Tag

lotion

6 najlepszych kosmetyków przyspieszających wzrost włosów, ranking

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Ciężko jednoznacznie określić o czym jest mój blog. Ostatnio się zastanawiałam, no i wiadomo- lajfstajl, albo raczej fristajl i bjuti, ale bjuti co? No właśnie. Zaczęło się od włosów, o włosach jest tu najwięcej, więc chyba jestem kłaczanką, a dopiero potem pielęgnacja, jakieś paznokcie i co tam mi się w głowie zalęgnie.
Tyle lat dbania o włosy zaowocowało całkiem sporą wiedzą popartą doświadczeniem. Specjalistką nie jestem, ale fryzjerkom nie raz tłumaczyłam dlaczego olej może pomóc i zaszkodzić, dlaczego alkohol denat we wcierce pomaga, a w odżywce nie, że nie każdy alkohol jest zły, czym się różnią silikony i bla bla bla. Generalnie ciężko mnie w temacie złamać. Skoro coś tam już wiem i dużo przetestowałam na sobie, czas tą wiedzą się podzielić. Dziś opowiem Wam o 6 najlepszych produktach na przyspieszenie wzrostu włosów.

Zestawienie moich naj macie na fotce. Wszystkie z tych produktów przyczyniły się u mnie do szybszego wzrostu kudłów. Bierzcie poprawkę na to, że co pomogło mi, nie musi pomóc Wam. Nie ma takich czarów. Za przykład podam Jantar, wszyscy zachwyceni, a u mnie klapa. Robiłam trzy podejścia i tylko za pierwszym razem wzrost był minimalnie szybszy, ale tak minimalnie, że szkoda gadać. Moje włosy i tak dość dobrze rosną, ale potraktowane wspomagaczami dobijają i do 5 centymetrów w miesiąc co jest osiągnięciem spektakularnym. Niestety jeśli używam danego produktu dłużej włosy przestają reagować. Taka sytuacja. Specyfiki staram się stosować zamiennie, chyba, że mi się znudzą. A teraz mój ranking. (Klikając w nazwy produktów, przeniesiecie się do recenzji).

6. Olej musztardowy

Na ostatnim miejscu zestawienia pojawia się jedyny olej w rankingu. O olejach więcej będzie innym razem, jednak jeśli chodzi o przyspieszenie wzrostu, to musztardowy jako jedyny wpłynął znacząco na porost sierści. Żadne Khadi, Sesy, ani sresy nie dawały zauważalnych skoków na długości, musztarda jako jedyna coś tam dała. Nie było to dużo, ale jednak dało się zauważyć różnicę.

5. Hair Jazz

Wpis z tymi produktami ma u mnie od cholery wejść, pewnie ze względu na kontrowersje jakie wzbudzają te kosmetyki. Nie zliczę ile razy za tę recenzję zostałam obrzucona gównem?Do dziś nie wiem na jakiej zasadzie działają i nie chcę wiedzieć. Może placebo, może mysie gówna, bo produkcja odbywa się w jakimś francuskim bunkrze na zadupiu. Nie wiem, ale włosy faktycznie mi po tym urosły. Zużyłam dwa małe zestawy i połowę ogromnego, chyba litrowego, po czym oddałam resztę koleżance, bo nie mogłam już znieść ich zapachu. Im dłużej używałam, tym włosy coraz słabiej reagowały. Kudły się nie zniszczyły, ani nic. Rosły fajnie, ale po czasie wróciły do swojego tempa. Ani polecam, ani nie. Można spróbować, jak komuś kasy nie szkoda, bo zestaw nie był tani.

4. Hollywood Beauty, Castor Oil

Też lekko kontrowersyjny produkt, bo zawiera tłuszcz z norek. Tego tłuszczu tam jak na lekarstwo, ponoć pobierany od żywych stworzeń, ale jak jest tego nie wiem. Wydajne jak skurwesyn. Do dziś mam połowę opakowania i chyba czas to wywalić, bo się termin przydatności kończy. Konsystencja niby taka sama, zapach też, ale trochę strach kłaść. Włosy po Castorze rosły jak na drożdżach. Używałam wielokrotnie w systemie- miesiąc kładłam, dwa nie i tak w kółko, żeby kudły się nie przyzwyczaiły. Kosmetyk godny polecenia, ale upierdliwy, dlatego nie wiem czy mi się jeszcze chce do niego wracać. Tłuste to, zmywa się różnie, raz łatwo, raz chujowo. Działa super, ale trzeba się ujebać w tej mazi i to mnie zniechęca, bo ja leń jestem?

3. Spray Vitapil

Na podium ląduje Vitapil. Ładnie po polskiemu napisałam spray, ale dla mnie to sprej i basta, bo ja ze wsi jestem. Tabletek nie polecam, bo klauzula sumienia, o czym pisałam w tekście Weź tabletkę (czyt.wrzuć monetę). Sam sprej dał rzeczywiście niesamowite efekty, ma super skład i generalnie nie ma się do czego przypierdolić. Mogę polecić jeśli ktoś ma na zbyciu trzydzieści kilka złotych, ale są rzeczy tańsze i lepsze, o czym niżej.

