All Posts By

Niewyparzona Pudernica

Antyszczepionkowcy z płaskiej ziemi, suplementy na autyzm i inne spiski Dżesiki z Facebooka

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Wszędzie widzi zagładę. Na niebie co dnia czarnoskórzy Żydzi homoseksualiści rozpylają chemtrails z autyzmem. Jeśli kogoś smugi chemiczne nie sięgną tego doszczepią szczepionkami, którym kończą się daty ważności. W wolnym czasie kupuje czarodziejskie kosmetyki, pasty do zębów i suplementy w komentarzach na Facebooku. Wystarczy skomciać “chcę wiedzieć” żeby dosięgnąć zaszczytu zdobycia tajemnej wiedzy o niezwykłych produktach. Pracuje zdalnie w biznesie MLM za 500 złotych, ale zawsze można dopisać sobie jedno zero żeby zrobić wrażenie na koleżankach. Zazwyczaj posiada gówniaka więc wszystko wie najlepiej, a Ty nie masz kaszojadów to gówno wiesz. Zdarza się, że ma “profesjonalne” konto na IG, zna ją połowa Turcji i kilka osób z Rosji. Jest zero waste…jak ktoś patrzy. Dżesika! Co z Ciebie wyrosło!

 

I już widzę jak kilku znajomych z Fejsa mnie blokuje po samym wstępie. I dobrze, bo od dawna mam ochotę ich wywalić ale nie chce mi się słuchać jaka to ja jestem blogerka z nosem w górze i nie chcę mieć w znajomych starych koleżanek. W sobotę na pytanie dlaczego nie widuje się mnie na imprezach odpowiedziałam, że nie wychodzę z domu, bo nienawidzę ludzi. Może nie do końca tak jest ale jak widzę jak się ludziom w głowach pierdoli to zdecydowanie wolę posiedzieć pod kocem albo spotkać się z małą grupką osób niż trafić na jakieś Dżesiki. Bo wiecie, to jest jak z tą fotką z Ikei. Gdyby dobrze wykadrować, to siadłam na kiblu z gazetą ale jak rzucimy okiem szerzej to widać, że mało w tym prawdy. I z ludźmi jest tak samo. Jak ich dobrze wykadrować to wydają się spoko ale szerszy kąt widzenia sprawia, że mam ochotę uciekać.

 

No własnie, uciekać. A czasami nie wypada, czasami nie chcemy zrobić komuś przykrości, a czasami nie chcemy się z gównem bić, bo zostaje tylko smród. Czasami jednak następuje przeginka i śpiewając sobie pod nosem kawałek Chylińskiej, wiecie “kiedy powiem sobie dość lalala” odcinam się jak ostrym nożem i chuj mnie obchodzi co kto sobie o mnie pomyśli. Ostatnio odcięłam się na przykład od kolejnej wielkiej blogerki, która o mały włos zrobiłaby ze mnie gwałciciela, a potem jeszcze długo wałkowała mój temat, bo przecież tylko ona ma rację. Racja-sracja. Ale ja nie o blogerkach, nie będę taka jak ona, nie będą sobie kimś gęby wycierała. Wróćmy do wszystkowiedzących Dżesik, chociaż faktycznie wśród nich są także blogerki ale są i nauczycielki i są też maDki i wszelkie inne profesje.

No to zróbmy takie kombo i stwórzmy sobie Dżesikę. Dżesika jest maDko. Nie mylić z matką. I nie oburzać się na gówniaki. Ja nawet lubię dzieci ale maDka to takie coś innego, to taki przemądrzały twór co nie ma nic do powiedzenia ale wszystko wie najlepiej, a jak już nie wie co powiedzieć to mówi, że jesteś głupia i nie masz prawa się wypowiedzieć, bo dzieci nie masz i życia nie znasz. Matki mają dzieci. MaDki mają gówniaki. Kumacie bazę? No to maDka broni jak niepodległości swoich wypaczonych poglądów. W repertuarze Dżesiki mamy same spiski.

Przede wszystkim to codziennie jesteśmy truci smugami chemicznymi z samolotów. Chemtrails. Rząd nas truje albo jakieś tam inne państwa albo też żydowskie lobby jakieś w tym palce macza. Prawdopodobnie homoseksualiści, bo te geje to przecież takie nienaturalne. Bo geje i lesbijki to generalnie dla Dżesiki największe zło, bo przecież to takie normalne życzyć im śmierci i posądzać o pedofilię, bo przecież to to samo. Kiedy zobaczyłam na Fejsie posta wrzuconego przez Dżesikę o tym, że dwóch gejów gwałciło dziewczynki to myślałam, że jebnę. No tak, bo każdy gej przejawia zainteresowanie płcią przeciwną. Fchuj logika. Oczywiście artykuł ze stronki postawionej w 5 minut i tylko do trollowania, ale Dżesika widzi w tym prawdę objawioną, po co sprawdzać źródło skoro dla jej płytkiego mózgu info jest wiarygodne. ( Zajrzyjcie też do wpisu Pan z panem, pani z panią, czyli nie zaglądaj w cudze łóżko).

Oczywiście, że nie szczepię moich dzieci, bo ich kurwa nie mam. Jeśli kiedyś będę miała dzieci to będą szczepione na wszystko co trzeba. Ale Dżesika widzi tu spisek Big Pharmy. Twierdzi, że ten cały autyzm to wina szczepionek chociaż w sumie to może bardziej wina chemtrails, nie ważne to spisek! Spisek taki sam jak w Smoleńsku, bo przecież to był zamach, to tak jak z tym WTC co go sami Amerykanie zniszczyli. Pewnie bankierzy też w tym palce maczali. Nie ogarniesz!!!11one

Kiedy już sobie wyjaśniliśmy, że wszyscy nas trują, a ziemia jest płaska przejdźmy do bardziej lajtowych historii, bo żyć z czegoś trzeba. I ja to rozumiem. I ja nic już nie mówię, bo raz się odezwałam i na moje pytanie o składy pasty do zębów, która miała być jakimś cudownym wybielaczem na miarę Domestosa usłyszałam, że składu nie mogę znać, bo firma zabrania (wiecie, że to niezgodne z prawem?). Bo na Fejsie roi się od cudownych wynalazków. Co chwilę dostaje propozycję współpracy. Bo może zechciałabym wejść w MLM, chociaż nikt nie napisze, że to MLM, to kurwa WIELKI BIZNES, a ja jestem ignorantem i nigdy nie będę bogatą bizneswoman odrzucając taką zacną propozycję bycia zarobioną. I ja serio nic nie mam do MLMów, bo kilka lat byłam konsultantką Avonu. Chodziłam do szkoły i te 300-500 złotych co miesiąc to była kupa forsy dla mnie te 15 lat temu. I można sobie tak dorabiać i zarabiać i ja to wiem. Tylko kurwa ja nikomu tego nie wciskałam jak ksiądz Snickersy ministrantom. Nie ściemniałam, że bez szminki żyć się nie da, a antyperspirant jest lepszy niż swojska kiełbasa. Nie ukrywałam składów i nie robiłam wokół siebie otoczki bizneswoman. A dzisiaj co widzę co chwilę? “Moje zęby po tej paście są białe jak sperma mulata. Chcesz wiedzieć więcej? Napisz w komentarzu “chcę”, a odmienię Twoje życie!” I ludzie durni piszą i kupują pastę do zębów wartą 5 złotych za 50 złotych. I są chętni, a ja nie wiem czy się śmiać czy płakać. A jak już dotarłam do składu, to w tej paście jest to samo co w każdej tylko ma więcej substancji, które odpowiadają za ścieranie! Gratuluję. Faktycznie na chwilę uśmiech będzie bielszy, tylko ciekawe jak się ktoś uśmiechnie na fotelu dentystycznym ze startym szkliwem i rachunkiem na kilka stów. A i to w najlepszym przypadku, bo mogą zęby polecieć zanim do dentysty ten ktoś trafi.

