Category

Niewyparzona

Całujcie mnie wszyscy w dupę!

By | Przemyślnik | 56 komentarzy

Dziewczynie nie wypada…
Facet to co innego…
Nie przeklinaj…
Zachowuj się…
Jak często to słyszymy? My dziewczyny, kobiety?
To nam wypada, tego nie.
A gdzie to jest napisane?
W Biblii, Konstytucji?

Pije do osób, które uważają, że mój blog jest wulgarny. I chuj.
Nie używam przekleństw zamiast przecinków, czy to w świecie realnym, czy wirtualnym. Przekleństwa to świetny sposób na przekazanie emocji, na podkreślenie swoich racji, ważności wypowiedzi. Niewinne przekleństwo burzy mury pomiędzy mną, a czytelnikami, skraca dystans. Bo przecież w pracy, czy w sytuacjach oficjalnych nie bluzgamy. Natomiast w towarzystwie osób nam bliskich, osób które są naszą grupą znajomych,  słownictwo jest mniej wyszukane. Czujemy się na luzie, bez pompy, bez tej całej otoczki “trzeba”, “powinnam/ powinienem”, “wypada”, “nie wypada”. Przypomnijmy sobie sytuację z aferą taśmową, ale nie od strony afery, ale od strony słownictwa, jakiego uczestnicy używali. Czy ich rozmowa toczyła się w sposób wyszukany? Nie, nie było “szanowny Panie kolego”, “czy byłbyś tak miły i podał mi alkohol”, “zaiste urocze spotkanie”, “ach radość w mym sercu zagościła, kiedy to zechciałeś nalać mi wódki do kryształowego kieliszka”. Leciały kurwy, leciały chuje. Towarzystwo było wyluzowane, bo było to spotkanie przyjaciół, którzy w swoim towarzystwie czuli się na luzie. Już nie wnikam głębiej w sprawę 😉
Idziesz po ciemku do łazienki. Przed Tobą, ni z tego, ni z owego, wyrastają drzwi. Mały palec oczywiście idealnie nakierowuje się na ich kant. Czujesz to, czujesz jak przypierdzielasz najmniejszym paluszkiem idealnie w kant, ałłłłććć. I co? Powiesz mi, że uprzejmie zwracasz się do drzwi, że to nie miło z ich strony, że tak Cię urządziły? Krzykniesz po prostu “o, kurwa!!!”. Jedna “kurwa” znaczy więcej niż tysiąc słów. Ile emocji, ile złości mieszczą te niepozorne literki. 5 liter, a człowiek czuje się lepiej. Jacyś amerykańscy, czy tam eskimoscy naukowcy, doszli nawet do wniosku, że przeklinanie łagodzi odczuwanie bólu fizycznego. Psychicznego pewnie też.

Jaki jest mój blog? Czyż nie na luzie? Bez pompy? Żartobliwy? Tak, tak mi się wydaje, że nie pierdzę tu morałami, tylko przedstawiam swoje wizje i poglądy w sposób przystępny. Na luzie. Na odstresowanie.
Wyobrażacie sobie, na przykład niektóre anegdoty lub dowcipy bez wulgaryzmów? W niektórych przypadkach żart straciłby sens. A XIII Księgę Pana Tadeusza kojarzycie? A kojarzycie “Całujcie mnie wszyscy w dupę” Tuwima? Jak te utwory brzmiałyby bez bluzgów? Nijak. Wulgaryzmy są potrzebne, wbrew pozorom ubarwiają język, jeśli ich nie nadużywamy.
Lubię ekspresję jaką niosą za sobą wulgaryzmy. Nie lubię kurew co drugi wyraz. Nie pochwalam bluzgających małolatów i lasek z kiepem w gębie, czy napakowanych cwaniaków, dla których jedynymi znanymi słowami są przekleństwa. To jest niesmaczne. Smaczne jest świadome operowanie wulgaryzmami w ten sposób, by nadać mocniejszego wydźwięku swojej wypowiedzi.
Przekleństwa przyciągają. Nie oszukujmy się, jaki tytuł bardziej przyciąga? Ten z jakimś przekleństwem lub zabawą słowną czy zwykły, prosty, miałki? Kontrowersje są w cenie. Kontrowersje wciągają, ciekawią. Taki Łorsoł Szor. Tania rozrywka. Słownictwo i zachowanie bardzo niewyszukane, a mimo to oglądalność ogromna. Jedni lubią, drudzy nienawidzą, ale większość ogląda, czy to z ciekawości, czy dla śmiechu. Wydaje mi się, że nawet w tym programie pokazywane są co pieprzniejsze sytuacje, tak by zaciekawić widza. Marketing, marketing.
To jak, kobietom nie wypada przeklinać?
Ależ owszem wypada wszystkim. Nic nie jest trucizną, dopiero dawka nią się staje.
Wszystko jest dla ludzi, byle znać umiar i sensownie wtykać kurwy tam gdzie pasują.
A dla tych, których oburza mój język na blogu mam ogromną prośbę- z łaski swojej wypierdalać.

A Ci, którzy lubią poczytać sobie moje niewyparzone opinie- zapraszam, czujcie się jak u siebie 🙂

 

Klauzula głupoty

By | Przemyślnik | 10 komentarzy

Zawrzało ostatnio.
Pewien doktorek nie chciał dokonać aborcji, bo  mu sumienie nie pozwoliło.
Pochyliłam się nad tym wszystkim.
Zaczęłam się zastanawiać.

