Tag

na twarzy

Starcie tytanów- Tytanowy Janusz vs Molibdenowy Mateusz!

By | Bjuti Pudi | 13 komentarzy
Tusz do rzęs to podstawa. Chyba, że ktoś rzęsy ma sztuczne. W moim życiu miałam styczność z wieloma maskarami. Tanimi, drogimi, rozreklamowanymi i tymi o których nikt nie słyszał. Ogólnie wychodzę z założenia, że najlepsze są produkty niedrogie i dobre. Najgorsze są te drogie i do dupy. A średniaki pomijam. Na ścieżce swojego kosmetycznego życia większą uwagę zwracam na pewien niepozorny zielony tusz za grosze. Chciałabym go dzisiaj porównać z innym groszowym cackiem, które zakupiłam po tym jak na różnych blogach Panie piały jaki to on jest boski.
Oba są produktami taniej i miłej w obejściu firmy Wibo. Zielony to mój absolutely fav! Żółty kupiłam pod wpływem blogerek 😉
Zielony czyli Groving Lashes stimulator mascara. Żółty- Pump Up curling mascara. (Tak przepisałam z opakowań, normalnie w życiu nie zapamiętałabym tych wszystkich grow.. stimm…up..blah blah blah 🙂 ). W każdym razie pierwszy pogrubia i poprawia kondycję rzęs, drugi wywija w precel.
Wszystko to gówno prawda. Nie zauważyłam ani pogrubienia, ani wywinięcia. Jeśli chodzi o odżywianie zielonego- coś w tym jest, bo po tym jak miałam przedłużane rzęsy bardzo szybko kłaczki wróciły do formy kiedy nim się malowałam. Za drugim podejściem do sztucznych rzęs nie miałam tego tuszu i rzeczywiście regenerowały się dużo dłużej. Oczywiście nie malowałam rzęs podczas gdy miałam je przedłużone, tylko po tym jak już wyleniały.
Zielepacha odkryłam jakieś dwa lata temu. Akurat tusz miałam na wykończeniu i wrzuciłam go do koszyka, bo powaliła mnie cena- ok. 9 polskich nowych złotych. (Cena Żółtego jest podobna). Oba do kupienia w Esesmanie.
Szczoteczki mają silikonowe, nie do zajebania, że tak to ujmę.
Właściwie to szczoteczki są takie same, z tym, że Żółtek jest wywinięty. Że niby to rzęsy podkręca. I tak uważam, że jak ktoś ma małe, krótkie, sztywne kłaczki to żaden cud nie pomoże, chyba, że zalotka. Zalotki nigdy nie używałam, bo nie miałam potrzeby, więc też nie jestem pewna, czy rzeczywiście pomaga. ( Ej, zalotka nie kojarzy Wam się z jakimś urządzeniem do aborcji czy coś? ). W sumie można dać datek na Radio Bezryja i może modlitwy pomogą na chujowe rzęsy.
Kiedy zrobiłam ślepiom fotkę zauważyłam, że jakieś super rozdzielone te moje rzęsy nie były. Ale nie były to jakieś super malunki tylko dzinniaki na szybko.
To efekt po Zielepachu. Wszystkie rzęsy wyzbierane, ładnie pokryte jak Sasha Grey w filmie przyrodniczym. Gdzieś tam trochę się pozczepiały, ale z winy mojego pośpiechu, a nie tuszu.
A fota powyżej to Żółtek. Ten upiernicza tuszem bardziej na grubo. Bardziej się maże, ciężej się rozprowadza. Chociaż też jest ok.
Jeśli miałabym stosować któryś z tuszy do końca życia, a planuję żyć długo, to wybrałabym zielony. Żółty jest ok, ale zupełnie nie rozumiem tych ochów i achów, że jest taki zajebisty. Zajebisty to jest zielony i kropka.

