Tag

blogosfera

Idealny, oryginalny świat internetu

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Trendy. My je wyznaczamy, my wszyscy internetowi ludzie. Im ktoś ma większy odzew publiczności tym szybciej moda na coś się rozchodzi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że głupota szerzy się najszybciej. Głupota i idealne obrazki z idealnego życia. Nie wszystko co jest wychwalane  jest dobre. Nie wszystko też jest złe, ale dużo z hitów mnie śmieszy. I pewnie nie tylko mnie ale kto o tym powie głośno jak nie ja? No właśnie!

Instagram. Idealne obrazki. Feed najlepiej spójny, jakiś tam różowy filtr, białe ramki albo coś innego co nas ogarnia i definiuje. Mam to w dupie. Wrzucam co mi się podoba. Nie narzekam na odzew choć pewnie gdybym szła jak baran za wytycznymi wielkich kołczów instagramosfery to obsików byłoby więcej. Tylko wtedy to nie byłabym ja. Byłby to sztuczny twór. Jesienna faza to niby przypadkowe fotki w zakolanówkach, kocyk najlepiej dziergany, ciepły napój (herbata, kawa, arszenik), coś drogiego, coś modnego, gazeta za więcej niż 10 złotych, liść koniecznie z monstery. Zestaw idealny i…powtarzalny. Takie czasy, że każdy twierdzi, że jest oryginalny, a wchodząc w hasztag #zakolanówki mamy 10 tysięcy fotek w tym 7 tysięcy niemal identycznych. No oryginalność fchuj! Ale tego chcą ludzie! To zbiera lajki! I dopóki ludzie nie docenią zdjęć mniej wątpliwej estetyki, dopóty Instagramerki będą te wieśniackie foty wrzucać. Wszystko w Waszych rękach. (Zajrzyjcie też do wpisu Hity blogosfery- hitami pospólstwa!)

Najlepiej klikają się selfiaki. Wystarczy ryj trochę lepszy od diabła i serduszka lecą. Wrzucasz świetną fotę zwierza, krajobrazu…no nie bardzo. To się nie sprzeda. Cycki dobrze idą! Nie ma cycków, nie ma lajków. I wrzucają cycki. I spoko tylko niech mi żadna nie wmawia, że sobie nie zdaje sprawy z siły cycków. Nie mam nic przeciwko manipulacjom skoro ludzie głupi i się na to łapią ale śmieszy mnie wypieranie. “Cycki? Ja? No co Ty! Przypadek!”. A ja wrzuciłam kilka razy fotę z głębszym dekoltem i statystyki 100% lepsze. Przypadeg? Tylko, że ja się tego nie wypieram aczkolwiek z premedytacją nie napierdalam fotami z wymieniem szeleszczącym w wietrze lajków. Bo po co? Dla pustych lajków? (Zajrzyjcie jeszcze tutaj Dzień z życia perfekcyjnej Instagirl, Blogerki, Fakebookerki czy tam innego tworu)

Co jakiś czas nachodzi jakiś nowy trend i wszyscy jak te barany jeb, jeb, jeb! Takie same zdjęcia! I to się klika. Tylko gdzie tutaj jakaś osobowość? Jakaś oryginalność? Co w Wasze życie wnosi profil na IG gdzie 500 zdjęć różni się od siebie innym ustawieniem nogi przed lustrem i kolorem koszulki? Urzekają mnie także opisy z dupy pod zdjęciami. Paulo Coelho social media. Na zdjęciu cycki wylewają się na kubek z kawą, z kubka wylewa się kawa, w tle wiszą cotton ballsy, lustro niedomyte, a pod tym obrazkiem łoskot o ratowaniu pandy wielkiej i wynurzenia o tym jakie żyćko cienszkie. Zajebista spójność! Już o chujowych reklamach i współpracach nie wspomnę. Już o tym, że laski co drugie zdjęcie reklamują inny szampon też nie wspomnę. Kurwa, one chyba myją włosy co 3 godziny, szybko mają nowy ulubiony szamponik. Jak tu takim tworom w coś wierzyć? Ale ludzie wierzą. Jak to stado baranów, bezdyskusyjnie idą za swoją Gwiazdą. Z Gwiazdą nie ma dyskusji. Za dyskusję jest ban! A ja banów nie lubię, używam w ostateczności i z przykrością zauważam, że coraz więcej osób nie wie czym się różni hejt od krytyki. Uwielbiam dyskutować dowiadywać się o racjach innych, o innych punktach widzenia. Ban u mnie? Tylko dla totalnych debili i skurwysyństwa. Dyskutować lubię zawsze. Umiem przeprosić jeśli się mylę, staram się nie narzucać swojego zdania i staram się postawić w czyjejś sytuacji. Ale ban łatwiejszy, nie?

Dlaczego ciągle słyszę, że mam niewyparzony język? Nie wiem. Nikogo nie obrażam ale mówię wprost. Dlaczego mówię wprost? Bo wolę wprost niż za plecami chociaż nie wszystkim to się podoba. Nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych. Nie dzielę blogerów na tych co mają mniej lub więcej lajków ode mnie. Dla mnie albo ktoś jest chujem albo człowiekiem i nie ważne czy to wpływowy bloger, ksiądz, czy Pani z Biedry. Albo jesteś chujem albo człowiekiem. Zdarzyło mi się kiedyś napisać kilka słów prawdy jednemu znanemu, takiemu fchuj co lajków ma w setkach tysięcy. Nic złego ot gorzką trochę prawdę i nastała na grupie grobowa cisza. Fchuj wielki usunął się z grupy i tyle. Aż tu nagle moja skrzynka mesendżerowa zaczęła pikać jak głupia. Otwieram, a tam wysyp wiadomości, że zajebiście mu wygarnęłam, ale jestem zajebista, bo mu dojebałam, ale ja jestem super! Ale hello! Ja nikomu nie dojebałam, ja napisałam kilka prawdziwych zdań, krytycznych, może gorzkich ale nadal prawdziwych. Napisałam to co inni chcieliby napisać ale tego nie zrobią. Dlaczego? Zapytałam. “A bo wiesz… może mi to zaszkodzić”. Zaszkodzić, bo on większy, bo współprace, bo milion innych rzeczy. Dowiedziałam się też, że “super piszesz, ja też tak kiedyś zaczynałem, były bluzgi i szczerość ale wiesz sponsorów to odrzuca”. Aha. Witamy w internecie. Bądź sobą ale tylko tak żeby wszystkim pasowało, wykreuj siebie. Bądź sztucznym tworem, bo sponsorzy, bo współprace. I wmawiaj ludziom, że taki z nimi jesteś szczery. 

Już dawno mnie to nie rusza. Mnie to śmieszy. Patrzę na jakiegoś blogera z dupy jak nakręca ludziom makaron na uszy i myślę sobie po cichu jaki piękny świat. Jak tu ładnie. Jaka śliczna kreacja. Ludzie kochane! Jakbyście poznali tych swoich niektórych idoli na żywo to spieprzalibyście szybciej niż złodziej ze sklepu. Jakbyście posłuchali jak oni bluzgają w realu to mój blog się chowa. Ci wszyscy piękni i wykreowani. Oni może i by chcieli być sobą ale kontrakty…

I wiem, że część mi się dziwi, że ja dużego hajsu na blogu nie robię ale sorry ja swojej osobowości nie zgubię za garść srebrników. Ja się nikomu nie podporządkuje. Czy się to komuś podoba czy nie- ja jestem Pudi i chuj. Zawsze było i będzie wprost nawet jak ktoś mi po złości lajki arabskie kupuje to prawdę powiem. Myślałam, że to żaden wyczyn być sobą tymczasem świat codziennie pokazuje mi, że jestem wyjątkiem. Trochę to śmieszne i trochę straszne.

