyć do wychowawcy? Wychowawca księdzu i tak nie podskoczy, najwyżej jeszcze raz dostaniesz opierdol za to, że byłeś niegrzeczny. Taki to ksiądz był katechetą w jednej ze szkół gdzie się uczyłam.

To tylko kilka przykładów. Przykładów z mojej okolicy, z mojego otoczenia, sytuacje, które także dotyczyły mnie lub kogoś mi bliskiego. Sytuacje, które widzę na co dzień. Spisane na szybko. Boję się, że jeśli zaczęłabym przytaczać wszystkie sytuacje, których w jakiś sposób byłam świadkiem to Smarzowski rozważyłby nagrywanie „Kleru 2″. To się dzieje naprawdę. Tu i teraz. Siłą mnie do kościoła nikt nie zaciągnie. Dziękuję bardzo. Pomodlę się na łące prosto do Boga, Allaha, Stwórcy, Potwora Spaghetti, Światowida…Wierzę. Najbardziej w siebie, bo na pewno nie w księży.

Jest czas na dres i na dress

By | Blog, Świat Szmat | No Comments

To nie jest wpis o modzie. Faceci mogą czytać dalej bez obaw tym bardziej, że będzie i o gołych cyckach. To będzie wpis o takcie, szacunku i myśleniu. To będzie wpis o tym, że wszystko można ale nie wszystko wypada. Oho! Jak to nie wypada?! Co ona to pierdoli, wszystko wypada, a nic co ludzkie nie jest mi obce. Szkoda, że niektórym szacunek do innych jest obcy. Wiecie, takie pierdolenie z cyklu, że nasza wolność kończy się tam gdzie czyjaś się zaczyna. Nie lubię generalizowania ale tak to jest, że każdy ma ochotę czuć się komfortowo i…

Co roku przed wakacjami robię sobie głupią fotkę z cyklu Grażyna na wakacjach. Najebane co tylko pod światem, modne kabaretki, złote łańcuchy, sandał, skarpety i obowiązkowo reklamówka z Biedry. Wiecie, że ubiegłoroczne zdjęcie znalazło się na Pudelku? Taaak… oni myśleli, że ja tak serio. Serio? A to jest, proszę ja Was, obrazek prawie nie przesadzony, bo na lotnisku takich Dźesik widziałam na pęczki. Mógł Pudel uwierzyć. Jak ubieracie się do samolotu? Wygodnie, prawda? Otóż widziałam już kozaki do połowy uda na 20 centymetrowej szpilce przy plus 40 stopniach, widziałam tyle makijażu i biżuterii, że mi złamałaby się ręka pod wpływem ciężaru. Jeśli ktoś lubi- spoko, tylko widziałam mękę w oczach tych dziewczyn. Jestem ciekawa w imię czego ten strój, nie neguję, nie oceniam ale po co się męczyć? Na wakacjach nie maluję się, nie stroję, nie pucuję i jestem pełna podziwu dla blogerek, które na prywatnych wakacjach przebierają się 7 razy dziennie. Długie, modne suknie, nowe szpilki, kilogram biżuterii. Nie neguję. Pytam Was- sprawia Wam to przyjemność? Osobiście za gorąco jest mi w przewiewnych szortach i lekkiej koszulce, dodatkowe kolczyki, łańcuszki zapewniłyby mi jedynie dyskomfort i opaleniznę we wzorki. Ciekawi mnie to zjawisko. Ale to tylko zjawisko. Schody zaczynają się kiedy narzucamy swój wygląd innym…

Sycylia rok temu. Nie wchodzę do kościoła, bo stwierdzam, że mój strój jest nieodpowiedni. Miałam na sobie spodenki (dupa zakryta) i koszulkę z odkrytymi ramionami. Mogę sobie w księży nie wierzyć czy jakieś budowle sakralne ale mam szacunek do tych, którzy wierzą i nie wchodzę żeby nikogo nie urazić. Padają pytania czy jestem niewierząca, bo nie wchodzę. Tłumaczę dlaczego zostaję na zewnątrz i to budzi jeszcze większe zdziwienie. Pytają więc czy jestem głęboko wierząca. No nie. Kilka osób nie dowierza i wbija do kościoła z wyraźnym zdziwieniem na twarzy. Wbija pani w przezroczystej sukience (fotka poniżej) z tyłkiem na wierzchu i pan z gołą klatą, a ja zbieram szczękę z chodnika. Ludzie serio dziwi Was to, że można być taktownym? Ta sytuacja zaskoczyła mnie bardziej niż tych ludzi moje postępowanie.