Ta sama sytuacja z czarodziejskim serum na zmarszczki. Za 200 złotych. A i owszem to prawda. Jest coś takiego. Naciąga skórę nawet na kilka godzin i buzia wygląda młodziej. Ale co z tego skoro podobny (a nawet lepszy) skład ma korektor zmarszczek Lift od Bielendy. Bielenda kosztuje…20 złotych 😀

A najlepsze są suple. Jak ja kurwa nienawidzę tego gówna. Wiecie, że możecie sobie sami sprzedawać suplementy musicie tylko wykazać, że nie szkodzą. Tym sposobem możecie nawet kredę sprzedawać. Żadnych obostrzeń przepisów w tym temacie. (Więcej przeczytacie w artykule Weź tabletkę (czyt. wrzuć monetę). I teraz Dżesika bizneswoman napierdala fotkami od rana do nocy jak to je ze swoimi latoroślami zaczarowane tabletki i żelki i to jest ich porcja warzyw! SERIO KURWA?! Opisuje barwnie jak to dzięki jej suplementom kolejna koleżanka schudła 100 kilogramów w tydzień, a kolega dostał sześciopaka czy tam innego raka. Nie ważne. Wystarczy, że napiszesz w komentarzu “chcę”, a jutro będziesz młoda, szczupła i zdrowa. Kurwa. Jakbym miała serce to bym się wzruszyła.

I już widzę jak kolejne osoby mnie odlajkowują. Jak mnie blokują, banują i nienawidzą jak żydowskiego geja z płaskiej ziemi szczepionego ciemnoskórego rudego Azjatę co ma wujka bankiera i ciotkę lesbijkę. Już widzę te stories na Insta jaka ja jestem zła i zepsuta i już widzę te serduszka od tureckich odbiorców. Matko jedyna! Znowu kij w mrowisko, a biednemu wiatr w oczy albo chuj w dupę. I do tego jeszcze przeklina!!!11oneonejeden

#blogerkawyklęta

Najdziwniejsze fuckupy, które były dla mnie nauką na przyszłość

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Kiedyś to było inaczej. Teraz to tylko te internety! Na spottedach się jakiś zapoznajo, nie zagada jedno z drugim, na dwór nie wyjdo. Co za czasy! Kiedyś to było inaczej, kiedyś to było lepiej! Kiedyś nawet jak ktoś umarł to jakoś tak lepiej był umarty niż teraz. Serio? Byłam odpowiedzialną nastolatką w porównaniu z większością ale…ale zaliczyłam kilka fuckupów i teraz za głowę się łapię co to się działo. Nie wierzcie tym idealnym, tym którzy zawsze chodzili w czapce, a do osiemnastki przed zmrokiem wracali do domu. Każda sytuacja nas czegoś uczy i bardzo się cieszę, że kilka nauk w swoim życiu przyjęłam. Wnioski wyciągnęłam i tylko teraz za głowę się czasem łapię 😀

Fuckup 1. Pijacki autostop.

Swoje stopem w życiu zjeździłam. Najczęściej bujałam się z kimś jeszcze dla bezpieczeństwa. W przeciwnym wypadku numery rejestracyjne wysyłałam smsem do koleżanki. Kiedyś z tą koleżanką złapałyśmy stopa do domu. Zatrzymało się dwóch sympatycznych gości. Pasażer chudy jak patyk, kierowca okrągły jak cycki Godlewskiej. Trasa niedaleka. Jedziemy gadamy. Wesoła wycieczka. Nagle kierowca wyciąga gdzieś spod brzucha browara i pije jak gdyby nigdy nic. O Cię chuj. Do pokonania zostało nam coś około kilometra więc ze ściśniętymi pośladami jakoś dojeżdżamy do miejsca docelowego. Wysiadamy z ulgą.

Dziś zadzwoniłabym na policję. Kilkanaście lat temu nawet na to nie wpadłam. Teraz wysiadłabym od razu z auta, wtedy byłam w szoku.

Nauka na przyszłość- nigdy nie wsiadam do auta z kimś kto pił. Kiedy widzę, że ktoś próbuje wsiadać za kółko na podwójnym gazie- reaguję.

Fuckup 2. Dyskoteka z…?

Siedzimy sobie we trzy w centrum miejscowości i zamulamy, że sobota, fajnie byłoby być dziś na dyskotece ale nie ma z kim. Podchodzą do nas dwie znajome. Gadka szmatka, informują nas, że wybierają się na imprezę do Łabuń (dyskoteka położona około 50 km dalej, ciekawe czy jeszcze prosperuje?). Podjeżdża terenowe auto w typie gazika, znajome podchodzą i gadają, wołają nas. Gadamy, gadamy. Okazuje się, że wszyscy się zmieszczą więc wszyscy jadą na Łabunie. Skoro znajomi koleżanek nie mają nic przeciwko to czemu nie. Na miejscu trzech chłopaków z gazika stawia nam wjazdy, jakieś piwko. Razem się bawimy. Generalnie udany wieczór, żadnego przystawiania, pełna kulturka. Każda z nas bezpiecznie odstawiona pod drzwi domu. Na drugi dzień spotykamy się z dwiema koleżankami, z którymi jeździłyśmy żeby podziękować za udaną imprezę. Tamte dziewczyny pytają nas skąd znamy tych gości. Ale what?! -Więc to nie są wasi znajomi? -No nie. Myślałyśmy, że wasi 😀  To kto to kurwa był?!

Do dziś nie wiemy kto to był. Pozdrawiam sympatycznych chłopaków z gazika. Było bardzo sympatycznie 😀

Nauka na przyszłość- nie jeździj nadkompletem z nieznajomymi, bo za mandat zapłacisz sam 😀

Fuckup 3. Na imprezie z mafią.

Koleżanka wyrwała na dyskotece całkiem przyjemnego w odbiorze gościa. Coś tam ze sobą pisali, widywali się. Po jakimś czasie napisał do mnie jego kolega. Okazało się, że też był wtedy na imprezie ale nie zdążył zagadać. Długo ze sobą pisaliśmy, on dzwonił, a ponieważ był w wojsku ze spotkaniem było nam jakoś nie po drodze. Nie widziałam go na oczy ale błędów w smsach nie robił, rozmawiał też składnie i w sumie nawet jakby był gorszy od diabła to przecież kumplami można być. W końcu umówiliśmy się we czwórkę na imprezę. Dwóch znajomych miało przyjechać po mnie i koleżankę w umówione miejsce. Siedzimy z kumpelą, gadamy. Podjeżdża jakiś wypierdolony w kosmos samochód, wysiada dwóch gości. Jeden drobny, znajomy koleżanki, a drugi kafar dwa na dwa. Łysy w kapturze, na pewno bandyta 😀 Tia…kafar to był mój “znajomy”. Ale ok wsiadamy, jedziemy, gadka się klei. Normalne chłopaki. Dojeżdżamy do miasta X, skręcamy na znaną dzielnicę zarobionych. Auto zatrzymuje się przed willą z kosmosu. Otwieramy drzwi i oto chata jak chata Siary z Killera. Wszystko odjebane jak w Licheniu, złote klamki, złota taca. A na tacy zamiast hajsu od staruszek leżą sobie blanty, haszysze, kokainki, dla każdego coś miłego. W salonie z 10 kolejnych kafarów, jednego od drugiego odróżnisz tylko po tatuażach. Stoimy w przedpokoju jak chuj na weselu i nie wiemy co dalej. Wracać, wejść? Nasi dwaj znajomi uspokajają nas, że oni są w porządku, że luz i jak nam się nie będzie podobać to w każdej chwili mogą nas odwieźć, bo i tak są niepijący (bo pewnie kurwa ćpający). Siedzimy ze stadem kafarów, kafary sobie ćpają i polewają łiskacza. Muzyka gra. W sumie nawet Francja elegancja, rozmawiają z nami kulturalnie, zero chamówy, nawet jeden drugiego ucisza żeby przy kobietach nie przeklinał. Trochę szok, kafary miłe. Chłopaki odwożą mnie i koleżankę do domu. Z czasem coraz rzadziej odpisujemy na ich smsy, kontakt się zaciera i w końcu urywa. Dopiero niedawno po dokładnym opisaniu tej przygody dowiedziałam się kto to był. No cóż…jako nastolatka balowałam z najprawdziwszą na świecie gangsterką. Ups.

Dziś pewnie zachowałabym się tak samo. Wyciszyłabym kontakt do zera. Taktownie i delikatnie.

Nauka na przyszłość– nie każdy łysy w kapturze to bandyta, ale czasem jednak tak.

Fuckup 4. Cwane liski.