Jak zostać sławnym, bogatym i lubianym blogerem? Poradnik dla żółtodzioba (fresh & green)

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Jeszcze kilka lat temu blogerzy, poza małymi wyjątkami, byli zwykłymi nołlajfami tłukącymi w klawiaturę hobbystycznie. Od pewnego czasu bloger to fejm, hajs i ścianki. Nie widzę w tym nic złego o ile bloger nie ukrywa swojej innej twarzy i jest ze swoimi odbiorcami szczery. Mało takich. Ja nie o tym. W zamierzchłych czasach dzieci chciały zostać strażakami, księżniczkami i lekarzami. Teraz? Blogerami, youtuberami i celebrytami. Znak czasu. Nadal nie widzę w tym niczego złego. Dostaję sporo pytań o to jak zacząć pisać bloga. Jak zostać blogerem? Co zrobić żeby tym blogerem zostać? Wydawałoby się, że w sieci jest już wszystko. A gówno. Te wszystkie poradniki można sobie w dupę wsadzić. Ja Wam napisze alternatywny poradnik życiem pisany. Wszystko przerabiałam na własnej skórze, rady Wielkich Blogerów nijak maja się do rzeczywistości, robiłam po swojemu, wbrew wszystkim “mądrzejszym” i proszę! A to telewizja, a to jakiś wywiad, a to gdzieś w szkole o mnie mówili, a to ktoś napisał pracę o mojej osobie na zaliczenie na studiach. No to chyba coś tam osiągnęłam, nie?

Wszędzie słyszę jeden wyświechtany tekst- chcesz założyć bloga, to najpierw zainwestuj. Wykup domenę, hosting, kup dobry aparat, kup lapka (najlepiej z linku afiliacyjnego), kup dobry telefon, wykup reklamy na FB, Kup, kup, kup. Najlepiej kup sprzęt od Apple, drogą lustrzankę i broń blogerze nie pisz na Blogspocie. A ja radzę inaczej. Chcesz założyć bloga? Zacznij pisać. Po prostu. Zanim kupisz wszystko co doradzają Ci Wielcy Blogerzy minie Ci miesiąc, może rok, a może trzy lata. W trzy lata dobry blog sam się wypromuje, nie ma co się frustrować i marnować czasu. Najlepszy sposób na zostanie blogerem to pisanie. I już. Reszta sama się układa. Oczywiście możecie wykupić domenę, hosting i obkupić się w najlepszą elektronikę. Można. A czy blogowanie nie znudzi się po miesiącu? Czy wykorzystacie potencjał lustrzanki? A właśnie. Tego nie wie nikt. Bloga w każdej chwili można przerzucić w dowolne miejsce. Sprzęt można dokupić kiedy złapiemy zajawkę. Serio nie musicie być mistrzami fotoshopa żeby zacząć pisać bloga. Na moim pierwszym blogu nawet nie miałam zdjęć. Nawet nie wiedziałam jak je dodać. Żałosne, nie? A jednak sporo osób mnie czytało, a teraz jestem tu gdzie jestem.
Czyli po pierwsze- zakładamy bloga i piszemy. Jak pisać? Po swojemu. Nie dajcie sobie wmówić, że coś co dla Was jest czarne jest białe. Od początku pisałam prostym językiem, używałam wulgaryzmów. Cały zamysł był taki żeby gadać do czytelników jak do znajomych. Nie chciałam tu zawiłego języka i sztampowych tekstów. Chciałam skrócić dystans pomiędzy mną i odbiorcami. Udało się. Oczywiście po drodze trafia się co jakiś czas ktoś kto powie, że dziewczynkom przeklinać nie wypada, a mój język to język patologii. Wiecie co ja na to? Wypierdalać. Mój blog, moja twierdza. Trzymamy się swojego zamysłu choćby skały srały. Na żywo przeklinam mniej co może dziwić, ale nie jest to z mojej strony sztuczne pompowanie wizerunku bloga, po prostu wykurwiam się na blogu, to w realu mam mniej bluzgów do użycia?Inaczej rozmawiam z panią w sklepie, inaczej z urzędnikiem, wśród swoich ziomków mogę popuścić wodze języka. Kiedy obierzecie jakąś koncepcje- trzymajcie się jej. 
Teoretycznie wpisy powinny być regularne, najlepiej co drugi dzień. No tak jasne, teoretycznie. Ja pisze kiedy mam czas, a mam mało czasu. Chciałabym mieć go więcej, ale własnej dupy nie przeskoczę. Życie. Staram się być częstym gościem na social media, ale nie zapominam o tym żeby żyć, a nie żyć tylko blogiem. Jesteśmy tylko ludźmi. Nie ma sensu pisać na siłę, takie wpisy śmierdzą na kilometr. Wychodzę z założenia, że lepiej pisać rzadziej, a dobrze, niż często, a byle jak. Statystyki nie są sensem mojego życia, wolę zaangażowaną społeczność, a taka posiadam i dobrze się kręci.
“Chciałabym pisać bloga, ale nie wiem o czym”. Jak nie wiesz, to nie pisz. Pisać da się o wszystkim. Ja napisałam kiedyś tekst o gównie i miał świetny odbiór. Jeśli chcesz zacząć pisać, nie wiesz o czym ale liczysz na miliony na koncie i darmoszkę- nie pisz. Szkoda Twojego czasu. Szkoda ludzi wkurwiać i być sprzedajną kurwą.
“Ale da się na tym pisaniu zarobić?”. No da się. Milionerką nie jestem i większość współprac odrzucam, bo patrz wyżej, nie jestem sprzedajną kurwą i za paczkę srajtaśmy posta klepać nie będę. Teoretycznie opiszę wszystko i kurwa może to być nawet ta srajtaśma, ale mam swoje wymogi. Po pierwsze produkt ma mi się przydać, po drugie- nie musi mi się przydać, ale muszę mieć na niego pomysł. Powiedzmy, że mam w głowie zarys wpisu o plenerowej imprezie dla przyjaciół i zgłasza się do mnie firma, która ma do przetestowania skrzynkę wódki. Nie piję wódki, ale znajomi chętnie wypija kilka kieliszków tudzież butelek, a we wpisie o imprezie taki produkt pasuje jak Łysy do Brazzers. Biorę wódkę, biorę hajs i piszę. Ale uwaga! Nie zachwalam wódki przez połowę wpisu i nie mydlę oczu, żeby na koniec wypalić, że wpis kręci się wokół opłaconej flaszki. A przede wszystkim nie ukrywam, że post jest sponsorowany. Nic mnie tak nie wkurwia jak pisane na siłę pseudo kreatywne posty sponsorowane gdzie bloger sili się na pojebane opowiastki, a na koniec wyplata, że “oj te czekoladki to ja jem od dziecka, są najlepsze na świecie i koniecznie kupcie, bo polecam”. Z rok, czy dwa lata temu, jeden z operatorów telefonicznych wciągnął we współpracę stado blogerów. Na co drugim blogu można było przeczytać jaka to miłość w rodzinie i och kurwa soł słit. Rzyg. A w ostatnim akapicie jeb! “Orange Love” czy coś takiego. Oesu. Jak już się o czymś pisze, to trzeba umieć pisać. Nie będę wychwalać wódki, ale mogę napisać uczciwie, że znajomym smakowała i tylko jeden na dwunastu się porzygał. No chyba, że nie smakowała, to też napiszę. Uprzedzam zawsze, że ściemniać nie będę i wchodzę we współpracę dopiero kiedy druga strona zgodzi się na moją szczerość i styl w jakim piszę. Podsumowując- można być sprzedajną kurwą, ale nawet kurwą trzeba umieć być. Jak już chcesz być kurwą, to szczerą. Jak nie umiesz się ruchać, kurwą nie będziesz. Jak nie umiesz pisać, blogerem nie zostaniesz. Możesz być kurwą, ale z czytelnikami bądź szczery jak z mamusią. 
No dobra. To macie już blog. Piszecie. I piszecie i piszecie….I nic. I chuj. Piszcie dalej. Jeśli piszecie dobrze, jeśli macie dobre flow i zwyczajnie lubicie to robić, to będą z Was ludzie. Jedni wybijają się szybko, drudzy muszą poczekać, jeszcze inni zawsze będą pisać dla garstki osób, ale będzie im to sprawiało niesamowitą frajdę, a przecież o to chodzi! No chyba, że chodzi Wam o fejm i hajs na szybko, to wtedy najlepiej opłacić wszelkie możliwe reklamy, kupić co się da, posmarować Pudelkowi, wykupić bilbordy w Warszawie no i mieć znajomości z Wielkimi Blogerami, którzy Was wypromują. Będzie łatwo i szybko, tylko nie wiem czy daleko ujedziecie. Już takie przypadki w internetach się działy. Jeb celebrytka znikąd i jeb donikąd wróciła. Tak średni fajnie.
No i piszecie i piszecie…Jeśli się wciągnęliście- gratuluję! Jesteście blogerami! Łatwo poszło, nie?

