Tag

ludzie

Doktor Kwiecień-Plecień, czyli jak „lekarz” złamał prawo.

By | Przemyślnik | No Comments
Taka sytuacja…
Wbijasz do apteki. Recepta jest źle wypisana. No sorry, jeśli ja wypisywałabym recepty, byłoby dobrze i do tego czytelnie. Ale ja nie wypisuję. Miła Pani z apteki radzi zapierd*lać na SOR, bo tabsy potrzebne już teraz natychmiast. Tam mają obowiązek przepisać jedną z pozycji na osobną receptę. Podkreślam- przepisać, nie przypisać. Ot, nanieść to co już jest na inny papierek, bo tabsy nie są refundowane. Proste.
Pana lekarza nazwijmy Kwiecień, żeby nie było, że po nazwisku :D Po wcześniejszej rejestracji, papierach i pół godziny formalności jesteśmy prawie u celu. Prawie robi ogromną różnicę. Kwiecień zapierdziela w kółko prawie i graniaste, trzy kroki w prawo,sześć w lewo. Staruszka obok resztkami sił prosi o pomoc, ale przecież jeszcze żyje, więc nie ma co sobie tym du*y zawracać, doktorek radośnie świergoli przez komórkę. Mamy czas. Dobra dziad przycupnął na chwilę, świetny czas na atak.
-Bla, bla, bla..proszę o przepisanie recepty. (Oczywiście prośba poprzedzona lizaniem du*y i wazeliną, tak żeby Kwietnia wprowadzić w nastrój i żeby był świadomy swej zajebistości, wielkich mocy itd.) .
– A co ja jestem?! Gwiazdka świąteczna? Św. Mikołaj?- doktorek nie w humorze. – Ja nic nie przypiszę, ja nic nie muszę!
– Ale nic nie trzeba przypisywać, wystarczy przepisać.
– A ja nie znam. A skąd ja wiem komu przypisuję?(- No bo dowód osobisty przy rejestracji i wypełniona karta, i wypisane wcześniej recepty, to wszystko oczywiście fałszerstwo i zmowa Hobbitów).
-Dobrze, skoro Pan nie chce przepisać, proszę uprzejmie o napisanie kartki, że w razie pogorszenia mojego zdrowia w nocy lub mojego zejścia bierze Pan pełną odpowiedzialność za to, bo nie ma Pan ochoty nic przepisać. Proszę też o podpis i pieczątkę i jesteśmy kwita. -Mina zdechłego borsuka u Pana, sytuacja napięta jak plandeka na Żuku i…
-No to ja mogę napisać tę receptę! Ale pod fałszywym nazwiskiem!- Doktorek jak nakręcony rach ciach, pieczątka fruuu! Jest recepta jak malina! Pod fałszywym nazwiskiem? Fuck o co chodzi?
Recepta jak ta lala, w danych osobowych- Henryka M. ul Sobieskiego (…). Ale, że jak to?! PESEL też jakby nie ten, rocznik taki bliższy powojennym czasom niż czasom obalenia komuny. Ale gdzie doktorek? Kamfora, dym z ogniska. Był- nie ma. Jak kasa w portfelu.  Popij wodą. Ponowna wycieczka do apteki.
Pani aptekarka uraczona historią puka się w głowę. Gdyby nie fakt, że cholerstwo było potrzebne szybko, a lek ratujący zdrowie, sprawa nie skończyłaby się na wykupieniu cholernej recepty. Lekarz niespełna rozumu, w dodatku Pani w aptece informuje, że Pani Henryka pół godziny wcześniej wykupiła swoje leki. Pani Henia to nie fikcyjna osoba wyimaginowana przez Kwietnia. Doktorek podał dane osobowe swojej pacjentki osobom trzecim. A po cholerę? Z jakich pobudek ? Nie łatwiej było załatwić sprawę po ludzku? Ja już nawet nie chcę wiedzieć, co taki błazen robi na SORze, ja chcę wiedzieć co ten błazen wyprawia. Można powiedzieć, że błazen zmusił mnie do popełnienia złegoooo czynu, wykupiłam leki na nie swoim „koncie”. Musiałam. Przepraszam Panią Henrykę, która i tak pewnie o sprawie się nie dowie. A Tobie błaźnie życzę żeby nigdy nie przyszła do ciebie świąteczna gwiazdka, a Święty Mikołaj niech Cię dobrze rózgą zdzieli.
Takie moje szybkie dzisiejsze wynurzenie, bardziej na poważnie, na drugi raz się poprawię.
Możecie komentować, bo ja nie mam więcej słów na moje ostatnie przygody :D

Proponuję prezerwatywy i poślizg…do nart.