Wracam sobie z koleżanką z miasta Y. Koleboczemy się busem. Gadamy z dwoma gośćmi. Jeden rozgadany, wesoły, drugi cichy i tajemniczy. Z facjaty przyjaźni w odbiorze. Wymieniamy się numerami i jakiś czas ze sobą piszemy. W końcu umawiamy się z nimi na dyskotekę. Przyjeżdżają po nas, jedziemy, wysiadamy pod lokalem. Nagle małomówny przemówił. Okazało się, że nie ma zębów na przedzie, a jego gadka to hmmm… co tu dużo mówić chłop od pługa oderwany. Drugi dla odmiany zdejmuje kurtkę i okazuje się, że ma garba wielkości Gerlacha. Kombo kurwa. Szybko zasymulowałyśmy, że źle się czujemy i odwieźli nas do domu.

Oczywiście, że brak zębów i garb to nie powód do nabijania ale i dziś nie zachęciłoby mnie to do randki.

Nauka na przyszłość- faceci to cwane liski. Myślisz, że chłop małomówny, a on nie ma zębów. Myślisz, że chłop w bomberce jest modny, a to nie wiatr wiosenny pod kurtką tylko Gerlach.

 

Takie to przygody zaliczyłam w swoim nastoletnim życiu. Życiu, kiedy nie było Facebooka, a mp3 ściągała się pół nocy. Karta 25 Idea Pop wystarczała na tydzień, a ja uczyłam się na własnych błędach. Wtedy to były czasy…nawet mafioza i garbaty nie bał się zagadać… Trochę mi brakuje tej mojej spontaniczności sprzed lat. Z perspektywy czasu widzę, że nie wszystko było idealne i odpowiedzialne ale kurwa było fajnie i ni cholery nie żałuję! Mamo, mam nadzieję, że nie dostałaś zawału 😀

A Wy mieliście jakieś dzikie przygody?

 

Poczuj się jak Czarodziejka z Księżyca z Cossi Fuleren

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Kolejny wstęp z tekstem, że lubię jak coś ładnie pachnie. Oprócz tego lubię wspierać małe, polskie marki. Lubię też dobre kosmetyki, najlepiej jeśli cena też jest dobra. Jeśli połączymy te wszystkie czynniki, które sprawiają, że staję się uśmiechniętą Pudi, otrzymujemy Cossi Fuleren. A w ich kosmetykach znajdziemy jeszcze jeden ciekawy wyróżnik- kamień księżycowy! Kto nigdy nie chciał być Czarodziejką z Księżyca niech pierwszy rzuci kamień! Najlepiej ten z księżyca 😉

Na wstępie zaznaczę, że zestaw dostałam za darmo ale recenzję robię z własnej inicjatywy, nie jest to współpraca, a chęć promowania fajnych kosmetyków od małej, rodzinnej firmy, za którą trzymam kciuki 🙂

Dodam jeszcze jedno. Paczka jaką dostałam w maju od Cossi była najlepszą paczką PR jaką w życiu dostałam! W jednej części znalazłam kosmetyki, a w drugiej- swojską kiełbasę i smalec. No proszę Państwa, pokażcie mi taką drugą markę, która tak bardzo zna potrzeby i fantazje blogerek 😀

Jeszcze jedno, jedno. Cossi to siostrzana marka Rapan Beauty, których maseczkę ze smoczą krwią namiętnie katuję od dawna. Mają moje pełne zaufanie, więc od razu wzięłam się do testów i dziś kilka słów na temat toniku, olejku i peelingu.

Na pierwszy ogień jedziemy z tonikiem. Przyznam, że tonik kojąco-nawilżający przypadł mi najbardziej z całego stadka. Kliknijcie sobie w to co się świeci i tam macie pełne info o nim, bo ja nie lubię treści przepisywać, potem i tak nikt tego nie czyta. W skrócie to za 25 złotych mamy delikatnie pachnący tonik z ekstraktem z aloesu, grzybów shiitake i kamieniem księżycowym w środku. Kamień księżycowy brzmi magicznie tymczasem jest to minerał będący pozostałością meteorytu. Ma właściwości antyoksydacyjne, ochronne, kojące, nawilżające i…serio poczytajcie więcej na ich stronie 😉 Zaprawdę powiadam Wam- jest to dobre.

Tonik praktycznie z miejsca trafił do moich ulubieńców. Pierwszy raz miałam okazję naocznie zaobserwować działanie toniku. Kilka razy zapomniałam nałożyć po nim krem, bo skóra była nawilżona i zdawało mi się, że krem już mam, a nie miałam. Kolejny plus za to, że wystarczyło przetrzeć buzię i wszelkie zaczerwienienia, zadrapania, syfki bladły na moich oczach. O tak po prostu, jeb i ni ma czerwonych plamek. Magia z księżyca. Przy nakładaniu twarz lekko mrowiła ale w taki przyjemny sposób. Czasami tonik rozpylałam prosto z dozownika, czasami nakładałam na wacik, jak mi się akurat zachciało. Wydajność dosyć dobra, bo psiukacz dozuje niewielką ale odpowiednią ilość. Polecam!

Drugim produktem był olejek upiększający. W składzie znajdziemy między innymi olejek z orzecha włoskiego, olejek ubuntu mongongo, olejek andiroba i oczywiście kamień księżycowy latający po flaszce. Że nie jestem fanką olejków to każdy wie 😉 Ten olejek używałam z przyjemnością, bo pachniał nieziemsko, trochę owocowo, trochę słodko ale świeżo jednocześnie. Zapach ciężki do określenia ale piękny. Najważniejsze, że genialnie się wchłania i  to dość szybko, nie brudzi ciuchów i nie jest upierdliwy w obsłudze. Wydajny. Jako nie-fanka olejków raczej do niego nie wrócę ale osoby, które olejki lubią na bank go pokochają 🙂

Trzeci kosmetyk to peeling egzotyczny. Najbardziej na świecie uwielbiam trzeć skórę do krwi haha 😀 W każdym razie lubię ostre peelingi. Latem, na opaloną skórę takie ostre peelingi to średni pomysł dlatego też latem najlepiej sprawdzał mi się ten peeling od Cossie. Drobno zmielone pestki oliwek i sól himalajska delikatnie złuszczają martwy naskórek. Ponieważ zdzierak ukręcony jest na bazie masła shea i masła kakaowego, oleju kokosowego i oleju babassu skóra po użyciu jest nawilżona. Polecam szczególnie leniwcom, którzy nie lubią lub nie pamiętają o nałożeniu balsamu po kąpieli, peeling robi robotę za nas i skóra jest przyjemnie dojebana mocą. Wrócę do niego latem kiedy moja skóra woli delikatniejsze traktowanie.

W żołnierskich słowach- najbardziej do gustu przypadł mi tonik ale wszystkie kosmetyki są godne pochwały. Do wyboru macie też inne wersje kosmetyków, które pokazałam, inne zapachy, różne zastosowania ale to sami sprawdźcie na ich stronie. Kamień księżycowy może i nie jest kosmiczny ale kosmetyki oparte na nim mają trochę kosmiczne działanie. Znikające zaczerwienienia po toniku to dla mnie kosmos, nigdy po żadnym kosmetyku moja skóra tak szybko nie była ukojona. I polecam wspierać małe, polskie marki 🙂

To nie jest kolejna recenzja „Kleru”, to się dzieje naprawdę!

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

W coś wierzę. W Siłę Wyższą, Boga, Allaha, Latającego Potwora Spaghetti. Jeśli w górze Coś jest, to nie ma różnicy jak to Coś nazwiemy. Świat jest jak wielki dom bez dachu. Dom dzieli się na pokoje. W każdym pokoju siedzą sobie ludzie o innym wyznaniu, podnosząc głowę widzą w zależności od wiary Boga, Allaha, Zeusa czy kogo tam jeszcze. To tylko nazwy. Coś jest jedno i tylko każdy ma na Niego inną nawę, widzi z innej perspektywy. Każdy ze swojego pokoiku bez dachu widzi to samo Coś. A nazwa, jak nazwa. A może ludzie mają tylko swoje wyobrażenia, bo łatwiej wierzyć w cokolwiek niż w nic? Wiara nie jest zła. Każdy w coś wierzy. Ciężko natomiast wierzyć w kościół katolicki, kiedy jego ziemscy przedstawiciele są bliżsi diabłu, niż Bogu.