SHARE WEEK 2018

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Jak co roku o tej porze biorę udział w akcji SHARE WEEK. W tym wszystkim chodzi o to, żeby polecić 3 ulubione miejsca w sieci. Nienawidzę polecania, bo potem mi się wydaje, że kogoś pominęłam i będzie mu przykro. Ale z drugiej strony lubię robić dobrze, to zrobię chociaż tym trzem osobom, bo może kiedyś chlebem ze smalcem poczęstują jak mi się fejm skończy? Póki co nawet mnie jedna osoba poleciła. Jak ktoś jeszcze chce, to spoko, jak nie, to spoko. Także tak. Lecimy z koksem.

 

 

https://www.kociadupa.pl/
Blog Andrzeja. W każdej historii musi być jakiś Andrzej, inaczej się nie liczy. Andrzej mieszka ulicę ode mnie. Znam Andrzeja. Andrzej zaczynał od bloga https://www.powerpumpingdad.pl/ ale polecam ten nowy, niech się chłopak rozwija z nowościami. Zależy mi na jego fejmie jak cholera, bo Andrzej to sąsiad i jakby się wyfejmował to miałabym z kim jeździć na te wszystkie blogerskie konferencje. Nie, żebym coś od niego chciała wymusić, ale tak. Pomijając moje profity ze zrobienia z niego gwiazdora, no to chłopak fajnie pisze. Warto zerknąć na jego blogaski i poluzować portki.
https://www.curlymadeleine.pl/
Blog Magdy. Magdę poznałam nad morzem, chociaż mignęła mi i w Warszawie. Magda ma fajne włosy. Takie jakby sprężynki z długopisu. Nie znam się na lokach, ale ona zna się doskonale. Jestem pewna, że jej praprapradziadek był z Brazylii, ale ona mi wmawia, że prędzej był z Wehrmachtu. No co zrobić, jak nie mam racji, to przynajmniej jest pewność, że Magda dobrze strzela. Póki co zastrzelić może niejednego swoją wiedzą na temat kędziorków.
https://makijazowyswiatsylvii.blogspot.com/
Blog Sylwii. Sylwię też znam. Z Sylwią robimy sobie co roku zdjęcie na rogu stołu. Taka tradycja. Z Sylwią spędziłam kiedyś noc, a pod koniec kwietnia spędzę z nią dwie noce. Aż mnie cycki swędzą z radości. Sylwia pisze o kosmetykach, ale jej supermocą jest wytrwałość. Sylwia schudła 50 kilogramów. Podobno to dlatego, że wyjadam jej jedzenie. Dementuję plotki. Sylwia jest po prostu zajebista. Za to polecenie Sylwia będzie mi oddawać jedzenie przez cały kwiecień.
Tyle. Więcej polecić nie mogę. Takie zasady. Poza tym osoby, które poleciłam obiecały mnie karmić, a ja jeść lubię. Jeśli ktoś będzie polecał mnie, to mogę zaoferować czekoladę, bo tego nie jem, to jak dostanę- puszczę dalej. Żartuję. Mnie mało kto poleca. Prędzej TVN zadzwoni niż znajdę się w jakimś rankingu?
A Wy jakie macie typy? Bierzecie udział w Share Week? Mile widziane linki do Waszych polecajek.

Cztery lata bloga!

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Dziś, właśnie dziś! Dziś Wasza Pudi ma czwarte urodziny! Blog od czterech lat hula po rewirach! Niesamowite! Niesamowite jest też to, że blog się rozwija mimo, że na początku niektórzy mnie mieli za niedorozwoja. Niesamowite jest to, że powoli z upośledzonego dziecka blogosfery (wiecie każdy chwali, ale przyznać się trochę wiocha) staję się tą, z którą warto się zadawać. Śmieszne co? Dzisiaj trzy słowa do ojca prowadzącego, słowo na nadzieję niedzielę  na przyszłość i takie tam podsumowanie ostatniego roku ?
Foto: Bartosz Krupa / East News/Dzień Dobry TVN

Się działo się. Rok temu w urodzinowym wpisie pisałam między innymi o tym, że ma ukazać się wywiad ze mną w Wysokich Obcasach. Wywiad oczywiście się ukazał (tu se kliknij). Potem poleciał mały wywiadzik dla jakiegoś małego portaliku. I tak się powoli żyje na tej wsi. Chyba pierwszy raz w historii Krasnego Yorku Wyborcza rozeszła się jak świeże bułeczki. Jak chcą żeby gazeta im szła, no to tu jestem. Komentarze po wywiadzie były zaskakująco miłe, hejtu było tyle co kot napłakał. Szok.

