Category

Śmietnik

Obalam mit pazernych blogerek! Zimowe Spotkanie w Chełmie

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Tak, znowu byłam na spotkaniu. Tak, znowu przywiozłam toboły darów losu. Gdzie ja to wszystko chowam, może tak powinnam to oddać? Na co mi tyle tego? Zamiast pisać, to jeżdżę jak pojebana. Jest jedno małe ale. Nie wiem jak na innych spotkaniach, ale na tych lubelskich nie ma tak, że lecimy na darmoszkę. Jeżdżąc na spotkania ZAWSZE bierzemy swoje hajsy i pomagamy. To nie jest jazda po fanty. To jazda po miłe chwile w rodzinnym gronie i jazda z pomocą. Tym razem zbierałyśmy kasę dla Stowarzyszenia Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt w Chełmie. Chcecie wiedzieć więcej? Zapraszam!
Konika zlicytowałam ja 🙂

Zimowe Spotkanie Blogerek miało miejsce 17 lutego w Chełmie. Sabat rozpoczął się w południe w Restauracji Lwów (świetne żarcie i dobre ceny, polecam!). Organizatorkami były- Klaudia i Marta. W wydarzeniu uczestniczyłam ja w trzech osobach czyli Niewyparzona, Pudernica i Wiola. Oprócz mnie udział wzięły też inne blogerki, które poniekąd są już jedną wielką rodziną. Zżyłyśmy się przez kilka lat w świetnie zorganizowaną grupę przestępczą . Poklikajcie w dziewczyny i zajrzyjcie na ich blogi- MałgosiaAgnieszkaOlaSylwiaDianaKarolinaŻanetaMilenaMagda.

Jak wspomniałam we wstępie, nie jeździmy na spotkania żeby się nachapać. No nie. Ja wiem, że z zewnątrz to może wyglądać tak, że co chwilę coś organizujemy, a potem wracamy do domu z wypchanymi bagażnikami i zużywamy to wszystko na raz. Owszem, coś dostajemy, ale reszta zawsze jest przez nas “opłacona”. Na każdym naszym spotkaniu mamy jakiś cel, który jest głównym powodem naszych zjazdów. Tym razem udało nam się nazbierać podczas licytacji prawie 1400 złotych na rzecz potrzebujących zwierzaków. Każda z nas płaci czasami kosmiczne kwoty za kosmetyki i to nie dlatego, że kosmetyki są ze złota, tylko dlatego, że kasa idzie na ważny cel. Tak wygląda ta hejtowana darmoszka po lubelsku? Do tego dodam, że 70% tego co dostaję oddaję moim przyjaciółkom i rodzinie, więc nie musicie się martwić gdzie ja to wszystko mieszczę, bo nie mieszczę- uszczęśliwiam innych. Mit pazernych blogerek obalony ?
Jeśli na poniższym zdjęciu rzucają Wam się w oczy kabanosy, kubek z Zenkiem i Martini, to musicie wiedzieć, że to prywatne prezenty z okazji moich urodzin od Sylwii i Oli.
Oczywiście zrobiłyśmy sobie z Sylwią tradycyjne zdjęcie na rogu. Na górze my 3 lata temu, na dole aktualne my. Trzeba przyznać, że ewaluowałyśmy jak jakieś płaszczki. O Sylwii to ja nawet nie, bo ona jest moim mistrzem i wzorem, no tylko spójrzcie!
Jeśli już jesteśmy przy tradycjach, to na moim Instagramie będę Wam wrzucać fotki darów losu wraz z krótkimi reckami, więc jeśli ktoś jest ciekawy co dokładnie przywiozłam, zapraszam do śledzenia mnie na IG.
Spotkanie oczywiście zaliczam do mega udanych. Jesteśmy bardzo zżytą lubelską ekipą. Jesteśmy blogerkami, które spotykając się pomagają. Mam nadzieję, że teraz mniej osób powie, że blogerki to gifciary. Oczywiście sporo jest takich mend, ale to nie w naszym gronie.
Buziaczki Siurdaczki ?

Cztery lata bloga!

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Dziś, właśnie dziś! Dziś Wasza Pudi ma czwarte urodziny! Blog od czterech lat hula po rewirach! Niesamowite! Niesamowite jest też to, że blog się rozwija mimo, że na początku niektórzy mnie mieli za niedorozwoja. Niesamowite jest to, że powoli z upośledzonego dziecka blogosfery (wiecie każdy chwali, ale przyznać się trochę wiocha) staję się tą, z którą warto się zadawać. Śmieszne co? Dzisiaj trzy słowa do ojca prowadzącego, słowo na nadzieję niedzielę  na przyszłość i takie tam podsumowanie ostatniego roku ?
Foto: Bartosz Krupa / East News/Dzień Dobry TVN

Się działo się. Rok temu w urodzinowym wpisie pisałam między innymi o tym, że ma ukazać się wywiad ze mną w Wysokich Obcasach. Wywiad oczywiście się ukazał (tu se kliknij). Potem poleciał mały wywiadzik dla jakiegoś małego portaliku. I tak się powoli żyje na tej wsi. Chyba pierwszy raz w historii Krasnego Yorku Wyborcza rozeszła się jak świeże bułeczki. Jak chcą żeby gazeta im szła, no to tu jestem. Komentarze po wywiadzie były zaskakująco miłe, hejtu było tyle co kot napłakał. Szok.

