Tag

paznokcie

Wiosenne paznokcie, kolorowe zdobienie

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

 

Dziś będzie film. Film powstał na życzenie moich Podglądaczy z Instagrama. W dzisiejszym odcinku zobaczycie jak robię wiosenne zdobienia na paznokciach. Będzie kolorowo, pastelowo i neonowo. Nie zabraknie błysku. Zdobienie jest dość łatwe chyba, że właśnie piliście alko albo jesteście na kacu wtedy to chyba nie będzie tak z górki. Kolorowe maziaje przywołują wiosnę, lśniącą syrenką zadacie szyku na zabawie w remizie, a wypiłowany szpon przyda się przy otwieraniu piwa.

Do zmalowania użyłam losowych lakierów z mojej szuflady.
Zielony lakier Silcare 93
Różowy Indigo hola lola
Żółty MDSKL 53 (Ali)
Biały Azure CG01 (Ali)
Pomarańczowy CNDSE 86 (Ali)
Fioletowy Color Tale M61 (Ali)
Błękitny Vasco 028
Top Vasco no wipe

Dodam jeszcze, że zajebiste intro i outro stworzył dla mnie Pan Reżyser, którego serdecznie polecam do wszelkich prac okołofilmowych – Zespół Filmowy NAZWA BYŁA ZA DŁUGA, (Facebook).

 

Lampa SUN9c, różowa frezarka i dobry frez z AliExpress, czyli idealny domowy zestaw do hybryd

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Hybrydki- srydki. Świat oszalał. Zwykłe lakiery do paznokci poszły w odstawkę. I racja. Hybrydę mogę nosić nawet miesiąc i się trzyma. Już pomijam fakt, że po miesiącu odrost jest obleśny, ale jeśli się zdarzy, to też mam na to sposób. Ale nie o sposobach będzie. Będzie o dobrym dealu na paznokciowe gadżety. Lakiery hybrydowe, ok. Ale czym to wszystko utrwalić, a potem zdjąć? Pokażę Wam moją opcję – “sępa domowego”, czyli jak zrobić sobie tanio i dobrze w domowych warunkach. Podstawowe narzędzie, czyli lampa i mniej podstawowe, czyli frezarka i solidny frez. Taki zestaw po kosztach, ale nie jakościowa sraczka.

 

sun9c, sunuv 9c,9c, lampa, hybrydy, aliexpress,
lampa- klik

Zacznijmy od tego, że z siedem lat jechałam na zwykłej tunelówce. Na jednych żarówkach. Przez te lata lepiłam sobie żele, czasami nawinęła się Mama, albo koleżanka. Tyle. Nie było po co zmieniać bebechów. W ubiegłym roku doszłam jednak do wniosku, że trzeba śmierdziucha zastąpić czymś nowszym, bo jeszcze zdechnie mi staruch w połowie bazgrania i zostanę z kapiącym z palucha żelem. Przeszukałam internety. Oczywiście przeszukałam Ali? Większość osób polecała najmocniejsze i najdroższe lampy SunOne. Ale tak podumałam i pomyślałam, że na chuj mi gnój jak pola nie mam? Po co wydawać pierdyliard dolców na jakiś wehikuł, skoro staruch za grosze pociągnął w domowych warunkach kilka ładnych lat? (BTW dalej działa, oddałam koleżance na start z hybrydami). Jeśli paznokcie robicie sobie, ewentualnie jakiejś koleżance przy winku, to nie ma co inwestować w cholera wie jakie sprzęty.

 

Zakupiłam sobie lampę SUN9c 24W ze sklepu SUNUV Official Store na AliExpress. Nazbierałam kuponów, skorzystałam z promocji i zapłaciłam dokładnie 11,34 zielonych. Licząc dolara po 4 złote, pi razy drzwi, wyszło mi 45 złotych. Czy to nie jest deal życia? Teraz jest trochę droższa, ale sklep często robi promki, można upolować kupon, więc kto sprytniejszy, ten też kupi ją za śmieszne pieniądze. A nawet jeśli kupimy ją za całe 18 dolarów, to i tak taniej niż u nas. Nie wiem czy wiecie, ale tą lampą obraca nie jeden hybrydowy mocarz w naszym kraju, dodają tylko napis firmowy. Skąd biorą te lampy? Od tego samego Pana Chińczyka, od którego kupiłam ja. Także tego.

 

 

Piętnaście lampek, które utwardzą zarówno żel jak i hybrydę. Czas utwardzania błyskawiczny, niektóre hybrydy są suche w dosłownie 10-20 sekund, co przy mojej starej tunelówce jest prędkością powalającą. Lampa ma jeden przycisk- jedno naciśnięcie to 30 sekund, dwa -60. Uruchamia się guziczkiem, ale ma też czujnik – wsadzamy łapkę i bestia się odpala, wyjmujemy i gaśnie. Sun9c, ma też siostrę 9s, która zamiast przycisku posiada wyświetlacz, ale ja jednak wolę mieć awaryjny guzik, w razie gdyby czujnik kiedyś zdechł.

