Szanuj czytelnika swego jak siebie samego* (O tym jak stworzyć zajebistą i zaangażowaną społeczność)

Uszanowanko Czytelniki! Dlaczego mnie czytacie? Dlaczego mnie wspieracie? Może dlatego, że nie jojczę, że słabe zasięgi, bo nie są słabe, a nie są słabe, bo Was mam, a mam Was, bo Was szanuję. Right? Czasem sobie razem ponarzekamy na niesprawiedliwości tego świata, czasem się razem pośmiejemy, oburzymy. Razem. Zdarzy nam się spisać na priw o tym jaka kiełbasa lepsza albo o tym, że coś się nie układa. Jesteśmy społecznością, wspieramy się, czasami mamy różne zdania ale nikt nikogo nie hejtuje za poglądy. Umiemy się dogadać. Tworzymy niesamowitą społeczność #puditeam. “Jak do tego doszło, nie wiem” – cytując klasyka. Tak wyszło. Siedzimy w tym razem po uszy i nie wyobrażam sobie inaczej. Ale nie każdy bloger swego czytelnika szanuje i jest płacz, cała kumulacja gorzkich łez…

Od jakiegoś czasu zaczęłam przyglądać się blogom, a właściwie blogerom i doszłam do wniosku, że mogę ich podzielić na dwie grupy. Pierwsza grupa to blogerzy z niesamowitą społecznością, druga z pustymi liczbami. I tutaj warto podkreślić, że puste liczby i niesamowite społeczności nie są zależne od wielkości bloga. Puste liczby mogą mieć blogerzy z 500 lajkami i tacy z 50 tysiącami lajków. Fajną społeczność może tworzyć grupa 500 osób i 50 tysięcy osób. Piszę tu tylko o blogerach i ich Facebookach, bo Instagramerzy ze sztucznie napompowanymi kontami, to sorry, ale dla mnie są śmiechu wartci 😀 Mniejsza o większość. Obserwowałam Fejsbuki. I na tych Fejsach przy okazji ostatniego konkursu zapanował chaos. Chaos zapanował tylko na tych FB od pustych lajkach. No, bo jak to możliwe, że Iza (imię zmyślone) ma kilkanaście tysięcy osób na Fejsbuniu, a nie weszła do finału konkursu? Iza pisze żalposta gdzie psioczy na swoich czytelników. Iza pisze, że ludziom było tak ciężko na nią zagłosować, że to był tylko jeden klik, nic nie kosztował, a czytelnicy, chamy jedne nie kliknęły. Iza wylewa gorzkie łzy, że już jej nikt nie kocha, że ona taka dobra, że tak się stara, że przecież to całe blogowanie to jej cenny czas, który marnuje, a czytelnicy, mendy jedne nie doceniają. Jest ona, dobra, zarobiona Iza i Ci czytelnicy co jej nie szanują. Wiecie, gdybym była jej czytelniczką, to bym spierdalała. Ktoś na mnie narzeka, próbuje wzbudzić wyrzuty sumienia, trzeszczy jaka jestem beznadziejna, a ona to królowa wszechświata. Jak taki czytelnik ma się czuć? Jak szczur? Jak podwładny? Jak jebany śmieć. Tak bym się poczuła i spierdoliła. Ludzie nie czują jedności z kimś kto ich nie szanuje. Ludzie nie chcą tworzyć społeczności z blogerką, która zbiera tylko cyferki na liczniku w social media. Ma 20 tysięcy na FB? I co z tego? Nic. Ja mam 7 tysięcy wartościowych ludzi na FB, pod postami setki lajków, komentarze zamieniają się w długie rozmowy, docieram do nawet 100 tysięcy osób miesięcznie! I Ci ludzie, Wy moi ludzie, i ja tworzymy najzajebistrzą społeczność świata. Nie ma ja i Wy, jesteśmy MY.