Serio nikogo nie oceniam. Chciałabym tylko żeby chociaż jedna osoba rozważyła fakt, że nie żyje na tym świecie sama.Tak jak w sukni balowej nie chodzę do Biedry tak do teatru nie chodzę w dresie. Mogę! Kto mi zabroni! Ale po co? Nie muszę na siłę manifestować jaka to jestem oryginalna, bo jest czas na dres i na dress. Lubię duże dekolty ale nie cycki na wierzchu. Cycki są fajne i każdy lubi cycki. Ale tak jak nie rozumiem ostentacyjnego karmienia dzieci piersią, tak nie rozumiem panienek szczujących cycem na kilometr. Nosze dekolty! Póki cycki nie wiszą trzeba pokazywać, ale na bloga! Nie wciskajcie swoich cycków wszędzie jak Pisowcy kościół, bo w pewnym momencie cycek przestaje cieszyć. Gdzie jest kurwa normalność? Trochę taktu nikomu nie zaszkodziło. Idziesz na plażę nudystów, leżysz goło, bo w ciuchach jakoś tak głupio. Idziesz na pogrzeb nie wsadzasz czerwonej sukienki w żółte kwiatki, bo kurwa komuś może sprawić to przykrość albo przynajmniej dyskomfort. Kto był kiedyś na Fuercie ten wie, że próżno tam szukać ubranych ludzi na plaży. Sama pierwszego dnia pożegnałam stanik, bo czułam się niekomfortowo leżąc ubrana. Gdybym posiedziała tam tydzień dłużej pewnie i gacie bym odrzuciła. Nagość, ciało to sama natura. Na takiej plaży nie ma mowy o jakimkolwiek seksualnym podtekście. Ale od tego jest ta plaża. A teraz idź do parku w centrum miasta i połóż się goło na kocyku. Widzicie tę różnicę? 

Niedawno zaproponowano mi start w wyborach. Śmiałam się, że to nie dla mnie, bo jak to ja w sztywnej garsonce za kolano? I coś w tym jest. Na pewno musiałabym nosić się stosownie do stanowiska. Oczywiście nie to było powodem mojej rezygnacji, ale jakieś tam ziarenko powodu było i w tym. Jak nas widzą tak nas piszą. Pierdolenie, że liczy się wnętrze. Pierwszy rzut oka decyduje w dużej mierze jak postrzegamy drugiego człowieka. Pani Radna Powiatu w koszulce w kaczuszki raczej nie budzi zaufania, prawda? A ja kurwa lubię koszulki w kaczuszki. Ok, może nie kaczuszki 😀 Ale wesołe t-shirty, kolorowe sukienki, wysokie szpilki to nie jest styl na Panią Radną.

Prędzej Pudelek drugi raz o mnie napisze niż dam się wcisnąć w sztywne ramy mody. Ale nie o modzie ja tutaj chciałam, a o szacunku do innych. Na grzyby idę w dresie, na wakacje na luzaka, na galę w dobrze skrojonej sukience i dobrych szpilkach, do Biedry idę w dżinsach, noszę dekolty ale nie świecę sutami na siłę, bo och jaka ja jestem wyzwolona, a na pogrzeb wybieram  stonowane skromne ciuchy. Nic co ludzkie nie jest mi obce ale przede wszystkim staram się być człowiekiem także dla innych ludzi. Nie muszę manifestować swojej odmienności strojem i tak jestem wystarczająco zjebana 😀 Nie muszę chodzić z gołymi pośladkami po mieście chociaż dupę mam perfekcyjną. Czujecie to? Mogę ale nie muszę i tego nie robię.