W tak zwanym międzyczasie ruszyłam z You Tube ale niestety czas mój to nie guma w gaciach, ni chuj się nie rozciąga i dlatego też kanał zarasta kurzem. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym tam napierdalać filmami jak żul z kapsli… Nie wyrabiam… Mam nadzieję, że to się zmieni. Trzymajcie kciuki!
Na blogu też chciałabym pisać więcej i częściej. Pomysłów mi nie brakuje. Czego mi brakuje? Tak! Wiaderka czasu! W tym roku postaram się przytrzymać wskazówki na zegarze i zagiąć czasoprzestrzeń, pisać, nagrywać, robić wszystkiego więcej. Najwyżej padnę. 
Ale, ale! Moje social media mają się coraz lepiej? Na FB mam prawie 5700 lubiczów. Na IG prawie 3200. 14 lutego stworzyłam nawet grupę na FB- W piwnicy Niewyparzonej Pudernicy, gdzie w tydzień znalazło się już 335 członków (nie mylić z chujami!). Do grupy zapraszam wszystkich lubiczów i czytelników, chodźcie. Grupa ma na celu, że nie ma mieć celu, ma być miło, swojsko, wesoło. Ma być jak na  wakacjach u babci.
Jeśli chodzi o statystyki, to nie narzekam. Znacie drugiego takiego blogera? Bo ja chyba nie bardzo. Na czwarte urodziny bloga mam grubo ponad półtora miliona (szkoda, że nie na koncie) odsłon. To dużo. Zasięgi na socialach mam wyśmienite. Każdy narzeka, że Cukierberg mu tnie zasięgi, że Insta wariuje. Mi tam wszystko śmiga jak ta lala. Nie kupuję obsów, nie wymieniam się lajkami, mam wyjebane na sztuczne pompowanie liczb i…liczby rosną mi realnie! To takie proste! Wystarczy być zajebistym!
Na początku roku byłam w gazecie. Potem telefon od TVN, ale się zesrało i wyleciałam z ramówki. Co się odwlecze, to nie uciecze. Zupełnie się nie przejęłam, bo wiedziałam, że telewizja to kwestia czasu i tym sposobem jesienią gościłam ekipę DDTVN u siebie na chacie. A potem oni gościli mnie na kanapie u siebie. (Tu sobie możecie obejrzeć). Czytelniki, znajomi,  rodzina, wszyscy czekali na moje 5 minut na żywo i kibicowali albo liczyli na kompromitację. Ci, którzy liczyli na mój upadek srogo się zawiedli ?Zero tremy, zero spiny, odjebałam wystąpienie z przytupem i heja. Telefon parował od powiadomień do tego stopnia, że przez dwa dni po wizycie w tv siedziałam i odpisywałam ludziom na wiadomości i komentarze. I chuj, podobało mi się! Można gadać, że mam parcie na szkło, mam wyjebane. Tv mi się spodobała i chętnie wrócę.
Mówią, że sława zaczyna się wtedy, kiedy napiszą o kimś na Pudelku. No to napisali. Nie będę chujom linkować haha, ale napisali. To chyba jest ten moment, bo dzieci w Biedrze na mój widok zaczynają szeptać. Jak już wszystkie media w kraju dowiedziały się, że jest taki ktoś jak ja, to obudziła się i prasa regionalna. Lepiej późno niż wcale? I poleciał artykuł o mnie w Super Tygodniu. Czy muszę dodawać, że w sklepach wyczerpał się nakład?
Tak upłynął mi kolejny rok. Co wydarzy się w tym roku? Wojewódzki? Taniec z Glizdami, a może zostanę milionerem? No co ja sobie mogę życzyć? Życzę sobie niezmiennie, tego co Pan na filmiku!
Lecimy do przodu Czytelniki! Nie damy się napompowanym lalom i pseudoblogerom nabijającym sobie followersów za dolary. Ja nie dam rady?! Potrzymajcie mi piwo!!!

Mikołajkowe Spotkanie Blogerów w Lublinie

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Jestem. Stary rok zakończyłam bardziej chujowo niż można sobie wyobrazić. Swoje odchorowałam. Biorę się w garść. Nadrabiam zaległości. Na pierwszy ogień idzie relacja z Mikołajkowego Spotkania Blogerów w Lublinie. Niech ten rok będzie zajebisty! Zacznijmy go od wesołego wspomnienia spotkania, które odbyło się 16 grudnia w knajpie Dziki Wschód.

Na imprezie stawiły się same gwiazdy. Wyliczę Wam je tutaj gdyby jakiś ignorant nie rozpoznał po fotkach.
*Madzia – organizatorka
*Klaudia – organizatorka
*Sylwia – pionek
*Ola – pionek
*Gosia – pionek
*Ola – pionek
*Marta – pionek
*Michał – pionek
*Olga – pionek
*Karolinka – pionek
*Agnieszka – pionek
*Milenka -pionek
*Ania – pionek
*Ja – pionek
Widać po liście, kto to wszystko zorganizował, a kto przylazł się nażreć?
W kategorii “kto wpierdolił całą knajpę” wygrywam ja. Cała pizza była na rozgrzewkę. #żryjzpudernicą
Żeby nie zejść z głodu, po pizzy, zaaplikowałam jeszcze 10 kg sałatki z boczkiem. Na popitkę koktajle i grzańce z ludzkim palcem- polecam. Jak już w miarę przegoniłam głód, zajęłam się wymianą opinii (plotki to chujowe określenie, trzeba być pro, no nie?) z moim zacnym towarzystwem. Chciałabym jeszcze nadmienić, że po pierwszym ugryzieniu ostrej pizzy okazało się, że komuś sypnęło się chili w jednym miejscu, akurat tym startowym i przez to na kilka minut straciłam głos. Potem już było z górki.
Chciałabym powiedzieć, że Marta przyniosła dla wszystkich pierniczki. Od Mazgoo też dostałam upominek. Tylko ja, jak ten wsiur, nic nikomu nie dałam oprócz mojej paplaniny. Nawet fotki mało które są moje, dziewczyny podesłały.
Dary losu też były. Firmy przekazały też gifty na licytację. Zbieraliśmy hajsy na Hospicjum im. Małego Księcia w Lublinie więc nie w kij dmuchał. Fanty dotarły od:
Licytacja była długa i zażarta. Udało m się wydrzeć świecę z Janków, kalendarz i porcję kosmetyków.
Ale najlepsze jest to, że udało nam się zebrać ponad tysiąc złotych na dzieciaki. Lubię to!
Po spotkaniu mieliśmy jeszcze afterek. Chyba po raz pierwszy gasiłam światło i po raz pierwszy to nie ja miałam najdalej do chałupy. Co lepsze Balbina miała mnie po drodze i pierwszy raz mogłam wrócić z kimś do domu. W drodze okazało się, że Balbina nienawidzi coli równie bardzo jak ja! Pierwszy człowiek, którego spotkałam i nie lubi tego szamba, jak miło!
Fanty tradycyjnie będę wrzucała na moim Instagramie, więc kto ma ochotę na przegląd, zapraszam tam.
Powolutku ruszam z tym koksem, będę cisnąć na IG i FB i oczywiście tutaj, na moim skrawku internetów. Po głowie chodzi mi też założenie grupy na fejsie, takiej stricte pudernicowej, więc jeśli macie jakieś sugestie co do tematów jakie chcecie tam poruszać- piszcie.
Trzymajcie się ciepło i oby do wiosny!

Zlot Lubelskich Straszydełek

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Kto zazwyczaj spotyka się w bramie? Żule i Sebixy. Zdarza się i blogerkom… Ale nie, że jakoś tam na wino czy coś. Minął miesiąc od spotkania w knajpie o nazwie W bramie. Właśnie się ogarniam i piszę małą relację, bo nie wiadomo kiedy ten czas zleciał. Kilka słów o grubych hajsach, kosmetykach i fajnych dziewczynach.