By | Przemyślnik | No Comments
O matko bosa, co co co co to się stanęło?! Kiedyś to byli czasy. Człowiek na cpn bez strachu zajeżdżał. Teraz zawitałam na (już nie cpn) stację paliw, umownie nazwijmy ją Daleka. Nie swoim autem oczywiście, bo ja prawka nie posiadam, a na lewo tylko po pijaku i kradzionym autem mogłabym ewentualnie się przemieszczać, bo nikt rozgarnięty nie powierzyłby mi fury, a i ja na trzeźwo strachliwa…
Jestem na tej Dalekiej, stoję ja proszę ja Was jak nie przymierzając widły w gnoju, tudzież krowa w mirabelkach, stoję ja jak gó*no w przeremblu w takiej oto kolejce do kasy. Oto ta kolejka składa się ze mnie i pana przede mną. Bez szału. Facet trzyma w jednej spracowanej dłoni portfel, w drugiej zapalniczkę i pustą paczkę po fajkach. Płaci za benzynkę i prosi o nowe fajki. ( Domyślam się, że chodzi o pełną paczkę, bo tamta już pusta, helołłł).
– A może zaproponuję Panu zapalniczkę do papierosków?-piszczy pani kasowa (po co się pyta czy może zapytać, skoro już  zapytała?).-Nieeee, achaaa już Pan ma zapalniczkę!-kontynuuje- to może zapałki? (Nie no może ku*wa miotacz ognia w takim razie…).
Facet zdenerwowany, widocznie mu się spieszy, a ta dalej coś wymyśla. Na jej miejscu zapytałabym się czy nie kupiłby worka cukru i prezerwatyw. Pytacie dlaczego? Otóż skoro ktoś coś proponuje to niech to chociaż ma sens. Dlaczego worek cukru i gumy? Ogarnęłam sytuację i rozpoznałam teren. W aucie facet zostawił ciekawej urody kobitę i trójkę  rozwrzeszczanych karłów. Cukier dał by dzieciom, worek po cukrze w sam raz pasowałby na głowę zacnej małżowiny, a gumki…no przynajmniej nie naprodukowałby więcej małych żmij.
W pewnym sklepie, którego nazwy nie wymienię, bo ja tu nie mam zamiaru reklamy za friko jechać. Pani zaproponowała mi doładowanie do telefony. Grzecznie odparłam, że ja swojego nie ładuję. (Abonament mam…zboczeńcy :) ).
-No to może konika pony do kolekcji?-próbując się nie roześmiać zapytała.
No to jej powiedziałam, że pony  nie potrzebuję, ale jak będzie miała jakieś ogiery, to wrócę, kupię i założę stadninę. Bardzo chętnie, bo może facet z Rolingstonsów później jakiegoś odkupi i będę obrzydliwie bogata. Obie się roześmiałyśmy.
Nie mam nic do biednych osób, które muszą nam coś wciskać. Ale Ci wszyscy mądrzy menagerowie powinni się puknąć w łeb. Są też tacy ludzie, którzy w związku ze swoją hmmmm „religią” łażą od drzwi do drzwi i też nagabują…Nie wiem kto nabiera się na wesołe teksty o krwawym końcu świata…
-A wie Pani, że wkrótce koniec świata?-pytają. A kiedy pytają mnie, niczym Komborowski, ooodpooowiadam.
-Panie, ja już nie jeden koniec świata przeżyłam i jeszcze nie jeden przede mną.
-A teraz tyle nieszczęść…
-Ja jestem szczęśliwa.
-W tym kraju nie ma szczęśliwych ludzi…
-Doprawdy?! To chyba kiepska ta Wasza religia, skoro jesteście tacy nieszczęśliwi?
-Ale teraz katastrofy, powodzie…
-Mi się powodzi, na górce mieszkam, wszystkich zaleje, a ja będę miała prywatną wyspę.
-Ale śnieżyce, wszystkich zasypie…
-Mam narty, dam radę.
-Ale gradobicia…
-Buraków nie mam, to mi nie złoi, niech sypie.
-To może chociaż „Strasznicę” Pani weźmie?
-A dziękuję, jakieś już miałam, ale papier kredowy, kaszana, nawet grilla tym ciężko rozpalić.
Nawet gazetki mi nie zostawili, szkoda im było czy jak. Od tamtej pory jakoś rzadko ich widuję. Raz tylko jakiś zaczepił mnie kiedyś na ulicy, na chodniku w sumie ( na ulicy jakoś tanio brzmi :D) i powiedział, że przez kolczyk w brodzie nie pójdę do raju, czy co oni tam mają. Trudno, jak trafię do nie-raju, też mam zamiar dobrze się bawić :D
Tak generalnie to sezon wykopków, nie mam wykopków, to piszę. Nie mam wykopków, pewnie dlatego, że nie mam kartofli, wynika to z faktu, że nie mam pola. Ale  za to przerzuciłam najbardziej opiniotwórczą gazetę w kraju- „Fuckt”. Podobno spalili się rodzice małych jeży, małe jeże na szczęście trafiły pod opiekę dobrych ludzi. Stare jeże prawdopodobnie trafią do raju, prawdopodobnie nie miały kolczyków w brodach. A jeżowe noworodki…pytam się ja od kiedy to małe jeże rodzą się jesienią?! Prasa kłamie!
Na szczęście Tłusk ogłosił koniec kryzysu. Jak można ogłosić koniec czegoś czego nie było?  Głupie ludzie próbowali nam to wmówić, ale ja się nie dałam, dalej kupuję, jak kupowałam Rolls Royce i złote zegarki, u mnie po staremu…

Pokaż cycki! Czyli jak się sprzedać :)

By | Przemyślnik | No Comments
Podobno generalizacja jest większym kłamstwem niż statystyka. Szczerze mówiąc gó*no mnie to obchodzi. I tak napiszę jak zwykle to co sobie wymyślę, więc proponuję nie czytać. Albo i nie- czytajcie, lajkujcie czy co tam jeszcze możecie, chcecie czy nie chcecie. Jeśli chcę być celebrytką, muszę mieć fanów i wogóle to nie interesuje mnie kim jesteście i po co tu jesteście. Najważniejsze, że będę na okładce styczniowego CKMa.