 

Bestia przychodzi z pudełkiem, instrukcją i odczepianym kabelkiem. Żadnych zbędnych bzdetów. Działa pięknie, utwardza rewelacyjnie. Przyszła do mnie w niewiele ponad dwa tygodnie z …Estonii. Lampa nie posiada dna. Profilaktycznie stawiam ją na sreberku, żeby światło lepiej się odbijało. Czy to coś daje- nie wiem, nie chce mi się sprawdzać. Tak, czy siurdak uważam, że ta lampa to idealny wybór do domowej grzebaniny. Polecam. 

 

różowa frezarka z aliexpress

 

Na dokładkę domowy ździerak. Słynna różowa frezarka z AliExpress, kupiona w tym sklepie za $5,45. Nie jest to szczyt techniki, ale silniczek daje radę. W zestawie przychodzi też zestaw fezów, które są chujowe jak nieszczęście ? Do frezarki dokupiłam więc porządny frezaukcji jak ta (mój link jest już nieaktywny), u tego sprzedawcy. Szyszka ma taką moc, że flaki by wydarła, nawet na tym różowym maluszku. Za frez zapłaciłam 6,18$, czyli więcej niż za frezarkę, ale powiadam Wam – warto. Hybryda schodzi za jednym pociągnięciem, żel sypie się jak galerianka. Nie pamiętam ile powyższe bajery do mnie leciały, ale chyba było to w granicach normy, skoro sobie nie przypominam.

 

Zbierzmy wszystko do kupy. Jeśli paznokcie robicie sobie w domu i nie zajmujecie się tym profesjonalnie mogę Wam polecić dzisiejsze gadżety. Nie ma co przepłacać. Lampa jest rewelacyjna, a frezarka znacznie ułatwi pracę. Najważniejszy we frezarce jest dobry frez i oto i on. Pierdolników używam od kilku miesięcy i nawet nic nie pierdnie. Kupujcie póki na Chiny nikt atomówki nie spuścił ?

 

Lakiery hybrydowe z AliExpress- Bling i Belen

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Pamiętacie jak w sierpniu recenzowałam lakiery hybrydowe? Od tamtej chwili przepadłam. A ja, jak to ja – szukam produktów w wersji sęp. Oczywiście kosmetyk nie może być gówniany, ma być dobry, ale po możliwie niskiej cenie. A jak ma być tanio, to gdzie lazę? Na AliExpress. Obkupiłam się troszkę, przetestowałam, a kolejne lakiery już w drodze. Spaliłam…jakby były chujowe, to wiadomo, że więcej bym nie zamówiła 😉

 

Polazłam do tego sklepu- More Buyer,More Happier, a tam złapałam osiem 6 mililitrowych buteleczek po dolarze z ogonkiem za sztukę. Osiem Blingów. Potem polazłam do Belen Cute Nail store i dorzuciłam do koszyczka 7 mililitrowy termiczny Belen w podobnej cenie. Zaczęłam tworzyć cuda niewidy.

 

 

Numerki kolorów macie na flaszkach, więc nie będę się rozpisywać. Co macie wiedzieć, to widzicie. Jeśli chodzi o lakiery, to dobrze się nimi pracuje, gęstość jest taka jak trzeba, nie spływają, ani nie glucieją. Czarny trzeba utwardzać dłużej, bo ze względu na dużą pigmentacje idzie mu to topornie. Rekordowo udało mi się w jednym z mani chodzić prawie miesiąc, więc trzymają się świetnie. I nie, nie boję się chińskich hybryd, a ta zielona łuska na moich plecach to przypadek 😉 Hybrydę kładę na żel, więc nawet styczności z nią nie mam. Z tego co wiem, to jeszcze nikt nie zszedł po tych lakierach, a nawet nie słyszałam o żadnym uczuleniu. Chociaż między nami mówiąc- uczulenie na Semilaki to mit, po prostu jak ktoś chujowo kładzie, to różne rzeczy się dzieją. U Mamy też wszystko dobrze się trzyma, mimo, że Boska ma na co dzień kontakt między innymi z acetonem. Co chcić? Ino brać! 4 zeta, a pazur jak u jakiej Donatelli Wersalczi.

Moje ciapanie po racicach powyżej.

Czarnuchy– Srebro na czarnych pazurach to cienie do powiek My Secret, te takie w pyłku. Nie mogłam znaleźć brokatu, to posypałam cieniami 😀 Polecam! Wszystko pięknie trzymało się pod topem, aż do zeszlifowania. Rąby to łatwizna, tylko trzeba się ujebać. Malujemy biały w środku i obrysowujemy stopniowo coraz ciemniejszym kolorem.