Dokładnie 21 piździernika wybrałam się na spotkanie w Lubartowie. Chwilę wcześniej byłam w Serocku i powiem Wam, że Lubartów to przy Serocku jak Nowy Jork przy Krasnymstawie ? Dojechałam na raty- trochę busem (all inclusive nawet wi-fi było), potem zabrała mnie Karolina już całkiem luksusowo, bo samochodem. Jakiś czas temu zrezygnowałam z małych spotkań, bo w większości przypadków obowiązkiem(!) było klepanie recenzji na ilość, a po drugie a… no kurwa nie wszystkie blogerki są fajne i wolałam z domu wcale nie wyłazić, albo pojechać na drugi koniec Polski i lansować się incognito. Na spotkanie w Lubartowie wybrałam się, bo wiedziałam, że będą sami swoi i to sami fajni. Dziewczyny tak dobrały sponsorów, że nikt nie każe nam jebać notatek na odpierdol. No to pojechałam. Pojechałam na ploty, jedzenie i z chęci dorzucenia hajsów na zwierzaki. Fakt- wróciłam z tobołami, ale tego się nie spodziewałam.
Pojadłyśmy, popiłyśmy (kawy i lemoniady!) i miałyśmy ciekawe spotkanie z przedstawicielką Dermacolu. Pani Lucyna przedstawiła nam ofertę marki, ale nie wciskała kitów. To miło z jej strony, że bardzo rzetelnie opowiedziała nam o wszystkim bez jakiejś nadmiernej reklamy.
Dermacolowy test rozgrzał nas do czerwoności. Udało mi się wygrać genialną bazę pod makijaż, chociaż moja odpowiedz była tyle trafna co i nie trafna, ale cicho.
Po zmacaniu kosmetyków od Pani Lucyny miałyśmy kolejną chwilę na integracje i rozmowy, chociaż jak się jest w gronie swojej bandy, to tego czasu nigdy nie ma za wiele. Następnie odbyła się licytacja na rzecz Radzyńskiego Stowarzyszenia Na Rzecz Zwierząt “Podaj Łapę”. W sumie udało nam się uzbierać około 1400 zł, uważam, że niezła suma. Księdzu nie dam, na kota, psa i Owsiaka- zawsze.
Takie spotkania w swoim gronie, to jednak dobra sprawa. Nie mylić z kółkiem wzajemnej adoracji! Po prostu blogerki, które były obecne darzę sympatią, wiem, że nie pójdą i jedna drugiej dupy nie obrobi. Wiem, że nikt mnie nie zaprasza żeby coś z tego mieć. Wiem, że z tymi dziewczynami można próbki w Rossmannie kraść, czy tam konie, czy jak to tam było. Wiem, że jakiś pies dzięki nam dostanie michę mięska. Wiem, że po takich spotkaniach mam więcej energii i wiem, że zawsze zjem coś dobrego w innym miejscu haha ?
Kolejny powód dlaczego się wybrałam na spotkanie- zdjęcie na rogu. Z Sylwią od kilku lat robimy sobie wspólne zdjęcie na rogu stołu. Taka nasza tradycja z dupy. Spotkanie organizowała Sylwia i Ola, do Sylwii od dawna mam ciągoty, do Oli od trochę mniej dawna, bo znamy się krócej. No i Mazgoo- no jak gdzieś jechać to wiadomo, że z nią, no bo jak?
Ale dobra, powiem Wam po kolei kto był!
Sylwia– organizatorka. Wielbię od dawna, mam wrażenie, że mamy podobne środki i sprane łby.
Ola– organizatorka. Poznałyśmy się na MB. Jaka ona jest ładna! Fajna też ?
Kasia– dzięki niej wiem, że się nie zgubiłam, rudasowe włosy widać z daleka i zawsze dobrze nakierują.
Kasia– druga Kasia. Bardzo sympatyczna dziewczyna i mama. Mama Kasia. Jedna z cieplejszych osób jakie znam.
Milena– taki nasz miejscowy promyczek. Przy niej zawsze się gęba uśmiecha.
Gosia– dowód na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Jesteśmy tak różne, że aż się lubimy!
Iwona– od kilku lat nie miałyśmy okazji poznać się na żywo i w końcu nastał ten dzień!
Karolina– dobra wariatka. Woziła mi dupę po Lubartowskich bramach. Imponuje mi swoim hobby.
Żaneta– zabrakło nam czasu żeby omówić wszystkie Sycylijskie przygody. Zgadałyśmy się jak nic!
Magda– my to jak ogień i woda. Mimo przeciwności losu i wścibskim nosom od lat się kumplujemy.
Paulina– zawsze odbierałam ją bardzo pozytywnie. Jest taka swoja!
Klaudia– dawno jej nie widziałam i cieszę się, że ten dzień nastąpił. Razem tarmosiłyśmy się na busa.
Diana– robi piękne makijaże. No i ma kota. Jak ktoś ma kota, to musi być spoko (nie licząc tego jednego od czytania atlasu kotów).
Magda– aż żałuję, że się z nią nie nagadałam, no ale chyba jeszcze będzie okazja, nie?
Milena– nasza fotografka.
Jeszcze ja byłam, ale pomińmy to milczeniem. Wystarczy, że zdjęcia mnie kompromitują ?
Przybyło mi darów losu. Wszystko zaprezentowałam skrupulatnie na moim FB i IG i tam możecie sobie pooglądać, bo nie chce mi się sto razy wałkować tematu. Żeby uniknąć komentarzy “Oesu a kiedy Ty to zużyjesz”, informuję- połowę już rozdałam przyjaciółkom i Mamie i nic nikomu nie wyślę, bo i takie katowanie bani się zdarza. Wiecie “dej, dej, mam hore curke”. Lecę, pierdzę i wysyłam, bo nic nie mam do roboty tylko stać na poczcie i umilać życie połowie kraju.
Sponsorzy darów losu i darów na licytację:

 

I w sumie to tyle. Nie wiem ile osób doczytało. Lubię czytać takie relację, ale co lubicie Wy to ja nie wiem. Macie jeszcze zniżkę na produkty Kej żebyście mieli gdzie kasę stracić i do zoba!

VIII Secrets of Beauty- porozmawiajmy o urodzie, a ja Wam opowiem

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Październik miał być u mnie spokojnym miesiącem. Miał. Tymczasem zaczęłam z kopyta i właściwie zaraz listopad. Od dawna chciałam pojechać na taką jedną fajną, blogerską imprezę- Secrets of Beauty- porozmawiajmy o urodzie, którą organizuje Michał z Twoje Źródło Urody. Przez kilka lat się nie zgłosiłam. Najpierw byłam za chujowym blogiem w moich oczach, potem…a potem za każdym razem przegapiałam zapisy. W tym roku pilnowałam tych zapisów i okazało się, że ich nie ma. A potem tuż przed imprezą dostałam wiadomość o treści “chciałabyś być na jesiennym SOB?” No raczej! Spakowałam walizkę i… sama podróż to było nie lada wyzwanie! Jeśli chcecie poznać przygody Krysi Tuchałowej, to enjoy!
Takie zdjęcie grupowe udało mi się zrobić 😀

