Awaria Facebooka i Instagrama. Influencerzy wyszli na ulice!

Co się, co się, co się stao? Łazienka jest zamknięta!
Wczoraj w godzinach wieczornych Instagram i Fejsbuczek jebły. Jebło, to jebło, na chuj drążyć temat? Internet zaroił się od komentarzy pisanych w spazmach przez instamodelki, kołczów, fitkozaków i tych z “photography” w nicku. Nawet ja wyszłam z domu. I to był mój błąd. Ledwie zamknęłam za sobą furtkę, a tu jakaś cycolina z dekoltem do pępka podbiegła i drze na mnie ryja, że weź daj serduszko, bo ona ma spulprace i musi mieć przynajmniej 500 tych jebanych organów, bo nie dostanie kolejnej partii pasztetów. Strzeliłam jej analogowo serce flamastrem na lewym cycku, bo pasztety to ja szanuję. Byłam też pełna podziwu, ze tak goło po nocy sama się nie boi po ulicy latać. Wtem! Patrzę, a za nią z 50 koleżanek przechodniów zaczepia i nagabuje o te serca dla cycatej. O se myślę, bot jebany! Nieczysto gra. Cofnęłam lajka, ślina zmyłam co namalowałam. Niech spierdala. Potem jakiś fit zaczął wykrzykiwać w moją stronę o codziennej porcji ćwiczeń. Zbanowałam go wpychając pod przejeżdżające auto. Z auta wysiadł Rutkowski i zaczął się skarżyć, ze mu prawko zabrali. Szkoda, że mu talonu do fryzjera nie zabrali. Idiota, ja zawsze jeżdżę kradzioną furą i zawsze po pijaku, bo na trzeźwo się boję, a po pijaku swojego auta szkoda. Prawka mi nikt nie zabierze, bo go nie mam. Jak z oddali zobaczyłam kołacza pierdolącego o wyjściu ze strefy komfortu to momentalnie cofnęłam się do chałupy pod komfortowy koc z dala od tych zjebów z internetu.
I tak sobie pomyślałam, czy lepiej jak Ci popaprańcy siedzą w sieci, czy lepiej jak portale społecznościowe znikną i powybijają się sami w realu? Nie zdążyłam długo podumać, bo mi Godlewska zaczęła wyć pod oknem…