A czy Was rażą jakieś zachowania modowe? Nikogo tu nie oceniamy ale rozważamy 🙂

Afera wiklinowo-koszykowa i zemsta krwiożerczych bobrów

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Blogosfera nie zna pojęcia sezonu hmmm…ogórkowego. Jest afera! Jest afera na sto fajerek! Ale nikt nie zadał sobie trudu żeby aferę rozgryźć od właściwej strony. Czaicie te modne ostatnio (i 40 lat temu) torebki-koszyczki z wikliny? I okazało się, że jedna baba drugiej babie wsadziła do dupy grabie. W skrócie to jedna twierdzi, że pomysł na koszyczki ta druga jej zajebała, ta druga twierdzi, że nie opyla się od tej pierwszej tego kupować, bo lepiej zrobić samemu, ta pierwsza, że tamta druga robi jej na złość, a ta druga, że na odwrót. Czaicie? Ja też nie. Chodzi o to, że nikt nie wie, że to wszystko jest spisek, a w 17 sekundzie słychać strzały! Specjalnie dla Was rozwikłam aferę wiklinowo-koszykową! Jedziemy z koksem!

Jakieś 40 lat temu moja Babcia miała torebkę-koszyczek z wikliny, więc zacznijmy od tego, że moja Babcia powinna dostać odszkodowanie za kradzież pomysłu od obu pań. Ale to to już zadzwonię na policję, żeby przyjechała na Fejsbuki i żeby wszyscy oddali pieniądze za las mojej Babci. W tamtych czasach nie było FB, IG ani nawet internetu (amazing!) więc moda nie rozłaziła się tak szybko jak majtki z Pepco. W związku z tym wielkiego popytu na wiklinę nie było. Ludzie dogadali się z bobrami, że oni sobie raz na miesiąc trochę wiklinki wezmą na koszyczki i inne bzdety, a w zamian bobry mogą sobie żyć w spokoju. Tak było!

Mijały lata. Ludzie i bobry żyły w symbiozie i nastał rok 2018. Wielka moda na torebki-koszyczki rozkwitła na dobre zaburzając naturalny ekosystem. Bobry nieśmiało wspominały coś o tym, że oto ktoś im wiklinę podpierdala bezkarnie i to w ilościach hurtowych. Żeremia niczym nieosłonięte zaczęły bobry wkurwiać, bo jak to tak byle kto im w okna może zajrzeć?! Wkrótce bobry zaczęły mieć problem nawet z budową swoich osiedli, bo cała wiklinę chuj strzelił- wszystko poszło na te pojebane torebunie dla celebrytek! Tego było za wiele! Spokojne dotąd bobry wkurwiły się nie na żarty! Zaczęły podchodzić coraz bliżej osiedli ludzkich! Najpierw nieśmiało przegryzały opony autom pozostawionym na podjazdach. Nie przynosiło to jednak zamierzonych rezultatów tymczasem biedne bobry nie miały gdzie mieszkać i bobra czochrać. Trzeba było zrobić więcej! Zasoby wikliny były prawie wyczerpane!

Bobry miały już dość! Trzeba było działać z pierdolnięciem. Bobry zaczęły zapuszczać się do wiosek i miasteczek. Żadne miejsce położone nad rzeką nie jest już bezpieczne! Kudłaje wchodzą do wiosek jak do siebie, gwałcą staruszki, okradają Biedronki, jeżdżą białymi wanami i wycinają nerki nieletnim, czasami masturbują się pod przedszkolami! Bobry zaczęły się mścić! Wieczorami podchodzą pod okna i rytmicznie uderzając ogonami w psa sąsiada nie pozwalają zasnąć ludziom w swych domostwach. Tak długo jak one nie będą mogły spać w swoich żeremiach, tak i ludziom spać nie pozwolą. Bobry są coraz gorsze i cwańsze i to nie jest ich ostatnie słowo! Nikt nad nimi nie panuje, karuzeli nie da się zatrzymać. Skoro świt pukają do drzwi w przebraniu jehowych. Udają, że chcą porozmawiać o Jezusie, a potem cap za łeb i po zawodach. To już nie jest śmieszne! Wiklina musi wrócić do swojego matecznika albo bobry zdominują płaską ziemię!!!111oneonejedendwatrzy