W tak zwanym międzyczasie ruszyłam z You Tube ale niestety czas mój to nie guma w gaciach, ni chuj się nie rozciąga i dlatego też kanał zarasta kurzem. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym tam napierdalać filmami jak żul z kapsli… Nie wyrabiam… Mam nadzieję, że to się zmieni. Trzymajcie kciuki!
Na blogu też chciałabym pisać więcej i częściej. Pomysłów mi nie brakuje. Czego mi brakuje? Tak! Wiaderka czasu! W tym roku postaram się przytrzymać wskazówki na zegarze i zagiąć czasoprzestrzeń, pisać, nagrywać, robić wszystkiego więcej. Najwyżej padnę. 
Ale, ale! Moje social media mają się coraz lepiej? Na FB mam prawie 5700 lubiczów. Na IG prawie 3200. 14 lutego stworzyłam nawet grupę na FB- W piwnicy Niewyparzonej Pudernicy, gdzie w tydzień znalazło się już 335 członków (nie mylić z chujami!). Do grupy zapraszam wszystkich lubiczów i czytelników, chodźcie. Grupa ma na celu, że nie ma mieć celu, ma być miło, swojsko, wesoło. Ma być jak na  wakacjach u babci.
Jeśli chodzi o statystyki, to nie narzekam. Znacie drugiego takiego blogera? Bo ja chyba nie bardzo. Na czwarte urodziny bloga mam grubo ponad półtora miliona (szkoda, że nie na koncie) odsłon. To dużo. Zasięgi na socialach mam wyśmienite. Każdy narzeka, że Cukierberg mu tnie zasięgi, że Insta wariuje. Mi tam wszystko śmiga jak ta lala. Nie kupuję obsów, nie wymieniam się lajkami, mam wyjebane na sztuczne pompowanie liczb i…liczby rosną mi realnie! To takie proste! Wystarczy być zajebistym!
Na początku roku byłam w gazecie. Potem telefon od TVN, ale się zesrało i wyleciałam z ramówki. Co się odwlecze, to nie uciecze. Zupełnie się nie przejęłam, bo wiedziałam, że telewizja to kwestia czasu i tym sposobem jesienią gościłam ekipę DDTVN u siebie na chacie. A potem oni gościli mnie na kanapie u siebie. (Tu sobie możecie obejrzeć). Czytelniki, znajomi,  rodzina, wszyscy czekali na moje 5 minut na żywo i kibicowali albo liczyli na kompromitację. Ci, którzy liczyli na mój upadek srogo się zawiedli ?Zero tremy, zero spiny, odjebałam wystąpienie z przytupem i heja. Telefon parował od powiadomień do tego stopnia, że przez dwa dni po wizycie w tv siedziałam i odpisywałam ludziom na wiadomości i komentarze. I chuj, podobało mi się! Można gadać, że mam parcie na szkło, mam wyjebane. Tv mi się spodobała i chętnie wrócę.
Mówią, że sława zaczyna się wtedy, kiedy napiszą o kimś na Pudelku. No to napisali. Nie będę chujom linkować haha, ale napisali. To chyba jest ten moment, bo dzieci w Biedrze na mój widok zaczynają szeptać. Jak już wszystkie media w kraju dowiedziały się, że jest taki ktoś jak ja, to obudziła się i prasa regionalna. Lepiej późno niż wcale? I poleciał artykuł o mnie w Super Tygodniu. Czy muszę dodawać, że w sklepach wyczerpał się nakład?
Tak upłynął mi kolejny rok. Co wydarzy się w tym roku? Wojewódzki? Taniec z Glizdami, a może zostanę milionerem? No co ja sobie mogę życzyć? Życzę sobie niezmiennie, tego co Pan na filmiku!
Lecimy do przodu Czytelniki! Nie damy się napompowanym lalom i pseudoblogerom nabijającym sobie followersów za dolary. Ja nie dam rady?! Potrzymajcie mi piwo!!!

Dzień z życia perfekcyjnej Instagirl, Blogerki, Fakebookerki czy tam innego tworu

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Jest tak. Masz bloga/ vloga/ insta/ fanpage – niepotrzebne skreślić, albo dorzucić snapy, twittery i co tylko pod światem. Generalnie jest fejm, sława, hajs. Na ulicy faceci rzucają w Ciebie stanikami, a laski strzelają piorunami ze ślepiów. Audi dało Ci samochód, sprzęty tylko od Apple, apartament spadł z nieba po akcji z siecią banków, a Kler urządziło Ci Twoje skromne 300 metrów kwadratowych. Wszystko co masz na sobie jest logowane, bo nie wiadomo kiedy Pudel strzeli Ci fotę, a przecież za każdą metkę na Twoje konto spłynie kasa. Jak wygląda Twój dzień? Dzień perfekcyjnego wyjadacza internetowego? Tak.

 

Wstajesz rano. Zawsze o 9 rano, niezależnie od tego która akurat jest godzina. Wypoczęta. Full make up. Poduszka nigdy nie odciśnięta na ryju, bo w ryju tyle botoksu i złotych nici, że nawet rozgrzane żelazko się nie odciśnie. Jesteś już po porannym treningu o 5 rano, crossfity, hujahopy, pole dance, szpagaty, piruety, co tam jeszcze? W każdym razie wstałaś o 9, a trening już za Tobą. Tak. W jakieś pięć minut przygotowałaś smoothie i croissanty, do tego jakieś liście znad Amazonki na redukcję wagi, która już jest niedowagą. Czas na sesję. Sesję śniadania. Po godzinie można zjeść. Jeszcze tylko powitanie z fanami na snapach i stories. “Hejka kochani, dużo słoneczka, miłego dnia, chuj Wam w dupę”. Odbębnione. W międzyczasie pięćdziesięciu kurierów na zmianę donosi fanty. Znowu foteczki. Wpisik na blogaska. A nie, na blogaska to się zapłaci frajerowi i napisze za nas. Sztab ludzi ogarnie montaż vloga o dupie Maryny. Jeszcze tylko maile. A nie, na maile odpisze inny frajer na śmieciówce. To właściwie można nagrać jakiś krótki filmik. I zdjęcie zrobić. To czas na obiad. Najlepiej w dobrej restauracji z dziesięcioma gwiazdkami Michelin i w towarzystwie innych gwiazdek z neta. W knajpie foty, filmiki, a potem prosto na event tej znanej baby, no wiecie tej co dziergała w tym programie, no tym Miami Ink, czy coś. Nieważne. Pokazać się trzeba. Dadzą jakieś biedne gifty i przekąski z rukolą. Oczywiście wszystko jest fit, eko, vege, glutenfree, czary mary ja pierdolę. Zdjęcia, filmy. Standard. Eko drinki z eko łiski, vege wódka, bezglutenowe piwo, kjjjfjkdkdijfhfnvjfk….O ja pierdolę. 3 rano. Makijaż cały, bo permanentny. Włosy bez szwanku, bo doczepiane. Rajstopy podarte. Trzeba zerwać umowę z Gattą. Kiecka za 20 koła zarzygana. Przetrze się gąbką i zwróci do wypożyczalni, może się nie skapną. Kurwa. Jeść. Kebab u Turka. Jebać glutenfree i vege. Jeść! Kurwa! Snapy! Usunąć. Kurwa! Osiem tysi ludzi widziało. Dlaczego oni nie śpią o 3 nad ranem? Taxa. Na chatę.  Spać. Wstajesz rano. Zawsze o 9 rano. Niezależnie od tego która…kurwa…południe. Kurierzy się dobijają….
Wstaję rano. Zawsze o 9 rano, niezależnie od tego która akurat jest godzina. Zwlekam się, ale jeszcze bym poleżała. Zrzucam z siebie koty. Siku. Zawsze najpierw robię siku. To bardzo ważne, bo mogłabym się zsikać na przykład przy śniadaniu. To idę lać. Idę się umyć. W sumie nie muszę się malować jakoś specjalnie, bo rzęsy sztuczne, brwi permanentne, ryj jeszcze nie wisi, tylko poduszka się odgniotła. Umyję włosy. Wyschną zanim zdążę je wysuszyć. Dobrze, że znowu zrobiłam keratynowe prostowanie całkiem niezłą chińszczyzną, to nie sterczą. Dobra, nie jest źle. Zrobię śniadanie. Jajka, czy kanapki? Kanapki czy jajka? Co szybciej? Wczoraj były jajka, to dziś kanapki. Na insta nie wrzucę, bo sucha krakowska ujebana majonezem wygląda jak gówno, ale co z tego skoro to najlepsze kanapki świata? Dobra, to jednak przypudruję ten ryj, bo koty się boją. Kurwa! Koty! Nakarmić koty! Nakarmione. Ktoś dzwoni do drzwi. Kurier! O kurwa, a co to za święto! A nie, to nie gifty, to listonosz z fantami z Ali. Bluzeczka za 4$, czepki do włosów, klapki za grosze. Git malina. Praca. Przyklejam się do lapka. Kot siedzi na głowie, drugi go trzyma. Nie spadną. Kurwa szesnasta. Obiad. Na tym Zadupiu nie ma knajp do wyboru. Trzeba gotować. Zresztą kiedy wyjść? Stopą mieszam zupę, drugą karmię koty, ręka dalej pisze, głowa w chmurach, wszystko w dupie. Zupa wykipiała. Kiedyś to posprzątam. Nie dziś, bo jeszcze maile. Jeszcze blog, jeszcze praca, znowu praca. W międzyczasie zabrakło śmietany. Niemąż pojedzie. Jeszcze chleb niech kupi. I może wodę jeszcze, bo tylko piję i sikam, bo kiedy jeść? Dwudziesta. Może zjem w końcu obiad? Zjem. Zjadłam. Praca. Zmywarka. Pralka. Jeszcze coś na insta wrzucę. Praca. Prawie północ. Ojebię kanapki ze smalcem i cebulą. Dobrze, że nie wychodzę do ludzi to mogę śmierdzieć jak Cebulowa Królowa. Ale to dobre. Może odpocznę? Okej, jakiś film. W połowie dogorywam. Do wanny. Miło i ciepło, za trzy minuty jak nie wyjdę, to się utopię. Zasnę i znajdą moje odmoknięte zwłoki za pół roku. Do łóżka. Doczołgałam się. Spać. Wstaję rano. Zawsze o 9 rano. Niezależnie od tego która…kurwa…południe.