Nigdy nikt nie zmuszał mnie do chodzenia do kościoła. Odbębniłam chrzest, komunię i nawet bierzmowanie. I tyle. Odbębniłam. Nigdy nie chodziłam tam regularnie. Za moich czasów nie było jakiegoś zbierania podpisów przed którymkolwiek z sakramentów. Do bierzmowania poszłam właściwie tylko po to żeby mieć trzecie imię. Z perspektywy czasu wydaje się to głupie ale było, minęło. Każdy miał jakieś swoje powody. Od czasu bierzmowania byłam w kościele parę razy- wiecie jakieś chrzciny, śluby, pogrzeby. Szanuję czyjeś wybory, więc idę żeby towarzyszyć bliskim w ich wydarzeniach. Czasami zwiedzam jakiś kościół, zachwyca mnie każda architektura, także sakralna. Szkoda tylko, że Boga tam nie ma. Bóg jest wszędzie! Wszędzie, tylko nie w ociekających złotem siedliskach wszelkich plag.

Kiedyś już wspomniałam w moim tekście o tym, że ślubu kościelnego nie wezmę- Dlaczego nie zatańczysz na moim weselu? Tekst nadal aktualny. Skoro Bóg jest wszędzie, to będzie też na łące i na plaży i tam też mogę ten ślub wziąć. Pogrzeb? Istnieje coś takiego jak pogrzeb świecki. Bla, bla, bla. Ok. „Kler”. Hurr durr! Szok i skandal! Niedowierzanie! Ataki kleru na „Kler”. Byłam, widziałam. Film mnie nie zszokował. „Kler” to dobry film jak chyba wszystkie Smarzowskiego ale niczego czego bym nie wiedziała tam nie zobaczyłam. Smutne to, wiecie? Smutne, bo kurwa Wiem, że nic nie zostało przekoloryzowane. Ba! Film Smarzowskiego obszedł się z księżmi dość łagodnie. Ba! „Kler” broni tych dobrych, nielicznych księży! Dlaczego nikt na to nie zwraca uwagi? Większość osób na siłę doszukuje się skandalu. Skandalu nie widzę ale może część ludzi zaskoczonych rzeczywistością przejrzy na oczy. Wiecie ilu znam prawdziwych księży z powołania? JEDNEGO. Przez 30 lat spotkałam prawdziwego księdza raz. Obraz kościoła w tym filmie nie jest przerysowany, a wiem to stąd, że tylko w mojej najbliższej okolicy działy się i dzieją straszne rzeczy. Jeśli tylko tutaj, na końcu świata, księża służą diabłu to wyobraźcie sobie jaką to ma skalę!

Ksiądz pedofil

Proszę bardzo! Skurwysyństwo rozciąga swoje macki w mojej okolicy. Wielącza, niedaleko Szczebrzeszyna, zaraz za Zamościem. Świeża sprawa, niespełna miesiąc temu wyszło na jaw, że wikary popierdala sobie z ukrytą kamerką i nagrywa nagie dzieci. Znaleziono cały arsenał szpiegowskich kamer, pornografię dziecięcą. Gnój przyczepiał kamery w przebieralniach, toaletach, przytwierdzał kamerkę do buta. Wpadł na wczasach w Chorwacji gdzie byczył się za kasę z tacy zamiast pomóc komuś ubogiemu za te pieniądze. Za hajs z tacy baluj! 

Drugi zboczeniec. Kalinówka koło Zamościa, niespełna 20 kilometrów ode mnie. Stary cap od co najmniej 6 lat obmacywał dziewczynki. Co ciekawe podobno wieś wiedziała i milczała zamiast skurwysyna na wozie z gnojem wywieźć. To się w głowie nie mieści. Nie potrafię tego nawet skomentować.

Świadczenie nieprawdy, unieważnienie małżeństwa

Chcesz “rozwód” kościelny? Spoko! Wystarczy, że masz chody w pobliskiej parafii, na przykład ktoś z rodziny przez lata był organistą i zna wszystkich księży. Dogadujesz się z księdzem, smarujesz hajsem, ksiądz zeznaje przed sądem biskupim, że Twój współmałżonek jest wariatem, źle się prowadzi. Wymyśla co mu ślina na język przyniesie. Ksiądz- świadek ważniejszy niż ktokolwiek inny dla biskupów. Rach-ciach. Pieczątka. Jesteś wolny, możesz głuszyć kolejną parafiankę. Proste?! Oczywiście! Praktykowane w mojej najbliższej okolicy.

Będę księdzem jak mój ojciec!

Tutaj mogłabym się rozpisywać ho ho! Takich przypadków w moim otoczeniu znam co najmniej kilka. Nawet w moim mieście. Dość spektakularnie działo się jakieś 20 lat temu w pewnej parafii niedaleko mnie. Dzieciak z katechetką, pieluchy suszyły się na plebani. ksiądz szczęśliwy tatuś. Wszyscy wiedzieli, bo jednak nie trudno nie zauważyć noworodka mieszkającego na plebanii. Kosmos. Nie wiem czy się śmiać czy płakać 😀

Po-po-po-poker face!

Znany ksiądz w moich okolicach. Co chwilę inna fura. Nocne imprezy i litry wódki. Co jakiś czas przegrywa jakiś samochód albo inne złotka. Potem się odkuwa i tak w koło Macieju. Nocne nasiadówki przy kartach, poker na kasę. Zlot znajomych księżulków. Oczywiście, że wszyscy wiedzą i widzą nocne, zakrapiane i  często głośne imprezy. Stary cap jest proboszczem pewnie już ze 20 albo 30 lat. Hulaj dusza, piekła nie ma!

Dyscyplina według księdza

Rozrabiasz na lekcji? Karczycho! Jeb przez łeb dzieciaka. Nadal na dupie gówniak nie siedzi? Za ucho. Do krwi. A chuj tam! Nie będzie gnojek kozaczył. Ksiądz pan i władca. Ksiądz zawsze ma racje. Masz czelność naskarżyć do wychowawcy? Wychowawca księdzu i tak nie podskoczy, najwyżej jeszcze raz dostaniesz opierdol za to, że byłeś niegrzeczny. Taki to ksiądz był katechetą w jednej ze szkół gdzie się uczyłam.

To tylko kilka przykładów. Przykładów z mojej okolicy, z mojego otoczenia, sytuacje, które także dotyczyły mnie lub kogoś mi bliskiego. Sytuacje, które widzę na co dzień. Spisane na szybko. Boję się, że jeśli zaczęłabym przytaczać wszystkie sytuacje, których w jakiś sposób byłam świadkiem to Smarzowski rozważyłby nagrywanie „Kleru 2″. To się dzieje naprawdę. Tu i teraz. Siłą mnie do kościoła nikt nie zaciągnie. Dziękuję bardzo. Pomodlę się na łące prosto do Boga, Allaha, Stwórcy, Potwora Spaghetti, Światowida…Wierzę. Najbardziej w siebie, bo na pewno nie w księży.

Jest czas na dres i na dress

By | Blog, Świat Szmat | No Comments

To nie jest wpis o modzie. Faceci mogą czytać dalej bez obaw tym bardziej, że będzie i o gołych cyckach. To będzie wpis o takcie, szacunku i myśleniu. To będzie wpis o tym, że wszystko można ale nie wszystko wypada. Oho! Jak to nie wypada?! Co ona to pierdoli, wszystko wypada, a nic co ludzkie nie jest mi obce. Szkoda, że niektórym szacunek do innych jest obcy. Wiecie, takie pierdolenie z cyklu, że nasza wolność kończy się tam gdzie czyjaś się zaczyna. Nie lubię generalizowania ale tak to jest, że każdy ma ochotę czuć się komfortowo i…

Co roku przed wakacjami robię sobie głupią fotkę z cyklu Grażyna na wakacjach. Najebane co tylko pod światem, modne kabaretki, złote łańcuchy, sandał, skarpety i obowiązkowo reklamówka z Biedry. Wiecie, że ubiegłoroczne zdjęcie znalazło się na Pudelku? Taaak… oni myśleli, że ja tak serio. Serio? A to jest, proszę ja Was, obrazek prawie nie przesadzony, bo na lotnisku takich Dźesik widziałam na pęczki. Mógł Pudel uwierzyć. Jak ubieracie się do samolotu? Wygodnie, prawda? Otóż widziałam już kozaki do połowy uda na 20 centymetrowej szpilce przy plus 40 stopniach, widziałam tyle makijażu i biżuterii, że mi złamałaby się ręka pod wpływem ciężaru. Jeśli ktoś lubi- spoko, tylko widziałam mękę w oczach tych dziewczyn. Jestem ciekawa w imię czego ten strój, nie neguję, nie oceniam ale po co się męczyć? Na wakacjach nie maluję się, nie stroję, nie pucuję i jestem pełna podziwu dla blogerek, które na prywatnych wakacjach przebierają się 7 razy dziennie. Długie, modne suknie, nowe szpilki, kilogram biżuterii. Nie neguję. Pytam Was- sprawia Wam to przyjemność? Osobiście za gorąco jest mi w przewiewnych szortach i lekkiej koszulce, dodatkowe kolczyki, łańcuszki zapewniłyby mi jedynie dyskomfort i opaleniznę we wzorki. Ciekawi mnie to zjawisko. Ale to tylko zjawisko. Schody zaczynają się kiedy narzucamy swój wygląd innym…