Bobry wnikają w umysły. Ta cała afera też jest nieludzka! Bobry przejęły umysły dwóch znanych osób i teraz nimi sterują! Podejrzewam, że część polityków również działa na usługach pokrzywdzonych bobrów, które na fali wkurwienia zamieniły się w krwiożercze potwory! Machina ruszyła, ludzie strzeżcie się, bo będzie tylko gorzej! Precz z moda na wiklinowe koszyczko-torebki zanim będzie za późno!

Po co o tym piszę? Pisze o tym po to żeby ostrzec przed aferami, bo nic nie jest takie jak nam się wydaje. Nikt nigdy nie był na tyle odważny żeby powiedzieć, że bobry przejmują umysły. I oto wchodzę ja, cała na biało. Jeśli nie odezwę się w najbliższym czasie to oznacza jedno- bobry mnie mają!

 

 

Dlaczego warto mieć kota?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Mam koty. W głowie i w domu. Żadna tajemnica. Stara panna z kotem brzmi dumnie. Konkubina z kotem też spoko. Narzeczona też. W sumie koty to dobra sprawa, czasami wymówka, a czasami jest do kogo gębę otworzyć. Bez kotów byłaby chujoza i pewnie skończyłabym jak Popiel. Kot, ten w głowie, też pomaga. Same plusy.

jeansy bonprixbluzka bonprix

Ciągle żyję nadzieją na 500+ na kota. W końcu nasz rodzimy King Dzong Jarung to miłośnik kotów. Obleci nawet 200+. Wszystko jest na dobrej drodze. Jarung dzieci nie ma, kotki kocha. W głowie też ma kota. Aż się sobą brzydzę, że ja też 😀 Bo, że ja mam kota w głowie to co zrobić, urodziłam się z jakimś defektem, synapsy w mózgu mają zwarcie i dzieją się rzeczy niepojęte. Ale ja dziś miałam o zwierzętach. Janusz i Grażyna towarzyszą mi od kilku lat. Taki kot to dobra sprawa. Zimą w nogi grzeje, latem ogonem wachluje. Kłaków gubi tyle, że mogę dziergać autorskie swetry z kociego futra. Pracuję sobie z osobistej chałupy, przyjdzie taki jeden z drugim to i mam z kim pogadać. Odpowiadają chóralnie tylko nie wiem co. Jak jakaś ćma wpadnie do pokoju albo komar to jest na miejscu skonsumowana, czasami na wynos, bo czasami Grażyna pomiętoli owada i do piwnicy zaniesie na kolację. Naje się, posprząta i jeszcze nie dopuści żeby mnie coś pogryzło. Skarb. Kuriera to czują z kilkunastu metrów. Warują pod drzwiami jak psy.

kurtka bonprix

Moje koty chodzą na smyczy i tylko po ogródku. Pewnie ludzie mówią, że jestem pierdolnięta. Pewnie jestem. One też są i jednym skokiem mogą wpierdolić się pod samochód. Dlatego mają szelki. Jedzą lepiej niż ja, karma tylko wyselekcjonowana i żadnej marketówki. O kota trzeba dbać. Bo kot to właściwie lepszy niż dziecko. Kota nie trzeba przewijać, nie płacze po nocach, sra tylko w kuwetę, a nie jakieś kleksy po ścianach. Do przedszkola nie muszę zaprowadzać. Je sam. Pije sam. Trzy razy na dzień na spacer z nim nie trzeba chodzić. W ciąże nie zajdzie, bo ojebane co trzeba. Po dyskotekach się nie szlaja, rączki przed obiadem sam sobie wymyje. Same plusy! I przyjdzie Ci taki wieczorem, na kolana się uwali, pomruczy, zagrzeje, uspokoi. Kiedy wracam z dłuższego wypadu- cieszy się jakby mnie sto lat nie widział. Śpi jeden z drugim dotąd aż ja nie wstanę, ciuchy w szafie wyprasuje robiąc sobie gniazdo, do zdjęć pierwszy się pcha i zawsze dobrze pozuje, a na Instagramie zawsze zbiera setki serduszek.