2. Esencja Andrea z AliExpress

Znów kontrowersyjnie, bo z Chin, ale esencja zrobiła mi tanio i dobrze. Jest na tyle uniwersalna i nieproblematyczna, że można ją mieszać z różnymi produktami i wcierać w skórę głowy. Takie moje wcieranie przełożyło się na super wzrost włosów, portfel nie płakał, a włosy chyba nawet mniej się po niej przetłuszczały. Bardzo polecam produkt osobom, które nie mają problemu z tym skąd Andrea pochodzi. Zużyłam kilka buteleczek i pewnie jeszcze nie raz zamówię.

1. Apteczka Agafii, Aktywne serum ziołowe na porost włosów

Najdłuższa nazwa i najlepsze działanie (nigdy nie zrozumiem tych przydługich nazw produktów). Sprej testowałam niedawno i już kupiłam nową butelkę. Po moim wpisie podobno dziewczyny wykupiły cały zapas Babuszki w lokalnym Eko-Zieleniaku, ale spokojnie już była nowa dostawa?Cóż, tutaj nie można się do niczego przyczepić. Pochodzenie znane, działanie genialne, skład przekozacki, kłaki rosną piękne i zdrowe. Polecam!
Ciągle używam czegoś na porost, bo lubię testować różności. Poza tym zawsze sobie coś ubzduram. Najpierw chciałam zejść z cieniowanych włosów do takich równych. Potem postanowiłam pozbyć się wszelkich farb, a na to najlepsze są nożyczki. Na zdjęciu powyżej macie porównanie. Tyle włosy urosły mi w rok. W sumie to się skróciły, bo ja ciągle podcinam? Ale zauważcie gdzie kończą się farbusy i zaczynają moje- okolice karku, dziś te okolice mam w okolicach stanika, czyli całkiem fajnie. Misja na teraz- zapuścić grzywkę, bo już mi się znudziła. A potem? A potem niech rosną, aż mi się coś nowego zamani.

Siódme niebo mojego nosa- Indigo, Richness Body Lotion, Seventh Heaven

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Mam umiar jeśli chodzi o kosmetyki, ale jeśli miałabym wybierać coś, co mnie na drogeryjnych półkach kręci, to zdaję się na mój nos. A mój kinol zawsze zawlecze mnie do pachnących żeli i balsamów. Tego nigdy za wiele. Umyć się trzeba, a i nabalsamować zwłoki, to u mnie równie ważna sprawa. Wyobraźcie sobie, że wszelkie masła, lotiony, mleczka, balsamy towarzyszą mi od dobrych kilkunastu lat non stop. Raz jedyny nie nałożyłam balsamu po kąpieli! Testowałam jakiś żel z balsamem w jednym. W każdym razie od namaszczania ciała jestem uzależniona jak nikt. Jeśli do tego dorzucimy manię zapachu, mamy psychola, czyli mnie.

 

 Indigo, Richness Body Lotion, Seventh Heaven

Indigo, Richness Body Lotion, Seventh Heaven, 300 ml. Balsam przywlekłam jeszcze z wiosennego Meet Beauty. Zrobiłam mu foty, a potem czekał na swoją kolej. Kiedy wreszcie dorwałam go w swoje koślawe łapy – odleciałam. Zapach! Jak on zajebiście pachnie! Mówię Wam! Soczysty, słodki, nasycony i głęboki zapach siódmego nieba jak nic. Ciężko porównać aromat do czegoś namacalnego. Mój nos mówi, że wyczuwa słodkie, zerwane w słońcu owoce, zanurzone w palonym cukrze i spryskane ekskluzywnymi perfumami od jakiegoś pierdolonego Diora, czy innego zagranicznego wirażki. Zapach absolutnie piękny i niepowtarzalny. Balsam może zastąpić perfumy, bo skóra pachnie po nim długo i cudownie, ba, po nałożeniu kosmetyku pół chałupy pachnie jak w dobrej perfumerii.
Skład, jak na moje koślawe oko, również wygląda nie najgorzej. Urea na drugim miejscu niemal gwarantuje dobre nawilżenie skóry. Rzeczywiście lotion daje radę. Skóra po użyciu jest miękka, nie lepi się, nie ma mowy o jakimś tłustym filmie. Po nałożeniu można wskakiwać w ciuszki. Bajdełej, ciuszki też potem pachną ? Ponieważ nie mam żadnych skórnych problemów, ciężko mi powiedzieć, czy balsam ma jakieś magiczne działanie. Dla mnie jest wystarczający.
Konsystencja balsamu jest jak konsystencja balsamu. No, bo jaka niby ma być? Produkt wydajny. Butelka z pompką poręczna i o dziwo, lotion wyłazi tą pompką niemal do końca. Na ostatnie namaszczenie przecięłam flaszkę, żeby wybrać resztki, bo szkoda mi było wywalić choćby kropelkę. Cena tego zapachowego cuda to jakieś 30 złotych. Dużo i niedużo. Przeważnie kupuję balsamy do dwudziestu złotych, bo idą u mnie jak woda, w tym przypadku zapach wyjebał mnie z laczków, więc nawet jakby 50 złotych kosztował, to i tak bym kupiła. Planuję zakup innego zapachu, tak dla odmiany, muszę tylko skoczyć do Zamościa, bo tam mam najbliższe Indigo. Albo dozbieram sobie zachcianek i zamówię prosto od producenta. Tak, czy siusiak, balsam trafia na listę moich ulubieńców ?