Najważniejsze jest to, żeby mieć publiczność. Nie czytajcie tych wszystkich wieśniackich poradników typu- „jak pisać bloga, żeby zarobić”, „jak zdobyć fanów”, „jak nazbierać lajków”, „jak dostać margarynę do testów”, „jak zrobić skrina z fotą gołej sąsiadki…” (dobra poleciałam). A tak właściwie to jak ja widzę blogi? Lepiej nie pytać, zaraz dostanę w łeb kamieniem. Ale i tak napiszę :D
Jak powszechnie wiadomo, każda, ale to każda bardziej lub mniej ułomna dziewczynka musi mieć bloga.Musi. Nie ważne, czy coś potrafisz czy nie- musisz. Chcesz być na topie-musisz. Dlaczego ja nie jestem w top10 polskich blogów (o ile coś takiego jest?!) ? Bo piszę. Jeśli chcesz być trędi, bardziej rozważne byłoby mieć bloga ciuchowego, noooo ewentualnie jaaakieś kosmetyki, albo gotowanie jajek na twardo online.
O ile kosmetyczne blogi podglądam, o tyle te ciuchowe są dla mnie śmiechowe. Oczywiście, jeśli ktoś robi coś z fantazją, to jest to ok. I to tyczy się wszystkich blogów. Jeśli widzę jak Kazia Tłusk czy inna szafiarka pokazuje jakie majtki dziś zakłada i ma sto fotek stu sylóweczek to jest to co najmniej gupie. O fajności nie decyduje 20 par butów (uważam, że minimum to 40). Jak to możliwe, że tysiące ludzi ogląda fotki z jednozdaniowym opisem i się tym jara? Czy nasze społeczeństwo jest tak leniwe czy głupie? Jak można sikać ze szczęścia widząc zwykłe getry i drogie buty na obcej babie? Ja rozumiem, że można się nawet pos*ać, ale tylko wtedy kiedy to my kupimy coś fajnego, ale żeby na widok obcych zdobyczy?
Dobra, dajmy na to, że mamy już jakiegoś bloga. Trzeba się rozreklamować w sieci, podobno fejs jest dobry. Nie wiem-dopiero próbuję :D Blog dla blogerki jest jak dziecko, podobno, bo nie mam dzieci. Podobno komentarze wpływają na sens życia i stan zdrowia blogera. Podobno, nie wiem nie wnikam, jem miód i nie choruję. Będąc blogerką jesteś zajebista, jesteś nadczłowiekiem! Dlaczego? Bo innych celebrytów lansują media, Ty lansujesz się sam. Dlaczego piszę o blogerkach, a nie o blogerach? Bo facetów w sieci jest mniej i przeważnie nie wstawiają słit fotek i nie piszą bez sensu. Jeśli o czymś piszą- to się na tym znają. Jeśli mowa o blogerkach, nie musisz znać się na niczym, wystarczy aparat w iphonie lub umiejętność gotowania makaronu, ewentualnie wystarczy, że masz kota.
Wystarczy, że przez jakiś czas będziesz prowadzić szitbloga, a zaczniesz dostawać błyszczyki, które nie schodzą w drogerii, lub skarpetki nie do pary od atmo. Jak jesteś Tłusk- dostaniesz torebkę za 9 tysiaków, ale na to nie licz. Później możesz stworzyć własną biografię, powiększyć cycki i trafić do programu śniadaniowego. Droga na szczyt jest prosta.
A co jeśli nie masz tych wszystkich komciów, lajków i nie jesteś wow jak pieseł mimo wysiłków? Możesz zawsze zniszczyć internety. To bardzo proste- wystarczy rozesłać wirusa albańskiego do wszystkich znajomych, albo przywiązać się do drzewa w centrum miasta i szantażować ludzi, że jeśli nie wejdą na Twojego bloga wysadzisz w powietrze złoża ropy naftowej na Węgrzech.
Tym wpisem zaryzykowałam wpie*dol na blogoswetrze, do którego teoretycznie należę. Teoretycznie, bo w praktyce- mnie nie da się podporządkować, ani zaszufladkować. Nie dostaję prezencików, nie zarabiam na blogu, bo mi to wisi. Jak się trafi okazja- skorzystam i mogę nawet wysmarować recenzję kremu, ale jak ja ją wysmaruję, to nikt nie przejdzie koło tego obojętnie. Nie sądzę, żeby ktoś był na tyle odważny. Mogę i owszem zrecenzować buty, szmaty,majonez, a najlepiej drogie gadżety i oferty biur podróży :D
Drugi wpie*dol mam za generalizowanie, bo blogerki, bo kobiety…Dobra, kobiety mają przerąbane. Stanę w Waszej/Naszej obronie. Bo baba ma przerąbane. No, bo dlaczego niby facet choćby był parchaty, włochaty i krzywy może bezkarnie chodzić toples? A próbowała któraś kiedyś przejść się toples po mieście? No nie, bo nie wypada. A ja się zastanawiam dlaczego? Każdy ma cycki! Cycek to cycek! Wolność dla cycków! (Nie, ja też nie próbowałam :D ). Faceci mają lepiej, bo …kiedy oglądają porno z lesbijkami, to nie ma w tym nic złego, ale wyobraźcie sobie co byście pomyśleli kiedy kobieta namiętnie oglądałaby porno gejowskie…No helołłł :D Dla przeciwwagi dodam, że kobieta z kobietą do wc może wyjść, ale scenka typu Jacek pyta Wacka czy nie zechciałby z nim pójść do kibla jest zgoła hmmm dwuznaczna. I nie mam tu na myśli wacka Jacka tylko Wacka i Jacka. Dobra baby mają lepiej, bo kiedy spojrzą w dół i nie widzą swoich stóp to jest to ok (I mean cycki). Kiedy facet spojrzy w dół i widzi tylko brzuch już nie jest tak wow pieseł.
O co chodzi z tym pieseł? O to, że jest on tak samo bez sensu jak mój wpis, a mimo to ktoś to czyta, tak samo jak ktoś pieseła ogląda. Luzować gacie pipul :D Trochę uśmiechu na nowy tydzień!
Pozdrawiam-Wasza wesoła jak volkswagen bus hipisów Celebrytka :D