Wróćmy jeszcze do konkursu, bo to on zobrazował mi całą sytuację. Podczas zbierania głosów blogerka Gabrysia (imię z dupy) katowała swoich czytelników co 3 godziny (tak mniej więcej 😉 ). Owszem, jest konkurs, trzeba czytelników poinformować, przypomnieć ze dwa razy żeby info do wszystkich dotarło, chociaż uwierzcie mi, że głupio mi było o tym pisać nawet te kilka razy, bo nie lubię się narzucać. Gabrysia jechała po bandzie. “Czemu na mnie nie głosujecie?”, “Zagłosujcie na mnie! Ja tak się poświęcam, zagłosujcie!”, “Utknęłam na XX miejscu, dlaczego nie głosujecie?!”, “Za chwilę wypadnę ze stawki, olewam ten konkurs, nie chcecie na mnie głosować to nie”. (Cytaty nie są dosłowne, bo nie chcę żeby Gabrysię chuj strzelił ale tak to mniej więcej wyglądało). Wyrzuty, katowanie. Niby ludzi na FB ma ze dwa razy tyle co ja ale pod postami po 3 lajki. Trochę to smutne nawet ale jakoś mi nie smutno. Ma liczby, nie ma ludzi. Nie ma więzi, nie ma społeczności. Ona ma wyjebane na ludzi, ludzie mają wyjebane na nią. Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Teraz Gabrysia szuka porad jak zjednać sobie ludzi, może jakaś mądra książka, może podcast? Ja mogę taką książkę wydać. W książce wystarczy jedno zdanie-TRAKTUJ CZYTELNIKÓW JAK PRZYJACIÓŁ, A NIE JAK SZMATY. Oto cały sekret.

Wiecie, każdy bloger w głębi duszy marzy chociaż troszkę o tym żeby być sławny i bogaty albo chociaż żeby z bloga mógł się utrzymać. Ale żeby to osiągnąć trzeba włożyć w to swoje serce, a nie tylko suchy biznesplan. Jeśli robimy coś z pasją, piszemy bo lubimy, ludzie to widzą i zawsze docenią. Owszem, można podejść do tego jak do biznesu ale wtedy mamy po prostu biznes, a nie społeczność. Mi zależy na społeczności i wierzę, że pewnego dnia i miliony dolarów przyjdą jako skutek uboczny. Jakoś mocno mi na tych dolarach nie zależy, bo robotę mam spoko ale fajnie byłoby powiększać naszą grupę o kolejne zajebiste osoby żeby trafiać pod strzechę. Gdyby nie marzenia o popularności, to pisałabym do szuflady. Ja lubię być w centrum, ja lubię pisać, lubię dzielić się myślami, radościami, głupotami- jak z przyjaciółmi. Nie zależy mi na tysiącach paczek od firm, na dziesiątkach współprac. Nie jestem po to by coś Wam sprzedać, jestem tutaj by kupić Waszą uwagę. Nie mam potrzeby pokazywania najnowszych paletek cieni za kilka stów, nie muszę robić niczego na siłę. Wiecie, mogłabym nabijać sobie puste lajki i sztuczne komentarze. Mogłabym stworzyć otoczkę wielkiej blogerki co to nie wrzuca stories w czasie realnym, bo jeszcze jakiś Janusz ją wyśledzi (bo Janusz już leci i napastuje, tiaaa 😀 ). Mogłabym kosić wielkie paczki szminek i sukienek. Mogłabym, pytanie- PO CHUJ? Mi nie zależy na ładnych obrazkach pod publikę, mi zależy na publice. Bez publiki pisałabym do szuflady. Wiecie co jest zajebiste? Jak ktoś rzuci hasło Pudernica, to każdy wie o kim mowa. Albo mnie kochają albo nienawidzą ale znają. I am kurwa legend, a nie bezdzietna lambadziara z lukrowanymi foteczkami na IG. I to jest kurła piękne!

*gwiazdka do tytułu, bo hejterów to nie szanujemy, wiadomka, im to chuj pod żebro 😀