Sycylia rok temu. Nie wchodzę do kościoła, bo stwierdzam, że mój strój jest nieodpowiedni. Miałam na sobie spodenki (dupa zakryta) i koszulkę z odkrytymi ramionami. Mogę sobie w księży nie wierzyć czy jakieś budowle sakralne ale mam szacunek do tych, którzy wierzą i nie wchodzę żeby nikogo nie urazić. Padają pytania czy jestem niewierząca, bo nie wchodzę. Tłumaczę dlaczego zostaję na zewnątrz i to budzi jeszcze większe zdziwienie. Pytają więc czy jestem głęboko wierząca. No nie. Kilka osób nie dowierza i wbija do kościoła z wyraźnym zdziwieniem na twarzy. Wbija pani w przezroczystej sukience (fotka poniżej) z tyłkiem na wierzchu i pan z gołą klatą, a ja zbieram szczękę z chodnika. Ludzie serio dziwi Was to, że można być taktownym? Ta sytuacja zaskoczyła mnie bardziej niż tych ludzi moje postępowanie.

Serio nikogo nie oceniam. Chciałabym tylko żeby chociaż jedna osoba rozważyła fakt, że nie żyje na tym świecie sama.Tak jak w sukni balowej nie chodzę do Biedry tak do teatru nie chodzę w dresie. Mogę! Kto mi zabroni! Ale po co? Nie muszę na siłę manifestować jaka to jestem oryginalna, bo jest czas na dres i na dress. Lubię duże dekolty ale nie cycki na wierzchu. Cycki są fajne i każdy lubi cycki. Ale tak jak nie rozumiem ostentacyjnego karmienia dzieci piersią, tak nie rozumiem panienek szczujących cycem na kilometr. Nosze dekolty! Póki cycki nie wiszą trzeba pokazywać, ale na bloga! Nie wciskajcie swoich cycków wszędzie jak Pisowcy kościół, bo w pewnym momencie cycek przestaje cieszyć. Gdzie jest kurwa normalność? Trochę taktu nikomu nie zaszkodziło. Idziesz na plażę nudystów, leżysz goło, bo w ciuchach jakoś tak głupio. Idziesz na pogrzeb nie wsadzasz czerwonej sukienki w żółte kwiatki, bo kurwa komuś może sprawić to przykrość albo przynajmniej dyskomfort. Kto był kiedyś na Fuercie ten wie, że próżno tam szukać ubranych ludzi na plaży. Sama pierwszego dnia pożegnałam stanik, bo czułam się niekomfortowo leżąc ubrana. Gdybym posiedziała tam tydzień dłużej pewnie i gacie bym odrzuciła. Nagość, ciało to sama natura. Na takiej plaży nie ma mowy o jakimkolwiek seksualnym podtekście. Ale od tego jest ta plaża. A teraz idź do parku w centrum miasta i połóż się goło na kocyku. Widzicie tę różnicę? 

Niedawno zaproponowano mi start w wyborach. Śmiałam się, że to nie dla mnie, bo jak to ja w sztywnej garsonce za kolano? I coś w tym jest. Na pewno musiałabym nosić się stosownie do stanowiska. Oczywiście nie to było powodem mojej rezygnacji, ale jakieś tam ziarenko powodu było i w tym. Jak nas widzą tak nas piszą. Pierdolenie, że liczy się wnętrze. Pierwszy rzut oka decyduje w dużej mierze jak postrzegamy drugiego człowieka. Pani Radna Powiatu w koszulce w kaczuszki raczej nie budzi zaufania, prawda? A ja kurwa lubię koszulki w kaczuszki. Ok, może nie kaczuszki 😀 Ale wesołe t-shirty, kolorowe sukienki, wysokie szpilki to nie jest styl na Panią Radną.

Prędzej Pudelek drugi raz o mnie napisze niż dam się wcisnąć w sztywne ramy mody. Ale nie o modzie ja tutaj chciałam, a o szacunku do innych. Na grzyby idę w dresie, na wakacje na luzaka, na galę w dobrze skrojonej sukience i dobrych szpilkach, do Biedry idę w dżinsach, noszę dekolty ale nie świecę sutami na siłę, bo och jaka ja jestem wyzwolona, a na pogrzeb wybieram  stonowane skromne ciuchy. Nic co ludzkie nie jest mi obce ale przede wszystkim staram się być człowiekiem także dla innych ludzi. Nie muszę manifestować swojej odmienności strojem i tak jestem wystarczająco zjebana 😀 Nie muszę chodzić z gołymi pośladkami po mieście chociaż dupę mam perfekcyjną. Czujecie to? Mogę ale nie muszę i tego nie robię.

A czy Was rażą jakieś zachowania modowe? Nikogo tu nie oceniamy ale rozważamy 🙂

Wywczas z Pudernicą- Sycylia. Modica i Ragusa.

By | Blog, Wywczas | No Comments

Byliśmy już na Etnie i w Taormine, w Marzamemi, w Ispice i Pozzallo, a także opowiedziałam Wam o ciekawostkach związanych z Sycylią. Dzisiaj nadszedł czas na ostatni odcinek włoskich wakacji- przespacerujemy się barokowymi uliczkami  Modiki i Ragusy.

Wycieczkę rozpoczynamy od Modiki. Modica wita nas tetrisem. Miasto wygląda jak klocki rozsypane po wzgórzu. Co lepsze klocki te trzymają się mniej więcej od 1693 roku kiedy to ten region nawiedziło ogromne trzęsienie ziemi. Moja łazienka dwa lata po remoncie potrzebuje poprawek, a to miasteczko od kilkuset lat stoi i ani drgnie, niesamowite!

Na samym środku możecie zobaczyć Katedrę Świętego Jerzego, do której prowadzi jakieś 300 stromych schodów. Oczywiście, że tam doleźliśmy! A nie było to łatwe przy ponad 40-stopniowym upale. Do środka nie weszłam, bo uważałam, że mój strój jest niestosowny (widzicie go na pierwszym zdjęciu, krótkie spodenki i odkryte ramiona). Ku memu zdziwieniu laski wchodziły tam w przezroczystych ciuchach z bielizną na wierzchu, a panowie w rozpiętych koszulach z klatą na wierzchu. Wiecie co? Mogę nie wierzyć ale mam szacunek do tych, którzy wierzą. Trochę szacunku ludzie! Ale to temat na inny wpis…

Modica położona jest między dwoma wąwozami, którymi płyną rzeki. Ciekawostką jest to, że rzeki zostały…zabudowane! Po wielkiej powodzi w 1902 roku rzeki zamknięto w cholerę i płyną sobie ukryte pod chodnikami. Prawda, że ciekawe rozwiązanie?

Jak już wspomniałam religia nie jest mi szczególnie bliska natomiast bardzo doceniam architekturę także tę sakralną. Barakowa (jak całe miasto) Katedra Świętego Piotra otoczona rzeźbami dwunastu apostołów robi wrażenie. Misterne zdobienia niemal wszystkich budynków zapiera dech. Gdzie nie spojrzysz tam efekt wow. Nie trzeba być wybitnym znawcą architektury żeby się zauroczyć. Ja nie jestem znawcą ale popatrzeć lubię i myślę, że każdy w miarę rozgarnięty człowiek doceni piękno pracy ludzkich rąk.