bluza bonprix

Janusz został uprowadzony nocą z komórki. Wiecie, stado zapchlonych kotków bez przyszłości. Grażyna przyszła sama. Wsiadła Niemężowi do samochodu i kazała się wieźć do domu. Była brudna i wygłodzona. Wywalczyliśmy tym kotom życie. One wnoszą życie w naszym domu. Są wdzięczne i czasami mam wrażenie, że doskonale rozumieją wszystko co się do nich mówi. Nasze Rudasy gdzieś na początku sierpnia maja swoje urodziny. Janusz kończy 5, a Grażyna 2 lata. To niesamowite, że Grażyna przyszła do nas dokładnie 3 lata później niż Janusz, 30 września. Podobno koty same wybierają sobie właściciela. Nasze wybrały taką samą datę i do tego są prawie identyczne.

Uważam, że świata nie zmienię. Nie pomogę może niewykształconemu i głodnemu dziecku z Afryki, może nie mam wpływu na losy świata. Może i nie uratuję niemowlęcia z płonącego wieżowca, ale te koty uratowałam. Nie jeżdżę na Madagaskar żeby odjebac szopę i rzucać w dzieci lizakami. Nie obnoszę się gdzie i komu wpłaciłam kasę na zbiórkę. Nie. Wystarczą małe gesty, wystarczy, że w swoim najbliższym otoczeniu robimy jakieś małe dobro. Karma wraca. Zresztą nie raz widziałam jak moje koty karmę zwracały więc to wszystko prawda!

Ciekawe skąd wziął na to pieniążki? Pewnie miał szczęście, ukradł i ma sponsora!

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

W tym kraju nie można być szczęśliwym człowiekiem. Nie wypada. Nie wypada być zadowolonym, ładnym, zgrabnym, nienarzekającym. Broń blogerze nie mieć kompleksów i kredytów. Jak masz jakąś tam kasę- masz przejebane. Wcale nie musisz być bogaty, wystarczy, że wystarcza Ci na życie i już jesteś skreślony. Będąc blogerem masz przejebane podwójnie.

Dom bez kredytu? Uuu, a skont wzioł na to pienionszki? Wakacje pod palmą? Uuu somsiedzie ja to takimi gardze, wakacje pod gruszo z pasztetem podlaskim- jak każdy prawdziwy Polak, tak to ruzumiem. Jak to jesteś blogerko? A na co to komu? Poszłaby jedna z drugo do prawdziwy pracy za tysionc złoty to by wiedziała co to rzycie!!!111oneoneonejeden. Co una tam wi o rzyciu. Rodzi w prywatnych szpitalach! Pewno sponsora ma abo bogatego starego. O tak ło łot klikania głupot ma pienionszki? Nie może być! Pewno ukrat! Idealne rzycie! Una rzycia nie zna!

Bardzo ciężko jest być szczęśliwym człowiekiem, bo nie wypada. Wczoraj sobie słuchałam pewnego lajwa gdzie padło zdanie, że na Instagramie wszyscy tacy idealni na siłę, bo bez cellulitu i bez fałdek tłuszczu, a każdy je ma. A właśnie, że nie! Czy ja mam kurwa przepraszać za to, że nie mam fałdek i nie mam cellulitu? Czy ja mam przepraszać za to, że od zawsze pracuję na to żeby żyło mi się dobrze? Czy ja mam przepraszać za to, że nie jestem za chuda, ani za gruba, ani za bogata ani za biedna? Jedni wrzeszczą, że dyskryminacja grubych, drudzy, że chudych. Jedni drą mordy żeby zabrać bogatym. Drudzy drą modry żeby zabrać zasiłki biednym. A gdzie w tym wszystkim są normalni ludzie? Nie możesz być normalny, bo to nienormalne. Nie możesz być bogaty, bo nie znasz życia. Nie możesz być biedny, bo tylko patologia nie radzi sobie w życiu. Gdzie jest kurwa normalność?