Jest taki doktorek, co się klauzulą sumienia zasłania, katolik, a może bardziej katol. On się nie zgadza. On ciąży nie usunie. Nie ważne, że aborcja w tym przypadku była poniekąd koniecznością. Nie, bo nie on tego nie zrobi. Nie i już. Bo życie, bo to dziecko…ale…
Ale czy idąc na studia takie jakie wybrał, dokonując wyboru bycia lekarzem nie brał pod uwagę tego, że takie zabiegi być może będzie musiał wykonywać? Nie lepiej gdyby taka osoba została stolarzem na przykład? Mógł wieść beztroskie życie piekarza i dodawać więcej mąki żytniej do chlebka, żeby jego sumienie było spokojne. Ale nie! Został lekarzem. Został lekarzem, więc jego zasranym obowiązkiem jest pomagać ludziom i przede wszystkim nie szkodzić. A co by było gdyby kobieta na skutek powikłań zmarła? Tak samo zabiłby człowieka. Ale narażając życie kobiety mamił ją i przeciągał w czasie decyzję o aborcji, tak by w końcu do niej nie mogło dojść. A mógł odesłać ją gdzie indziej. Nie jest przecież jedynym lekarzem na świecie. Ale nie, sumienie mu nie pozwoliło.
A gdyby ktoś z nas trafił na stół operacyjny, a naszym  lekarzem byłby świadek Jehowy? Jak wiecie, albo i nie w tej grupie wyznaniowej nie dopuszcza się transfuzji krwi. No i leży taki Wicek na stole, blady, bo mu krew już uleciała i czeka na ostatnią deskę ratunku- krew. I nagle Dochtur Gienek, wyznawca swojej tam psiej czy kociej wiary staje, rozkłada ręce i mówi, że mu sumienie nie pozwala podać ani kropli krwi. No nie, bo on nie może, bo to się kłóci z jego wiarą. No niestety Panie Wicek- zmów Pan swoje paciorki i przygotuj się na wieczorny melanż ze Świętym Piotrem.
Wchodzisz do baru zamawiasz hamburgera z soczystym kotletem ze świeżo zarżniętej świni. Dostajesz bułkę z warzywami, bo Pan Jeremiasz, właściciel przybytku jest wegetarianinem i te całe kotlety są wbrew jego sumieniu.
Gorąco jak diabłów sto, wpadasz do spożywczaka. Chcesz kupić zimne piwko. Pan Tadeusz podaje Ci Kubusia. Pan Tadeusz to wieloletni abstynent, były alkoholik, a alkohol to zło- nawet jedno piwko w tygodniu to Twoja droga do czeluści.
Nie porównujmy ludzkiego życia do mięsa i piwa, ale jeśli dalej tak pójdzie to każdy będzie zasłaniał się swoimi klauzulami sumienia.
Wracając do dziecka. Dziecko się urodziło, kobieta żyje. Dziecko zmarło niedługo po tym jak pojawiło się na tym świecie. Jeśli takie dziecko gdzieś teraz jest i pamięta coś ze swojego krótkiego życia to Ziemię kojarzy tylko z bólem i cierpieniem.
Aborcja w Polsce jest prawnie zakazana. Można dokonać jej w kilku przypadkach-

  1. ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu[1]),
  2. badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej[2]),
  3. zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od początku ciąży[2]). *****

W tym przypadku, punkt drugi zezwalał na dokonanie usunięcia płodu. Ale lekarz nie zechciał ulżyć kobiecie i dziecku, nie chciał pomóc w tym strasznym dla nich momencie. Może to co powiem wyda się brutalne- ale czy nie lepiej skrócić męki dziecka i pozbawić je życia, niż narażać na krótkie życie w okropnych męczarniach? Przecież nawet zwierzęta usypia się by nie cierpiały.
Nie chciałabym być cierpiącym dzieckiem. Tak, wolałabym umrzeć niż żyć w katuszach, wiedząc, że i tak za chwilę umrę. Śmierć w niektórych przypadkach to ukojenie, to akt miłosierdzia. Śmierć nie jest najgorsza, gorsze jest skazywanie kogoś na cierpienie.
Ten lekarz to dla mnie egoista.
Egoistami są niektórzy rodzice, którzy skazują swoje maleńkie dzieci na krótkie życie w bólu.
Znowu zabrzmię okrutnie, ale kiedyś nie było tabletek, zastrzyków i innych medykamentów, które służyły podtrzymywaniu ciąży. Kiedy płód rozwijał się nieprawidłowo- umierał. Kiedy rodziło się chore dziecko- sztab ludzi nie podtrzymywał go na siłę przy życiu. Dziecko umierało. Selekcja naturalna. Matka Natura wiedziała najlepiej, które dziecko jest na tyle silne by żyć, a które na tym świecie sobie nie poradzi.
Wiem, że część chorób na które umierały noworodki, to w dzisiejszych czasach choroby błahe. Ale pomijam wszelkie zapalenia płuc i inne banały. Jeśli jednak badania prenatalne jednoznacznie sugerują, że dziecko nie ma szans na życie bez bólu- dlaczego zmuszamy je do życia?
Czy nie jesteśmy chorymi egoistami?

 

*****źródło- https://pl.wikipedia.org/wiki/Aborcja_w_Polsce

Kenju filet?

By | Przemyślnik | 11 komentarzy

Co Was cieszy, co Was śmieszy?
Mam wrażenie, że ludzie w naszym pięknym kraju mają wiecznie pod górkę. Wiecznie coś jest źle i nie tak. Chyba nie potrafimy docenić drobnych przyjemności i pięknych chwil.
Będąc małą karlicą cieszyłam się z byle gówna. No może gówno mnie nie cieszyło, chyba, że po kilkudniowym zaparciu. Ale to niesmaczny temat hehe 😉
Cieszyły mnie natomiast małe  radości. Jajko z niespodzianką cieszyło mnie jakby było złote. Ja wiem, że dzieciory są radosne prawie cały czas i często bez powodu, jednak z czasem zapominamy o tym błogosławieństwie. A zresztą teraz dzieciaki mają takie wymagania, że nie jestem pewna czy doceniają takie badziewie jak cukierek czy lizak. No matter.