Modica to miasto czekolady! Ponieważ na Sycylii korzystaliśmy z wycieczek fakultatywnych z Itaki mieliśmy okazję wejść do fabryki tradycyjnej czekolady. Sama z siebie pewnie bym tam nie polazła 😉 A tu miłe zaskoczenie! Mogliśmy poznać proces powstawania słynnej czekolady, która w sumie nawet mi posmakowała! Ja i czekolada, bitch pls…A jednak! Jadłam czekoladę z…mięsem! Punkt dla mnie! Mięsna czekolada jest dobra i mówię to serio serio. Czekolada z Modiki nie jest zwykłą czekoladą, jej receptury wywodzą się z czasów hiszpańskich i tradycji Azteków, nie zawiera mleka (fujka!), a jej skład to kakao i cukier. I tyle! Powstaje w niskich temperaturach więc podczas jedzenia cukier trzeszczy w zębach. Do takiej czekolady dodawane są różne dodatki i tym sposobem możemy kupić sobie czekoladę z chili (pyszna!), orzechami, nasionami konopi (miała najlepsze wzięcie, bo marihujajen, bardzo smaczna), mięsem (ta tyko na miejscu, bo wiadomo), cytryną, makiem, imbirem, solą i chyba wszystkim co można sobie wyobrazić albo i nie. Mi osobiście czekolada z Modiki smakuje na tyle, że nie wykrzywia mi mordy przy jedzeniu co dzieje się przy zwykłej czekoladzie 😀 Zakupy zrobiłam przy tych wielkich schodach do katedry, trzy fotki wyżej. Polecam!

A teraz przeskakujemy do kolejnego barokowego miasteczka- Ragusy. Ragusa w swojej architekturze i położeniu jest podobna do Modiki choć dla mnie mniej atrakcyjna wizualnie. Ragusa ma za to świetny park z piękną aleją palmową. Idealne miejsce na spacer i zbijanie bąków pod drzewem!

Ragusa dzieli się na dwie części- Ragusa Superiore  (na wyższym wzgórzu, została odbudowana po trzęsieniu ziemi w 1693 roku, o którym już wspominałam) oraz Ragusa Ibla (spokojniejsza, niższa dzielnica z tym pięknym parczychem). Nad miastem króluje Katedra Świętego Jerzego (chyba lubia tam tego Jerzego). Po prawej stronie od katedry (powyższe zdjęcie) zjecie lody o ciekawych smakach na przykład z cebulą! (Sycylia mnie kocha!). Po lewej natomiast mogę polecić knajpkę z dobrym i tanim żarciem, nazwy nie pamiętam ale chyba na filmie jest urywek z naszego obiadu to sobie obczajcie. Jak ktoś ma za dużo hajsów to po prawej za katedrą jest restauracja z pierdyliardem gwiazdek miszlenów czy czegoś tam.

W Ragusie obeszliśmy sobie tylko główne ścieżki, bo ileż można łazić w upale, potem ojebaliśmy obiad i byczyliśmy się pod palmą w Ibli, także tego. Tyle 😉

W rocznicę naszego pobytu na Sycylii napisałam właśnie ostatni post stamtąd. Może kiedyś tam nawet wrócę. Tak w kilku słowach Sycylia to bieda, piękna architektura, dużo miejsc do zwiedzania, mili ludzie, którzy nie znają angielskiego, dużo śmieci, dużo uśmiechu, piekielne temperatury, pyszne makarony, mafia, cytryny i dużo słońca. Polecam!

A kolejne wycieczki na blogu to kierunek Grecja! Zapraszam 🙂

 

 

 

Musy do mycia twarzy od LaQ, moje odkrycie trzydziestolecia!

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Dawno nie było tu kosmetyków co? Nie było, bo to wszystko chuja warte. Jeden pies co na ryj położysz. Jakby te wszystkie kremy, sremy przeciwzmarszczkowe działały to te stare aktorki, ambasadorki marek nie naciągałyby się u chirurga. A się naciągają. No to gdzie ten krem niby działa? Aż się ciśnie na usta, że w dupie. Chociaż tam nie sprawdzałam. Czasami jednak trafi mi się jakaś perełka i wtedy wiem, że muszę, po prostu muszę poświęcić jej osobny wpis na blogu, bo jest tego warta. Chcę Wam zrobić dobrze i tanio. Zrobię Wam dobrze na trzy sposoby! Jedziemy z koksem!

Musy do mycia twarzy od LaQ. Nasza polska, swojska marka do której mam szczególny sentyment. Ale sentymenty na bok. Te produkty są zwyczajnie idealne. Przynajmniej dla mnie. Nie jest to żadna współpraca ani wpis sponsorowany. Co prawda musy dostałam za darmo ale nie po to żeby recenzować. Dostałam z sympatii, nie jakaś bezduszna paczka z agencji czy coś, dostałam je prosto od Karoliny, która własne palce macza w tych słoiczkach żeby ukręcić wartościowe kosmetyki. Jeśli już wyjaśniliśmy sobie kwestię, że “łe darmo sucza dostała, głupia blogerka, wysępiła, do roboty by się wzięła” i wiecie, że dostałam, bo jestem zajebista to mogę Wam coś tam więcej o musach napisać.

Tutaj macie składy, pewnie gówno widzicie, więc odsyłam Was do LaQowego sklepu i tam możecie sobie poczytać. Teraz każda blogerka analizuje każdy przecinek w składzie ale ja nie będę, bo mi się nie chce i nie czuję się kompetentna ale mogę Wam powiedzieć, że składy są maksymalnie proste i dobre. Nie znajdziecie tam żadnych śmieci, a jedynie wartościowe składniki no i drobny konserwant żeby Wam mus nie zgnił zanim ze słoiczka do gęby doniesiecie. Proste i logiczne. Nie ma się do czego przypierdolić. Myślę, że musy nadadzą się do każdej twarzy tym bardziej, że do wyboru mamy trzy rodzaje. Żółty peelingujący, różowy nawilżający i czarny oczyszczający.

Zapach! Jak one pachną! Uwielbiam jak coś mi pachnie. Żółty to ananas, różowy wiśnia, a czarny coś jakby subtelne perfumy unisex. Ale nie o zapach tu chodzi. Musy świetnie oczyszczają. Żółtego używam raz, czasami dwa razy w tygodniu. Jak wspomniałam żółtek to wersja peelingująca do tego z moim ukochanym korundem. Dla mnie genialna sprawa! Dotychczas kupowałam osobno korund i mieszałam najczęściej z czymś do mycia twarzy, a tutaj mam gotowca, do tego pęknie pachnącego. Idelolo. Czarnuch ma dodatek węgla aktywnego, jeśli to Was nie zachęca to dodano jeszcze garść oleju z konopi siewnych. No kto nie lubi konopi niech pierwszy rzuci kamień! Ta wersja chyba najbardziej odpowiada potrzebom mojej skóry, chociaż po opalaniu to mus wiśniowy był odpowiedniejszy. Czarny mus dedykowany jest skórze problematycznej, tłustej i mieszanej. Wiśniowa wersja będzie dobra dla cery normalnej, suchej i wrażliwej, w składzie znajdziemy między innymi masło shea. Osobiście uważam, że najlepiej mieć wszystkie trzy musy i używać zamiennie w zależności od tego czego nasza skóra akurat potrzebuje.

Mamy fajne działanie, ładny zapach, dorzucam do tego mega wydajność. Czarny mus na zdjęciu ma miesięczny ubytek. Przez miesiąc, używając kosmetyku przynajmniej dwa razy dziennie, zużyłam jego małą łyżeczkę! Uwielbiam też przyjemną konsystencję tegoż wynalazku- taka nadmuchana ale jednak dość zbita pianka. Słoiczki małe (100 ml), poręczne, lekkie. Twarz oczyszczona jak trza, na skórze nie pozostaje żadna tłusta warstwa. Tutaj serio wszystko jest tak jak trzeba. A teraz najlepsze! Słoiczek musu kosztuje 17,99! Czy jeszcze coś trzeba dodawać?! Dla mnie to jest sztos i jeśli kiedykolwiek uda mi się zdenkować te maluchy (ta wydajność!) to będę kupować i kupować. Nie chcę widzieć niczego innego do mycia twarzy w mojej łazience. Mam swoje perełki. 30 lat szukałam ideału i dlatego dziś Wam o tym mówię- znalazłam!