Ulało mi się

By | Przemyślnik | No Comments
Co ja tutaj robię….oooo co Ty tutaj robisz….?!
Ktoś gdzieś kiedyś po coś zapytał mnie po cholerę mię tę blog. A no właśnie po cholerę. Bo jak bierze mnie cholera to siadam i piszę. Nie koniecznie mądrze i nie koniecznie potrzebnie. Ale piszę, bo kto mi zabroni?
Jakoś tak wyszło, że na skraju lat nauczyłam się wszystko robić po swojemu. Kiedy miałam 6 lat i Mama kazała założyć czerwone rajstopki to zakładałam niebieskie, kiedy koleżanka w podstawówce kupiła takie same zielone spodnie, to składałam kasę na dwie pary, ale kutwa w zupełnie innych kolorach. Zawsze  ryj mi się nie zamykał, zawsze mi jadaczka chodziła, z czasem nauczyłam się, że głupszego należy przemilczeć, bo ni chu chu nie wytłumaczysz głupiemu co i dla czemu. A, że tutaj czytają i głupi i mądrzy- to sobie piszę co chcę i już. Głupi niech się drze, a mądry zrozumie. Ale co ja tu chciałam…
O mam! Pan Pervert….oj ten Premier podobno ma od diabła garniaków za nasze. To znaczy nie jestem pewna czy ma je od diabła czy od Heya czy od innych z Torunia, ale ma. Media trąbią, bo to najważniejsza informacja. Bo dużo zarabia, a i tak ma tyle ulg. Nooooo ludzie przecież sam sobie pensji nie ukróci. To by dopiero było :) Jak świat światem, każdy Polak zawsze walczył o jak największy kawałek tortu dla siebie. O ile do tortu się dopchał. Ci co mają dostęp tylko do naleśników, też walczą na wszelkie sposoby, żeby rodzynki ze środka na swój talerzyk wrzucić. Broń Borze Sosnowy, nie pochwalam! Obawiam się jedynie, że dużo jeszcze wody w Wiśle, Wieprzu i Dunaju upłynie nim z ludzi wypłucze się nawyk wydzierania i łapczywego nachapywania się, byle więcej dla mnie, byle mniej dla innych. Nikt nie patrzy- kradnij, bierz i nie daj się złapać! Jedyne co my możemy zrobić- uczyć młode pokolenie co jest dobre, a co złe. Inaczej za 20-30-40 lat sytuacja będzie taka sama z tą jedną różnicą, że nie będzie już czego kraść. W wersji optymistycznej- Polacy rozkradną całą Europę, jeśli wcześniej nie pozagryzają się z zawiści.
Kolejny temat ostatnich dni…KOMARY. Tak muszę krzyczeć. Bo, bo, bo…kutwa mogę! U siebie jestem :) Ciężko mnie z równowagi wytrącić ale te małe flaj szity potrafią. Żadne offy nie pomogą, nie…pcha Ci się to zarówno do oczu, uszu jak i do nawet spoconych pośladów Pana Żula. Tym dziadom borowym nic nie przeszkodzi, zeżrą nas, zeżrą nas żywcem!  Popłakałam, to mi wystarczy, bom nie zwykła narzekać :)
Narzekają za to inni- oczywiście na pogodę, bo za gorąco. Tak jakby o minionej zimie już nie pamiętali. Narzekają, bo burza- a czy Wy do cholery plantacje macie, że Wam pozalewa i truskawki gradem złoi? (No chyba, że ktoś ma ;) ). Nie, nie, nie wiecznie wszyscy są na nie :DŚmiać mi się chce kiedy słucham ciągłych narzekań, które są zbędne.
Tylko dzieci wiecznie uśmiechnięte, potem rosną, rosną i głupieją, bo im dorośli kity wciskają. Nie wszyscy i nie wszystkim ale jednak. A w wieku młodzieńczym wszyscy są na nie. Ale to już siła wyższa. Inne ideały, priorytety…Ja będę inny, ja będę lepszy. Paczki, grupy i przekonanie, że moja ekipa jest super i na zawsze. Tutaj muszę zasmucić- nic się nie kończy wszystko się zmienia. Ekipa prędzej czy później rozsypie się w pył, pył wspomnień. Przy dużym szczęściu jakiś jeden ziomek wytrwa. Część wyjedzie i nie wróci, część się wypnie, część znajdzie drugie połówki i te połówki nie będą skore do spędzania czasu z Tobą. Ot tak czar pryśnie, a Ty albo będziesz dalej na nie i zatracisz wszystko co masz w sobie z dziecka, albo pójdziesz swoją i tylko swoją jedyną słuszną drogą nie oglądając się za siebie, ale miło wspominając.  To dopiero początek, jeśli oglądać się za siebie to tylko po to żeby pamiętać o czymś co nie może być zapomniane jak na przykład tradycja.
Tradycyjnie tradycją jest tradycja „To jest tak, że jeżeliby nam ktoś, na przykład, rozumiesz, porwał naszą furę i by go złapały to nam muszą oddać samolot, rozumiesz? To jest właśnie tradycja. Że nam muszą oddać!”. Nie dajmy sobie zabrać, to nie będą musiały oddawać. Walentynki to ja obchodzę, oczywiście, bo święto jest po to żeby świętować. Ale  nie wszyscy wiedzą- ostatnio mieliśmy swoje walentynki, przaśną słowiańską Noc Kupały. Obchodzić trzeba, bo nasze, nawet lepsze niż te cudze. Cudze to tylko wyimaginowana historyjka o parce co to im Święty liściki donosił, taki starodawny Człowiek-Sms. A nasz Kupała…? Wikipedia opisuje to tak ładnie i łagodnie…ale kto się w temat zgłębi ten wie, że nie od kąpieli wywodzi się słowo kupała, bardziej od „tu pała, tam pała, która pannica jeszcze dziś nie dała”. :D To nasze święto weselsze niż to zachodnie. Brzydko to brzmi, tak niepoprawnie? Bo kiedyś to młodzież nie była rozwiązła? Ho ho ho…Jakby tak było to dziewuszki nie wychodziłyby za mąż w wieku 16 lat :D
Kiedyś zapytałam prababci czy rzeczywiście ta młodzież teraz taka rozwiązła, zła i zepsuta. Na co doczekałam się pięknej odpowiedzi, że taka sama tylko troszeczkę bardziej doinformowana. Kiedyś grupka młodzieży bawiła się do 20 w jakimś malutkim domu ludowym na skraju wsi przy wiejskich muzykantach.O 21, maksymalnie o 22 trzeba było być w domu, bo pas czekał na spóźnialskich. Ale co było począć pomiędzy tą ósmą a dziesiątą ? Babcia tylko się zaśmiała „- a ty wiesz jak te kupki z sianem na łąkach chodziły, przez te dwie godziny, chłopi z rana musieli od nowa siano składać.” Celebrujmy więc nasze piękne tradycje, nie zważając nawet na te cholerne komary :D
A każda tradycja jakoś tak dziwnie łączy się ze wsią. Dlaczego więc obelgą jest powiedzenie do kogoś „ty wieśniaku” ? Wiem,wiem… wieśniactwo to stan umysłu, a nie kwestia tego skąd się pochodzi. Idąc tym tokiem myślenia- ciężko teraz o wieśniaka na wsi, częściej spotkamy go w mieście niestety. A jak z tą wsią teraz jest? Większość mieszczuchów na nią ucieka, wieś staje się modna, eko-żywność jest droga. Ze wsiś wyszedł, na wieś wrócisz. Coś w tym jest.  Co ciekawe, wszyscy jesteśmy ze wsi. Zapytaj kogokolwiek- czy ma rodzinę na wsi, wujka, babcie, kuzyna. W którymś pokoleniu każdy znajdzie jakiegoś wiejskiego członka rodziny. Przed wojną około 80 % społeczeństwa żyło na wsi.
Wsi radosna, wsi wesoła kończę te moje wywody na dziś. Ulało mi się porządnie dzisiaj moimi pokrętnymi myślami :D