Co jeszcze mnie cieszyło? Przytulanie i to zostało do dziś. Kto tego nie lubi?
Cieszyło mnie, że Mama wracając z pracy przywoziła mi i bratu gumę do żucia z naklejką do albumu czy jakąś historyjką.
Cieszyło mnie, że idąc do sklepu znajomy sklepikarz zawsze dorzucał mi do zakupów cukierka. Zawsze brałam dwa, albo nie chciałam wcale, bo przecież mam brata! Brat też brał dwa. I takie gesty się docenia. Gest sklepikarza, że cukierka zawsze podarował, gest ze strony rodzeństwa, że pamiętaliśmy o sobie.
Niestety z wiekiem umiejętność dostrzegania miłych chwil zanika. We mnie jakimś cudem pozostało coś z dziecka. Nadal cieszą mnie błahostki. Nadal chodzę uśmiechnięta, choć niektórzy biorą mnie za jakiegoś psychopatę czy innego odszczepieńca.
Wiecie co mnie rozweselało każdego dnia w drodze do szkoły? Napis na bloku. “KENJU FILET?”. A moja droga do szkoły nie była taka hop siup. W czasach gdy busy jeszcze nie jeździły i byłam zmuszona korzystać z pekaesów było nie wesoło. A mimo to byłam wesoła. Pobudka za dziesięć piąta (rano, tak kurwa chyba w nocy 😀 ), szybkie śniadanie, mycie i maraton na przystanek. Piętnaście po piątej autobus przyjeżdżał, albo i nie. Wiało, padało, świeciły gwiazdy lub sypał śnieg. Malowałam się na zamarzniętych siedzeniach autobusu. Jakiś tam tusz do rzęs, jak mniej telepało to kredka. Czasem przysypiałam, ale zawsze byłam w dobrym humorze. A później droga do szkoły średniej, przez osiedle. I ten zielony napis- kenju filet? No, cholera nie dało się nie śmiać, do tej pory mnie to śmieszy. Niby głupi napis, a codziennie dodawał mi pałera. Aż muszę się przejść w okolice pamiętnego bloku i sprawdzić czy napis jest. Czułam to, czułam ten napis, czułam ten przekaz. Czułam, że mogę wszystko, czuję to do dziś. Nie wiem kto to nabazgrał i po co- ale człowieku wiedz, że dzięki temu moje pobudki przed piątą nie były katorgą 😉
Wiecie, najfajniejsze jest to, żeby umieć się śmiać z samego siebie. Czasem jak coś pierdolnę…to nie ma wuja we wsi 🙂 W zeszłym roku, totalna zawierucha, śnieg po pachy, miasto nieprzejezdne, a ja musiałam udać się do centrum. Idę sobie idę i się śmieję, że się zapadam i śnieg mi się w buty sypie. Dolazłam do ronda, dolazłam do przejścia dla pieszych, a tam taaaka zaspa. (Pomiędzy chodnikiem, a ulicą). No to sobie myślę- przeskoczę. Przeskoczę jak łania, z gracją z wdziękiem, a co mi tam. Ale jebłam! Nie przewidziałam, że pod śniegiem zalegającym na ulicy jest szklanka. Kopyta do przodu, łania dupę do góry, jak mnie nie zarzuci! Miotało mną jak szatan i babuch! Łeb w tej wielkiej zaspie! Leżę i płaczę ze śmiechu. Typ, który zatrzymał mi się przed przejściem- śmieje się jak durny. Machnęłam mu ręką okejkę, że żyję i śmiejąc się polazłam dalej. Jakże mnie dupa bolała łojojoj 😀
Umiejętność śmiania się z siebie samego to podstawa. Ktoś kto tego nie potrafi- nie ma poczucia humoru. Straszne jest to, że Polaków bardziej śmieszy i cieszy cudze nieszczęście niż własne szczęście.
Był kiedyś jakiś taki dowcip, którego nie powtórzę, ale spróbuję zarysować sens. Diabeł czy inny amerykański naukowiec zapytał Polaka, Niemca i powiedzmy, że Anglika o to co by chcieli. Niemiec chciał piękną kobietę (wiadomo, oni tam mają deficyt), Angol chciał jakiś jacht, dobre życie. A wiecie co Polak zechciał? A cokolwiek, oby sąsiad miał gorzej- no niech mu chociaż kura zdechnie i on już będzie szczęśliwy.
Zamiast sobie zrobić dobrze, większość osób woli zrobić źle innym. Chytrusie słodki!
Taki ten mój post dzisiaj wydumany, ale ciekawi mnie co Was śmieszy, co cieszy i czy tylko ja jestem takim dziwadłem, że radość daje mi pomoc innym, czy podzielenie się jakąś wiedzą, radością, posłanie uśmiechu mijanym osobom.
A tak w ogóle, to lubię komedie, absurdalne poczucie humoru i chamskie dowcipy 😀

Internetowi mesjasze dwudziestego pierwszego wieku

By | Przemyślnik | 39 komentarzy

Media kłamią!
Telewizja nas ogłupia!
Gazety codzienne to stek bzdur i paplanina o tym kto w nocy trzyma kredens.
Chytrusie niebieski- największe zło to internety!

Kumasz to? Wchodzisz na fejsika, a tam jakieś nie przaśne grupy i dziwne fanpejdże. Włazisz na fora- kółka wzajemnej adoracji. Jedna baba kracze drugiej o jej wspaniałości bez żadnych podstaw. Ja rozumiem być miłym, ale wchodzić komuś w zad bez wazeliny i skakać wokół wyimaginowanego guru to chyba przegięcie. Blogi to samo. Niektórzy są mili na siłę, bo mają swojego “króla blogów” i słodzą aż się cofa. Nie ważne ktoś coś pisze dobrze, czy źle- jest kochany, wspaniały i zawsze ma rację. A jak powiesz złe słowo ( nie mylić z chamstwem, wystarczy, że nie zgadzasz się z poglądami guru i jego grupy miłośników) to aut, jesteś skreślony, a wcześniej przykładnie ukamienowany.

W internetach tworzą się jakieś dziwne grupki ortodoksyjnych zombie, którzy na siłę próbują weprzeć w nas swoją jedyną słuszną rację. Zero wypośrodkowania. Zero zdrowego rozsądku. Zero taktu i zero dystansu.

Ćwiczysz z Ewcią? Nie? Jak to? Chcesz czuć się i wyglądać świetnie- musisz. Musisz. Inaczej jesteś do tyłu ze swoim życiem. Zdechniesz w obwisłym ciele i nikt na Ciebie nie spojrzy! Ewcia to jest znawczyni, ona wszystko wie i potrafi- musisz z nią ćwiczyć! Nie podważaj jej zdania! Jak śmiesz gnido!

I pamiętaj biegaj! Nie biegasz- nie żyjesz! Koniecznie zainstaluj sobie aplikację, albo kilka na smartfonie i biegaj. Teraz wszyscy biegają! Ruch to zdrowie, buciki za trzy stówki, koszulka tylko z odpowiednich materiałów, koniecznie z tego i tego sklepu. Spodenki zamów na tej nie innej stronce.  I biegaj. Jogging jest taki popularny. Nie wiesz jak zacząć? Na pewno ktoś Cię w ten świat wprowadzi, tylko się nie wychylaj i nie mądrzyj się za bardzo. Słuchaj guru i biegnij Forest, biegnij…!