Afera wiklinowo-koszykowa i zemsta krwiożerczych bobrów

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Blogosfera nie zna pojęcia sezonu hmmm…ogórkowego. Jest afera! Jest afera na sto fajerek! Ale nikt nie zadał sobie trudu żeby aferę rozgryźć od właściwej strony. Czaicie te modne ostatnio (i 40 lat temu) torebki-koszyczki z wikliny? I okazało się, że jedna baba drugiej babie wsadziła do dupy grabie. W skrócie to jedna twierdzi, że pomysł na koszyczki ta druga jej zajebała, ta druga twierdzi, że nie opyla się od tej pierwszej tego kupować, bo lepiej zrobić samemu, ta pierwsza, że tamta druga robi jej na złość, a ta druga, że na odwrót. Czaicie? Ja też nie. Chodzi o to, że nikt nie wie, że to wszystko jest spisek, a w 17 sekundzie słychać strzały! Specjalnie dla Was rozwikłam aferę wiklinowo-koszykową! Jedziemy z koksem!

Jakieś 40 lat temu moja Babcia miała torebkę-koszyczek z wikliny, więc zacznijmy od tego, że moja Babcia powinna dostać odszkodowanie za kradzież pomysłu od obu pań. Ale to to już zadzwonię na policję, żeby przyjechała na Fejsbuki i żeby wszyscy oddali pieniądze za las mojej Babci. W tamtych czasach nie było FB, IG ani nawet internetu (amazing!) więc moda nie rozłaziła się tak szybko jak majtki z Pepco. W związku z tym wielkiego popytu na wiklinę nie było. Ludzie dogadali się z bobrami, że oni sobie raz na miesiąc trochę wiklinki wezmą na koszyczki i inne bzdety, a w zamian bobry mogą sobie żyć w spokoju. Tak było!

Mijały lata. Ludzie i bobry żyły w symbiozie i nastał rok 2018. Wielka moda na torebki-koszyczki rozkwitła na dobre zaburzając naturalny ekosystem. Bobry nieśmiało wspominały coś o tym, że oto ktoś im wiklinę podpierdala bezkarnie i to w ilościach hurtowych. Żeremia niczym nieosłonięte zaczęły bobry wkurwiać, bo jak to tak byle kto im w okna może zajrzeć?! Wkrótce bobry zaczęły mieć problem nawet z budową swoich osiedli, bo cała wiklinę chuj strzelił- wszystko poszło na te pojebane torebunie dla celebrytek! Tego było za wiele! Spokojne dotąd bobry wkurwiły się nie na żarty! Zaczęły podchodzić coraz bliżej osiedli ludzkich! Najpierw nieśmiało przegryzały opony autom pozostawionym na podjazdach. Nie przynosiło to jednak zamierzonych rezultatów tymczasem biedne bobry nie miały gdzie mieszkać i bobra czochrać. Trzeba było zrobić więcej! Zasoby wikliny były prawie wyczerpane!

Bobry miały już dość! Trzeba było działać z pierdolnięciem. Bobry zaczęły zapuszczać się do wiosek i miasteczek. Żadne miejsce położone nad rzeką nie jest już bezpieczne! Kudłaje wchodzą do wiosek jak do siebie, gwałcą staruszki, okradają Biedronki, jeżdżą białymi wanami i wycinają nerki nieletnim, czasami masturbują się pod przedszkolami! Bobry zaczęły się mścić! Wieczorami podchodzą pod okna i rytmicznie uderzając ogonami w psa sąsiada nie pozwalają zasnąć ludziom w swych domostwach. Tak długo jak one nie będą mogły spać w swoich żeremiach, tak i ludziom spać nie pozwolą. Bobry są coraz gorsze i cwańsze i to nie jest ich ostatnie słowo! Nikt nad nimi nie panuje, karuzeli nie da się zatrzymać. Skoro świt pukają do drzwi w przebraniu jehowych. Udają, że chcą porozmawiać o Jezusie, a potem cap za łeb i po zawodach. To już nie jest śmieszne! Wiklina musi wrócić do swojego matecznika albo bobry zdominują płaską ziemię!!!111oneonejedendwatrzy

Bobry wnikają w umysły. Ta cała afera też jest nieludzka! Bobry przejęły umysły dwóch znanych osób i teraz nimi sterują! Podejrzewam, że część polityków również działa na usługach pokrzywdzonych bobrów, które na fali wkurwienia zamieniły się w krwiożercze potwory! Machina ruszyła, ludzie strzeżcie się, bo będzie tylko gorzej! Precz z moda na wiklinowe koszyczko-torebki zanim będzie za późno!

Po co o tym piszę? Pisze o tym po to żeby ostrzec przed aferami, bo nic nie jest takie jak nam się wydaje. Nikt nigdy nie był na tyle odważny żeby powiedzieć, że bobry przejmują umysły. I oto wchodzę ja, cała na biało. Jeśli nie odezwę się w najbliższym czasie to oznacza jedno- bobry mnie mają!

 

 

Dlaczego warto mieć kota?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Mam koty. W głowie i w domu. Żadna tajemnica. Stara panna z kotem brzmi dumnie. Konkubina z kotem też spoko. Narzeczona też. W sumie koty to dobra sprawa, czasami wymówka, a czasami jest do kogo gębę otworzyć. Bez kotów byłaby chujoza i pewnie skończyłabym jak Popiel. Kot, ten w głowie, też pomaga. Same plusy.

jeansy bonprixbluzka bonprix

Ciągle żyję nadzieją na 500+ na kota. W końcu nasz rodzimy King Dzong Jarung to miłośnik kotów. Obleci nawet 200+. Wszystko jest na dobrej drodze. Jarung dzieci nie ma, kotki kocha. W głowie też ma kota. Aż się sobą brzydzę, że ja też 😀 Bo, że ja mam kota w głowie to co zrobić, urodziłam się z jakimś defektem, synapsy w mózgu mają zwarcie i dzieją się rzeczy niepojęte. Ale ja dziś miałam o zwierzętach. Janusz i Grażyna towarzyszą mi od kilku lat. Taki kot to dobra sprawa. Zimą w nogi grzeje, latem ogonem wachluje. Kłaków gubi tyle, że mogę dziergać autorskie swetry z kociego futra. Pracuję sobie z osobistej chałupy, przyjdzie taki jeden z drugim to i mam z kim pogadać. Odpowiadają chóralnie tylko nie wiem co. Jak jakaś ćma wpadnie do pokoju albo komar to jest na miejscu skonsumowana, czasami na wynos, bo czasami Grażyna pomiętoli owada i do piwnicy zaniesie na kolację. Naje się, posprząta i jeszcze nie dopuści żeby mnie coś pogryzło. Skarb. Kuriera to czują z kilkunastu metrów. Warują pod drzwiami jak psy.

kurtka bonprix

Moje koty chodzą na smyczy i tylko po ogródku. Pewnie ludzie mówią, że jestem pierdolnięta. Pewnie jestem. One też są i jednym skokiem mogą wpierdolić się pod samochód. Dlatego mają szelki. Jedzą lepiej niż ja, karma tylko wyselekcjonowana i żadnej marketówki. O kota trzeba dbać. Bo kot to właściwie lepszy niż dziecko. Kota nie trzeba przewijać, nie płacze po nocach, sra tylko w kuwetę, a nie jakieś kleksy po ścianach. Do przedszkola nie muszę zaprowadzać. Je sam. Pije sam. Trzy razy na dzień na spacer z nim nie trzeba chodzić. W ciąże nie zajdzie, bo ojebane co trzeba. Po dyskotekach się nie szlaja, rączki przed obiadem sam sobie wymyje. Same plusy! I przyjdzie Ci taki wieczorem, na kolana się uwali, pomruczy, zagrzeje, uspokoi. Kiedy wracam z dłuższego wypadu- cieszy się jakby mnie sto lat nie widział. Śpi jeden z drugim dotąd aż ja nie wstanę, ciuchy w szafie wyprasuje robiąc sobie gniazdo, do zdjęć pierwszy się pcha i zawsze dobrze pozuje, a na Instagramie zawsze zbiera setki serduszek.

bluza bonprix

Janusz został uprowadzony nocą z komórki. Wiecie, stado zapchlonych kotków bez przyszłości. Grażyna przyszła sama. Wsiadła Niemężowi do samochodu i kazała się wieźć do domu. Była brudna i wygłodzona. Wywalczyliśmy tym kotom życie. One wnoszą życie w naszym domu. Są wdzięczne i czasami mam wrażenie, że doskonale rozumieją wszystko co się do nich mówi. Nasze Rudasy gdzieś na początku sierpnia maja swoje urodziny. Janusz kończy 5, a Grażyna 2 lata. To niesamowite, że Grażyna przyszła do nas dokładnie 3 lata później niż Janusz, 30 września. Podobno koty same wybierają sobie właściciela. Nasze wybrały taką samą datę i do tego są prawie identyczne.