Przenosimy się do 6 października. Wstałam rano (cudem) i wsiadłam w busa. Drogę spędziłam na plotkach z kierowcą i po wypełznięciu w stolicy miałam za zadanie odnaleźć się na Centralnym z Mazgoo. Niby nic, ale Mazgoo, to człowiek nawigacja. Miała mnie znaleźć, ale w końcu ja znalazłam ją, bezpieczniej, bo mogła dojść do Krakowa tymi podziemiami i ocknąć się koło Lecha na Wawelu. Kolejny nasz cel- Dworzec Zachodni. Mazgoo sprawdziła, że to ostatni przystanek, ale po 10 minutach w autobusie zaczęło mi się w głowie tlić, że to jakoś kurwa za daleko. Ale jak się czas na miłej rozmowie spędza, to można i do Suwałk dojechać. Po lekkim nieogarze nastąpił ogar i zawróciłyśmy na pętli, żeby jednak nie dojechać do tych Suwałk. Dotarłyśmy na Zachodni gdzie od kilku godzin(!) czekała na nas Czarszka i Arsenic. Jakoś udało nam się dziewczyny oczyścić z mchu i pajęczyn. Zalazłyśmy nawet autobus do Serocka, bo cała impreza tam miała mieć miejsce. Kierowca był jeszcze bardziej nieogarnięty niż my. Tu tylko napiszę, że chciał jechać z otwartym bagażnikiem i generalnie wyjebka, fajkę se palił podczas jazdy. Obstawiam papierosy Mocne, albo skręty własnej roboty. Taka tam teleportacja do PRL. Po prawie 2 godzinach drogi (kurwa czaicie? Warszawa-Serock 2 godziny, rowerem byłoby szybciej!) udało nam się wysiąść na podobno jedynym przystanku w Serocku. Podobno jedynym, bo jednak były trzy, a my wysiadłyśmy na pierwszym i musiałyśmy wlec walizki przez całą wieś?A teraz wyobraźcie sobie jak napierdalają cztery walizki po kostce. Właśnie tak. Psy zaczęły szczekać, a z kanałów zaczęli wychodzić panowie kanalarze i tak oto dotarłyśmy do Restauracji Złoty Lin. Głodne, zmęczone, ale w humorach doskonałych!
W piątek integracja. Nie było alkoholu, panienek, tortu, chippendalesów, narkotyków ani innych takich. No dobra tort i alkohol był, symbolicznie! Michał świętował swoje osiemnaste urodziny, więc była okazja. Były też z nami suczki Michała, które dokazywały razem z nami, a śmiechom nie było końca!
Oprócz suczek Krysi i Marysi było też kilka osób. Pozwólcie, że Wam przedstawię uczestników. Zresztą i tak przedstawię, nie musicie mi pozwalać.
1. Feeling Fancy Fancy pod każdym względem.
2. HeyItsAlexK Wcale nie spadła w nocy z łóżka…Wcale!.
3. Czarszka Patrz na las! Kasztany w słońcu się mienią!
4. Arsenic Nie mylić z arszenikiem! Nie trująca, przeciwnie.
5. Life in Colour Do tańca i do różańca, chociaż akurat różańca nie było 😀
6. Kolorowy kraj Łeb jak sklep, do tego ładny 😀
7. Kosmetyki bez tajemnic Lata temu wygrałam u niej nagrodę, pierwszą moją na FB, serio.
8. Mazgoo Człowiek nawigacja, moje mleko przy mnie kawie, chociaż ani mleka ani kawy nie piję.
9. Interendo A to taka nasza Azjatka, chociaż Polka, ale kosmetycznie to tak bardziej na wschód 😉
10. Ekstrawagancka Ta to jak zdjęcie pierdolnie, to klękajcie narody!
11. Monika Monika, która powinna wrócić do blogowania.
12. Michał To on to wszystko zorganizował, taki nasz dobry Miś.
W sobotę było już poważnie. Oj dobra, nie było poważnie, panowała przyjazna i wesoła atmosfera, zero strasu, zero skrępowania. Ania Mucha z Gosh poprowadziła z nami świetne warsztaty makijażowe. Nauczyła nas jak się przypudrować żeby na zdjęciach wyglądać jak milion dolarów, albo chociaż jak sto złotych. Zostawiła nas z nową wiedzą i upominkami od Gosh i Eylure. Po warsztatach mieliśmy burze mózgów, gadaliśmy o promocji i organizacji naszych blogowych i vlogowych miejsc w sieci. Wieczorem Michał przetrenował nas w dziedzinie fotografii. Wiedza i ludzie- dwa czynniki, które mobilizują mnie do wyjścia z mojej jaskini do reala. Nawet kurwa do Serocka.
W niedzielę trzeba było wyruszać do domu. VIII Secrets of Beauty mogę opisać w kilku zdaniach. Super ludzie. Nowa wiedza. Zajebisty boczek. Miziaste suki, znaczy Krysia i Marysia, a nie że coś tam. Wskazówka dla tych, którzy chcą pokazać innym gdzie się akurat znajdują- wyślijcie im zdjęcie chodnika, na bank zgadną gdzie jesteście! Wskazówka dla tych, którzy jadą na Dworzec Zachodni z Centralnego- wysiadacie przystanek po Rondzie Zesłańców Syberyjskich, nie dalej! Wskazówka dla wysiadających w Serocku- tam są kurwa trzy przystanki i nigdy nie sugerujcie się paniami z białą trwałą, to lisice przebiegłe. Jak jest fajnie, to nie ma kiedy robić zdjęć, tylko łapie się chwile. Jeśli potrzebujecie nawigacji- jedźcie z Mazgoo. Może podróż będzie dłuższa, ale weselsza i więcej zwiedzicie. Jeśli chcecie wiedzieć jaki nowy box pojawi się na rynku, dlaczego nazywa się Ssijbox i co będzie w środku, jedźcie na SOB.
A tutaj macie koszyk z dyniami. Bo tak. Mogłabym Wam o nim dużo napisać, ale nie napiszę, bo to tajemna tajemnica, a tak naprawdę, to wrzuciłam go, bo mogę i nikt mi nie zabroni. Wolność dla dyń!

To nie jest kolejna relacja z See Bloggers 2017!

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Od niedzieli nie przeczytacie niczego innego- tylko relacje z See Bloggers. Niczego! Niczego innego nie będzie! Niczego nie będzie! Ale, że nie przepuszczę okazji, żeby zahaczyć o to samo co wszyscy, to napiszę, ale inaczej, wiadomo. Napiszę tak, żeby nie przynudzać, bo idę o zakład, że macie już wyjebane co kto o czym mówił i dlaczego jeden bloger dostał herbatę, a drugi tylko ciastka. Ja Wam powiem dlaczego niektóre blogery, to pazery, dlaczego warto i nie warto się integrować i… A chuj, nie wiem co napiszę, bo dopiero wstęp klepię.