Znasz to uczucie kiedy chwalisz się komuś jakimś sukcesem, a ten ktoś bagatelizuje Twoje osiągnięcia sprawiając Ci przykrość? Dopieprzy jeszcze, że nie ma co się cieszyć, że nie zasługujesz albo, że Ci się udało. Nic się nie udało! Jebałeś na sukces dzień i noc, a ktoś stwierdza, że się udało. Zesrało. Na sukces trzeba sobie zapracować. Szczęście trzeba sobie złapać samemu i jeszcze uważać na tych co przeszkadzają. A jak już coś osiągniesz to raptem wszyscy wokół zapominają o Twojej długiej drodze, widzą tylko ten sukces, który tak bardzo ich boli, bo przecież to nic takiego phiii. Ale sami dupy nie ruszyli, nie pracowali na to, finalnie kłuje ich w oczy to co masz. Bo pewnie bogaty tatuś pomógł, bo pewnie miałeś szczęście, bo pewnie kurwa coś tam.

Podziwiam ludzi lepszych ode mnie. To takie kurwa nieludzkie, niepolskie! Staram się brać z “lepszych” ludzi przykład. Dlaczego “lepszych” w cudzysłowie? Bo jesteśmy równi. Nie mam oporów żeby pogadać z panem z telewizji i traktuję go tak samo dobrze jak panią z bazarku. Ale skoro pan z telewizji coś osiągnął, to dlaczego ja nie mogę? MOGĘ! Nie pochodzę z bogatej rodziny, raczej takiej normalnej gdzie dziadek dawał 2 złote za zmienienie babci firanek i uczył wartości pieniądza. Nie mam znajomości, mojego bloga nie wypromuje inna znana blogerka, a wujek z Ameryki nie kopsnie mi spadku ani worka dolarów żeby bloga rozpromować na bilbordach w centrum Warszawy. Jestem z niewielkiej miejscowości na końcu świata więc nie latam na wszystkie iwęciki żeby pójść się tylko pokazać, a potem narzekać na kiepski catering. Można powiedzieć, że mam pod górkę. Ale ja tego tak nie widzę. Nie wybijam się na jakimś nieszczęściu, nie żalę się, że na coś choruję, nie opowiadam na stories, że miałam sraczkę. Oczywiście wtedy słyszę, że co ja tam wiem. Wiem. Ale nie widzę potrzeby żeby epatować nieszczęściami. Mogłabym ponarzekać. Mogłabym napisać jak to jest czuwać 24 godziny na dobę przy umierającym człowieku. Mogłabym napisać jak to jest zaliczyć trzy pogrzeby bliskich w miesiąc. Mogłabym. Klikalne. Ale pierdolę! To, że nie mówię o wszystkim nie znaczy, że tego nie ma. Nie mam obowiązku spowiadania się publicznie. Mam wewnętrzny obowiązek sprawiania ludziom uśmiechu. Mam wewnętrzny obowiązek mówienia o tym, że się da!

W podstawówce szczytem moich marzeń było zobaczenie Grecji. Marzenie nierealne. W tamtym czasie mało kto jeździł na wczasy za granicę. Mam takiego wujka, który w latach dziewięćdziesiątych bujał się nie tylko po Europie ale i po całym świecie. Strasznie mnie zainspirował. Nic mu z nieba nie spadło ale jednak spełniał swoje podróżnicze marzenia. Minęły lata. Zaczęłam zarabiać i pierwszą lepszą kasę przeznaczyłam na wakacje w Grecji! Nie zarabiałam kokosów, raczej najniższa krajową. Jebałam na tę Grecję i pojechałam! Skoro szczyt moich dziecięcych marzeń dało się osiągnąć to doszłam do wniosku, że mogę wszystko! I wiecie co? Mogę! Od zawsze słyszałam w domu, że mogę być kim chcę i mogę mieć co chcę. Może nie za darmo ale mogę. No i proszę- mogę!