Włosomaniactwo, ciałomaniactwo, pazuromaniactwo i chujwiecomaniactwo. To chyba maniactwo? A skąd! Jedna kraknie, że od slsów włosy jej wyszły- wszystkie przestają używać. Jedna palnie, że silikony zniszczyły jej życie, facet zostawił na pastwę losu, a pies nasikał na nogę i już wszystkie kraczą tak jak ona. Mordują męża, żeby ich przypadkiem nie zostawił i wywożą psa do lasu żeby nie lał kiedy słucha ich opowieści o tym całym złu. No i silikony- odstawione wszystkie te złe i te dobre w razie czego też. Jednej odżywka do paznokci nie podpasowała, sto innych nagle odczuwa te same dolegliwości i czują ból w jelitach. Nie masz szczotki TT- jesteś śmieciem!

Żarcie tylko eko! To drogie najlepsze. Rano owsianka. Mleko sojowe, ale tylko takie bez gmo, bo to zuooo. To od krowy jest okej, ale krowa musi słuchać Mozarta podczas wypasu na dziewiczych łąkach w Alpach, a podczas udoju koniecznie Schubert. Mleko dojone przy Schubercie nabiera niezwykłych właściwości. Zapomnij o Macu! To śmierć! Nawet zjedzona raz w roku bułka stamtąd może zabić Cię niespodziewanie! Zupka chińska z Radomia? Chyba żartujesz! Chytrusie słodki!

A czy Ty w ogóle wiesz kto to Kominek, Maffashion i Jessica Wartburg? No jak Ty żyjesz? Nawet o Tuskównej nie słyszałaś? Wstyd. Taki wstyd. Pan Piecyk z bloga zawsze ma rację, nawet jak opisuje kocyk za pińcet, który dostał za darmo- to takie fascynujące! Omg o tym można czytać w kółko! Spódniczka Jessiki jest super! Jak możesz twierdzić, że nie ma w niej kobiecych kształtów, że kiecka wygląda jak psu z …gardła wyjęta?! Ona jest od znanego projektanta i kosztuje ponad tysiaka, to że jest brzydka nie oznacza wcale, że jest brzydka! Come on! Na jakim Ty świecie żyjesz?!

Te wszystkie guru mają grubą kasę ze swoich owieczek. I fajnie. Ja się cieszę, bo mieć kasę z tego co się lubi to fajna sprawa. Nie mam nic przeciwko. Ale być ślepą owieczką, która jedyne co widzi to swoje nieomylne bóstwo to jakaś paranoja!  Ja pisząc nie boję się czytelników, którzy mają swoje zdanie- przeciwnie doceniam. Doceniam ponieważ odmienne zdanie innych osób wnosi świeżość w moje kąty. Mogę na temat spojrzeć z innej strony. Ewciowe wariatki to dla mnie ewenement, który zdaje się być nieomylny. Ci od zdrowej żywności- zabili by Cię za hamburgera. Jejjj wszystko jest dla ludzi. A eko żywność mam u Mamy za domem. Wychowałam się na eko czereśniach i jabłkach, w którym nie raz trafi się robak. Robak też eko, bo nie pryskany. Jabłko wytarte o spodnie, nie odkażone i nie umyte szczoteczką z eko kłaków- zęby jeszcze mam, gangrena się nie wdała. Ale bułę z Maca lubię owalić i co? I żyję. Na chińską zupkę też czasami mnie najdzie. Nie mam szczotki TT, a włosy mi nie wypadły, użyję czasami czegoś z silikonami na kłaki i jeszcze mi się nie zlepiły. Nie biegam, bo to dla mnie nuda. Bo mi się nie chce. Bo mnie to w ogóle nie relaksuje. I co? I nie ważę stu kilogramów. Wszystko mam na swoim miejscu i nie mam kompleksów. Kondycję mam rewelacyjną, a ciało wyrzeźbione bez diet i morderczych ćwiczeń. Mam, bo mam we wszystkim zdrowy umiar. Bo wszystko jest dla ludzi.

Nie dajcie się omotać tej pladze pseudo znawców. Internetowi mesjasze dwudziestego pierwszego wieku nie są nieomylni. Są ludźmi i mogą się mylić, albo chcą zarobić korzystając z 5 minut popularności. Nic w tym złego. Ale nie dajmy się zwariować. Ćwiczcie sobie z kim chcecie i jedzcie eko jeśli sprawia Wam to przyjemność, ale nie zapominajcie o zdrowym rozsądku. Każdy z nas ma rozum. Nie każdy z tego organu korzysta. Szkoda. Niektórzy są zbyt radykalni, śmiertelnie poważni i zaślepieni. Tylko po co, na co?

Internet mnie żywi, internet mnie bawi, internet mnie uczy. Internet nie jest złem wcielonym, to ludzie popadają w obłęd. Nie interesują (nie internetują i nie rajcują ) mnie internetowi mesjasze. Co nie zrobisz, czego nie napiszesz i tak zawsze jakiś krzykacz i umoralniacz się trafi. Rób co lubisz, co uważasz za słuszne, nie słuchaj innych we wszystkich kwestiach. Doradzaj innym, słuchaj rad, ale nie traktuj niczego dosłownie. Czytaj między wierszami. Żyj. Leć pod wiatr, a nie z wiatrem i nie zmieniaj poglądów, bo ktoś coś komuś po coś kiedyś.

I pamiętaj, że krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje i Schubert tutaj nie pomoże. A Ci którzy najwięcej krzyczą- sami po cichaczu wpieprzają w Macu.

Kochajmy się, kurwa!

By | Przemyślnik | 12 komentarzy

Zacznijmy od obrazka. Na pewno każdy go zna. Przynajmniej pierwsze dwa okienka, bo trzecie dorobiłam sama. Tak, wiem moje zdolności pozostawiają wiele do życzenia 😉 Ale sens pozostaje.
Ponoć Polacy to nieuprzejmy naród.
Amerykanie swoje słownictwo upraszczają, Anglicy są uprzejmi, a Polacy? No cóż…prawie jak w reklamie Merci- jedno słowo, którym wyrazisz wszystkie emocje. No, kurwa- zgadza się.
Ale nie o kurwach dzisiaj. Dzisiaj o uprzejmości w ogóle.
Bo dobrze użyta kurwa (haha) mi nie przeszkadza. Nawet Pan Słynny Miodek profesorem tytułowanym ogłosił wszem i wobec, że wulgaryzmów można, a nawet trzeba używać w celu podkreślenia swoich racji.
A jak jest z ogólną kindersztubą rodaków?