 

Niezależnie od tego jak wygląda Twój dzień, wszyscy jesteśmy tacy sami. Nieważne czy masz sztuczne cycki, czy dopiero tylko brwi jak ja? Nieważne, czy masz podpisaną umowę z siecią banków, czy piszesz za barter o szminkach za 20 zeta. Każdy jest tylko i aż człowiekiem. Nikt nie jest idealny, ale nasi odbiorcy widzą tylko ten piękny wycinek życia. Nikogo nie potępiam, bo każdy ma prawo do podążania drogą, którą sam sobie wybrał. Czasami ta droga jest dobra, czasami zła, ale przecież zawsze można zmienić trasę. Czasami trzeba zapierdalać, czasami wszystko spada z nieba. Czasami jest fajnie, a czasami zupa wykipi. Życie. Fajnie jest sprzedawać coś w ładnym opakowaniu, ale warto, żeby zawartość była równie interesująca. Można się piąć w górę i korzystać z eventów, bo po to są. I nieważne czy sukienka za 5 zeta, czy za 5 klocków. Nieważne czy zaczynasz pisać bloga, czy może masz od groma obserwatorów na insta. To wszystko nie jest ważne. W social media chodzi oto, żeby się piąć- najważniejsze żeby nie skończyć z zarzyganą sukienką.

 

Męska strona blogosfery

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Wiadomo, że baby są pojebane. A chłopy to co? A tu też takich nie brakuje. A gdyby tak zawęzić skalę do blogosfery? Ho ho! Książkę można napisać! Oczywiście pomijam tu kilku konkretnych piszących blogi specjalistyczne, chociaż…?Dobra, pośmiejmy się dzisiaj z nieudolnych bawidamków i mędrców internetu. A co, tylko po laskach mam jechać? Wszędzie trafi się jakaś czarna owca niezależnie od płci, wyznania, pochodzenia oraz tego czy je boczek czy obrzydliwą czekoladę (rzyg). Zapraszam na wpis o buraczanych blogerach. Dziewczyno! Jeśli chcesz wyrwać blogera, to uważaj na buraków, wyrwij tego chwasta tylko po to żeby wyjebać go za miedzę.

 

Zacznijmy pozytywnie. DizajnuchPigOutPower Pumping Dad – trójka fajnych, męskich blogerów. Po pierwsze- potrafią pisać i mądrze, i śmiesznie, i ciekawie. Mają dobry, czasami ciężki żart, ale nigdy nie walą gburowatymi i żenującymi tekstami rodem z polskiego pornola. Inteligentni. I tutaj ta inteligencja idzie w parze z dowcipem ostrym, ale taktownym. Chłopy na medal. Takie wiecie- siadłabym z nimi i ojebała browara jak z kumplem. Myślę, że sekret jest taki, że mają kogo poruchać (kobiety Panów, wybaczcie za to porównanie, ale taka prawda) i mają kogo kochać. No i na tym naszym blogerskim poletku mamy takie zdrowe warzywa. Taką brukiew blogosfery co wyżywiłaby niejedną wieś, żeby nie napisać, że więźniów w obozie, bo to już byłoby nietaktowne z mojej strony. Niestety żyją wśród pola buraków. A tych nie brak.

 

Pierwszy lepszy przykład. Z litości nie wstawię skrinów, bo mu jeszcze łza pocieknie i glut po koprze pod nosem. Miałam zalajkowany profil od kiedyś tam. Czytałam czasami co pisze żeby się pośmiać. Teraz sama wychodzę na buraka, ale nic buraczanego nie pisałam, tylko śmiałam się do siebie z mądrości kolegi po fachu, można mi. Raz coś skomentowałam. Kulturalnie i normalnie. Uczepił się na FB, a przyjedź tu i tam, a drineczek, a spanie zapewni. Oj dzieciaku… Zmył się po tym jak napisałam, że owszem drineczek spoko, wbijam z facetem, a on może spać w nogach. Podbił na Insta, na profil blogowy. Nie wiem czy mnie nie poznał, czy nie pamiętał. Te same teksty. Spławiłam podobnie. Jakiś rok później po raz drugi skomentowałam coś na jego FP. Po wymianie dwóch komentarzy, gdzie delikatnie acz dosadnie postawiłam na swoim, zablokował mnie. Wybuchnęłam śmiechem. A niby taki dorosły. O robieniu loda pisze. Jedno mnie zastanawia- skąd on wie jak robić tego loda…Podejrzane. Pisze jakby znał tajniki od strony klęczącej?
Jest taki inny. Pisze kogo to on nie ruchał, co nie pił i czego nie jadł. A gdzie on nie był! O Jezusie, na Marsie to on ma komórkę z węglem! Łiskacze na litry, panienki jak z katalogu. A potem spojrzenie na zdjęcie. Drugie spojrzenie na teksty którymi włada i już wiesz, że maks co pijał w życiu na litry to Ptysie i oranżada pod sklepem. I widzisz wyraźnie, że do tej twarzy pasuje tylko czerwone kółeczko z tej oranżady, a nie stringi instagirl w zębach. Czytasz i widzisz. Zasięgi niby są, ale raczej od piętnastolatek, a przecież on jest ponad dwa razy starszy od tych piszczących dziewczynek. I potem tak sobie myślę czy prokurator też czyta jego bloga? Nie wiem czym tu się szczycić, nie wiem do kogo te kulawe teksty. I czy piętnastolatki teraz takie tępe? No mam nadzieję, że jednak nie wszystkie i że jednak ich nie rozpija na tych randkach tym łiskaczem. Tak dumam i dumam i tych randek, to chyba nawet nie ma. Ale kolejny tekst od Andersena poleci. A gdzie on nie był, a kogo nie ruchał!

 

To tylko takie dwa, pierwsze z brzegu przykłady. Panowie! Nie idźcie tą drogą! Zaimponujecie i owszem, ale tylko…no jakby to ująć…no idiotkom, no. Nikogo nie wyrwiecie. Nie będziecie mieć tabunu inteligentnych i wartościowych czytelników. Tabuny może i będą, ale bezmózgich owiec. No chyba, że lubicie być królami buraczanego pola, to śmiało. Aha! I pamiętajcie- jak już robicie fotę na Insta z butelką łiski, to odcedźcie fusy z herbaty zanim przelejecie ją do flaszki, bo to widać ?