 

Do Gdyni, tak jak obiecałam, zawiozłam piękną pogodę. Wbiłam na luzaka, bo jakoś się tam swojsko czuję. Ja się wszędzie swojsko czuję i jest to prawdopodobne spowodowane jedzeniem swojskiej giętej. Zaliczyłam jakieś wykłady, zaliczyłam jakieś warsztaty. Miło posłuchać innych i podszlifować swoją wiedzę. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że ja większość rzeczy wiem, tylko nie zawsze stosuję w praktyce. Nie że jestem chuj wie jaka mądra, ale głupia też nie jestem. Wiem, że niektórzy narzekali na niektóre wykłady, gdzie głównym celem była reklama. No hello! Idzie się domyślić, że jak wybiera się na panel firmy produkującej maść na hemoroidy, to nie spotkamy tam raczej pogadanki o tym jak piękna jest dupa, tylko o tym, że ich maść zaaplikowana w blogerski rów uleczy rany, a i na ból dupy możliwe, że coś zaradzi. Dlatego też nie zapisywałam się tam, gdzie przypuszczałam, że marka będzie krzyczeć od progu, że moje hemoroidy z nimi nie mają szans. A poza tym nie mam hemoroidów.
I tutaj wchodzimy w kolejny temat, płynnie jak polonez w zakręt. Dary losu. Jak nie mam hemoroidów, to nie zapierdalam po maść na hemoroidy tylko dlatego, że darmo. Połasiłam się i owszem, nie powiem, że nie. Ale połasiłam się na to co mi się przyda, co lubię, co dali mi prosto w moje boskie ręki. Wzięłam, no przecież nie wyrzucę. Ale kurwa, ludzie z umiarem! W ubiegłym roku pakowali w torby wszystko do ostatniej marchwi, w tym podobno ktoś zapierdolił talerze. Serio kurwa? Serio?!
Drugie buractwo blogerskie objawiło się wieczorem. Alko za free, szanuję. Ale chuju jeden z drugim, jak pijesz, to weźże odstaw kubek, butelkę pod śmietnik. Nawet nie mówię, że w śmietnik, bo te szybko się zapełniły, ale obok postaw, a nie jak knur syf za sobą zostawiasz. Szklanki w kiblu, pod ławką, szkoda, że nie na dachu. Nie dość, że darmoszkowe flaszki, to jeszcze ręka by jednemu i drugiemu uschła od zaniesienia pustej w śmietnikową lokalizację. Trochę szacunku dla organizatorów i osób, które muszą sprzątać ten chlew aż po sam Sopot.
Koniec marudzenia. Organizatorzy spisali się na medal. Uwielbiam SB. Uwielbiam, bo lubię fajnych ludzi. Czuję się jak ryba w wodzie zagadując i brylując. Tak, brylując. Jestem próżną świnią i dużo radości sprawia mi kiedy ktoś do mnie podchodzi i słyszę- “Pudernica? O Boże! To naprawdę Ty! O Boże Pudernica!”. Do Boga mi jeszcze daleko. To znaczy, nie mam jeszcze brody, reszta prawie by się zgadzała. W tym roku doznałam małego szoku, bo to nie ja chciałam sobie robić fotki z kimś, tylko inni chcieli sobie robić fotki ze mną. Rok temu Pan Fotograf obiecał, że jak zrobi mi fotkę, to będę sławna i bogata. Ze sławą ruszyło, w tym obiecał mi, że ruszy i z chajsem. Lubię go.
Lubie też tego powera jakiego dostaję po See Bloggers. Po dwóch dniach byłam zjebana jak pies. No bo weź wstań o 7 rano. 7 rano! Środek nocy! A potem cały dzień na nogach, a potem afterek. Kładziesz się spać o 3 rano i znowu wstajesz o 7. Pod koniec drugiego dnia czułam, że wątroba i mózg jakby opóźnione, ale ta wewnętrzna moc i zaciesz- nie do opisania!
Fotka powyżej wygląda jak wielki nieład. Te dwa dni w Gdyni, to był taki nieład, ale w pozytywnym znaczeniu. Dzieje się tyle, że ciężko ogarnąć. Ciągle ktoś Cię zaczepia, ciągle gadasz, focisz, nagrywasz, dzieje się! Ludzie, wiedza, śmiech, to wszystko daje mi moc do działania.
Miejsca i wydarzenia tworzą ludzie. Ludzie na See są zajebiści, no nie licząc kilku frajerów od śmiecenia i chapania darmoszki. Wszędzie trafi się czarna owca tym bardziej, że było ponad 1500 osób. Dla mnie to wydarzenie to must have. Zapierdalam tam 700 km, więc jeśli ja zapierdalam, to musi być zajebiście.
W ubiegłym roku See Bloggers dało mi kopa, w tym pojechałam tam żeby dodali mi skrzydeł. Dostałam skrzydła i nawet loda zrobili mi w pakiecie. Tak, były lody. Za rok pojadę po…po nic. Pojadę, żeby tam być i chłonąć ten klimat. Apartament już zamówiony, więc nie spierdolcie tego ?
A tych, którzy nie potrafią czytać zapraszam na film. Moje drugie podejście do YT. Teraz będzie tak, a reszty się nauczę.

 

 

Meet Beauty 2017 bez przynudzania

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Kolejna relacja z Meet Beauty. Wejdź śmiało, moja będzie inna, bo ja jestem inna. Nie wiem czy będzie śmiesznie, bo piszę dopiero wstęp i to się okaże. Nie wiem czy będzie zaczepnie, bo to czwarte zdanie. Ale skoro czytacie zdanie piąte, to weźcie nie bądźcie chujami i przeczytajcie wszystkie zdania. Nie wiem ile będzie tych zdań, bo przecież, to dopiero początek, ale możecie policzyć. Obiecuję nie zadręczać nikogo milionem zdjęć i pierdoleniem o dupie Maryni.

Dałam taką fotkę, a nie inną, bo tak. W sobotę wstałam o 1 w nocy. Normalnie, to chodzę spać trochę później. Jakoś się udało. Założyłam odświętną kufajkę i wypastowane filce i pojechałam ja do stolycy jak ta Pani, a nie jakiś chłop małorolny. Wzięła żem se ja do busa kanapki z jajkiem i salcesonem, grillowaną galaretę i hopla ku  przygodzie.

Warszawa o 5:30 rano jest nudna. Ale Wy tam macie nudno. Siadłam opalać nogi, bo przecież byłam pierwsza na warcie. Należy mi się medal z opiekanej cebuli. Virtuti Cebulari. Jakieś ktosie narzekały na darmoszkowy autobus, że niby pełny i takie siakie. Ten o ósmej rano był prawie pusty, wystarczyło wstać o pierwszej rano i zaklepać sobie miejscówkę. Sprawdzone. Polecam?
Nie będzie po kolei, bo nie. Miałam okazję uczestniczyć w trzech warsztatach i dwóch wykładach, bo na tyle mi czasu wystarczyło w te dwa dni. Przelećmy to w skrócie.

Wykłady z Red Lipstick Monster

Albo ja za dużo ćpię, albo ona. Nic nie załapałam, ona chyba też nie. Albo jestem taka mądra, że wiedza od RLM nie wniosła w moje życie nic nowego, albo spuśćmy na to zasłonę milczenia. Kiszka.

Warsztaty Neonail z Darią Kaletą-Kudrycką i Barbarą Szczygiełdą

Nowe wzorki, nowa linia lakierów hybrydowych. Ciekawe warsztaty, fajnie prowadzone, chociaż osobiście nie lubię robić czegoś na zawołanie. Siedziałam, uczyłam się i malowałam wzorniki. Podobało mi się.

Warsztaty Golden Rose z Karoliną Zientek

Ładna i sympatyczna kobieta. Poznałam kilka nowych trików, było sympatycznie.

Warsztaty Gosh Copenhagen z Anną Muchą

Te warsztaty makijażowe podobały mi się bardziej. Nie wiem dlaczego. Chyba sam makijaż bardziej mi się podobał?Na obu było ciekawie, ale ten był bardziej na plus.