Nie mam na myśli przepuszczania w drzwiach i innych głębszych zachowań. Zacznijmy od podstawowych rzeczy.
Proszę, przepraszam, dziękuję, dzień dobry…itd.
Hmmm… niby zwroty znane każdemu, ale czy każdy ich używa?
Wydawało mi się, że tak, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że najczęściej panie w Biedrze mówią mi dzień dobry.
Kiedy byłam mała używałam zwrotów grzecznościowych nałogowo. Wszystkich witałam po kilka razy, co wywoływało uśmiech. A ja lubię uśmiechniętych ludzi, więc nawyk pozostał.
Jedna przygoda utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto. Szłam do koleżanki i wszystkim napotkanym mówiłam dzień dobry. Nie bójcie się- mieszkałam w niewielkiej wiosce, a nie w wielotysięcznym mieście 😉 Widać ujęłam uprzejmością pewnego dziadeczka, bo dał mi worek czereśni. Warto być uprzejmym 😉
Ale tak serio. Zawsze wchodząc do sklepu, banku, busa itd witacie się z ludźmi ? Ja tak, ale zauważyłam, że nie wiele osób to robi. Dziękujecie za resztę w sklepie? Mówicie “na zdrowie” kichającemu przechodniowi? Przepraszacie, jeśli kogoś potrącicie na chodniku? Czy na co dzień dziękujecie któremuś z domowników za zrobienie herbaty, podanie masła, podłączenie telefonu do ładowarki? Dla mnie jest to tak oczywiste, że dziwią mnie ludzie, którzy tak nie robią.
A jednak…
Któregoś dnia oglądałam reportaż w telewizji śniadaniowej. Podobno osoby pracujące w dużych korporacjach, ale też zwykli studenci czy inni Kowalscy wolą udawać zainteresowanie smartfonem niż się przywitać. Krew mi się zmroziła. Jak możemy wymagać od innych uprzejmości, skoro sami lecimy w kulki?
Heh…ja idę o krok dalej. Nie używam telefonu kiedy gdzieś wychodzę z domu jeśli nie muszę. Internetu poza domem nie używam prawie nigdy. A kiedy jestem na wakacjach z telefonu korzystam kiedy chcę zrobić zdjęcie i ewentualnie piszę jednego smsa, że samolot nie spadł 😉
Czy naprawdę ludzie są tacy odcięci od normalnego świata? Serio już nikt, oprócz mnie nie życzy miłego dnia pani na poczcie? Nikt nie zagaduje człowieka obok siebie podczas stania w kolejce do kasy ?
Dzisiaj obserwowałam ludzi. Nikt nie odwzajemnił mojego uśmiechu. Nikt nie podziękował za przepuszczenie na pasach. NIKT!
Nie wiem dlaczego ludzie zrobili się nieludzcy. Nawet psy witają się machaniem ogonów i obwąchiwaniem. Chamstwo w państwie i nie jest to wina Tuska. To jest nasza wina. Chcemy żyć w pięknym świecie, tymczasem na własnym podwórku mamy gówno. A wiecie jak byłoby przyjemnie gdyby ludzie byli mili, uśmiechnięci i zwracaliby się do siebie z należytym szacunkiem? Rozumiem, że każdy czasami ma gorszy dzień, ale mam wrażenie, że nie którzy mają same złe dni i to na własne życzenie.
Ludzie! Uśmiechnijcie się! Żyjecie! Jesteście zdrowi, macie co jeść, macie dach nad głową. Każdy ma jakieś problemy, ale problemy spieprzają gdzie pieprz rośnie kiedy pojawia się uśmiech.
Kochajmy się!
Ooooo tak 😉

Raz, dwa, trzy-nie czytaj, bo obsmarowałam blogosferę

By | Przemyślnik | 16 komentarzy

Jak wiecie, albo nie wiecie mam dwa blogi.
Moje prywatne, osobiste i se mogę smarować co mi się żywnie podoba. Jedni to lubią, drudzy mi jadą i w obu przypadkach się cieszę 😀
Może coś ze mną nie tak ? hehe 😉
Z Celebrytką gniłam kiedyś na Onecie. Ale Onet to smród, bród i ubóstwo. Tam nawet zdjęcia po ludzku się wstawić nie da. W sumie tu i tak nie wstawiam, bo to same czytadło, ale mniejsza o to.
Kiedy przylazłam tutaj rozpoczęłam przygodę także z blogowaniem o kosmetykach. Wiecie- to jest całkiem przydatna sprawa. Może ktoś dzięki mnie nie położy na włosy zamiast odżywki kremu do depilacji- taka moja misja. No i powiew świeżości bez nadęcia też blogosferze się przyda. Albo mnie pokochają, albo znienawidzą łatewer.
Piszę, bo lubię. Jak komuś się podoba, to super, jak nie- też łzy nie uronię.
Jak już tu wlazłam do tej całej blogosfery, zaczęłam intensywniej przeglądać i czytać blogi innych osób. Kilka blogów pokochałam, kilka podczytuje, kilka jest mdłych- ot jak wszędzie. W każdym razie o gustach się nie dyskutuje.
Ale podyskutować mam ochotę o czymś innym.
Jak tak łażę, czytam i podglądam to zaobserwowałam pewne tendencje.

Adin.

Komentarze.
Jakiś tam post o dupie Maryny. Powiedzmy, że recenzja kremu na hemoroidy.
“Ojjj jaka śliczna fotka maści! <3, a jaki śliczny masz odbyt! Mi ta maść by nie pasowała, ale tobie jest z nią super oj oj oj” <zesrałam się z miłości>.
” Hej super blog. Maść jest świetna, na pewno kupię. Też marzę o takim odbycie jak Twój. Jest śliczny! Super produkt!” < ale obleśne foty>.
” Buziaczki kochana, ale fajnie to napisałaś, muszę mieć tą maścieńkę do pupci, może i mi pomoże. Buziaczki, całuski” <pod nosem pocałuj mnie w dupę>.
Komentarze miłe do porzygu. Szczere jak autobiografia Pinokia. Dobra, ja też czasami piszę coś miłego, ale po pierwsze coś musi mnie zachwycić jeśli to komentuję. Po drugie- piszę jakoś tak konkretnie, zgrabniej, a nie sto milionów serduszek, sztuczne ochy i achy i  w ogóle rzygam tęczą i ubóstwiam blogerkę. Takie ubóstwianie na siłę często kończy się bluzgami przed monitorem i wyzywanie od najgorszych, bo ona ma, a ja nie mam, bo napiszę jej, że jest super niech ma idiotka, a ja jej i tak dupę na jakimś forum obsmaruje.