Nie czuję się ani wyjątkowa, ani byle jaka. Potrafię się doceniać. Potrafię powiedzieć, że jestem piękna mądra i noszę stringi. Potrafię sobie zapracować na swoje szczęście i nie potrzebuję potwierdzenia mojej zajebistości, wystarczy, że ja czuję się zajebista. Nie muszę niczego nikomu udowadniać. Mogę sobie żyć jak chcę i robić co chcę. I Wy też możecie. I jak Wam ktoś powie, że co Wy tam wiecie, że życia nie znacie to niech się w dupę pocałuje i dalej siedzi i nic ze sobą nie robi. I jak ktoś próbuje wzbudzić w Was poczucie winy, bo macie czegoś za (za zgrabną dupę, za dużo kasy, za fajnego partnera, za dobrą pracę, za dobre wakacje) to niech też zrobi coś na “za”, niech ZAmknie mordę.

Dziękuję. Dobranoc. Idę pakować się na wczasy pod palmą, na które zasłużyłam po ciężkim roku i na które sama jebałam, żeby teraz komuś żal dupę ścisnął. Kto w Biedrze kupuje, ten się za granico lansuje i chuj.

 

 

Konsumpcjonizm czy minimalizm?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Czasami w wietrze tych moich przemyśleń stanę w takim przeciągu, że aż mi gluty z nosa kapią. Bo weźcie, no pomyślcie, na jakim my świecie żyjemy? W radiu środki na infekcję pochwy, a w telewizji pożyczki na wakacje. I to musi się sprzedawać skoro reklama ciągle w eterze krąży. I jak ja tak sobie rozkminię, to na te wczasy na kredyt najlepiej jechać z tymi globulkami. Profilaktycznie. Bo przecież na takich wakacjach to różne rzeczy się dzieją i z różnymi ludźmi. Kolega mówił.

 

Te wszystkie reklamy to nas generalnie w chuja robią. To znaczy naiwnych robią. Pomijam tu dzieci i osoby starsze, tutaj to wiadomo. W Lidlu opiekacze na promce… tak jakby ludzie głupi byli. Przecież wiadomo, że latem to tylko grill, kiełbasa, browarek i kilka szparek. Tak się żyje! W jakimś tam markecie z elektroniką telewizor za pół ceny jeśli nasza reprezentacja do półfinałów wejdzie. No sorry, nieaktualne. Kulki mocy były przeterminowane. A mogli smalec jeść, a nie bez glutenu, bez cukru, bez smaku. W kolejnym markecie dwunastopak piwa za dwie dychy, bo co? Ze mną się nie napijesz? No chyba nie. Zmień pracę i weź kredyt! I już reklama banku ciśnie się z nową kartą. Darmową! A po trzech miesiącach jeb! I trza płacić.

Nowy telewizor, samochód, telefon, kiecka z najnowszej kolekcji, Wittchen z Lidla- nie da się bez tego żyć? Ta cała torebkowa akcja, ludzie…o naiwni! Poszłam do Wittchen, a tam torebki na promce, tańsze niż w Lidlu, bez kolejek i bez napierdalanki między zapienionymi babami. Nie głupio tym ludziom tak walczyć o kawałek szmaty? Zupełnie jak na zniżkach w Rossmannie. Chodzę do Jawy, tam ceny regularne są niższe niż te na obniżkach w Rossie. Mogłabym przepłacać, bo budżet pewien mam ale po co? No nie wiem. 