Różowe– Piórka to naklejki, reszta to zwykła ciapanina pędzlem.

Fioletowe– Do wykonania tych paznokci wystarczą dwa, trzy lakiery i dużo cierpliwości. Na białym paznokciu malujemy trójkąty, na nich kolejne ciemniejsze, potem jeszcze ciemniejsze i tak to zesrania. Fiolet rozrabiałam z bielą żeby stopniować odcień, na koniec dałam tylko fiolet i już całkiem na amenus – fiolet z czarnym. I tak nie umiem wytłumaczyć, to już się nie pocę.

Niebiesko-fioletowe– A to jest termiczny Belen. Nie dodawałam już żadnych ozdób, bo ja szybko popadam w przesadę. Jestem zauroczona tymi kolorami i efektami, już leci do mnie różowo-czerwona wersja 🙂

Tyle, wystarczy Wam. Jestem zachwycona taniością i jakością chińskich lakierów, ale Wam nie polecę, bo mi wszystko wykupicie, a potem będzie na mnie, że też macie zieloną łuskę na plecach 😀 Dodam jeszcze, że 11.11 na Ali będzie Dzień Singla, a co za tym idzie super promocje. Ja już zbieram kupony zniżkowe, żeby móc mniej sponiewierać portfel. Elo!

 

Kiwi na paznokciach z lakierami hybrydowymi od Claresy

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Claresa – lakiery hybrydowe…ale czy dla mnie? Od lat na pazurkach noszę żel, na to walę zwykły lakier. Normalnych lakierów mam dwa koszyki. Popierdolonych brak. Jednak hybrydy chodziły za mną od dawna. Dlaczego nie kupiłam? Jestem człowiekiem solidnym i do przesady poukładanym (a nie wyglądam, co?). Dwa kosze lakierów nie mogą się zmarnować. Postanowiłam, że kupię hybrydy dopiero kiedy zużyję moje zapasy. Claresa pokrzyżowała moje plany 😉

 

claresa, lakiery hybrydowe, hybrydy, blog, recenzja

Oto moje pierwsze w życiu hybrydy. Dają radę. Wbrew pozorom wzorek jest banalnie prosty do zrobienia. Malujemy pazurki kolorem. Robimy białą plamkę z jednej strony paznokcia i rozciągamy biel do środka paznokcia. Później malujemy czarne kropki, ozdabiamy je białymi elementami, dajemy top i na koniec kropelki rosy z bezbarwnego żelu. Gotowe 🙂

 

 

A oto mój zestaw lakierów hybrydowych, który trafił do mnie w ramach współpracy. Gdybym sama miała kupić hybrydy, po zużyciu zapasów zwykłych lakierów, minęło by pewnie ze trzy lata 😀 Dlatego właśnie zgodziłam się na współpracę, bo wydała mi się sensowna. No i słuchajcie, przepadłam. Lakiery od Claresy są zajebiste na moje nieszczęście i teraz muszę nakupić więcej kolorów. Jak mogliście mi to zrobić?! Cały mój misterny plan i rozsądek poszedł w pizdu.

 

 

Ponieważ hybrydę kładłam na żel, baza była mi zbędna, kolor szedł prosto na uformowany szpon. Na sobie wypróbowałam zieleń, natomiast na Matce Boskiej róż. U Boskiej poszła baza, bo kładłam lakier na naturalną płytkę, także nic się u mnie nie marnuje. I co? I jajco. Hybryda siedzi u mnie nienaruszona od ponad trzech tygodni. Oczywiście odrosła i wygląda to chujowo (recenzja musi być solidna to noszę do bólu), ale nadal lśni blaskiem. Tylko nie mam pewności, czy to jej blask, czy może moja zajebistość tak razi po oczach.

 

 

Dodam jeszcze, że moja Boska na co dzień ma do czynienia między innymi z acetonem, a mimo to mani trzyma się dobrze. Oczywiście nie pływa w tym acetonie, ale jednak jej łapki kontakt z nim mają. Wiecie jak to jest przy drukowaniu banknotów w piwnicy, aceton się przydaje. 



Paleta kolorów dość spora, choć jak zauważyłam zieleń trochę się różni, z różem nie jest źle. Gdzieś na FB Claresa wrzucała kolory na próbniku, poszukajcie sobie, tam kolorystyka jest identyczna jak w rzeczywistości. Nie mam porównania z innymi hybrydami, ale widzę, że te są dobre i no…muszę kupić więcej, nic nie poradzę. Rozprowadzają się łatwo, dwie warstwy ładnie kryją, nie bąbelkują, nie ściągają się przy utwardzaniu, mimo, że moja lampa UV do najnowszych nie należy. Mogę polecić z czystym sumieniem.