Dwa.

Obs za Obs/ Kom za Kom.
“Hejka, super blog. Poobserwujesz mój? ” <nie spierdalaj>.
“O jaki ciekawy post, zapraszam także do mnie” <nie, spierdalaj>.
“Świetny produkt, zapraszam do komentowania u mnie” <nie, spierdalaj>.
” Obserwujemy? Kom za kom?” <teraz to już na prawdę spierdalaj>.
To jest tak denerwujące, że flaki zaczynają krążyć mi po całym ciele. Po jakiego wafla ktoś na cudzym blogu narzuca się ze swoim blogiem? Ja wiem, wiem… młode ludzie to durne, świeżych blogów nazakładali to chcą mieć od groma czytelników i próbują zaznaczyć swoją obecność gdzie się da i jak się da. Ale czemu tak chamsko? Po co komuś blog zaśmiecać? W życiu w taki link nie kliknęłam i podejrzewam, że mało kto klika. Kiepski macie marketing i do tego jesteście niewychowani! To jest moje zdanie. Poza tym istnieją miejsca, gdzie można pochwalić się swoim blogiem, napisać parę słów o sobie, zaprosić do odwiedzenia. I w takich miejscach chwalmy się swoim miejscem w sieci, zachęcam. Ale nie wchodzimy ze spamem na blogi innych! Nie i koniec, bo jak nie to pójdziecie do piekła, o!

Tri.

Gołe laski w śniegu.
To akurat mnie zastanawia i wywołuje uśmiech.
Popularne raczej na blogach modowych.
Wiecie, sytuacja wygląda tak:.
“Hej Siema laski, jestem Jadzia, a to mój nowy autfit. W sam raz do szkoły, na dyskotekę, a najlepiej do Cocomo, gdzie kolesie tracą milion złotych na szampan z Biedry”
Mróz aż trzeszczy, glut wisi po kolana i dynda jak jaja starego dziada. Normalni ludzie w kożuchach, papachach, kombinezonach, rękawicach ze zdechłych owiec i w butach po zad. A Jadzia prezentuje stylóweczkę wpasowaną w klimat jak w mordę strzelić. Krótka sukienka, jakaś szmacina na plecach, bo firma wysłała i trzeba pokazać. Szpileczki z odkrytym paluszkiem, w tle zaspy po pachy. I jeszcze Jadzia śmie twierdzić, że poleca stylizację na spacery w styczniu.
Bicz pliz!
Podobają mi się fotki w bikini na tle ośnieżonych krajobrazów, ale to są raczej fotki erotyczne lub artystyczne. I takie fotki są okej, bo zrobił je dobry fotograf i chodzi o to by pokazać gorącą dziunię, której śnieg nie straszny, która jest tak hot, że śnieg topnieje.
No dobra, ale co robi rozgolaszona panna na blogu modowym? Serio ktoś przy minus kilkunastu stopniach tak się nosi? Może się nie znam, ale wydaje mi się, że warto się wstrzymać ze dwa miesiące i pokazać ciuchy w bardziej wiosennym tle. Ja tam się ubieram na cebulę jak jest zimno i mam w dupie odbiegające od rzeczywistości stylówki. Przynajmniej glut mi nie dynda 😛

Czetyrie.

Wylewność.
Głównie na blogach kosmetycznych.
Taka sobie Dżesika ma bloga o różnych mazidłach i innych kosmetycznych pierdołach. Dżesika recenzuje na przykład szczoteczkę do zębów z włosów łonowych borsuka i pastę do zębów z wydzieliny rosomaka.
Co znajdziemy w poście?
Skład pasty, miejsce połowu borsuków na szczoteczkę, długość łoniaczy, działanie pasty i szczotki i inne pierdoły i obietnice producenta.
Na koniec Dzesika pisze: ” Pasta i szczoteczka bardzo mi się podobają, bo są fajne, polecam wszystkim.”
O i tyle od autora.
Ja pierdziele. Tyle to se ja mogę na opakowaniu poczytać. Większość postu to powinny być wrażenia, emocje, orgazmy, radości i smutki autorki. Co mnie obchodzi co tam producent pieprzy. Producent musi pieprzyć, bo produkt musi sprzedać. Dżesika jak chce pieprzyć to niech sobie chłopa znajdzie, bo na blogach tylko swój czas marnuje. Owszem, fajnie jak przemycimy skład, czy jakieś słowo na niedzielę od producenta, ale  na litość babską- jaki sens jest przepisywać w kółko to samo ?

No. Wyżyłam się 😀
A Was co zastanawia, wkurza lub śmieszy kiedy czytacie internetowe wypociny?

Jesteś kotkiem czy lwem ?

By | Przemyślnik | 4 komentarze

Nie wiem ile masz lat. 15? 28? 43? Nie ważne. Od kiedy pamiętasz ktoś powtarzał, że tak ma być, albo , że wszyscy tak robią, każdy tak ma.
Kim są wszyscy ? I dlaczego ktoś mówi, że ma być tak jak robią wszyscy.
Ja tu nie mówię o genderach i innym czymś co to ostatnio wylazło, a tak na prawdę istniało od dawna tylko ktoś temu nadał nazwę i dodał pikanterii.
Za gnojka mama kazała założyć czerwone rajstopki i zakładałeś. Ktoś tam mówił, żebyś szedł na studia, bo wszyscy idą. Ktoś tam mówił, że masz iść i tyrać na etacie, bo wszyscy tak robią i nikt nie jest tym zachwycony, ale żyć trzeba.
Ktoś tam mówił, że wszyscy…
Jak te owce na rzeź. Jedna za drugą tupta na studia, tupta do roboty, rodzi dzieci i kombinuje jak przeżyć za tysiąc pięćset.
Ale dlaczego?
Bo wszyscy tak robią.
Teraz jesteś wszystkimi i co czujesz z tego dumę ?