Uważam, że świata nie zmienię. Nie pomogę może niewykształconemu i głodnemu dziecku z Afryki, może nie mam wpływu na losy świata. Może i nie uratuję niemowlęcia z płonącego wieżowca, ale te koty uratowałam. Nie jeżdżę na Madagaskar żeby odjebac szopę i rzucać w dzieci lizakami. Nie obnoszę się gdzie i komu wpłaciłam kasę na zbiórkę. Nie. Wystarczą małe gesty, wystarczy, że w swoim najbliższym otoczeniu robimy jakieś małe dobro. Karma wraca. Zresztą nie raz widziałam jak moje koty karmę zwracały więc to wszystko prawda!

Ciekawe skąd wziął na to pieniążki? Pewnie miał szczęście, ukradł i ma sponsora!

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

W tym kraju nie można być szczęśliwym człowiekiem. Nie wypada. Nie wypada być zadowolonym, ładnym, zgrabnym, nienarzekającym. Broń blogerze nie mieć kompleksów i kredytów. Jak masz jakąś tam kasę- masz przejebane. Wcale nie musisz być bogaty, wystarczy, że wystarcza Ci na życie i już jesteś skreślony. Będąc blogerem masz przejebane podwójnie.

Dom bez kredytu? Uuu, a skont wzioł na to pienionszki? Wakacje pod palmą? Uuu somsiedzie ja to takimi gardze, wakacje pod gruszo z pasztetem podlaskim- jak każdy prawdziwy Polak, tak to ruzumiem. Jak to jesteś blogerko? A na co to komu? Poszłaby jedna z drugo do prawdziwy pracy za tysionc złoty to by wiedziała co to rzycie!!!111oneoneonejeden. Co una tam wi o rzyciu. Rodzi w prywatnych szpitalach! Pewno sponsora ma abo bogatego starego. O tak ło łot klikania głupot ma pienionszki? Nie może być! Pewno ukrat! Idealne rzycie! Una rzycia nie zna!

Bardzo ciężko jest być szczęśliwym człowiekiem, bo nie wypada. Wczoraj sobie słuchałam pewnego lajwa gdzie padło zdanie, że na Instagramie wszyscy tacy idealni na siłę, bo bez cellulitu i bez fałdek tłuszczu, a każdy je ma. A właśnie, że nie! Czy ja mam kurwa przepraszać za to, że nie mam fałdek i nie mam cellulitu? Czy ja mam przepraszać za to, że od zawsze pracuję na to żeby żyło mi się dobrze? Czy ja mam przepraszać za to, że nie jestem za chuda, ani za gruba, ani za bogata ani za biedna? Jedni wrzeszczą, że dyskryminacja grubych, drudzy, że chudych. Jedni drą mordy żeby zabrać bogatym. Drudzy drą modry żeby zabrać zasiłki biednym. A gdzie w tym wszystkim są normalni ludzie? Nie możesz być normalny, bo to nienormalne. Nie możesz być bogaty, bo nie znasz życia. Nie możesz być biedny, bo tylko patologia nie radzi sobie w życiu. Gdzie jest kurwa normalność?

Znasz to uczucie kiedy chwalisz się komuś jakimś sukcesem, a ten ktoś bagatelizuje Twoje osiągnięcia sprawiając Ci przykrość? Dopieprzy jeszcze, że nie ma co się cieszyć, że nie zasługujesz albo, że Ci się udało. Nic się nie udało! Jebałeś na sukces dzień i noc, a ktoś stwierdza, że się udało. Zesrało. Na sukces trzeba sobie zapracować. Szczęście trzeba sobie złapać samemu i jeszcze uważać na tych co przeszkadzają. A jak już coś osiągniesz to raptem wszyscy wokół zapominają o Twojej długiej drodze, widzą tylko ten sukces, który tak bardzo ich boli, bo przecież to nic takiego phiii. Ale sami dupy nie ruszyli, nie pracowali na to, finalnie kłuje ich w oczy to co masz. Bo pewnie bogaty tatuś pomógł, bo pewnie miałeś szczęście, bo pewnie kurwa coś tam.

Podziwiam ludzi lepszych ode mnie. To takie kurwa nieludzkie, niepolskie! Staram się brać z “lepszych” ludzi przykład. Dlaczego “lepszych” w cudzysłowie? Bo jesteśmy równi. Nie mam oporów żeby pogadać z panem z telewizji i traktuję go tak samo dobrze jak panią z bazarku. Ale skoro pan z telewizji coś osiągnął, to dlaczego ja nie mogę? MOGĘ! Nie pochodzę z bogatej rodziny, raczej takiej normalnej gdzie dziadek dawał 2 złote za zmienienie babci firanek i uczył wartości pieniądza. Nie mam znajomości, mojego bloga nie wypromuje inna znana blogerka, a wujek z Ameryki nie kopsnie mi spadku ani worka dolarów żeby bloga rozpromować na bilbordach w centrum Warszawy. Jestem z niewielkiej miejscowości na końcu świata więc nie latam na wszystkie iwęciki żeby pójść się tylko pokazać, a potem narzekać na kiepski catering. Można powiedzieć, że mam pod górkę. Ale ja tego tak nie widzę. Nie wybijam się na jakimś nieszczęściu, nie żalę się, że na coś choruję, nie opowiadam na stories, że miałam sraczkę. Oczywiście wtedy słyszę, że co ja tam wiem. Wiem. Ale nie widzę potrzeby żeby epatować nieszczęściami. Mogłabym ponarzekać. Mogłabym napisać jak to jest czuwać 24 godziny na dobę przy umierającym człowieku. Mogłabym napisać jak to jest zaliczyć trzy pogrzeby bliskich w miesiąc. Mogłabym. Klikalne. Ale pierdolę! To, że nie mówię o wszystkim nie znaczy, że tego nie ma. Nie mam obowiązku spowiadania się publicznie. Mam wewnętrzny obowiązek sprawiania ludziom uśmiechu. Mam wewnętrzny obowiązek mówienia o tym, że się da!

W podstawówce szczytem moich marzeń było zobaczenie Grecji. Marzenie nierealne. W tamtym czasie mało kto jeździł na wczasy za granicę. Mam takiego wujka, który w latach dziewięćdziesiątych bujał się nie tylko po Europie ale i po całym świecie. Strasznie mnie zainspirował. Nic mu z nieba nie spadło ale jednak spełniał swoje podróżnicze marzenia. Minęły lata. Zaczęłam zarabiać i pierwszą lepszą kasę przeznaczyłam na wakacje w Grecji! Nie zarabiałam kokosów, raczej najniższa krajową. Jebałam na tę Grecję i pojechałam! Skoro szczyt moich dziecięcych marzeń dało się osiągnąć to doszłam do wniosku, że mogę wszystko! I wiecie co? Mogę! Od zawsze słyszałam w domu, że mogę być kim chcę i mogę mieć co chcę. Może nie za darmo ale mogę. No i proszę- mogę!

Nie czuję się ani wyjątkowa, ani byle jaka. Potrafię się doceniać. Potrafię powiedzieć, że jestem piękna mądra i noszę stringi. Potrafię sobie zapracować na swoje szczęście i nie potrzebuję potwierdzenia mojej zajebistości, wystarczy, że ja czuję się zajebista. Nie muszę niczego nikomu udowadniać. Mogę sobie żyć jak chcę i robić co chcę. I Wy też możecie. I jak Wam ktoś powie, że co Wy tam wiecie, że życia nie znacie to niech się w dupę pocałuje i dalej siedzi i nic ze sobą nie robi. I jak ktoś próbuje wzbudzić w Was poczucie winy, bo macie czegoś za (za zgrabną dupę, za dużo kasy, za fajnego partnera, za dobrą pracę, za dobre wakacje) to niech też zrobi coś na “za”, niech ZAmknie mordę.

Dziękuję. Dobranoc. Idę pakować się na wczasy pod palmą, na które zasłużyłam po ciężkim roku i na które sama jebałam, żeby teraz komuś żal dupę ścisnął. Kto w Biedrze kupuje, ten się za granico lansuje i chuj.