Vitapil – powiedz stop linieniu

By | Bjuti Pudi, Blog | 24 komentarze
Zapuszczam się i zapuszczam jak puszczalski puszczyk z puszczy. Jak puchacz się puchaci, tak ja w rytm puchacenia zapuszczam, dobrze, że się nie puszczam i że nie puchnę. A po co zapuszczam? Ot sekret jak pieniądze z komunii. W sumie to z zapuszczeniem mi się nie pali, tylko, że lubię eksperymenty. I tak wodze fantazji popuszczam i zapuszczam, wspomagając się włosowymi dopalaczami.
VITAPIL, Profesjonalny lotion, zapobiega nadmiernemu wypadaniu włosów i stymuluje porost nowych,. Tabletki pomagające zachować zdrowe włosy i skórę głowy.
Przywiozłam ten sprzęt ze spotkania w Chełmie i od razu ruszyłam z testami. Jako że chciałam wytestować jak trza, a nie na odpierdol, to stosowałam do dziś. To znaczy lotion, bo tabsy skończyły się po miesiącu. Także 2 miesiące z lotionem i miesiąc z dopalaczami.
Zacznę od tablet. Duże byki. Zapomniałam o fotce przed pożarciem, sorka. Ale uwierzcie- są duże i zielone, takie tam gluty Shreka. Poślizg mają zacny jak niejedna labodziara, to i z połykaniem jak u labodziary- łatwo idzie. No stress- zjada się jak trza. A żreć polecam po posiłku, bo podobno na pusty żołądek rzygać się chce. Nie wiem, mnie nie mdliło. Tabsy szły jak w masło.
Tutaj macie cuda wianki producenckie. Skład zacny, więc jakby wpierdalać z rok, to pewnie włosy z reklamy. Wpieprzałam miesiąc to recenzja ni w kij dmuchał. Zresztą podchodzę sceptycznie do suplementów, bo mi się wydaje, że wszystkie na mnie działają, a tak do końca to nigdy nie mam pewności. Chcecie  to jedzcie z tego wszyscy, kupcie sobie. 30 tabletek to cena pomiędzy 20, a 30 złotych, zależy gdzie okiem spojrzę, co apteka to inna cena.
A lotion to moje Czytelniki mogę polecić. Flaszka dobra i solidna, przyda mi się jeszcze na inne produkty, bo nie chlapie, jest szczelna i ma ten psiukający odbycik na dorodnym knocie, przez co precyzja jak u tych ludzi co domki z zapałek budują.
Pudełko zawsze spoko. Wszystkie pierdoły opisane, dlatego też nie przepisuję, bo kto to by kurwa czytał? No ja na pewno nie. No. Flaszka wystarczyła na równiuśko 2 miesiące jak w mordę strzelił. Wydajność spoczko. Pachnie ładnie, jak jakieś ozonowe perfumy, lekko męskie, ładne. Zapach zostaje na łbie na długo. Włosy się nie przetłuszczają, nawet powiedziałabym, że lepiej mi się układały po tym psiukaczu.
Mnóstwo baby hair na głowie, a włosy ruszyły z kopyta. Ale pierwsze co, to przestały wypadać. Nie żebym się leniła jak mój kot na wiosnę, ale po tym pierunie, włosy właściwie zakończyły jakiekolwiek migracje. I dobrze. Włos nie Syryjczyk, niech siedzi gdzie ma siedzieć. Jest czad. 30-40 złotych za flaszkę, to nie majątek i tak sobie myślę, że jakby co, to se kupię urwisa. Dobry jest jebany!
A tyle mi futro urosło. Zdjęcie robiłam w okolicach świąt, więc po około 2 tygodniach od startu z kuracją. Jak na moje ślepe oko to fchuj przyrost. Nic nie mierzę, bo znowu mi hejterów najdzie i powiedzo, że łoo za darmo ma to chwali. Penis Wam w oczodół! Zaznaczyłam Wam strzałką moją zimową oponę, która jest w stałym miejscu, żebyście lepiej uchwycili ile tam ich urosło. Znaczy na oponie nie rosną, tylko ze łba.
Przy okazji- jak widać keratyna od Yellow Friends nadal działa, nic się nie wypłukała, a minął ponad miesiąc od jej aplikacji. O keratynie z Ali pisałam tutaj- NACIŚNIJ JAK TRZA. Nadal ją polecam i mówię, że jest genialna, bo jest. I lotion też jest spoko. Tabletki to nie wiem, bo co to 30 sztuk? To jak flaszka na trzech, ale fajnie łyknąć 😀