Gówno jakie jest, każdy widzi…

By | Przemyślnik | No Comments
Sezon ogórkowy czas przerwać! W tym moim zabieganiu zaniechałam katowania bani przy pomocy bloga. Jako że lubię być natrętna i narzucać swój punkt widzenia osobom postronnym ( a przynajmniej lubię dzielić się tym co mi się we łbie uroiło) czas odświeżyć umysł mój jak i umysły gawiedzi.
Dzieje się nic, albo i więcej nici co składa się na całkiem gruby kordonek. Do Egiptu nie ma co jechać, bo krwawo ostatnio, a i na miejscu grzeje dostatnio. Tusk nadal rządzi, reszta coś tam wymyśla, ale generalnie mają wakacje. Tematów jako takich w mediach nie wiele, więc wyszukiwacze niusów mają żniwa. Jeśli brak konkretów- trzeba je stworzyć. I tak Barbara spod Sieradza widziała kosmitów, którzy zeżarli jej krowę, a Henryk z Bydgoszczy po pijaku wjechał w stodołę. Niby nic, a media tak to rozdmuchają, że zrobi się afera i wyjdzie na to, że stryjeczna babka Barbary służyła w Wehrmacht, a Henryk ma powiązania z Ukraińskimi złodziejami hulajnóg.
Czy zauważyliście, że media są czwartą władzą? Czy zauważyliście, że każda informacja jest przedstawiona w konkretny sposób, tak by dała nam do myślenia, ale tylko w jedynym słusznym kierunku? Informacja manipuluje niczego nieświadomym odbiorcą. Fakty pokazywane są w ten sposób by każdy wyciągnął takie wnioski jakie nadawca chce by odbiorca wyciągnął. Zniesienie cenzury  w 1989 roku dało wielkie pole do popisu w słusznych sprawach, ale i pozwala na omotanie, ogłupienie odbiorcy. Słowa są bronią, czasami wymierzoną w słusznej sprawie, niestety coraz częściej broń ta dotyka niewinnych.
Włączamy Fakty, Wiadomości,Informacje…,a tam  strzelanka, wojny, wypadki,pijani kierowcy, kryzys,śmierć i marazm. Ok wszystko to dzieje się wokół nas, ale gdyby tak choćby raz w tygodniu niusy były tylko pozytywne? Złe informacje, skandale- to się sprzedaje. Ale kto to kupuje? Smutni ludzie, których życie jest smutne i chcą zobaczyć, że ktoś ma gorzej. A nie lepiej byłoby świat kreować na troszkę lepszy, przyjaźniejszy ? Smutni ludzie pomyśleli by wtedy (może), że warto wziąć się w garść i swoje życie również zamienić na lepszą wersję.
Luzuj gacie, siadaj we fotela, odpalaj rubina, przetrzyj binokle i paczaj! Uśmiechnięta prezenterka opowiada o dużym urodzaju jabłek, o tym, że Polacy kupują coraz więcej, że nie ma kryzysu. Opowiada, że jadą na wakacje. Bo czy to wina Tuska, że do miejscowości turystycznych tworzą się korki? Czy to wina kryzysu? Czy nikt nie ma na chleb? Ludzie walą na wczasy tłumnie, radośni, uśmiechnięci. Więc nas stać. Więc kryzys to jedna wielka doopa wykreowana przez media. Z kryzysem jak z cukrem, jakiś czas temu- w tyliwizorze powiedzieli, że zdrożeje, więc ludziska rzucili się na cukier jak na złoto, sprzedawcy podłapali temat. „Kupujo- to trza im ceny ponieść!”. I ceny wzrosły. Ludzie porobili zapasy, cukier zszedł i wróciły stare ceny. Manipulacja, a ludzie jak głupie owieczki poszli na rzeź. Przepowiednia spełniona. Pewnie w magazynach za dużo cukru zalegało, ktoś komuś coś szepnął, plotka poszła i cukier znalazł nabywców i to po lepszej cenie. Blah, blah, blah…ale Pani w tv się nie poddaje- same dobre wiadomości! Ratownicy na małym jeziorku uratowali 3 osoby, policja pomogła babci przejść przez jezdnię, a społeczeństwo rozochocone, bo mamy piękną, upalną pogodę. Pogoda!
Prognoza pogody też mogłaby mieć więcej polotu. Facet w garniaku, stoi jak gdyby ktoś włożył mu kija w końcową część przewodu pokarmowego. Bez emocji bez radości, bez niczego. A ja widzę to tak…Lato, upalne prognozy- pogodynka wyskakuje w bikini, roześmiana, krejzolka jak Mariolka. Deszcz? Proszę bardzo Pani w kaloszach (opcjonalnie pan) kręci filuternie kwiecistą parasolką. Zima, śnieżyca- papacha na głowie, narty pod pachą, bo dlaczego nie? Dlaczego nie wnieść trochę życia w nudną rzeczywistość. Ręczę, że oglądalność skoczyłaby wielokrotnie, ba każdy czekałby na prognozę pogody z zaciekawieniem, co to dzisiaj się wydarzy, jaki strój, jakie gadżety. I nawet gdyby miało lać przez tydzień i wiać po żopie, człowiek chodziłby uchachany.
Prasa, telewizja, ale co z internetem? Tutaj to już całkowita samowolka. Tak wiem cenzury nie ma, tutaj można wszystko i o wszystkim. Można, ale każdy powinien panować nad sposobem swojej wypowiedzi. Każdy powinien panować nad osądami, oskarżeniami. Pani  w szkole zawsze mówiła, że zeszyt świadczy o uczniu. Tak samo nasze wypowiedzi i opinie w wirtualnym świecie świadczą o nas. Co mnie wku*wia? Wszelkie Spotted (-y ? sami sobie odmieńcie, bo nie chcę byka strzelić ;) )  i stronny typu „Nie polecam w …” na fb. Głównie na tego typu stronkach jest pojazd taki, że włosy na piętach stają mi dęba. Już nie wspomnę o tym, że kiedy ktoś walnie literówkę, ludzie rzucają się na winowajcę jak sępy na podgniłe mięso. A to pani w drogerii była nie miła (może ją ktoś wk*rwij chwilę wcześniej) więc jest taka i owaka, a to włos w pizzy, tak jakby nie można było na miejscu dogadać się z barmanem. Lepiej kogoś obsmarować gównem tak lepkim, że aż muchy z sąsiedniego powiatu zlatują się na miejsce zbrodni. Ale hola hola…jeśli obsmarowujesz kogoś gównem, nie zapominaj, że to gówno jest nadal TWOJE! Świadczy o Tobie, że nie potrafisz wypróżnić swojej kiszki stolcowej w miejscu do tego przeznaczonym tylko zostawiasz swoje odchody tam gdzie Ci się zachciało. Wygodniej załatwić się na stronie internetowej niż dogadać się z drugim człowiekiem. Smutne. Tylko pamiętaj to gówno jest nadal TWOJE, a muchy powolutku, lecz systematycznie znajdą Cię po zapachu. W internecie nikt nie jest anonimowy, nawet jeśli ktoś tak myśli. Przerażające jest to, że wielu ludzi święcie wierzy w to co jakiś yntelygent wysmarował…
Jak to jest z tymi wszystkimi informacjami…Mądremu każda wiadomość da do myślenia, rozważy za i przeciw, wyskubie prawdę, pośmieje się lub popuka w głowę wdrażając w każde zdanie. A głupi? A głupiego jeszcze bardziej ogłupi, skretyni i dalej będzie srał gdzie popadnie. Tylko ostrożnie! Muchy prędzej czy później poznają się czyj to kał…

Antygwałty na majówkę

By | Przemyślnik | No Comments
Sezon na skarpetki i sandały uważam oficjalnie za otwarty! Dzisiaj będzie troszeczkę szafiarsko, chociaż szafiarką nie jestem i raczej mi do tego daleko. (Dobra, przyznaję szafa mi się nie domyka, a butów mam tyle, że w niektórych nie miałam nawet okazji przejść się choćby kawałek :D ). Btw. kiedy widzę sandały i skarpetki (znak rozpoznawczy niektórych naszych rodaków) nóż w kieszeni mi się otwiera i nacina znacznie tętnicę.
Ale co tam pan w sandałach i skarpetach, mocniejsi są panowie w obcisłych spodniach i japonkach. Japonki u faceta toleruję wyłącznie na basenie ewentualnie na plaży. Koniec. Ale i panny w odkrytych butach i z brudem pod paznokciami, tudzież z resztką odchodzącego lakieru z paznokci wyglądają co najmniej nie  smacznie. Moim hitem są dziewuchy w sandałach tudzież w butach „bez noska” z odkrytym przodem, które do tego typu obuwia zapodają skarpetki antygwałty. Ku*wa nać, to że skarpetki są cieliste nie znaczy, że są niewidzialne! Jeśli jest na tyle ciepło by nosić odkryte buty to nie zapiernicza się do nich skarpetek, jeśli jest na tyle zimno, że potrzebujesz onucy to na litość babską załóż sobie kozaki. Jeszcze jedna wizja- na ciemno ubrany człowiek i do tego białe froty…a ja myślałam,że Majkel nie żyje…
Lecimy w górę. albo za luźne albo za obcisłe ciuchy, bo taka moda. Sr*am na modę, ma być ładnie, wygodnie i tak jak mi się podoba. Wiem, wiem…przed chwilą napisałam, że nie lubię czegoś tam czegoś, a teraz piszę- ubierz się tak jak lubisz- ok jasne , wszystko się zgadza, chodzi mi o to, że całość ma trzymać się kupy. Ale nie dół panterka, buty ćwieki, kropki na koszulce i piórko w du*ie, bo taka moda.
Lubię odważnie ubranych ludzi. W tym mieście nie wypada. Ale kiedy nie wypada tom ja rada :)Jeśli masz fajne cycki- zaserwuj fajny dekolcik. Masz fajne nogi- pokaż nogi, ale jak masz fajny tyłek to już nie koniecznie możesz zasuwać na rolkach w przezroczystych gaciach (chyba, że po 22 :D ). Kiedy pokażesz ładny dekolt? Kiedy grawitacja będzie silniejsza, a Twój biust będzie czyścił Ci buty?
Wróćmy do panów. Dresy są dobre. Na siłkę, albo na grzyby. Nie do ludzi. Nie na imprezę. Najzabawniej wyglądają delikwenci typu- bucik najeczki, gacie adidas, koszulka puma, czapka jeszcze inna firmóweczka i do tego łańcuch na klacie. Nic tylko takiego do pługu podpiąć i orać nim pole jego własnej lansowitowości. Panie na imprezie natomiast widzę w tym w czym im dobrze, ale oczywiście nie w tym wszystkim co mają w szafie na raz.
Strasznie lubię gdy ktoś ma swój styl i lubi przekraczać granice (oby nie te dobrego smaku). Wygląd nie jest najważniejszy (bla, bla bla…). Tak. Ale pomaga. I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Każdy lubi dobrze wyglądać, wtedy lepiej się czuje. Ludzi można szybko rozszyfrować (może nie do końca, ale zawsze) po stylu, po tym jakie kolory lubią nosić…
Zanim zaczniecie szykować się na majówkę dobierzcie ciuchy z głową. Ale przede wszystkim na dobry początek polecam mydło i wodę, bo nic tak nie razi jak odstawiona samica/samiec capiąca starym capem. Miłego grillowania   :-)