Nie widzę nic złego w posiadaniu dzieci, fajnych studiach czy pracy, którą się lubi choćby za tysiąc pięćset na etacie.
A co jeśli się nie lubi? Całe życie przegrane, bo zrobiliśmy to co wszyscy.
Nigdy nie robiłam tego co wszyscy.
Nigdy nie marzyłam tylko osiągałam to co zamierzyłam.
Zawsze robiłam to co uważałam za słuszne i nie żałuję.
Co mam? Święty spokój, czyste sumienie i bezstresowe życie.
Prawda, że łatwe?
Rzuć tę wkurwiającą robotę, rób to co lubisz, zrób biznes ze swojego hobby. Przestań się ograniczać do cholery jasnej, bo życie przeleci Ci zanim się obejrzysz i ockniesz się z ręką w nocniku.
Żyje się raz, na dodatek cholernie krótko- jeśli spojrzymy z perspektywy całego tego świata, kosmosu, albo choćby z perspektywy jakiegoś głupiego drzewa. Ty nie jesteś głupim drzewem, twoje korzenie nie są uwięzione w tym samym miejscu na całe lata. Nie musisz czekać, aż Buzia łaskawie ześle Ci  deszcz czy słoneczko. Jesteś wolnym człowiekiem i tak naprawdę nic prócz Twoich wpojonych wyobrażeń Cię nie ogranicza. Weź życie w swoje ręce.
Gdybym robiła to co wszyscy skończyłabym pewnie jakieś głupie studia bez perspektyw, humanistyczny chłam, po którym jedyną pracą jaka byłaby w moim zasięgu to kasa w Lidlu. Nawet do Tesco nie wzięliby mnie bez doświadczenia. Do Maka też bym nie poszła do roboty, bo Maka nie mam w pobliżu. Do Lidla dojeżdżałabym starym rowerem, albo rozjebanym małym fiatem. Zrobiłabym prawo jazdy, bo wszyscy robią i kolebotałabym się na kilka godzin tyrki, żeby zarobić na benzynę i może mleko, którego i tak nie pijam. Mój każdy dzień wyglądałby tak samo. A kiedy nie wytrzymałby mi kręgosłup poszłabym na wcześniejszą emeryturę. Haha, z tą emeryturą to pojechałam 😀 Przecież to oczywiste, że za 40 lat żaden Zus ani inne badziewie nie będzie istnieć. Ktoś jeszcze się łudzi?
Nie mam prawka, studia celowo pominęłam, bo dla takiego abstrakcyjnego umysłu jak mój jeszcze nikt nie stworzył odpowiedniego kierunku. Nie chodzę do pracy na etacie i nie muszę zrywać się o świcie, bo nie robię tego co wszyscy.
Robię to co JA uważam za słuszne i zamiast wydawać kasę na to co wszyscy, wolę sobie gdzieś pojechać i się zrelaksować. Zamiast topić smutki w alkoholu co weekend- żyję kolorowo i żaden alkohol nie jest mi potrzebny. Owszem walnę sobie czasami browarka dla czilałtu, ale nie chleję jak niedowartościowany szarak tylko dlatego, bo wszyscy piją. Nie ćwiczę z Chodakowską, bo wszyscy tak robią. Nie jara mnie śpiewający ksiądz na jutubie ani jakieś morsy wyrzucone na plażę po sztormie w Peru. Nie płaczę jak jakiś kotek nie ma co jeść, bo jest drapieżnikiem do cholery i powinien sobie sam świetnie poradzić. Jeśli sobie nie poradzi- prawo natury- zastąpią go silniejsze, te które przetrwają. Nie bądź małym biednym kotkiem tylko weź się w garść i stań się lwem!
Wszystko zależy od Ciebie, a nie od wszystkich. Bo wiesz kim są “wszyscy”? Są nikim, są szarym tłumem bez perspektyw, który boi się odważyć. Boi się żyć. Są martwi za życia. Zombiaki, które lazą tam gdzie niesie ich ogół.
A Ty kim chcesz być lwem czy kotkiem nad którym ludzie załamują ręce, albo po prostu kopią go w dupę?

Aj em ju ar…i co dalej ?

By | Przemyślnik | 18 komentarzy

Dzisiaj chciałabym się pochylić nad być może nieistotnym tematem, ale takim, który chodzi za mną od dłuższego czasu. Nic w tej kwestii nie zmienię pisząc o tym, ale wyrzucę to z siebie.
Poziom w szkołach w naszym kraju nie jest zły, ale też nie jest rewelacyjny. Jest bardzo nierewelacyjny jeśli spojrzymy na nauczanie języków obcych. I pal licho niemiecki, francuski czy rosyjski, ale angielski- język łatwy, prosty i przyjemny kuleje jak dwudziestoletnia suka.
Sama uczyłam się angielskiego przez jakieś 10 lat w różnych szkołach. I wstyd się przyznać, ale mimo dobrych ocen moja wiedza zaczynała się i kończyła na Aj em ju ar 😀