 

 

Sami zobaczcie, ponad trzy tygodnie bez skazy. Paznokcie były moczone w morzu, szorowały podłogi kilka razy, przejechały ze mną z 1500 kilometrów i były na kilku wycieczkach. No jest kurwa fajnie. Zwykły lakier też trzymał mi się trzy tygodnie na żelu, ale jednak oprócz odrostu, boczki były maksymalnie pościerane. Tutaj nie dzieje się nic.

 

https://claresa.pl/

Ponieważ nie jestem wiejską pazerą, mam dla Was kod, który upoważnia Was do zakupu hybryd Claresa z trzydziestoprocentową zniżką. No jak już coś dostałam za babski chuj, to i Wy coś z tego miejcie, no nie?

No i co? No i kupię więcej, ciężkie jest życię blogerę…

 

Porcja lakierów do paznokci, zdobienia

By | Bjuti Pudi, Blog | 28 komentarzy
Mają je jastrzębie i mają je kury, “a co?”- zapytacie. Nosz kurwa! Pazury! Też mam kawał szpona, który rośnie jak nienormalny. Co spiłuję, to zaraz harpuny takie, że śmiało mogłabym polować na morświny. Jak już mam, to maluję. Żeby śmieszniej było, to mimo, że naturalki mam mocne, to ja je i tak żelem raczę. I jak już je uraczę, to ni ma wuja we świ- lakier za trzy złote trzyma się i trzy tygodnie. Przybyło mi troszkę lakierów, więc pokaże Wam co z nowości można wymodzić.

Ciężko mi wypowiedzieć się na temat trwałości lakierów, które przywiozłam z ostatniego spotkania. Tak jak wspomniałam, paznokcie pokrywam żelem, więc byle tanizna mi nie odpryskuje, jedynie po pewnym czasie wycierają się końcówki i nie ważne czy lakier kosztował 3 czy 30 złotych. To jak już się wyspowiadałam, jak stara grzesznica, to możemy przejść do konkretów.

Chyba mój ulubiony “wzorek” pośród dzisiejszych. Lakier od Pierre Rene skradł moje serce. Niby odcienie nude to nie mój świat, ale ten kolor nie wiedzieć czemu wpadł mi w oko. Wiecie, ja zawsze kolory, pstrokacizna, ale czasem mam dzień na zwykłość. Mój lakier to 359 Fashion Week. Na paznokciach troszkę ciemniejszy wyszedł, ale dolne zdjęcia doskonale oddają jego barwę. Świetnie się rozprowadza, na dobrą sprawę wystarczy jedna warstwa, ale ja z przyzwyczajenia zawsze daję dwie. Pędzelek średniej wielkości, ale doskonale wyprofilowany, spłaszczony i malowanie to czysta przyjemność. Żadnych smug i kurwiania podczas aplikacji. Lakier kosztuje około 12 złotych, więc myślę, że skuszę się na coś więcej z tej firmy. Przyznaję- marka prawie kultowa, ale lakieru od nich nigdy nie miałam.
Tutaj też na fotce palczaków kolory za ciemne, te właściwe widać na zdjęciach produktu. Miraculum obdarowało mnie między innymi lakierami Be Inspired od Joko. Niestety kolory zupełnie nie moje, mało nasycone, jakby zamglone. Mogą się podobać, mi kolory średnio podeszły. Niebieski to 246 Gossip Girl, a brudny róż to 244 Pretty Woman. Na opakowaniu widzę, że lakiery są z winylem, być może. Świetnie błyszczą, dobrze się rozprowadzają, nie smużą. Nie mogę nic złego powiedzieć jeśli chodzi o ich konsystencję, czy takie tam pierdolety. Pędzelek precyzyjny. Wkurza mnie tylko jedno- korek jest spłaszczony, a sam pędzelek nie jest względem niego symetrycznie ułożony, więc kiedy maluję harpuny muszę koreczek trzymać na kancie, co nie jest wygodne. Takie tam niedopatrzenie, ale wkurwia. Lakiery same w sobie dobre, na stronie Miraculum kosztują 12 złotych, nie jest źle.
Od Marizy dostałam lakiery IDALIQ Gel Effect, nudziak 09 i czarnik 92. Oba kolory mi pasują, czarny genialnie odbija stempelki, więc przyda się bardzo. Jasny lakier odrobinę smuży przy pierwszej warstwie, ale druga zabija złe wrażenie. Czarny świetnie nasycony. Pędzelki takie normalne, ani złe, ani dobre. Kanciasty korek i jego asymetryczność względem pędzelka, podobnie jak w przypadku Joko- wkurwia. No trudno, przecież boku se nie wyrwę. Rzeczywiście ten efekt żelu jest widoczny, błysk ma inny wymiar, podobuje mie siem to. Widzę, że cena tych lakierów to około 15 złotych, ale zapewne często są w promocji. Mówię zapewne, bo nie mam dostępu do katalogów Marizy i tutaj w temacie jestem troszkę do tyłu. Lakiery dobre, jeśli macie możliwość, możecie kupić.
Eveline obdarowało mnie trzema kolorkami MiniMaxów- róż 137, żółty 134 i niebieski 138. I tutaj kolory jak najbardziej moje. Wyszły troszkę blado, ale na fotce z pędzelkiem są realne. Mleczne pastele świetnie wyglądają, szczególnie przy opalonej skórze. Na lato numer jeden, zaraz po neonach. Przy pierwszej warstwie pojawiają się smugi (zwłaszcza przy żółtym), konieczne są więc dwie porcje i jest ok. W końcu wygodny koreczek, ale dla odmiany nie jestem zadowolona z pędzelków, a właściwie z włosia i jego przycięcia. Jeśli przybliżycie zdjęcie, widać, że z pędzla sterczą jakieś zaginione, pojedyncze włoski, a kształt nie jest idealny. Troszkę męczy mnie ta niedokładna konstrukcja przy aplikacji. Mimo tych niedogodności, kolory tak mi się podobają, że machnęłam ręką, ale Eveline- popracujcie nad tym, bo nie wszyscy są tak tolerancyjni 😉 Chociaż jak za 6 złotych, to pies jebał niedogodności 😀
Takie to lakiery mi przybyły i żaden nie jest zły, choć każdy ma jakieś minusiki. No ok, Pierre Rene dla mnie nie ma wad. I co Wy na to? A powiedzcie mi jeszcze jakie lakiery lubicie najbardziej, bo jestem ciekawa.