W naszym kraju się powodzi !

By | Przemyślnik | 4 komentarze
Czym są pieniądze? Bilon, banknoty, coraz częściej wirtualna policzajka naszych potrzeb i zachcianek. Dla biedoty pieniądze i bogactwo to często szczyt marzeń, ale i źródło wszelkiego zła. Dla bogatego to bieda jest tym źródłem. „Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to ch*j ”  jak mawiał klasyk.
Pieniądze to tylko pieniądze, ani ich nie zjesz ani z nimi rodziny nie założysz. Ewentualnie można się nimi podetrzeć, jak już mamy ich za dużo, ale obawiam się, że mogą się niestosownie ślizgać pomiędzy zacnymi pośladami. Pieniądze dają wolność, nie są ważne same w sobie,ale są środkiem np w realizacji marzeń. Trzeba być tylko ostrożnym by nie stać się ich niewolnikiem.
Ciągle trąbią w tym moim starym Rubinie, że bezrobocie i bieda. Bieda…dla mnie to lenistwo plus głupota i niechęć w ruszeniu zada. Rzadko kiedy słaba psychika i liczne przeciwności losu, które zwalają się na człowieka i nie pozwalają mu się podnieść.  Bo to jest tak, że jak ktoś ma łeb na karku to gó*no w cukierek zamieni, sprzeda, wmówi, że smaczne i jeszcze będzie się cieszył, że ktoś się oblizuje, a sam przeliczy kasę. Jak komuś się nie chce, to nie schyli się po pięć złotych na chodniku, bo jeszcze nie daj Borze ( Darz Bór! ) w krzyżu mu coś trzaśnie i po zawodach. Codziennie mijam kilku takich Szwendaczy miastowych co to płaczą, że nie mają na chleb, na bułkę…ale na fajki zawsze uciułają. Taki oto homo- nie homo, sapiens- nie sapiens chodzi i sapie. Bo źle i pracy ni ma, bo 2 złote by mu się zdało to coś przegryzie. Tętnicę bym takiemu przegryzła. Z życia wzięte- Szwendacz dostał zimą propozycję- odśnieżysz podjazd zarobisz parę złotych. ZAROBISZ-źle mu się widać skojarzyło, bo takie to woli dostać niż zarobić. Przecież jest zimno, śnieg ciężki i zbity jak ryj jego towarzysza, no nie da rady kierowniku. Wolałby dostać 2 złote niż zarobić 10. Lepiej popałętać się za darmo po mieście, bo chodząc to już nie zimno, pracując- zamarznie. Opieka da nocleg, nakarmi, ubierze, a Szwendacz zwiedza i płacze nad okrutnym losem. Oto obraz pewnej sporej części bezrobotnych. Reszta pracuje na lewo. I mały odsetek tych, którym czasowo podwinęła się noga, lub szukają pracy w konkretnym zawodzie i nie mają zamiaru się przekwalifikować.
Oto Polska bieda- biedna z wyboru,głupoty i czegoś tam jeszcze. Co ciekawe ta „bieda” często ma po dwa telefony, nowy telewizjer czy co tam Pan życzy. „Bo kiedyś było lepiej…”- bo kiedyś głupcze nie miałeś komóry i tysiąca kanałów w Rubinie. Chcesz mieć więcej- zrezygnuj z satelity, z telefonu i co tam jeszcze masz. Proste. Nie masz nie płacisz. Zostaje Ci więcej szmalu. Kiedyś miałeś więcej, bo colę czy pomarańcze widziałeś w gazecie, a teraz masz to na co dzień i korzystasz. Nie ma przymusu na wygodę- pij kompot nie colę, jedz jabłka nie cytrusy- zdrowsze to i taniej.
Najgorsze zjawisko to dla mnie…”a bo łon ma, a bo złodziej, celebryta…bla bla bla”. Na przykładzie Szwendaczy stwierdzam, że sami nic nie robią, a zazdroszczą tym co mają choćby troszeczkę więcej. Ma. Niech ma. Dorobił się, ukradł, miał szczęście…nie ważne ma i to jest jego.Dużo zarabia- niech zarabia. Należy brać przykład z tych „którzy mają lepiej”, a nie im zazdrościć. „A bo Wacek bidny i ja się nie dorobię…” Wacek bidny, bo głupi, bo czerpie przykład z kolegi Józka co też nic nie miał oprócz zmurszałych gaci na d*pie i myśli, że tak już musi być, a te wszystkie bogate to złodzieje. Józek na Wacka, Wacek na Józka zamiast na tego bogacza co to wcale nie ukradł, ale całe życie za*ierdalał. I tak to już żyją Józki i Wacki, starych dzieci nie chce im się myć co sobotę, to dorabiają nowe, jakiś czas czyste. Becikowe wpadnie kupią se mikrofalówkę, resztę przepiją, dziecko nazwą Dżejsika coby światowo było i życie mija. A tam gdzie dużo dzieci, psów i Józków tam najczęściej patologia. Błoto na podwórku i pelargonie w puszkach po browarku na parapecie. Takie małe El Dorado. Bo po co coś zmieniać jak i tak każdy kiedyś umrze…