 

 

Odpowiedzialność za słowo, czyli trochę o fejmie, aferach i blogerach

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Który bloger ukradł telefony i czy to nie był instagramowicz? Ile skrzynek alkoholu wyniósł topowy influencer? Kto kupuje obserwatorów na Instagramie? Dlaczego Filip Chajzer wyśmiewa się z małej dziewczynki? Oraz kto komu chciał zrobić loda na blogerskiej imprezie? Dlaczego Pudelek robi z igły widły i po co to komu? Ile za tekst na bloga płacą topowe blogerki i dlaczego nie piszą same? Jak za wszelką cenę być na topie? Ciekawi…?

 

 

…Ode mnie się nie dowiecie. Tak, wiem co działo się na See Bloggers. Byłam świadkiem strasznego cyrku. Sprawcy z pewnością zostaną ukarani. Nie widzę powodu żeby roztrząsać temat. Jason Hunt może trochę z ciekawości, może z chęci nakręcenia tematu, pociągnął za języki organizatorów imprezy podczas swojego lajwa. Pudelek podłapał temat. Korwin-Piotrowska wywlekła to dalej. O dobrych stronach imprezy nikt już nie wspomina, skandale sprzedają się lepiej. (Ciekawe ile osób weszło na ten tekst po przeczytaniu wstępu?). Nie pierwszy raz byłam na imprezie dla twórców internetowych i różne rzeczy się dzieją. Ludzie są różni. Kiedy w jednym miejscu zbiera się duża grupa osób zawsze trafi się jakiś debil. Taki jest świat. Pamiętam sytuację jak laska tak pchała się na “sławę”, że ten musiał się zaszyć w ciemnym kącie, bo za moment koleżanka rozłożyłaby się na środku. Obserwuję sytuacje gdzie fanty od firm są rozchwytywane przez harpie. Czasami głupio się czuję przyjmując jakiś drobiazg na imprezie, bo jeszcze ktoś pomyśli, że wydarłam go siłą.

Podobne sceny rozgrywają się wszędzie. Osoby, które łamią prawo tak czy siusiak będą pociągnięte do odpowiedzialności, co mnie cieszy. Inne rzeczy zostawiam dla siebie. Co się zdarzyło w Las Vegas, zostaje w Las Vegas. Nie raz i nie dwa miałam świetną okazję do wybicia się, wiecie ten fejm, to szokowanie, jeden mój klik i lajki mi lecą. Dlaczego nie wywlekam pikantnych faktów? Bo uważam, że to nieetyczne wybijać się na ludzkiej krzywdzie, czy wstydzie. Wywoływanie skandali to domena ludzi głupich. Jeśli nie masz na czym się wybić, wybijasz się na kontrowersji. Wiem, że sporo osób twierdzi, że cały mój blog, to jedna wielka prowokacja i kontrowersja. No nie. Przeklina każdy. Z kumplami każdy rozmawia na luzie. Kiedy doradzasz przyjaciółce krem, mówisz jej otwarcie, że ten czy tamten jest chujowy i niech nim gęby nie tyka. A może mówicie coś w stylu “Droga Haniu! Abstrahując od składu tego produktu zalecałabym Ci użyć kosmetyku marki XYZ gdyż zawiera fenomenalny składnik aktywny, który znacznie przyczyni się do odbudowy bariery lipidowej skóry”. No nie. Ja piszę wprost, lekko, ale nigdy nie tykam ludzkiej prywatności. Nigdy. Być może dla kogoś słowo cycek, to już kontrowersja, dla mnie cycek to cycek. A cycki są fajne.
Puszczając coś w eter stajemy się odpowiedzialni za swoje słowa. Nie biorę odpowiedzialności za interpretację swoich słów, to kwestia indywidualna, ale niektóre słowa, zdjęcia czy inne twory są tak jednoznaczne, że nie ma co interpretować. Niedawno Filip Chajzer wrzucił na swojego Fejsa zdjęcie z dziewczynką. Dziewczynka miała na koszulce napis “Pussy power”, Filip w sposób prześmiewczy ten napis wskazywał i opisał zdjęcie w sposób krzywdzący dla dziewczynki. To była chwila. Zdjęcie momentalnie zostało zjechane. Filip fotkę usunął. Chwila nieuwagi mogła temu dziecku zniszczyć życie. Brzmi śmiesznie? Koledzy dziewczynki mogli to zobaczyć, zgnębić młodą. W pewnym wieku dzieciaki bywają bezlitosne. Nie wiadomo jak z hejtem poradziłaby sobie dziesięciolatka. Matka kupując koszulkę córce mogła nie znać znaczenia słów, może nie znała angielskiego, może kupiła ciuch na szybko. Filip jako dorosły człowiek, jako osoba publiczna powinien przefiltrować to co wrzuca do sieci. Myślę, że mógł zrobić to pod wpływem impulsu. Wiecie takie heheszki, bez przemyślenia konsekwencji. Mnie też śmieszy dziadzio w koszulce z napisem “pussy licker” (historia prawdziwa?), pośmieję się z tego między swoimi, ale kurwa nie wrzucam zdjęcia nieświadomego staruszka na mój Fanpage. Troszkę szacunku i zrozumienia dla innych to klucz do życia zgodnie ze swoim sumieniem. No chyba, że ktoś sumienia nie ma.

 

Głośno było o aferce SOS, gdzie dość znane blogerki kupują sobie obserwatorów na Insta. No kupują. Dla mnie jest to zwykłe kurestwo, ale co zrobię? Nic nie zrobię. Firmy i czytelnicy powoli zaczynają dostrzegać, że nie zawsze liczba czegokolwiek jest wyznacznikiem popularności i tego jak taka osoba wpływa na odbiorców, no bo jaki sens ma reklama polskiego kremu wśród stada arabów? Gorsze rzeczy się dzieją. Zanim sama założyłam bloga, pisałam na zamówienie teksty na cudze blogi. Tak, dobrze czytacie. Zdziwilibyście się ile tych Waszych Wielkich Idolek miało posty spod mojej ręki. Bez bluzgów, merytorycznie, bo przecież to kontent dla gwiazdy. Oczywiście już tego nie robię, bo odkąd założyłam coś swojego byłoby to dla mnie nieetyczne. Generalnie to jest nieetyczne, ale wtedy nie byłam zorientowana w temacie, płacili, to pisałam.

 

Wiecie co? Mogłabym Wam tu polecieć nazwiskami tych którzy kupują obserwatorów. Mogłabym Wam sypnąć nazwiskami gwiazd, które płaciły niezły hajs za post spod cudzej ręki, a dziś pucują się po ściankach. Mogłabym Wam napisać, kto ile i czego wyniósł z SE (spoko, podjebałam organizatorom, wystarczy). Mogłabym Wam napisać, która to blogereczka chciała obciągać topowemu jutuberowi. Mogłabym. I wtedy momentalnie zainteresowałyby się tym media. Ale wiecie co? Mam wyjebane. Mam wyjebane na aferki, gównoburze i obrzucanie się newsami. Takie wyścigi  kto zna więcej pikantnych faktów, kto z kim i po co, i za ile, i co. Mam serio wyjebane.

 

Ponieważ mam wyjebane, to żyje mi się bardzo dobrze. Powyższe przykłady, to tylko mglisty zarys tego co się dzieje wokół. Wiem i widzę, dużo więcej, ale nie będę budować swojego fejmu na rzeczywistości rodem z Faktu, czy innego Pudla. Wiedzcie jedno- dzieje się dużo i nie zawsze warto tracić czas na ten cały szit. Reagujcie na łamanie prawa, nie żyjcie aferami, olewajcie plotki i bierzcie odpowiedzialność za to co powiecie zanim otworzycie gębę. 
 