Moje paznokcie- ozdoby z AliExpress kontra Lady’s Nails Cosmetics

By | Bjuti Pudi, Blog | 16 komentarzy
Mój pierwszy lakier do paznokci był koloru czerwonego, kolejny neonowo-żółty. Pierwszy przyjechał z kolonii letnich w Suścu, drugi z Olecka ( pozdrawiam Olecko!). Miałam z 8 lat. A potem już poszło z górki. Od zawsze lubiłam kolory i do dziś pstrokacizna jest mi bliska, czasem przesadzę, ale cóż- nikt nie jest bezbłędny 😉 Nagromadziłam tego wszystkiego i może w końcu uchylę rąbek paznokciowej tajemnicy.

Zdjęcia pochodzą z telefonu, bo nigdy nie wpadłam na to, żeby ciągać za sobą aparat. Wszystkie pazurki siedzą też na moim INSTA, więc niektórym mogą wydawać się znajome. Gdzieniegdzie ucięłam kadry, ale tylko tak umiałam posklejać foty. O ja ułomna 😀 Sorki.
Oblukane? No to jazda. Raz mi wyjdą, raz nie wyjdą, ale są. Raz w miesiącu nakładam żel, a potem koloruję jak mam czas.  Dzięki żelowi, nawet lakier za 3 złote siedzi mi i 2 tygodnie. Wkurwia mnie tylko, że pazury rosną mi mega szybko i mega szybko ładny kształt zamienia się w szpony, a ja nie zawsze mam czas na piłowanie.
Moje zbiory to dwa koszyczki lakierowo- pierdołowe ( żelowe akcesoria osobno, ale to dosłownie kilka gadżetów). Dla jednych dużo, dla innych mało. Dla mnie dużo i nic nie dokupuję, chyba, że coś mnie natchnie, ale staram się nie głupieć, bo po co? Od czasu do czasu zamawiam ozdoby. A jeśli o nich mowa…

 