Per(wers)fekcyjna Pani Domu

By | Przemyślnik | No Comments
Chałupa jak z amerykańskiego serialu, uśmiechnięta rodzinka jak z broszurki dla Świadków Jehowy. Kibel tak sterylny, że śmiało można by było jeść z niego idealny lunch z idealnym mężem i plastikowymi dziećmi. Pies szczeka w rytm kompozycji Ludwiga van Beethovena. Rybki  pływają tylko w jednym kierunku… A Ty w 15 centymetrowych szpilkach jedziesz na szmacie…Sielanka!
Marzenie każdej kobiety! Rodzynek pomoże Ci nauczyć się składać prześcieradło z gumką, bo od zawsze wiadomo, że nic tak nie uszczęśliwia rodziny jak posiadanie takiej umiejętności! Od dziś każda stuprocentowa kobieta marzy tylko o jednym- być PERFEKCYJNĄ PANIĄ DOMU! A od perfekcji do szaleństwa dzieli nas tylko jeden krok :)
A jak to jest z tą całą Rodzynkową? Jeszcze kilka lat temu- zaniedbana żona znanego aktora. Kilka chwil później ocieka dziką perfekcją- wystylizowany fryz, zrobione paznokcie, drogie buty i markowa kiecka. A wszystkie obowiązki za nią wypełnia jej „służba”. Każda z nas byłaby perfekcyjna na jej miejscu! Kiedy  jej perfekcyjna sława przerasta granicę perfekcji i zaczyna ocierać się o chorobę psychiczną dowiadujemy się, że jest w trakcie rozwodu. Czyli, że co ?! Szorowanie wanny o drugiej w nocy i codzienne trzydaniowe obiadki  nie scalają jednak rodziny ? Dziwne…
Nie dość, że  tv wciska nam kity, to najgorsze jest to, że niektórzy wierzą w każde słowo, które pada z ekranu. Kto chciałby mieć chodzącą Perfekcję w domu ? Strach pomyśleć co by się wtedy działo. Jakie wymagania by miała…Rozwód jak u Rodzynków murowany :D
Co komu po idealnym porządku? Co komu po codziennym śniadanku, obiadku i kolacji o jednej wyznaczonej co do minuty porze? Po cholerę Ci plastikowa rodzinka i to już, bo przecież koleżanki wszystkie już wyszły za mąż, wszystkie mają rumiane dzieciaczki i domki z ogródkiem? Koleżanki może i owszem szczęśliwe mężatki z pozoru, ale co druga w swoich czterech ścianach ulega utopijnej wizji Perfekcyjnej i jedzie, jedzie na szmacie, żeby jej „idealny” facet w śmierdzących skarpetkach miał rodzinę spod igły. A on siedzi i się śmieję, że ona haruje za dwoje. Zasuwa z rumianym dzieciaczkiem uczepionym ramienia, dzieciaczek zamienia się w rozdartego bachora, idealny mąż w otępiałego bufona, a wymarzony domek z ogródkiem w skarbonkę bez dna z hipoteką… I już tylko ta hipoteka jest elementem łączącym Perfekcyjnych…
Chcesz sprzątaczkę- zatrudnij sprzątaczkę. Chcesz kucharkę- zatrudnij kucharkę, albo zjedz na mieście. Chcesz ideału- wystruż sobie z drewna :)
Wolisz Perfekcyjną Panią Domu ?
Serio?
Ja wolałabym Perwersyjną…i życie jakby bliższe ideału :)

75 (nie)przeciętnych twarzy

By | Przemyślnik | 8 komentarzy
Dzisiejsze wypociny wypacam pod wpływem „50 twarzy Greya ” .
Jeśli tytułowy Szary miał 50 twarzy, to ja mam ich co najmniej 75…I wcale nie myślę tu o twarzach w kontekście łóżkowym. Uważam, że książkę można odczytać dosłownie, ale ma i swoje drugie dno. Nie wiem, czy ktokolwiek ma taką rozkminkę jak ja, ale ja nawet w „Na jagody” znajdę drugie dno jeśli się uprę.
Nie znoszę kiedy ktoś pyta mnie- „Co słychać?”. Od razu do ust ciśnie mi się fekalna odpowiedź-”Gówno”. Ale nie powiem tak, nie lubię być chamska, bo wiem, że nikt nie zadaje tego pytania ze złością. Po prostu ja nie znoszę tej krótkiej formułki. Co słychać…fuj. Zazwyczaj odpowiadam „Dzięki, dobrze, co u Ciebie?”(„thx,fine,hru?”)…zawsze z wesołym uśmiechem :) Bo u mnie zawsze jest dobrze i do przodu, po amerykańsku, nie po polsku – „A tu mnie boli, tam mnie strzyka, piniędzy ni ma, wszystko wina Tuska…”.
Popatrz na mnie- co o mnie myślisz? A jak myślisz na  ile procent Twoje przemyślenia na mój temat są trafne? A może ja tylko świetnie kreuję moją osobę? Potrafię zrobić sobie świetny PR? Może mam na tyle charyzmatyczną osobowość, że potrafię niezauważenie wmówić Ci, że jestem taka, a nie inna? Może moja prawdziwa twarz jest zupełnie inna? Może w tajemnicy przed światem planuję jakąś zbrodnię, a może doskonały manicure skrywa jakieś tajemnicę? A może tak na prawdę marzę tylko o nowej różowej sukience i jestem potwornie płytką bździągwą? Tego nie wie nikt i nigdy nikt do końca się nie dowie. Dlatego nie pytaj mnie nigdy co słychać, nie dowiesz się żadnych konkretów. Chcesz dowiedzieć się konkretów- nie sądzę, żeby szczegółowe informacje z mojego życia wpłynęły na tyle mocno na Twoje życie, żeby coś to zmieniło w Twoim żywocie.
Każdy z nas ma złożoną osobowość. To nie żadna nowość. Jeden człowiek występuje jednocześnie pod wieloma postaciami (twarzami)  Np. dobrego pracownika,który jest miły dla szefa, ale za plecami szefa jego „ja”  rozszczepia się na diabelskiego pracownika, który swojemu bossowi najchętniej wpuściłby czerwone mrówki w gacie. Ten sam człowiek w domu jest pomocnym bratem, irytującym mężem, dla sąsiadów dobrym kumplem, dla innych wrednym skur*ysynem, dla księdza grzesznikiem, dla drogówki potencjalnym płatnikiem mandatów… i tak dalej. Nikt nie ma jednej twarzy. Ale to nadal jest normalne…
A teraz pomyśl sobie- jutro czy pojutrze będziesz zapierdzielać do pracy, szkoły, sklepu czy nie wiem na wyścigi rowerowe trasą Koszalin-Poperczyn. Idziesz ulicą, wchodzisz do sklepu po jakąś pierdołę. Chwila refleksji- czy kiedykolwiek zastanawiałeś się ilu potencjalnych morderców codziennie mijasz na chodniku ? Ilu gwałcicieli otarło się o Twoje ramię w Żabce? Spójrz na ludzi którzy Cię mijają- ilu z nich popełniło jakieś przestępstwo i uniknęło kary…ilu z nich chodzi sobie spokojnie po mieście? Facet w zielonej kurtce idący z naprzeciwka w tym momencie w kieszeni może obracać lepki od świeżej, słodkiej krwi nóż. ..Może w każdej chwili go wyjąć i delikatnie popieścić srebrnym, zimnym ostrzem Twoją gładką skórę, wpić się  pomiędzy Twoje twarde żebra i zanurzyć się w Twoim ciepłym mięsie po samą rękojeść.Może, ależ oczywiście. Nigdy nie wiadomo kto nas mija. Mnie możesz mijać bez obaw (przynajmniej fizycznie nic Ci nie zrobię ;) ). W końcu żyję zgodnie z Dekalogiem tj. nikogo nie zabiłam, nic nie ukradłam i z cudzymi żonami nie cudzołożę . Wystarczy :D
Mój scenariusz Ci się nie podoba ? Nie chcesz patrzeć na ludzi jak na potencjalnych kryminalistów? Okej- proponuję weselszą zabawę. Zasuwasz tą samą ulicą.Raz, dwa, trzy…i…wyobraź sobie, że wszyscy wokół Ciebie są nadzy :) I teraz obserwujemy towarzystwo, kocie ruchy,te spojrzenia…Jeśli masz bogatą wyobraźnię- wrażenia niezapomniane…Wesoło jest kiedy „zabawiasz” się z kimś znajomym i wymieniacie poglądy na temat „golasów”. Jeśli spotkasz mnie kiedyś, a ja wybuchnę śmiechem- to może akurat moja wyobraźnia będzie pompować jakieś ciekawe wyobrażenia do mózgu :)
Bez podsumowania.
Z pewnym niedomówieniem.
Lubię kontrowersje.
A może tylko staram Ci się to wmówić?
Jak myślisz?