 

POKA SOWE, czyli najbardziej chwytliwe jest to, co plebs klika

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Myślisz nad postem kilka dni, zmieniasz szyk w zdaniach, zbierasz informacje, robisz risercz i co? I gówno. Pokazujesz cycki, piszesz o sraniu, ruchaniu i tłumy pchają się drzwiami i oknami, a jak dobrze pójdzie, to podajesz Dudzie tort ubrana w same majtki. Nie ma nic w tych majtkach złego, nawet w ich braku nie widzę tragedii. Wszystko jest na sprzedaż. Kwestia ceny.

 

Się uczepili ludzie Sexmasterki ostatnio. Bo sowa, bo cycki, bo idiotka. Widziałam w sumie może trzy minuty jej twórczości. Drętwota. Nie ma tam nic co sprawiłoby, że chce mi się jej słuchać. Z wyglądu, też nie jest to mój typ. Nie ruchałabym. Ale nie powiem, żeby była idiotką. Filmy ma idiotyczne, owszem, ale…to się sprzedaje. To właśnie to plebs klika. Dziewucha poszła w kontrowersyjny temat i tutaj wygrała. W Poka sowę, też kliknęłam, bo żeby coś ocenić, trzeba to poznać. Piosenka tak debilna, że aż śmieszna, ryje łeb i…się klika. Dorzuciłam moje pisiont groszy w skarbonkę Sexmasterki. Ludzie, którzy ją krytykują i o niej piszą strzelają sobie w kolano. Wiecie gdzie kliknęłam w sowę? W poście kogoś kto po niej jechał. Z ciekawości. I tym sposobem jej antyfan przyczynił się do jej promocji.
Podobnym zjawiskiem był (jest?) Popek. Głosu anielskiego nie ma, ale to nic nie szkodzi. Postać prowokacyjna. Swego czasu podniósł się larum, że Popek źle wpływa na młode pokolenie, bo przecież dzieci na szkolnej dyskotece śpiewały o piździe nad głową. A kto im kurwa pozwolił tego słuchać? Owszem rodzice wszystkiego nie upilnują. Owszem powinni. Owszem teoretycznie Popek nie kierował swoich słów do dzieci. Nie Popka sprawa kto i czego słucha, on tylko tworzy. W praktyce Popek ma w dupie kto tego słucha, podobnie jak w przypadku Sexmasterki. Oni mają w dupie do kogo trafia ich twórczość, oni cieszą się, że to co robią się sprzedaje. Jest popyt, jest podaż. Założę się, że mają zbitę z tych, którzy biorą ich dosłownie. Liczą hajs i mają gdzieś kto coś o nich myśli, mówi, pisze. Nawet hejty to dla nich promocja. Mój post też. I wiecie co? Może robią z siebie pośmiewisko w niektórych kręgach, ale taktyka biznesowa dobra. Doceniam. I nikt mi nie powie, że oni to by tego czy tamtego nie zrobili. Zrobiliby. Kwestia ceny.

 

 

W wyobraźni już widzę ten hejt za słowo plebs w tytule. Specjalnie tak napisałam, kilku ciekawskich kliknie. Może kilkudziesięciu. Może kilkuset. Od początku przyciągam na bloga kontrowersją. Może nie jak Sexmasterka, ale jednak. I wiecie co? Gdyby jakiś CKM zaproponował pokazanie cycków, pokazałabym. Kwestia ceny. Poza tym nie wiszą. Poza tym nie widzę niczego złego w nagości. Poza tym dlaczego nie? Dlaczego mamy się w czymś ograniczać, bo co ludzie powiedzą? I tak powiedzą. A niech gadają, nie liczy się jak, byle gadali. Niedawno koleżanka blogerka nazwała ludzi na promocji w Rossmannie bydłem. I miała rację. Znalazła się oburzona grupa osób, no bo jak tak można napisać, jak to ludzi do bydła porównywać. Na moim blogu pewnie nikt by mi nawet uwagi za bydło nie zwrócił, bo co chwilę pocisnę mocnym słowem. U niej był szok, bo jak to tak. Srak. Tak myśli, tak napisała i chuj. Nie podoba się, to tam są drzwi, albo przewińcie FB w dół. Najpierw ludzie oczekują od blogera szczerości, potem się dziwią, że ktoś był szczery. Jedyny plus sytuacji? Statystyki skoczyły? Źle, dobrze, byle gadali.


Ciekawym zjawiskiem jest to, że im debilniejszy post, tym więcej wejść. Siedzisz nad czymś długo, analizujesz, dopieszczasz i chujnia. Piszesz posta na kolanie, o dupie Maryni, na blogu siedzi tysiące osób, a komki lecą jak gołębie gówno z nieba. Plebs klika to co głupie. To masa nas karmi, piszemy dla mas, tworzymy dla mas. Nie nazywam moich odbiorców głupcami, ale wśród moich odbiorców są zapewne i głupcy, są i ciekawscy, tak jak i ja z ciekawości kliknęłam na sowę. Wśród odbiorców są hejterzy, którzy klikają żeby znurać mnie w komentarzu. Są złośliwe koleżanki, które czytają, żeby potem pomiędzy sobą mówić, jaka ta Wiolka jest pierdolnięta (pozdrawiam tipsiary z mojego miasta?). Są ludzie których wkurwia to, że gdzieś tam jakoś zaistniałam. I oczywiście są wspaniali czytelnicy, którzy w moich wpisach widzą coś więcej niż tylko rzucanie kurwami. Ale wszystko to, cały ten blog kręci się nie tylko dzięki wspaniałym czytelnikom, ale też dzięki temu całemu plebsowi. Klikają z nienawiści i podnoszą mi staty. Ten właśnie plebs daje też zarobić Popkowi i Sexmasterce. Ten plebs nakręca programy typu Dlaczego ja?, Warsaw Shore, Szkoła i tak dalej. Popyt, podaż i hajs moi drodzy. Jeśli ktoś coś umie dobrze sprzedać, to sprzeda nawet gówno w papierku. Kupujący będzie Cię po rękach całował, mimo, że przepłacił, gówno zje, podziękuje i powie, że było pyszne. Drugi kupi gówno, powie, że gówno i wyrzuci, ale mimo to kupi. Tak czy siusiak, jesteśmy z hajsem do przodu. I tak się powoli żyje na tej wsi…

 

*Dziękuję za inspirację Elicie?