Jedyne co jest dobre w tym wszystkim to świetna nauczycielka jeszcze w podstawówce. Dzięki niej to słynne aj em ju ar znam. Gdyby nie ona to ciężko byłoby i z tym. Po pierwsze była to nauczycielka z pasją, po drugie uczyła nie tylko tego co w książce, ale też tego co przydatne. Opowiadała o tym jak leciała pierwszy raz samolotem do Stanów, o amerykańskich świętach i td i wszystko po angielsku! Co drugie słowo, ale dzieciaki rozumiały, resztę wyłapywały z kontekstu 🙂 Sto lat temu nie miałam dostępu do internetu, jedynie z książek mogłam się dowiedzieć takich historii lub od tej świetnej nauczycielki. Sprawdziany były nie byle jakie jak na dzieciaki, ale mimo to każdy dużo zapamiętywał z lekcji, które były prowadzone ciekawie. Potem było już tylko gorzej… I tak cała moja wiedza z tego języka to wiedza z podstawówki.
Jakoś tak ponad rok temu ocknęłam się. Z koleżanką weszłyśmy w dyskusję na temat tego języka i wakacji. No bo jak tu jechać na wakacje na drugi koniec Europy bez języka. Zaczęłam się zastanawiać i tak jeden, drugi, trzeci znajomy z angielskiego też tylko aj em ju ar. Wokół poziom ten sam. W szkole nie nauczyli, a i później język nie był potrzebny. Jedynie osoby, które wyjechały do pracy za granicę język ogarniali, bo jakoś musieli kupić chleb czy masło na obczyźnie. (Chociaż znam i takie trudne przypadki, że ktoś siedzi sobie kilka ładnych lat w angliach czy innych szkocjach i tylko aj em ju ar 😀 ).
Pomyślałam dość. Po pół roku nauki “na własną rękę”, bez nauczycieli, książek i tp mój angielski był na tyle dobry, że na wakacjach mogłam sobie pogadać z ludźmi. Gadałam jak najęta, prawie jak po polsku 😀 Wiecie to może głupie, ale byłam dumna, że bez przeszkód mogę się targować, żartować, lub po prostu pogadać przy lampce wina z Grekami. Żałuję tylko, że tak późno się za tę naukę wzięłam.
Co mnie zaskoczyło najbardziej? W Grecji każdy ale to każdy zna angielski. Było mi wstyd. Bo tam osiemdziesięcioletnia babcia nawijała po angielsku i kilkuletnie dzieciaki, które zaczepiały na ulicy żeby zapytać skąd jesteśmy i co słychać. W telewizji wszystko było po angielsku, a przy niektórych programach jedynie greckie napisy.
Marzy mi się, żeby i u nas programy w tv były emitowane w ten sposób. Marzy mi się, żeby w szkołach nauczyciele uczyli z pasją. Kto w naszych szkołach układa te durne programy? Dlaczego po prostu nie gadać z dzieciakami? Jasne gramatyka jest potrzebna, ale wiecie co? Gramatyka sama wchodzi do głowy nieświadomie. Gadasz, gadasz, gadasz i w pewnym momencie uświadamiasz sobie, że tej gramatyki nieświadomie używasz! Tak było ze mną. Uczyłam się na zasadzie- gadaj 😀 Gadałam i samo wszystko układało się w całość.
Ja wiem, że może jakieś błędy językowe popełniam, ale nie boję się mówić, pytać i poprawiać. I tak po roku mogę powiedzieć- znam angielski i jestem z tego dumna 🙂

Ile trwa czas i ile w nim nas…

By | Przemyślnik | No Comments

Czym jest czas wolny? Jak to jest, że jedni czasu mają za dużo, a inni w ogóle go nie mają? Przecież czas w zasadzie ma taką samą długość dla wszystkich- minuta trwa minutę, a doba- dobę.
Tak się tylko wydaje. Czas w dzieciństwie strasznie się dłuży. Pamiętacie czasy podstawówki? Na wakacje czekało się strasznie długo jak na małego człowieczka. Potem te same odcinki czasu biegły jakby szybciej. Kilkadziesiąt lat temu trzydziestolatek wydawał się stać nad grobem… Teraz hmmm… toż to młodzież 😉
A wyobraź sobie jakiś intensywny rok w swoim życiu- prawda, że minął szybko? Mamy dużo wspomnień.Wydaje nam się, że był długi w perspektywie czasu, wtedy uciekał jak szalony. A teraz pomyśl o jakimś nudnym okresie czasu- wlekł się jak sucha kobyła przed wozem, a teraz wydaje nam się, że minął szybko, nawet nic konkretnego nie było do zapamiętania.
Czas to pojęcie subiektywne. Trwa tyle ile mu na to pozwalamy. U dentysty czas się dłuży, ale na wakacjach nie nadążamy łapać chwil!

Jak w takim razie gospodarować swoim czasem, żeby nie ocknąć się koło osiemdziesiątki z myślą- moje życie było nudne…Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo do osiemdziesiątki jeszcze kilka lat mi brakuje 😉
Ale starajmy się żyć tak jakby każdy dzień miałby być naszym ostatnim. Nie mam na myśli- idź napadnij na bank i jedź na Kanary 😉 Mam na myśli- żyj tak jak masz ochotę żyć! To na prawdę nie ważne co ludzie powiedzą. Nikt nie przeżyje życia za Ciebie. Niech gadają- najwidoczniej ich życie jest nudne. Nie pozwól, aby ludzie zmienili Twoje życie we flaki z olejem. Masz ochotę na banana- zjedz banana, masz ochotę wyskoczyć gdzieś na weekend czy wakacje? Jedź! Nie masz kasy? Odkładaj choćby niewielkie kwoty i kiedy nazbierasz- jedź. I zjedz w końcu tego cholernego banana 🙂
Nie masz czasu, na nic nie masz czasu. Masz. Zawsze i na wszystko. Wystarczy tylko poukładać swój plan dnia. No tak planowanie nijak ma się do spontanicznego życia, ale nie musisz planować wszystkiego z kartką w ręku. Jeśli pracujesz- jakaś cząstka czasu jest już zaplanowana. Jeśli nie pracujesz lub pracujesz w domowym zaciszu- podziel dzień tak by na wszystko znaleźć choć chwilkę.
Cholernie ciężko jest kiedy sam musisz zaplanować swoją pracę. Ale wszystko jest możliwe. Nie wolno popadać w przesadę- na pracę powinno się poświęcać tyle godzin ile praca tego wymaga, czasami trochę więcej, czasami mniej, ale nigdy za dużo.
Bardzo ważne jest by znaleźć w tym całym rozgardiaszu chwilę dla siebie. Ostatnio spotkałam się z zarzutami w stosunku do pewnej osoby. Pani Iks piała do Pani Igrek, że skoro ta ma czas na obejrzenie serialu to wcale nie jest zapracowana, bo nikt normalny nie ma czasu na tego typu głupoty. A no można być zapracowanym, co nie znaczy, że czas na relaks jest nie istotny. Ja też ciągle nie mam czasu. Ale zawsze ten czas znajduję. Znajduję czas na dwa blogi, na pracę, na sprzątanie, pranie i oglądanie filmów, na spotkanie z przyjaciółmi, a czasami na nic nie robienie. Nie mam czasu, ale go znajduję. Tak organizuje zajęcia, żeby móc też odpocząć. Odpoczynek jest bardzo ważny. Musimy zregenerować akumulatory. Po takim wieczornym doładowaniu relaksem mam sto razy więcej ochoty na obowiązki, które wykonuję z radością, bo wiem, że nagrodą będzie np. spokojny wieczór przy filmie. Po całym tygodniu staram się poświęcić sobie więcej czasu podczas weekendu, a po całym roku dbam o choćby krótkie wakacje.
Nie powiem Ci jak żyć, ale mogę Ci powiedzieć co robię ja i moje życie jest szczęśliwe …