Wykłady z Jason Hunt (Kominek)

Kiedyś go lubiłam, potem mi zbrzydł. Jest mi obojętny i nie sikam w kaleson na jego widok, ale wykład ogarnął genialnie. Było zwięźle, interesująco i gość wie co mówi, ma u mnie propsy, lepiej niech tego nie spierdoli.
Miałam ogromną chętkę na jeszcze jeden wykład z Hanią, którą lubię i Anwen, którą czytałam kiedy jeszcze pisała do rzeczy. (Sorry, ale ja jestem szczera). Nie zdążyłam. Musiałam zjeść. Bo ja jem kiedy mogę i jedzenie przekładam nade wszystko. Podsumowując – atrakcje przygotowane przez ekipę Meet Beauty oceniam wysoko. Organizatorzy postarali się o dobry klimat i ciekawe zajęcia. Osobiście uważam, że miejsce średnio komfortowe. Dźwięki z sal mieszały się ze sobą, a muzyka z Targów Beauty Days, odbywających się praktycznie metr dalej, wkurwiała. Niemniej nie winię tu organizatorów Meet Beauty, nie wszystko da się przewidzieć. Przymykam na to oko, bo same targi też mi się podobały, mogłam zrobić zakupy i poznać więcej nowości. Przez dużą przestrzeń blogerki (i jeden bloger!) rozlazły się po kątach i nie ze wszystkimi miałam okazję pogadać, no trudno, wyłapię Was pojedynczo w ciemnych zaułkach.
Nie chcę nikogo katować milionem zdjęć z Targów Beauty Days. Na górze macie dwie fotki najlepszych według mnie stoisk. Trzecie fajne należało do Bandi, mieli ścianę z kwiatów, taką jak Indigo rok temu na Meet Beauty. Gdzieś tam niżej wrzucę mnie i tę ścianę, a tutaj macie misiowe mydełka od LaQ. uwielbiam LaQ. Kocham. Kocham za te zajebiste, naturalne i fikuśne mydła i za zajebiste oleje. W końcu osobiście poznałam właścicieli firmy, którzy są tak samo zajebiści jak ich produkty. Indigo dojebało najdłuższe stoisko świata, kto bogatemu zabroni. Tych też lubię, choć są dużą firmą i już nie taką z duszą jak LaQ, ale mają fantastycznie pachnące balsamy.
Oto kawałek nas, blogerek. Sylwia woziła nam dupy. Buk bukwią zapłać. Nie będę pisać o afterku w Atosie. Nie będzie też zdjęć. Wystarczy, że nas pół hotelu słyszało?Dobrze nas nakarmili, wyrka wygodne. Szczegóły są tajemnicą.
Zdążyłam się trochę polansować. Kto wieśniakowi zabroni?
Zdążyłam poznać bardzo sympatycznych ludzi.
Zdążyłam też zrobić z siebie debila. Tylko jeszcze nie zdążyłam pojechać do Tokio. To przede mną.
Do domu przytargałam ze 20 kilogramów kosmetyków. Trochę kupiłam, trochę dostałam. Organizatorzy zadbali o naszą fit sylwetkę. W sumie z osobistym dziesięciokilogramowym bagażem napierdalałam po Warszawce z tobołami jak jakiś bułgarski sprzedawca papryki. Potem się ludzie dziwią, że mam bicek jak Pudzian. Magia blogowania.
(Tutaj wyobraźcie sobie jakieś fanfary i inne cuda wianki). Dziękuję organizatorom za dwa dni świetnej zabawy, za moc wiedzy, za ćwiczenia bicepsów i za ogrom pracy jaki włożyliście w wydarzenie. Mimo drobnych niedociągnięć, bardzo mi się podobało, a niedociągnięcia pokazują, że jesteście takimi samymi ludźmi jak wszyscy, a nie jakimiś sztucznymi ludźmi z głębi internetu. Dziękuję fantastycznym blogerkom i fantastycznemu blogerowi za zajebiste towarzystwo. Dziękuję Niemężowi, Mamie, kotom i komu tam jeszcze w takich sytuacjach się dziękuje. Dziękuję też sobie, za to, że jestem zajebista. Dobra kończę, bo już pierdolę od rzeczy. Narta!

SHARE WEEK 2017

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Na wstępie powinnam napisać czym jest Share Week, ale wystarczy, że klikniecie i będziecie wiedzieć. Przepisywać nie będę, bo i tak większość nie przeczyta, a jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, to i tak kliknie. W skrócie blogerzy polecają blogerów, akcja Andrzeja Tucholskiego. W ubiegłym roku polecałam swoje typy, w tym puszczę nowe polecenia, bo choć zeszłoroczne są nadal aktualne, to trzeba dać szansę moim nowym ulubieńcom. Sama nie liczę na lawinę poleceń mojego bloga, bo jestem trochę takim niechcianym dzieckiem blogosfery. Wiecie, niby każdy chwali i głaszcze po główce, ale co do czego, to jakoś tak głupio pochwalić mnie oficjalnie i może lepiej było mnie wyskrobać póki jeszcze siedziałam po cichu. Teraz kiedy już tam gdzieś ktoś mnie zna ciężko dokonać aborcji  i tak sobie piszę ?

https://www.aniamaluje.com/
Ania Maluje– moje odkrycie ostatniego czasu. Dopiero po pewnym czasie załapałam, że Ania jest dość popularna. Ale wiecie, ja jestem nieogar. Ja potrafię integrować się ze znanymi youtuberami i dopiero po godzinie załapać z kim piję, kiedy ktoś do nich po autograf podchodzi. Jakoś nie rozróżniam znanych od nieznanych, tylko patrzę czy się z nimi dogadać idzie. Z Anią mam wrażenie, że mogłabym pić nalewkę mojej Babci i zagryzać chlebem ze smalcem i byłoby fajnie jak na kombajnie. Na jej bloga trafiłam przez przypadek, czegoś tam szukałam i wlazłam. Może to było po moich testach Andrei do włosów? Nawet nie pamiętam. W każdym razie mam wrażenie, że to jakaś moja zaginiona siostra, bo ma podobne rozkminki. Zazdroszczę jej częstotliwości pisania i cieszę się, że znalazłam jej bloga w otchłaniach internetu. Bardzo polecam bloga tej sympatycznej osóbki! Anka wbijaj na nalewkę!
https://blog.smiley-project.pl/
Smiley Project– Milenkę miałam okazję poznać osobiście. To ona stworzyła moje logo. Poza tym, że genialnie rysuje, tworzy świetne grafiki i inne wygibasy (nie znam tych wszystkich nazw ?), jest niesamowicie pozytywną osobą. Uśmiechnięta, rozgadana i przebojowa. Blog Mileny to świetna odskocznia od blogerskiego zgiełku. Świetne rysunki i posty pisane z lekkością, takie do kawy, na odstresowanie. Nigdy nie byłam fanką komiksów, ale tutaj przepadłam. Zajrzyjcie do niej koniecznie. Moja Mama już ją czyta!
https://www.dpblog.pl/
D&P Blog– blog prowadzony przez sympatyczną “nadmorską” parę ?(Zazdro tego Trójmiasta). Na ich bloga trafiłam przypadkowo jakiś czas temu szukając informacji na temat marketingu internetowego. Potem zgubiłam gdzieś ich w czeluściach internetów i za cholerę nie mogłam ponownie znaleźć. Całe szczęście po kilku tygodniach poszukiwań odnalazłam ich na Insta i nawet załapałam się na mega ciekawy live. D&P to lifestyle, ale szczególnie polecam Wam posty o zarabianiu na blogu i całej otoczce. Świetnie wyjaśnione zagadnienia, takie kompendium wiedzy dla opornych jak ja.
Ojeju nie ma tu nic kosmetycznego. Ojeju. Taka ze mnie blogerka beauty jak z koziej dupy trąbka. No dobra, na każdym z tych blogów cząstkę urodową znajdziecie, bo wszyscy piękni. Mało tego – wszyscy uśmiechnięci i fajni. Mój blog też mało kosmetyczny, moją misją jest niesienie uśmiechu i emocji, a reszta to przy okazji. Jeśli szukacie czegoś przyjemnego do poczytania, to moje trzy powyższe propozycje czekają na nowych fanów. Strasznie lubię polecać wartościowych blogerów, więc zapraszam na poczytki.