SHARE WEEK 2017

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Na wstępie powinnam napisać czym jest Share Week, ale wystarczy, że klikniecie i będziecie wiedzieć. Przepisywać nie będę, bo i tak większość nie przeczyta, a jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, to i tak kliknie. W skrócie blogerzy polecają blogerów, akcja Andrzeja Tucholskiego. W ubiegłym roku polecałam swoje typy, w tym puszczę nowe polecenia, bo choć zeszłoroczne są nadal aktualne, to trzeba dać szansę moim nowym ulubieńcom. Sama nie liczę na lawinę poleceń mojego bloga, bo jestem trochę takim niechcianym dzieckiem blogosfery. Wiecie, niby każdy chwali i głaszcze po główce, ale co do czego, to jakoś tak głupio pochwalić mnie oficjalnie i może lepiej było mnie wyskrobać póki jeszcze siedziałam po cichu. Teraz kiedy już tam gdzieś ktoś mnie zna ciężko dokonać aborcji  i tak sobie piszę ?

https://www.aniamaluje.com/
Ania Maluje– moje odkrycie ostatniego czasu. Dopiero po pewnym czasie załapałam, że Ania jest dość popularna. Ale wiecie, ja jestem nieogar. Ja potrafię integrować się ze znanymi youtuberami i dopiero po godzinie załapać z kim piję, kiedy ktoś do nich po autograf podchodzi. Jakoś nie rozróżniam znanych od nieznanych, tylko patrzę czy się z nimi dogadać idzie. Z Anią mam wrażenie, że mogłabym pić nalewkę mojej Babci i zagryzać chlebem ze smalcem i byłoby fajnie jak na kombajnie. Na jej bloga trafiłam przez przypadek, czegoś tam szukałam i wlazłam. Może to było po moich testach Andrei do włosów? Nawet nie pamiętam. W każdym razie mam wrażenie, że to jakaś moja zaginiona siostra, bo ma podobne rozkminki. Zazdroszczę jej częstotliwości pisania i cieszę się, że znalazłam jej bloga w otchłaniach internetu. Bardzo polecam bloga tej sympatycznej osóbki! Anka wbijaj na nalewkę!
https://blog.smiley-project.pl/
Smiley Project– Milenkę miałam okazję poznać osobiście. To ona stworzyła moje logo. Poza tym, że genialnie rysuje, tworzy świetne grafiki i inne wygibasy (nie znam tych wszystkich nazw ?), jest niesamowicie pozytywną osobą. Uśmiechnięta, rozgadana i przebojowa. Blog Mileny to świetna odskocznia od blogerskiego zgiełku. Świetne rysunki i posty pisane z lekkością, takie do kawy, na odstresowanie. Nigdy nie byłam fanką komiksów, ale tutaj przepadłam. Zajrzyjcie do niej koniecznie. Moja Mama już ją czyta!
https://www.dpblog.pl/
D&P Blog– blog prowadzony przez sympatyczną “nadmorską” parę ?(Zazdro tego Trójmiasta). Na ich bloga trafiłam przypadkowo jakiś czas temu szukając informacji na temat marketingu internetowego. Potem zgubiłam gdzieś ich w czeluściach internetów i za cholerę nie mogłam ponownie znaleźć. Całe szczęście po kilku tygodniach poszukiwań odnalazłam ich na Insta i nawet załapałam się na mega ciekawy live. D&P to lifestyle, ale szczególnie polecam Wam posty o zarabianiu na blogu i całej otoczce. Świetnie wyjaśnione zagadnienia, takie kompendium wiedzy dla opornych jak ja.
Ojeju nie ma tu nic kosmetycznego. Ojeju. Taka ze mnie blogerka beauty jak z koziej dupy trąbka. No dobra, na każdym z tych blogów cząstkę urodową znajdziecie, bo wszyscy piękni. Mało tego – wszyscy uśmiechnięci i fajni. Mój blog też mało kosmetyczny, moją misją jest niesienie uśmiechu i emocji, a reszta to przy okazji. Jeśli szukacie czegoś przyjemnego do poczytania, to moje trzy powyższe propozycje czekają na nowych fanów. Strasznie lubię polecać wartościowych blogerów, więc zapraszam na poczytki.

Trzy lata bloga!

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Luty jest dla mnie szczególnym miesiącem. W lutym mam urodziny. W lutym powstał ten blog. Dokładnie trzy lata temu wystartowałam tutaj z moim pierdoleniem. Kilka osób zaczęło to czytać i ruszyła lawina. Mam wrażenie, że kula śniegowa toczy się coraz szybciej i coraz więcej Czytelników się do niej przykleja. Jest Was dużo, a ja jestem stara, ale jara i rzeczę Wam ja- to dopiero początek.
Zajebista sukienka z z TEGO sklepu na Ali

16 lutego miałam urodziny. Piszę to, bo może za rok ktoś mi da prezent? Bo ja lubię prezenty i nie pierdolcie, że Wy nie. Moje laski zrobiły mi niespodzianki, była bibka. Dostałam od moich dziewczyn nawet tort i pewnie gdybym była człowiekiem i miała serce, to nawet bym się wzruszyła? Skończyłam 29 lat. Mój dziadek mówi, że ma siedemnaście, więc ja tak serio mam z piętnaście. Ludzie dziwaczą się, że “oooo prawie trzydzieści”, kiwają z politowaniem tymi główkami jak PRLowski piesek w Polonezie. I wiecie co? No nic. Mogę mieć i pięćdziesiąt lat, no i będę miała, i co z tego? No nic. W dupie mam metrykę, wręcz nie mogę się tej magicznej- niemagicznej trzydziestki doczekać, bo mam jakąś popieprzoną manię liczb i lubię takie okrągłe rocznice. I tak wyglądam na dwadzieścia. Jak będę miała czterdzieści, będą mi dawać dwadzieścia siedem. Nie rozumiem tego popłochu wiekowego  A’la Bridget Jones. Nie lubię wielkich gaci, zmurszałych ludzi i wszelkich paranoi. Kobieta jak wino, im starsza, tym lepsza. Chyba, że się zapuści, to skiśnie jak leśny dzban za pięć złotych. Jak ktoś jest ogarnięty, to do setki będzie jak najszlachetniejsze i najdroższe burgundzkie półsłodkie.

Początek imprezy, a ja na czworaka?
Ale co tam ja! Blog ma dziś trzecie urodziny. Jakby to tak przerzucić na ludzkie lata, to już nie sra pod siebie i chleb masłem posmaruje. Co się zmieniło przez ostatni rok? Rok temu miałam niespełna pół miliona odsłon bloga, teraz mam ponad milion. Gdyby tak jakieś Google za każde wejście dawało złotówkę, to dzisiaj piłabym z Wami na Małychdziwach drinki. Ale nic nie dają, to musi Wam wpis wystarczyć. Piszcie petycję.
 Zaczynam dumać nad zarabianiem na blogu, ale nie srajcie się, w komerchę nie pójdę, a na tanie wino uzbieram. Uważam, że łapanie czego popadnie od pierwszych chwil w blogosferze to głupota, ale po wyrobieniu jakiejś marki, trzeba korzystać.
Przez ten rok zrezygnowałam z małych spotkań blogerskich (dary losu, fanty, ekstaza, ehhh), ale zostałam namówiona na spotkania większego kalibru. Dziwiłam się jak można dymać trzysta kilometrów na jakieś spotkanie, a tymczasem sama dymałam dwa razy dalej na See Bloggers. Byłam też na Meet Beauty. Wiecie po co? Wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza! W tym roku też stawiam na zdobywanie wiedzy i poznawanie innych blogerów.
Dorobiłam się profesjonalnego logo. Ruszyłam też z kanałem na YT. Na razie jest niemrawo, ale pierwszy sensowny(?) post na blogu był jeszcze gorszy- obczajcie jaki dramat ?
W tym roku mój post pojawił się też na łamach Wysokich Obcasów. Spodobałam się chyba większości, wywołałam małą burzę, trochę hejtu, nie pozostałam obojętna. I pięknie, bo lubię wywoływać emocje. Moja osoba spodobała się na tyle, że przeprowadzono ze mną wywiad, który ukaże się również w papierowym wydaniu, gdzieś w okolicach marca. Jeśli kogoś to interesuje, to dam znać kiedy dokładnie, kiedy tylko się sama dowiem. Ponieważ to WO, a nie jakieś Bravo, no to można powiedzieć, że jakiś sukces to jest?
W tym roku dam z siebie jeszcze więcej, żeby siebie i Was nie zawieść. Czego jeszcze mogę sobie życzyć? Polecę klasykiem-