Klepnij swoje szczęście w du*ę !

By | Przemyślnik | No Comments
Wyłączasz telefon.  Wyłączasz komputer, radio, telewizor…wyłączasz zmysły. Siadasz wygodnie w fotelu. Zamykasz oczy,  wsłuchujesz się w ciszę… Jesteś tylko ty. Nie ma nic więcej. Jesteś zrelaksowany, o niczym nie myślisz. Twój umysł opanowuje błoga cisza, błoga nicość, przestrzeń zdaje się krążyć, a czas przestaje oddychać.
Czujesz słodko-kwaśny zapach cytrusów, delikatny ale intensywny. Otwierasz umysł, ale nie otwierasz oczu. Skupiasz się na zapachu. Słonecznie żółta  cytryna łagodnie unosi się  tuż przed Tobą, jest blisko, na wyciągnięcie ręki. Nawet nie musisz fizycznie po nią sięgać, wystarczy, że masz świadomość, że po nią sięgasz. Masz ją. Kroisz ostrym, lśniącym nożem z hebanowym uchwytem. Ostrze zdecydowanie nacina skórkę, zanurza się w soczystym miąższu i drąży korytarz do skórki po drugiej stronie. Nóż kolejny raz pokonuje podobną drogę. Bierzesz jeden z plastrów cytryny. Wkładasz go do ust i ssiesz. Ssiesz długo i intensywnie. Czujesz kwaśny posmak, świeży sok spływa Ci z kącików ust. Intensywny smak cytryny budzi wszystkie Twoje zmysły. Czujesz orzeźwienie w całym ciele. Czy czujesz jak wyraźnie kwaśny jest owoc ? Czy czujesz jak Twoje ślinianki pracują ? Czujesz eksplozję smaku na Twoim języku ? Czujesz kwaśny posmak w ustach ?
A teraz otwórz oczy. Jeśli rzeczywiście odizolowałeś się od otaczającego świata i wyobraziłeś sobie kwaśną cytrynę- prawdopodobnie fizycznie czułeś jej smak w ustach. Twoje ślinianki zwiększyły obroty, a Ty fizycznie reagowałeś na sugestię.
I tak jest ze wszystkim.
To bardzo proste.
Wszystko czego pragniesz- możesz sobie sam wykreować. Trzy proste kroki- pomysł, słowo i czyn.
Marzysz o pełnym portfelu, szczęściu, miłości i tak dalej? Usiądź i jasno określ co dokładnie Cię interesuje. Niech będzie to dla przykładu wyrwanie rudej Jolki z klatki obok. Pomysł już jest. A teraz dzień w dzień powtarzamy sobie- ruda Jolka jest moja i tylko moja. Wyobrażamy sobie jak nawiązujemy z nią bliższe relacje, jak spotykamy ją w drodze do sklepu. Jak do niej zagadujemy. Wymyślamy schemat rozmowy. Marzymy, fantazjujemy, ale cały czas wierząc w możliwość realizacji scenariusza w realu. Musimy być przekonani, że to co planujemy- zrealizujemy. Bez gadania, bez żadnego ale. Zrobimy to, uda się i już! Punkt trzeci-czyn. No bo możesz sobie afirmować nawet podróż na księżyc, ale jedno jest pewne- jeśli nie wyjdziesz z domy wycieczka nie dojdzie do skutku :)  Zatem staramy się rudą Jolę spotkać. Tylko Chryste Świebodziński – nie łazimy za nią jak Rudkowski! Po prostu stwórzmy sobie szansę na realizację planów. Nie istnieją takie słowa jak- nie wiem, nie umiem, nie da się, ja nigdy tego nie robiłem, to nie możliwe…bla bla bla… Wszystko jest możliwe! Jeśli czujesz kwas nieistniejącej, pie*dolonej cytryny, która nigdy nawet nie urosła. A nie urosła, bo jej nikt nie posiał, ani nie posadził. Jeśli czujesz, że z mordy toczysz więcej śliny niż normalnie na samą myśl o wyimaginowanym owocu – to znaczy, że psychicznie można wpłynąć na fizyczność.  Jeśli je*bana cytryna daje radę to tak samo pier*olona szóstka w totka jest realna, tylko borze szumnie szemrzący w rytm kropel strumienia weń figlarnie wstęgą błękitu się wijącego- weź wyślij najpierw kupon!  Od siedzenia robią się co najwyżej hemoroidy.
Od dziś, pierwszego dnia nowego roku chińskiego. Roku węża czy innej beznogiej istoty- bierzemy się za siebie. Chcesz coś osiągnąć, posiadać…? To sobie stań przed swoim zajebi*tym uświnionym lusterkiem, w którym strzelasz foty na fejsa. Popatrz na swoją zacną twarz i powiedz głośno i z pełnym przekonaniem- „Ruda Jolka jest moja! Tylko moja i mogę klepać ją w tyłek kiedy mam tylko ochotę! „. Kiedy już jesteś pewien tego co mówisz- działaj!
A pewnego dnia otworzysz swoje oczy siedząc wygodnie  nie w swoim fotelu, w którym wyobrażałeś sobie tę moją głupią cytrynę tylko na swoim kozackim jachcie. Z szampanem w ręku, truskawką rozgniecioną na klacie, którą właśnie zlizuje Ci ta cholerna lisica- Jola. Zadrzesz łeb do góry, popatrzysz w bezchmurne niebo, jeśli szczęście będzie łaskawe na maksa- mewa nie n*sra ci w oko. W ten czas rozmarzysz się pomyślisz- „kufa warto było się ruszyć do działania i uwierzyć w to co nie wierzyłem! ” i klepniesz swoje szczęście w dupcię z uśmiechem triumfu na twarzy…
Aaaa…jjj….mmm…eee…nnn :)