Monthly Archives

luty 2019

LOL tydzień

By | Blog, Szoty | No Comments

LOL. Ten tydzień obfitował w lole i to nie takie do kręcenia, chociaż te pomysły to chyba po dobrym lolku wymyślone. Jak ktoś nie wie, lolek to taki skręt z marihujajen co się wstrzykuje te narkutyki w łokieć. Kolega mówił.

Lubicze! Prezes chce dać 500+ na każdego purchlaczka. Na koty nadal nie chce dać, skąpiec. Ciągle mnie to nie zachęca do rozmnażania, poniżej 5k za sztukę się nie sprzedam. Potem możemy dyskutować. Co ja za 500 złotych kupię? Waciki?! Pan prezes obiecał też trzynastki dla emerytów. Trąci mi to pedofilią. Mógł chociaż piętnastki obiecać, może niesmaczne ale chociaż w granicach prawa. Jeśli jesteśmy przy pedofilii to wywalili pomnik księdza, który maczał palce nie tam gdzie trzeba. Pomnik już stoi spowrotem. Taki kurwa kraj. Ile dzieciaków miałoby ciepły obiad w szkole za taki jeden posążek? U nas wiecznie igrzyska tylko na chleb nie ma. Mamy za to nowe święto: Święto Chrztu Polski, a jak Wam mało to dyskutują o wprowadzeniu 9 dni świątecznych na 40. rocznicę pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Proponuję 100 dni wolnego na setną rocznicę niepodległości. Na chuj komu praca? 5 dzieci razy 500 plus, na flaszkę świąteczną będzie. Matmy ma nie być na maturze ale to akurat mi wisi, maturę zdawałam w czasach jak matmy na maturze i tak nie było. Liczyć umiem. Najbardziej lubię liczyć pieniądze, szczególnie jeśli akurat je mam. Z tego miejsca apeluję do Prezesa, miłośnika kotów- daj mie plusa na koty, a nie tylko księżyce kradniesz! A jak chcesz mnie stary dziadu przekupić żebym robiła purchlaki to najpierw sam się zacznij rozmnażać! Albo lepiej nie. Cofam te słowa 

Oscary 2019

By | Blog, Szoty | No Comments

And the Oscar goes to…
Srututu. Wytrzymałam wczoraj tylko do 2:30 na tej całej gali. Czy Ci Amerykanie serca nie mają czy zegarków, kto to wdział po nocy takie imprezy urządzać?
Najbardziej zawiesiłam się na modzie oscarowej, chociaż z modą mam niewiele wspólnego i ni huhu nie kumam czemu kiedyś w DDTVN przedstawili mnie jako blogerkę fashion. Owszem, lubię się wyróżniać ale żebym znawcą była to tak średnio. Ale popaczeć lubię. I tak dowiedziałam się, że żółty i róż będą na topie w tym roku.W końcu będę modna! Wow, mogę wsadzać moje neony i jak ktos sie przyczepi to niech spada, na czerwonym dywanie było i jak komuś nie pasi to się nie zna i nara.
Był gość w sukience. Podjebał pomysł od Rodzynkowej, która to podejrzała kieckę u innej laski. Typ wybrał wersję full kołdry. Praktyczne rozwiązanie na iwęcik za cudzesy. Nawalisz się, zawijasz się w ten śpiworek i kulturalna kimka, a nie jak prymitywny Janusz w garniaku z komunii co po 0,7 ląduje mordą w sałatce śledziowej. Propsuję!
Aquamen zapomniał na Oscary zabrać swoje glony i łuski, wyskoczył za to w różowym garniaku od Małej Syrenki. Z kolei siwa pani o imieniu Glenn, jak ten skośny z Walking Dead, przylazła w dwudziestokilogramowej kiecuni. Kręgosłup pękł mi od samego patrzenia.
Najbardziej podobała mi sie stylówka na fioletowego kolejarza starszego gościa w Jordanach.
Najbardziej zawiodła mnie Lady Gaga, która przyszła w jakiejś zwykłej, czarnej sukience. Spoko, fajny miała wisiorek za 30 milionów dolców ale pytam sie gdzie jest do diaska sukienka z BOCZKU!!! Porażka…
Na mnie się nigdy nie zawiedziecie! Oto moja biżuteria, siedem złotych ale przynajmniej do schrupania!