Taki zestaw dostałam na spotkaniu w Chełmie od Lady’s Nails Cosmetics. Ucieszył mnie ten prezent, nie powiem, że nie. Niebieskie moro prezentuje się genialnie i to ono jest moim faworytem, świetnie wtapia się w lakier, cudo! Kółeczek jeszcze nie próbowałam. Pyłek niestety nie nadaje się na lakier. Czerwona sieczka też jest fajna. D&G to nie mój świat, nie dałabym rady z tym chodzić. Strasznie podobały mi się srebrne koniczynki i moje wkurwienie sięgnęło zenitu, kiedy okazało się, że są za twarde i z lakieru odstają. No trudno. Żel kolorowy, dokładnie czerwony leży, ale kiedyś się przyda. Moro ujęło mnie najbardziej, niby niepozorne, ale mam ochotę na inne kolory. Tak, tak neon najlepiej 😉 Ceny w tym sklepie normalne- ozdoby po kilka złotych, ale…no właśnie. Jako, że znam Aliexpress, to za ozdoby płacę i tak kilka razy mniej. A trochę się tego i tamtego ma 😉
Wcale nie jakoś dużo, bo nie lubię przesady, ale co trzeba to mam i kilka słów powiem. Pod nazwą bezpośredni link, w nawiasie sklep, gdyby link do produktu nie był aktywny.
  • Tasiemki na paznokcie– nie załapały się na fotkę, ale wiecie to takie glizdy, można naklejać, można od nich odrysowywać kreski. Efekty są na fotce z białym lakierem i kolorowymi paskami. Za 10 kolorów płaciłam 70 centów. Śmiech. ( SKLEP)
  • Białe gąbki do ombre– białe trójkąciki, gęste, dobre do delikatnych przejść w kolorach. Cena za 8 sztuk 78 centów (SKLEP)
  • Pędzelek do wzorków– precyzyjny, cieniutki za 1,56$ ( SKLEP)
  • Pisak do wzorków– nie jest mega cienki, ale przydatny do małych malunków, czasem się przytka, ale wystarczy popisać po kartce, poruszać i działa. Fajny i przydatny gadżet. Malowałam nim na przykład motylki i kreski na jasno żółtych pazurkach. Cena- 1,38$. (SKLEP)
  • Stempel, zdrapka i płytki– płytki mega, głębokie i precyzyjne wzory (43 centy). Co do stemplowego zestawu (1,36$), to strasznie twarda gumka i myślałam, że się zesram robiąc nim wzory, więc koniecznie dokupcie sobie silikonową końcówkę (88 centów) ( TE SĄ MEGA). Czytałam, że wystarczy spiłować twardą gumkę i inne cuda nie dziwy, ale gówno- szkoda nerwów, kupcie silikon. ( SKLEP płytki i zestaw,SKLEP silikon)
  • Szare gąbki do ombre z rączką– taki gadżet, brałam z kuponami, więc zapłaciłam z 5 groszy. Kosztują 55 centów. Sprawdzają się przy nakładaniu brokatu, nie są tak gęste i zwarte, cieniowanie wychodzi mniej subtelne, ale przydają się. (SKLEP)
  • Karuzela z diamencikami– cena 1,12$. Mega zakup za grosze, wielokolorowych kryształków jest fchuj, nie liczyłam haha 😀 Ładnie lśnią, dobrze się trzymają. Polecam. (SKLEP)
  • Naklejki wodne– teraz po 34 centy za arkusz, płaciłam z 12 centów, więc warto patrzeć na promocje. Naklejki są świetne i łatwe w użyciu. Odcinamy wzorek, zdejmujemy folię, wrzucamy do wody i kiedy naklejka odklei się od papierka, naklejamy na pazurka. Po wyschnięciu wody dajemy top, czy tam lakier bezbarwny, co kto lubi, a efekt wow.(SKLEP)
  • Dżety na paznokcie- ni cholery nie mogę znaleźć linka, z którego zamawiałam, ale to była groszowa cena. Fajne urozmaicenie. O dziwo przyszły mi 2 takie woreczki, chyba nie doczytałam ile tego jest za te grosze. Także 1 pakiet puszczę w rozdaniu, bo w życiu tyle nie zużyję.

 

Ufff i tyle ze mnie na dziś. Z grubsza omiotłam moje zbiory, może komuś przyda się info o ozdobach. Z lakierami to u mnie różnie, ale nie lubię przepłacać. Mam kilka lakierów powyżej 20 złotych, ale tylko dlatego, bo się w nich zakochałam. Głównie kupuję po taniości, bo jak wspomniałam, na żelu wszystko mi się trzyma. W hybrydy nie wsiąkłam, trzymam się żelu i lakierów, a Wy?

Połknij, a polubisz :D

By | Bjuti Pudi | 12 komentarzy
Myślę, że z okazji tego, że weekend ciągle trwa, temat tablet jest na miejscu. Skoro jest na miejscu, to dziś opowiem Wam na jakich tabletach ostatnio lecę. I nie są to tablety te takie wiecie, co to dzieciaki na nich w Angry Birds grają. Będzie o turbo tabsach do połykania.

 