Trzy lata bloga!

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Luty jest dla mnie szczególnym miesiącem. W lutym mam urodziny. W lutym powstał ten blog. Dokładnie trzy lata temu wystartowałam tutaj z moim pierdoleniem. Kilka osób zaczęło to czytać i ruszyła lawina. Mam wrażenie, że kula śniegowa toczy się coraz szybciej i coraz więcej Czytelników się do niej przykleja. Jest Was dużo, a ja jestem stara, ale jara i rzeczę Wam ja- to dopiero początek.
Zajebista sukienka z z TEGO sklepu na Ali

16 lutego miałam urodziny. Piszę to, bo może za rok ktoś mi da prezent? Bo ja lubię prezenty i nie pierdolcie, że Wy nie. Moje laski zrobiły mi niespodzianki, była bibka. Dostałam od moich dziewczyn nawet tort i pewnie gdybym była człowiekiem i miała serce, to nawet bym się wzruszyła? Skończyłam 29 lat. Mój dziadek mówi, że ma siedemnaście, więc ja tak serio mam z piętnaście. Ludzie dziwaczą się, że “oooo prawie trzydzieści”, kiwają z politowaniem tymi główkami jak PRLowski piesek w Polonezie. I wiecie co? No nic. Mogę mieć i pięćdziesiąt lat, no i będę miała, i co z tego? No nic. W dupie mam metrykę, wręcz nie mogę się tej magicznej- niemagicznej trzydziestki doczekać, bo mam jakąś popieprzoną manię liczb i lubię takie okrągłe rocznice. I tak wyglądam na dwadzieścia. Jak będę miała czterdzieści, będą mi dawać dwadzieścia siedem. Nie rozumiem tego popłochu wiekowego  A’la Bridget Jones. Nie lubię wielkich gaci, zmurszałych ludzi i wszelkich paranoi. Kobieta jak wino, im starsza, tym lepsza. Chyba, że się zapuści, to skiśnie jak leśny dzban za pięć złotych. Jak ktoś jest ogarnięty, to do setki będzie jak najszlachetniejsze i najdroższe burgundzkie półsłodkie.

Początek imprezy, a ja na czworaka?
Ale co tam ja! Blog ma dziś trzecie urodziny. Jakby to tak przerzucić na ludzkie lata, to już nie sra pod siebie i chleb masłem posmaruje. Co się zmieniło przez ostatni rok? Rok temu miałam niespełna pół miliona odsłon bloga, teraz mam ponad milion. Gdyby tak jakieś Google za każde wejście dawało złotówkę, to dzisiaj piłabym z Wami na Małychdziwach drinki. Ale nic nie dają, to musi Wam wpis wystarczyć. Piszcie petycję.
 Zaczynam dumać nad zarabianiem na blogu, ale nie srajcie się, w komerchę nie pójdę, a na tanie wino uzbieram. Uważam, że łapanie czego popadnie od pierwszych chwil w blogosferze to głupota, ale po wyrobieniu jakiejś marki, trzeba korzystać.
Przez ten rok zrezygnowałam z małych spotkań blogerskich (dary losu, fanty, ekstaza, ehhh), ale zostałam namówiona na spotkania większego kalibru. Dziwiłam się jak można dymać trzysta kilometrów na jakieś spotkanie, a tymczasem sama dymałam dwa razy dalej na See Bloggers. Byłam też na Meet Beauty. Wiecie po co? Wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza! W tym roku też stawiam na zdobywanie wiedzy i poznawanie innych blogerów.
Dorobiłam się profesjonalnego logo. Ruszyłam też z kanałem na YT. Na razie jest niemrawo, ale pierwszy sensowny(?) post na blogu był jeszcze gorszy- obczajcie jaki dramat ?
W tym roku mój post pojawił się też na łamach Wysokich Obcasów. Spodobałam się chyba większości, wywołałam małą burzę, trochę hejtu, nie pozostałam obojętna. I pięknie, bo lubię wywoływać emocje. Moja osoba spodobała się na tyle, że przeprowadzono ze mną wywiad, który ukaże się również w papierowym wydaniu, gdzieś w okolicach marca. Jeśli kogoś to interesuje, to dam znać kiedy dokładnie, kiedy tylko się sama dowiem. Ponieważ to WO, a nie jakieś Bravo, no to można powiedzieć, że jakiś sukces to jest?
W tym roku dam z siebie jeszcze więcej, żeby siebie i Was nie zawieść. Czego jeszcze mogę sobie życzyć? Polecę klasykiem-

See Bloggers, czyli “A Ty człowieku, to kim kurwa jesteś?”

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Jak się bawić, to się bawić- drzwi wyjebać, okna wstawić. Pojechałam na See Bloggers, dwudniową  imprezę dla najlepszych twórców internetowych. Kumacie bazę? Ja, przedstawiciel blogerów wiejskich i małomiasteczkowych, popierdoliłam łapać fejm na drugi koniec Polski. Jestem w tym magicznym tysiącu, wow kurwa. Jak jechać, to po bandzie- zostałam na tydzień. Na kosmetyki sępię, na ciuchy sępię, ale na wyjazdach jestem rozrzutna. Po pierwsze kocham Gdynię, po drugie kocham tę imprezę. Po trzecie, czytajcie dalej.
see bloggers, see bloggers 2016, gdynia, spotkanie blogerów,