Czy pokochałam kosmetyki I Love… Cosmetics? (film)

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Testowałam sobie dzielnie całe stado kosmetyków I Love… Cosmetics. Nacierałam się nimi jak świnia błotem. Zapachy maseł do ciała mieszały się z aromatami soczystych żeli, a przygrywały im akordy z mgiełek zapachowych. Żeby nie popłynąć jak laski ze słodziasnych blogasków napiszę wprost: kosmetyki pachną tak, że dupę urywa lepiej niż po śliwkach z mlekiem. Chcecie więcej? Poniżej krótkie streszczenie ale najlepsze jest to, że mam też dla Was film ze szczegółową opowieścią!

Na początku lutego nawiązałam współpracę ze sklepem Boutique Cosmetics, który w swojej ofercie ma kosmetyki, które są ciężko dostępne w Polandii. Wśród ciekawego asortymentu główne skrzypce grają kosmetyki marki I Love… Cosmetics. Markę znałam już wcześniej ale zdobycie ich produktów nie było łatwe. Czasami wyhaczyłam je online, czasami w Hebe, ale nie zawsze dostępne były wszystkie zapachy, a i mi nie zawsze było po drodze. Teraz już wiem gdzie ich szukać. Oprócz regularnej sprzedaży kosmetyków sklep zadbał też o miłośniczki niespodzianek i powstał I Love Box czyli pudełko subskrypcyjne z produktami, które trudno u nas zdobyć. O boxach będzie innym razem. Wspominam o nich dlatego, że do 5 marca można zamówić pudełko specjalne na Dzień Kobiet właśnie z produktami I Love… Cosmetics i uważam, że to świetna okazja, żeby poznać te kosmetyki. Zapraszam Was na film, w którym recenzuję ogromną, pachnącą paczkę ze sklepu!

A dla tych co wolą poczytać mam trzy słowa do ojca prowadzącego. Takie streszczenie wrażeń 😉

Masła do ciała I Love… Cosmetics

Środkowe masło pochodzi z linii Signature, która różni się od podstawowej linii ilością nut zapachowych oraz pojemnością. Signature są większe i maja bardziej złożone zapachy.

Wszystkie masła intensywnie pachną, intensywnie ale na tyle subtelne, że nie drażnią i nie przytłaczają. Nie walą chemicznie. Świetnie nawilżają, nie brudzą, szybko się wchłaniają pozostawiając skórę miękką i wspaniale pachnącą.

Kremy do rąk I Love… Cosmetics

Bez jaj, najlepsze kremy do rąk jakie miałam! Łapy nie są po nich tłuste, a nawilżone i osłonięte niewidzialną rękawiczką. Cudo! Zapachy oczywiście wymiatają!

W paczce znalazłam też balsam do ust Balmi. Piękne opakowanie, działanie też spoko. Usta nawilżone jak trzeba. Trafiłam na wersję wiśniową, smakowita 😉

Mgiełki zapachowe I Love… Cosmetics i świeca zapachowa I Love…

Mgiełki świetnie podbijają zapach nabalsamowanych zwłok. Trup trzeci tydzień leży w piwnicy i jeszcze nie śmierdzi.

Świeca to mój hit! Pachnie na równi intensywnie jak świece YC! A może nawet mocniej? Jedno jest pewne, chętnie wypróbuję wszystkie warianty zapachowe, bo jest genialna!