Taki oto zestaw dostałam na spotkaniu od Noble Medica. Pure Collagen. Dwa opakowania, a w każdym po 100 tabletek.
W skrócie to jest to suplement, który pozytywnie wpływa na stawy, skórę, paznokcie i włosy. Tabletki są całkowicie naturalne i jest to niewątpliwie plus. Kuracja trwa 50 dni i 2 razy dziennie zjadamy po dwie tabletki. Ja jadłam do śniadania i po kolacji. Jako człowiek systematyczny nie miałam z tym problemu. Problemem był na początku zapach 🙂 Otwieram zaplombowane pudełeczko, a tu zapach umarłego jesiotra, albo okonia, ewentualnie karpia. Zdechła ryba, która leżała tydzień na słońcu, tak mogę opisać pierwsze wrażenie. O dziwo, po czasie już nie czułam zdechłej ryby, a tylko rybę. Smród się ulotnił i jakoś przestał mi przeszkadzać. Tabletki są szare, podłużne i spore, nie mają żadnej powłoczki, rzeczywiście 100% natury. Niektórzy mogą mieć problem z połykaniem, ale myślę, że to też kwestia przyzwyczajenia. Takie małe niedogodności w zamian za to, że produkt faktycznie nie ma ani grama chemii. Jedno opakowanie to koszt 59 złotych, w zestawie wychodzi taniej, zajrzyjcie na stronkę KLIK. Czy to dużo czy mało? Nie mnie oceniać, punk widzenia zależy od punktu siedzenia 😉
Tutaj macie więcej szczegółów na co tabletki działają. A czy działają rzeczywiście? Już wyjaśniam jak u mnie przebiegła kuracja. Na początku nie widziałam nic. Po jakimś miesiącu zauważyłam poprawę skóry, a właściwie skóry na twarzy. Faktycznie pojawiało mi się mniej niespodzianek. Zaskórniki nie były już częstymi gośćmi. Jeśli chodzi o gębę, to tak, suplement działa. Tutaj nie mam wątpliwości. Czy skóra była jędrniejsza, bardziej nawilżona- ciężko mi ocenić. Jeszcze nic mi nie wisi, nie marszczę się, więc nie potrafię ocenić preparatu w tej kategorii. Stawy i ścięgna. I tutaj bądźmy szczerzy- żeby sprawdzić działanie, musiałabym pewnie wykonać jakieś badania przed i po kuracji. Wtedy mogłabym powiedzieć- tak suplement pomógł, albo nie- jest do dupy. Mogłabym tutaj słodzić, bo suplement dostałam za darmo od firmy, ale po co? Mnie się kupić nie da 😉 Najwyżej nikt mi nigdy już niczego nie zasponsoruje i wsio 😉 Od podstawówki strzelały mi paluchy u stóp, czasem hopla i sobie wyskakiwały w dziwnym kierunku. Z wiekiem zdarza mi się to rzadziej, ale się zdarza. Możliwe, że palce mniej strzelają, ale tak jak napisałam wcześniej, żebym miała pewność musiałabym odbyć ze dwie konsultacje z lekarzem. Nie odbyłam, więc nie wiem, a rentgena w oczach nie mam 😉
Jeśli chodzi o paznokcie to zawsze miałam mocne, a teraz i tak powlekam je żelem, ale zdaje mi się, że rosną szybciej, bo żel muszę kłaść częściej, więc raczej Pure Collagen coś działał w tej kwestii. Moje włosy ciągle są czymś karmione od wewnątrz, zewnątrz i pewnie pomiędzy też. Rosną jak szalone po tych wszystkich specyfikach, więc pewnie i tabletki miały w tym swój udział. Czy miały na 100% ? Nooo myślę, że jakieś 20% to ich zasługa, ale powiedzmy sobie szczerze- żeby takie testy były wiarygodne, musiałabym zamknąć się w jakiejś klatce, jeść tylko suplement, mieć jednostajną dietę i nic na włosy nie kłaść w międzyczasie. Awykonalne. Producent mówi, że suplement zatrzymuje upływający czas, tutaj się nie zgodzę- zegary w moim domu jak chodziły tak chodzą 😉 A tak serio…musiałabym z 10 lat jeść tabletki żeby to odczuć hehe 😀 No może z 5. Ale skąd miałabym pewność, że nie jedząc ich, proces starzenia byłby szybszy? Pewności brak. Jak przy wszystkich suplementach, do których podchodzę ostrożnie.
Podsumowując- na pewno Pure Collagen pozytywnie wpłynął na moja cerę. Włosy i paznokcie też raczej dostąpiły zaszczytu wzmocnienia. Jeśli chodzi o stawy- cholera wie, możliwe. Czy polecam, czy nie? Myślę, że warto wypróbować na sobie, bo nawet jeśli 100 blogerek napisze, że nie warto, to nie ma pewności, że suplement nie zadziała na wszystkich. To samo w drugą stronę- to, że 100 blogerek będzie Ci wmawiać, że musisz to kupić, nie znaczy, że u Ciebie się sprawdzi. Nie ma innej metody jak testy na samym sobie.
Na koniec chcę Wam jeszcze dumnie zaprezentować moje logo. Dojrzałam do loga hehe 🙂 To co ubzdurałam sobie w głowie, rozrysowała moja uzdolniona kuzynka, którą znajdziecie TUTAJ i TUTAJ. Koniecznie zobaczcie jak Młoda rysuje. Generalnie to cała moja rodzina jest niesamowita, tacy artyści-wariaci 🙂