Pojechałam w czwartek. Było ciepło, choć pochmurnie. Pogodę zaczarowałam, bo od poniedziałku napierdalało złote słoneczko. Na dwa dni konferencji słoneczka nie było, a zrobiłam tak, żeby wysiedzieć na tych wszystkich wykładach. Nocleg zaklepałam tuż obok Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego, gdzie odbywała się konferencja i sobie poszłam. Niby byłam sama, ale jaki to problem podbić do ludzi, uśmiechnąć się i pierdolić głupoty? Dla mnie żaden problem. Tak też czyniłam wzbudzając tym sympatię ( chyba, bo nikt mi nie zajebał z półobrotu).
Udało mi się załapać na dwa ciekawe wykłady. Pierwszy wykład poprowadził Wiktor Franko. Polazłam tam, żeby moje fotki były milsze dla oka. Drugi wykład to skok na You Tube, tutaj fazy wkręcał nam Łukasz Kielban. Z obu wykładów wyniosłam jeden wspólny wniosek- liczy się pomysł, nie sprzęt, nie jakieś ogromne umiejętności techniczne, a własnie pomysł. Trzeba być sobą. Nie mam z tym problemu, czyli teraz tylko do przodu 🙂 Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Na moim fanpage poszła relacja na żywo z See Bloggers, smartfon wystarczył. Potem chciałam jeszcze coś dograć, ale net nie pozwolił.
Imprezie towarzyszyły liczne konkursy. To od razu Wam powiem, że u Eveline wygrałam zestaw kosmetyków. Poza tym nie opuszczała mnie głupawka, nie nowość, bo od jakichś 28 lat jestem nienormalna. Śmigałam pomiędzy strefami o różnych tematykach i zaczepiałam ludzi jak stary pedofil. Nie rozdawałam cukierków, bo wolę kiełbasę. Kiełbasy nie rozdawałam, bo obcym nie dam. Kiełbasa jednak łączy i poznałam dzięki niej wiele wspaniałych osób. Teraz już bym im dała po pęcie.  A czy Ty wyrwałeś kiedyś kogoś na kiełbasę?
Takie laski złapały się na moją długą i jędrną kiełbę. Justyna ze Zdrowo Najedzeni, bo co jak co ale żarcie łączy. Natalia z Raj Dla Podniebienia, wspominałam już, że ja lubię wpierdalać? Milena ze Smiley Project, zostałam bohaterką jej komiksu 🙂 Natalia z Bzowina Fotograficzna, ta to dopiero genialne fotki napierdala! Oczywiście to nie wszyscy, bo zdążyłam poznać dziesiątki innych osób, ale ponieważ jestem ze wsi, nie mam dostępu do świata i światła, to i tak nie zapamiętałam kto co i dlaczego. Taki jestem oszołom, może zostanie mi to wybaczone. No, bo kto wiedział, że siedział ze mną pewien słynny kucharz, a ja miałam z nim mega zbitę? Ja nie wiedziałam. Kto wiedział, że wpadłam w gadkę o tym jak zmienia się płeć nożem i widelcem z kimś sławnym? Ja nawet prezydenta bym nie poznała, a tak poznałam, w sumie to nie wiem kogo, ale wszyscy byli sympatyczni.
O ile rozpoznałam od razu prezydenta Słupska, o tyle z Maćkiem z Dupska się nie ogarnęłam. Walisz drinki na afterze z jakimiś jutuberami i tak sobie gadasz. Głupio tak gadać z kimś kogo nie znasz, no to pytam kulturalnie po kolei- “A Ty człowieku, to kim kurwa jesteś?”. Mili ludzie są mili, więc mówią i nagle dowiadujesz się, że są w czołówce You Tube. A ja co? A ja jestem ze wsi i przyjechałam się tu uśmiechać. Mam małego bloga, ale jak się uśmiecham i gadam, to ludzie uśmiechają się do mnie i też gadają. I jest fajnie. I okazuje się, że  Z Dupy wcale nie jest z dupy, tylko jest normalny i rozgarnięty fchuj. Potem okazuje się jeszcze, że Kuzyn Hindus ma zajebiste buty, a Jack Gadovsky poleca Sardynie na wakacje, a najlepiej jest wyjebać do Wietnamu i tam sobie żyć. Potem jeszcze dowiedziałam się, że Radek Pestka jest cholernie nieśmiały i muszę go rozśmieszyć, żeby uśmiechnął się do fotki. W końcu poznałam na żywo Karolinę z Pasji KarolinyElizę z Eligrafia i Basię Smoter. Miło pogawędziłam z Anią ze Spinki i Szpilki , Kasią z Kuchnia Bazylii i z Ania z Nie Tylko Pasta. Już mi się nie chce więcej wymieniać, bo mi się długopis wypisze, ale dużooo osób nawinęło się na mojej drodze 😉 Co ciekawe, niektórzy mnie rozpoznali. Fuck, fejm na wiosce!
Genialny wykład na See Bloggers? Oczywiście ten gdzie w jednym miejscu zasiadła Chujowa Pani Domu, Magdalena z Matko Jedyna, Maciek Z Dupska i Robert ze Słupska. I teraz tak sobie myślę…chuj, dupa i gej w jednym zdaniu. W sumie, to w pytę! Pan Biedroń z ogromnym dystansem do siebie, inteligentny i z ciętym żartem. Maciek próbował go zgasić, ale Robercik nie w ciemię bity, odbijał piłeczkę jak chiński pingpongista. Pani domu jakoś mało rozgadana, Magdalena coś tam czasem wtrąciła, ale bohaterami byli chłopcy. Czego się nauczyłam? Że mogę se kurwa na moim blogu przeklinać fchuj i nikomu nic do tego, mam mieć wyjebane, a jak się komuś nie podoba, to niech wypierdala z mojego skrawka internetu. Dziękuję dobranoc. Już dawno to mówiłam, to jakieś wsioki mi tu narzekały, że mi bluzgać nie wypada. Wypada. I koniec tematu 😀 A ta mała foteczka na dole, to ujęcie pożegnania…ehhh, szkoda, że to tylko dwa dni…
Podsumowując See Bloggers… Jedźcie tam, nie ma lepszej imprezy. Nasłuchałam się mega pozytywnych słów pod moim adresem, aż się kurwa prawie wzruszyłam. Okazuje się, że wcale na moim blogu nie wymyślam na siłę tekstów, mam tak z natury, jestem pozytywnie jebnięta i da się mnie lubić. LOL hejtery.
Dowiedziałam się, że mam robić to co robię, bo robię to dobrze i wcale nie muszę być mistrzem fotografii, ani nie muszę być technicznie obeznana we wszystkim, mam być sobą. Poznałam genialnych ludzi. Ta impreza to przede wszystkim ludzie. Oczywiście wykłady, panele, wiedza i jeszcze raz wiedza, ale to LUDZIE tworzą wydarzenie. My ludzie z pasją tworzymy tą społeczność i jestem dumna, że aż tu dolazłam z mojej wsi i będę lazła dalej, komu się nie podoba niech spada.
 Kolejne spostrzeżenie? Mniej blogerek kosmetycznych, to mniej chamówy. Nie było ton darów losu i bardzo dobrze!  Nikt się nie pchał na głowę, żeby wydrzeć balsam za 10 złotych.
Mam tylko jeden postulat na sam koniec. Żądam za rok samolotu z Lublina do Gdańska, bo ponad 600 kilometrów w aucie mnie rozpierdala. Dziękuję. Dobranoc. Idę na imprezę.