Peelingi do ciała I Love… Cosmetics

Oczywiście, że wymiatają zapachami! Kokos to totalny kosmos! Peeling jest średnio-ostry, przy okazji złuszczania zdechłej skóry od razu myje cielsko. Bardzo praktyczne!

Żele pod prysznic I love… Cosmetics

Ogromne, wydajne i pachnące tak, że chce się je zjeść razem z wanną 😀 Genialne są te zestawy ze 100 mililitrowymi miniaturkami dzięki którym można poznać różne warianty zapachowe, praktyczne także na wyjazdy.

Był to taki skrót skrótów na skróty. Więcej powiedziałam na filmie ale podsumowując – do tych kosmetyków nie ma jak się przypierdolić. Wszystko mi w nich pasuje. Jak ktoś zechce to się dojebie ale jego prawo. Osobiście bardzo się cieszę, że powstało takie miejsce gdzie mogę regularnie zaopatrywać się w soczyste kosmetyki, a doskonale wiecie, że takie najbardziej uwielbiam 🙂

5 lat bloga!

By | Blog, Śmietnik | No Comments

To dziś jest ten dzień! Dokładnie pięć lat temu usiadłam i założyłam bloga. Tego bloga. Bo w różnych miejscach wcześniej pisałam, począwszy od zeszytu, skończywszy na murach. Co zrobić? Zawsze ciągnęło mnie do gadania, pisania, blichtru, przepychu, pieniędzy, sławy, dziwek, kokainy i blogosfera wydała mi się idealnym miejscem. W blogosferze spotkałam i dziwki i koks, a nawet blichtr i przepych. Pieniędzy nadal szukam ale coś tam drgnęło. W tym roku sporo drgnęło. Sporo się działo i dużo by mówić więc powiem.

Ostatni rok to głównie jakiś tam fejm, końcówka to staty w górę chuj wie jakim cudem. A było to tak. Na dobry początek zaproponowano mi udział w panelu dyskusyjnym na temat hejtu podczas Meet Beauty 2018. Zasiadłam proszę ja Was przed publicznością i gadałam jakie to hejty mnie spotykają i jak bardzo mam je w dupie. Fajnie znaleźć się po drugiej stronie i edukować, mówić o tym jak reagować na różne rzeczy, które spotykają nas w sieci. Uważam, że bycie takim gadajem na konferencji to ogromne wyróżnienie i odpowiedzialność. Poza tym chętnie powtórzyłabym taką przygodę, bo nie znam słowa trema.

Jeszcze tego samego weekendu dowiedziałam się, że mówią o mnie podczas innej konferencji blogerskiej. Mianowicie Andrzej Tucholski obrobił mi dupę chyba w Poznaniu (już nie pamiętam). Okazało się, że zostałam wyróżniona w Share Week 2018, czyli w rankingu gdzie blogerzy polecają swoich ulubionych blogerów. Bardzo mi miło, kłaniam się nisko. Zawsze to ja polecałam, a tutaj polecili mnie. Karma wraca kurwaaaa!

Jak już ludzie zaczęli się wciągać w Świat Pudi poszło po całości.  Nominacja w kategorii Odkrycie Roku z największą liczbą głosów w plebiscycie Hashtagi Roku See Bloggers 2018 to było coś! Nie wygrałam ale to chuj, bo zebrałam najwięcej głosów, prawie 14%, a to dużo, bo kolejna osoba miała ich o połowę mniej. Komisja zdecydowała przyznać nagrodę komuś innemu ale czuję się w pewien sposób zwycięzcą. Zawsze powtarzałam, że prędzej mnie do telewizji wezmą niż ktoś na mnie zagłosuje i w sumie to prawda. Najpierw byłam w telewizji 😀