Różowo, cukierkowo, słodko do porzygu :D

By | Bjuti Pudi | 8 komentarzy
Siedzę tu sobie i właśnie wymyśliłam, że Wam pokażę letnią wersję paznokci jaką wymodziłam, a przy okazji trzy słowa o lakierach, które niedawno upolowałam na przecenach w Esesmanie. O TUTAJ o nich pisałam 🙂

Wszystkie trzy poszły na pazury 🙂
Biały (25 ) to Extreme nails od Wibo, różowy  (3) I love summer z Lovely, i fluo top Wibo, o którym pisałam TU.
O topie już pisałam, więc kilka słów o białasie i różowiaku. Oba dobrze schną, nie odpryskują, trzymają się jak trzeba i długo pozostają “świeże” to znaczy kolor się nie zmienia, albo ja jestem ślepa. Ogólnie jestem zadowolona z ich pobytu na moich paznokciach 🙂 Nie mażą się, ładnie pokrywają paznokcie dwiema warstwami. Nie mam im nic do zarzucenia.
Biały nosiłam któregoś razu, żeby przetestować chultaja, ale jasny gwint zapomniałam o obfotografowaniu urwisa i fotki brak. Ale o różowym już pamiętałam 🙂
Ładny cukierkowy i błyszczący róż na przydługich paznokciach (już je odnowiłam i skróciłam 😉 ). Ale wiecie, ja długo nie mogę chodzić ze zwyczajnymi zwyczajnościami na paluchach, więc postanowiłam coś z tym fantem zrobić. Nawet w trakcie pracy twórczej jebłam pikczersa (chytrusie niebieski- ale tekst).
No i na tym pikczersie pokazałam co daje nam fluo top. Kolor co prawda się nie różni jakoś szczególnie, ale kropki i kreski łagodnieją, granice kolorów są mniej widoczne, a lakier lśni mocniej i jest trwalszy. Teraz to już nie ma bata- wszystko trzymało się ponad tydzień. Bez uszczerbku. Ale zmyłam, bo musiałam zażelować odrosty w żelu. Kciuk na focie jest z topem, palec wskazujący pół na pół, a reszta z samym lakierem.
Tutaj efekt końcowy na pseudoartystycznych fotografiach, których zrobiłam za dużo to i wstawię z przesadą wiele.
W ogóle uważam, że dodawanie pierdyriardów takich samych zdjęć to głupota jakich mało i dzisiaj ją popełniam wbrew zdrowemu rozsądkowi.
To już ostatnie, bo bez sensu jest robienie galerii jednej fotografii w stu odsłonach.
W każdym razie paznokcie wyszły fajne. No mi się podobają i nie będę pieprzyć, że nie. Nie znoszę fałszywej skromności, jak coś mi się podoba to to mówię, jak mi się nie podoba, to też.  Takie wdzianko moich szpon przypomina mi cukierki. Były kiedyś jogusie- takie słodkie cugsy różowo- białe, nawet dobre. Paznokietki różowe do porzygu, Barbie by się nie powstydziła. Polecam na lato- dla tych, którym odwagi nie brakuje, albo dla słodkich galerianek czy innych remizianych lasencji. Zależy co do tego zapodamy, jak ubierzemy się w słodkie koronki i panterki- to tylko do remizy, jeśli lakierowe szaleństwo zestawimy z normalnymi ciuchami- nie wyglądają tandetnie. Wręcz przeciwnie.
Jakby ktoś pytał to kropki i kreski zrobiłam dwustronną sondą z Avonu. Z jednej strony ździra ma łepek do kropków, a z drugiej cienki pędzelek. I tyle o tym, bo co więcej o tym pisać?
No.
I się pochwalę.
Konkurs wygrałam TUTAJ. U Herrbaty, której rady bardzo sobie cenię. ( Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam Herrbatkę). W ogóle to mówiłam Wam, że uwielbiam zieloną herbatę z miodem? Nie ważne 🙂 Dzisiaj dostałam paczuszkę od Rosie Green, a w niej krem i eko torbę.
Fotka na szybciocha i jej jakość nie powala, ale się pochwalę, bo jestem próżną świnią i chwalić się lubię kiedy mam czym.
Krem pasuje mi jak w mordę strzelił, bo mój aktualny jest na wykończeniu i nagroda jak najbardziej na miejscu. Już nawet sobie dekolt nim wysmarowałam po weekendowym opalańsku 😉 Torba też się przyda, bo mi to się wszystko przydaje. Będziemy testować kremidło i torbiszona też 🙂
Jest mi niezmiernie miło, bo pierwszy raz wygrałam coś na blogu. Jestem graczykiem i chociaż raz w miesiącu coś tam wygrywam, ale na blogu jeszcze mi się nie zdarzyło do tej pory. No to już mam ten pierwszy raz za sobą 🙂
Tyle. Idę sobie.
Paaaaa 🙂