Gówniana sprawa…

By | Bjuti Pudi | 11 komentarzy
Otworzyłam sobie browarka, otworzyłam internety, podrapałam się po jajcach. Wróć. Podrapałam się po głowie i będę pisać 🙂
Mamy tu taki przyjazny sklepik zielarski na naszym zadupiu. Miła Pani diluje ziołem i chemią. No w sumie samym ziołem i pochodnymi. Ostatnio zostawiłam tam trochę papieru i Miła Pani uraczyła mnie kilkoma gramami niespodzianki. Taki tam gratis za ładne oczy 😉
Wyjebał się kiedyś ktoś z Was na glebę? No mi się zdarzyło, ale nigdy nie zaryłam gębą w błoto czy gówno. Aż do niedawna. Tyle, że tak jakby luksusowo. Ale to nie zmienia faktu, że moja twarz nadal wyglądała jak w odchodach.
Ale do rzeczy. Dostałam taką oto saszetkę z ziemią w środku.
Paparapa jest to gruz co go Cygan gryzł, a dokładniej Glinka Rhassoul z Maroko Shop lub coś takiego. Woreczek w tej chwili wyjechał w podróż i zatrzymał się w łazience na parterze, a ja mam kompa na piętrze i nie będę zapierdalać na dół sprawdzać firmy i pojemności, bo jestem zajęta pisaniem i oglądaniem “M jak miłość” jednocześnie. Dobra skończę pierdolić.
Opakowanko jest jak wspomniałam gratisem, nie na sprzedaż, pewnie większe pojemności kupić można. No raczej. To mieści się w garści mniej więcej. Taka to pojemność.
Glinka jest w takich płytkach, które wyglądają jak spękane pięty Indianina. Ale nie pachnie piętami dziada, pachnie śmierciąąą…czyli, że ziemią 😀
Do ziemi dodajemy różanych pierdół czy co tam Wam się zamai (nie wiem jak to słowo napisać, moja babcia mówiła- zamaić się- czyli, że zachcieć czegoś ). Można dodać po prostu wody. Dodałam więc wody.
Wyglądało jak zwykłe gówno.
Tu na fotce wyżej jeszcze się przegryza. Wrzuciłam dosłownie kilka płytek do opakowania po jakimś pudrze w pyłku, chlapnęłam wody i odstawiłam na jakieś 30-50 minut. W tym czasie wykonałam peeling kawitacyjny ( o nim zrobię osobny wpis).
Jak gówienko zmiękło wyglądało tak..
…czyli prawie tak samo tylko bardziej się rozciapało. Boszzz jak ja lubię się babrać w takich papkach. Ziemia marokańska ma w sobie takie małe grudki, ziarenka to też można użyć jej do peelingu ciała, twarzy, włosów. Można używać do mycia kłaków lub zamaskować ryj lub włochy.
Ja na dobry początek zapodałam na twarzoczaszkę. Wyglądałam jak nie przymierzając upaprana kałem.
Jak gówno, nie?
Trzymałam to jakieś 20 minut mniej więcej i poszłam spłukać.
Motyla noga, jasny gwint, kapelusz jasny karwasz w twarz barabasz- jak ciężko to było zmyć, lepiło się ciapało, ale się udało 🙂
A efekty? A efekty są takie, że umyłam srakę 🙂 Buzia gładka, nawilżona, lekkie zaczerwienienia pozostałe po kawitacji zniknęły.
Bardzo mi się podoba papranie w tej glince. A najśmieszniejsze jest to, że zużyłam minimalną ilość! Resztę zakręciłam w słoiczku i wystarczy mi na jakieś 3 kolejne maseczki plus mam jeszcze prawie całe opakowanie suchych płatków! Może przetestuję na włosy ? Kto wie 🙂
Generalnie nawet kiedy skończę tę super wydajną miniaturkę odwiedzę Panią Zielareczkę i kupię całą pakę tego niesamowitego gówna!

I am super star on this fucking sky ;)

By | Bjuti Pudi | 5 komentarzy
Dzisiaj wsadźmy palucha w sypkie cienie o szumnej nazwie My Secret Star Dust Eye Shadow o numerku 5.
Cień wyprodukowany dla sieci drogerii Natura. Kupiony za około 5 zeta. Takie tanie gówienko wsadzone do zakręcanego małego słoiczka. Kolor cieni jest nijaki, a mimo to ładny. Nijaki- nie, że kiepski, ale nijaki, bo prawie cielisty, brązowawy z widocznymi błyszczącymi pierdółkami w środku.
Na pierwszy rzut oka wygląda tak—>
Moje opakowanie już wiele przeszło, ale wytrzymane chujstwo- nadal trzyma się kupy (w sensie nie kupy-gówna, tylko kupy, że się jeszcze nie rozkraczyło). Solidne. Odkręcane (i zakręcane ofc). Troszkę napisy się wytarły, ale to nie istotne.
Istotne jest to, że cień jest tani i zajebisty. I to chyba najlepsza recenzja.
Pyłek ślicznie pachnie, niestety ciężko jest wąchać własne oko. Polecam wąchać cudze lub sztachać się przed aplikacją na powiekę. Wanilia czy coś, jakieś ciasteczka, sama nie wiem. W każdym razie pachnie ładnie. A tak ten gwiezdny pył wygląda —>
Kolory może trochę przekłamane, bo jestem leniwą krową i foty trzaskałam telefonem, bo nie chciało mi się wstać po aparat.
Jak by nie było- widać, że cień błyszczy się jak psu jajca na wiosnę. Na oku błyszczy się w słońcu lub sztucznym świetle. Ale nie jest to brokat typu Sylwester w remizie, tylko ładnie połyskujące drobinki. Drobne, nie obsypujące się i siedzące w nienaruszonym stanie przez dobę niezależnie od warunków atmosferycznych. Ok, ok…jak deszcz mocno nakurwia, to być może spłynie, ale jak leje deszcz to ja łba nie wysadzam, więc nie wiem.
Tak cienie wyglądają po całym dniu na moim oku.
Zewnętrzne kąciki są potraktowane innym cieniem, ale to błyszczące coś to jest właśnie to. Makijaż taki nijaki, ale kij z tym. Fota z lampą, więc błysk jest mocniejszy niż normalnie.
Ewidentnie polecam ten cień. O tym odcieniu. A czemu o tym, a innych nie? Dlatego, że kupiłam z tej serii złoto i srebro i stoją, bo są kiepskie. Nie chce mi się wstać do szafki żeby sprawdzić numerki ale były to cienie w tych kolorach. Miały grube drobinki, które po chwili lądowały na policzkach i w ogóle wszędzie i wyglądałam jakby mnie ktoś brokatem posypał. Może trafiłam na kiepskie egzemplarze- nie wiem. Jak mnie nikt w Naturze nie sterroryzuje to pozaglądam w inne 😉