Blogerki maja najgorzej. Bo wiecie fotki. Trzeba nakupić pierdół do całej chałupy, te condomballsy i figurki ananasów. Kurzołapy, Ale taka moda, mieć trzeba. Dużo dodatków wszędzie, tak żeby przy samojebce w tle były modne akcenty. I jeszcze kosz badziewia do flatlajów. I ja tutaj nie mówię o tych osobach, które potrafią umiejętnie pewne elementy wykorzystać, są im niezbędne do pracy. Ja tu mówię o takich śmieciarzach- gromadzą byle mieć. Bo moda! Bo somsiad ma, ja nie kupię?Hity blogosfery- hitami pospólstwa!

Dziwi mnie zjawisko, które często obserwuję chociażby na Insta. 20 dni w miesiącu na stories słyszę narzekanie na niskie zarobki, a potem jeb! Trzy nowe paletki cieni za połowę pensji! No i chuj, nie będę żreć przez trzy dni! Ja sobie jakoś szczególnie nie żałuję, choć szacunek do pieniędzy mam. Jakbym miała wydać połowę pensji na kosmetyk to chyba byłby ze szczerego złota, pytanie po co? Żeby strzelić kilka fotek dla obserwatorów, pięć razy się pomalować i rzucić w kąt? Żeby przez resztę miesiąca płakać, że nie ma się na waciki? 

Za czym ten pęd? Za czym ta pogoń? Komu Wy się ludzie chcecie pokazać i po co? Czy Wy nie widzicie jak pięknie wkręcacie się w spiralę reklam? Bo ktoś tam wypuszcza nową serię kosmetyków, bo jest na to bum, bo trzeba jak najszybciej na blogu o tym napisać, bo staty, bo muszę to mieć, bo…Zadaj sobie pytanie czy tego potrzebujesz, czy jest Ci to potrzebne, czy dzięki temu będziesz szczęśliwszy.

Żadna tam ze mnie minimalistka. Minimalizm modny. Mam ze sto par butów. Lubię, ale stać mnie na to i nie odczuwam kolejnej pary. Nie muszę rezygnować z żarcia żeby dojebać sobie szpileczki za kilka stówek. Ale i tak zadaje sobie za każdym razem pytanie po co mi one. Jeśli uznam, że tak, są mi potrzebne, takich nie mam, nie będą stały bezużyteczne- kupuję. Kupuję, bo chcę, a nie, bo naszła na nie moda, albo somsiad ma to nie będę gorsza. Gdybym zarabiała tysiaka to albo kupowałabym buty po taniości, albo raz na ruski rok jedną porządną parę, tak żeby moje konto nie piszczało z głodu. Ale nadal moje zakupy są przemyślane. Kupiłam niedawno buty za dwa złote, kupiłam, ale i tak przed zakupem zadałam sobie pytanie “po chuj?”, odpowiedz była prosta- ładne, wygodne, będę w nich latać i latam. Nigdy nie kupuje czegoś czego nie użyję. 

Nigdy nie kupuję czegoś co nie jest mi potrzebne. Nawet na AliExpress ;) Nie gromadzę śmieci, nie zbieram bibelotów, nie wydaje kasy na coś co rzucę w kąt ani na coś co stoi i nie ma żadnej funkcji. Dodatki w domu? Świece, lustra, zegary, żywe kwiaty- tylko to co ma jakieś swoje zadanie. Z fanaberii posiadam dwie maskotki. Jedna kupiona dla jaj, druga, bo chciałam dać zarobić starszej Pani sprzedającej rękodzieło, a jej straganik ludzie omijali.

Przeraża mnie życie ponad stan. Konsumpcjonizm. Spoko- stać Cię, możesz sobie kupić nawet gumowe gówno za trzy tysiące, luz. Ale kiedy kogoś nie stać, przepierdala pensję na bibeloty, bo reklamowane czy to w telewizji czy na blogach, to coś jest nie tak. Włącza mi się światełko i zaczynam dumać. W tym przeciągu myśli przechodzą mnie dreszcze, czy ludzie są tak głupi czy naiwni i myślą, że mieć jest ważniejsze od być?