Na See Bloggers pierwszy raz dałam mój autograf. Pierwszy raz obcy ludzie chcieli robić sobie ze mną zdjęcia. Ze mną! Kumacie? Jakiś przełom nastąpił w tym blogowaniu. Zainteresował się mną także lokalny rynek (no w końcu kurła). Podczas Chmielaków Krasnostawskich zasiadłam w jury podczas wyborów miss. Wybory te nie są jakieś mocno paździerzowe, bo to od tego konkursu swoją karierę rozpoczęła między innymi Dorota Gardias. I nagle Jeb! Pudi odpowiedzialna za przyszłość małolatek. Podczas imprezy rozpoznali mnie panowie z drugiego końca Polski, a potem jeszcze kilka osób. Tak było! Później dostałam też propozycję zostania radna powiatu ale… no nie. Polityka jest jednak jeszcze bardziej szitstormogenna niż blogosfera. Podziękowałam uprzejmie, wolę chodzić w mini niż w garsonkach, wolę chodzić na piwo niż na święcenie nowo otwartych latryn czy coś tam.

Jeśli chodzi o statystyki, to jest Was, Lubiczy, statystycznie więcej. Nigdy nie biłam się o obserwatorów, bo blog to mimo wszystko nadal bardziej hobby niż moja praca. Owszem, jakieś profity są ale nadal wincy fejmu jak pinindzy. Na FB mocno się rozbujałam ze statami, mam 6700 Lubiczów, a mój Fanpage zanotował ponad stutysięczny zasięg. Docieram do 100 tysięcy osób! Kumacie?! To jakby sześć Krasnych Yorków! Na Insta pod koniec roku dostałam paczkę ciapaków od hmm… tępych dzid. Mam tam 9192 obserwatorów, w tym wciąż jakieś dwa tysie fejków, które systematycznie usuwam. Poza tym staty eleganckie. Najsłabsze staty to chyba te blogowe, bo nie zawsze mam czas na pisanie ale to się zmienia i klepie coraz częściej. Jak niektórzy zauważyli doszła mi tu nowa zakładka: Szoty. Co to są Szoty? Szoty to najlepsze teksty z moich social media. Wklejam je tu, bo nie chcę ich nigdy stracić. Nie chcę być zależna od jakichś społecznościówek. Jeśli chodzi o bloga, to w czerwcu przeszłam na WordPressa jak cywilizowany człowiek i wykupiłam własną domenę. A więc teraz wszystko jest moje: hosting, domena, każda jebana literka na tym blogu i jeśli tylko zechcę mogę se tu nawet nasrać, bo ja za to płacę 😀

Czego mogę sobie życzyć na piąte urodziny tego oto bloga? Mam zajebistych ludzi wokół siebie, jest fejm i kiełbasa. Życzę se wincy systematyczności i czasu na pisaninę i może w końcu na te jutuby, o których pierdolę już ze 3 lata i dalej leżą 😀 Życzę se piniendzy i smalcu, bo bez tego ciężko. Życzę se coby Was fajnych odbiorników było wincy i wincy. Generalnie to życzę se po prostu WINCY. I Wam też życzę WINCY. Hasło na ten rok to WINCY. Pozdrawiam serdecznie, odbiór, pięcioletnia Pudi!

Jestem influencerem i trzepię srogi hajs!

By | Blog, Szoty | No Comments

 

Na Netflixa niedawno wjechał dokument “”FYRE: najlepsza impreza, która nigdy się nie wydarzyła”. Dokument przybliża influencerski przekręt. Goście robią drogą imprezę dla nadzianych dzieciaków, imprezę z największymi gwiazdami. Ludziki płaca za to po 1500 dolców, jadą na wyspę- imprezownię i… i koniec, imprezy ani śladu  W ferie miał odbyć się w Polsce Influencer Camp, czyli obóz dla dzieciaków za kilka klocków, w luksusowym hotelu gdzie młodociani mieli uczyć się robienia selfiaczków w lustrze pod okiem blogerów i jutuberów. Impreza odwołana. Ciekawe czy wszystkie hajsy na legalu zwrócili? Niby pomysł spoko ale potem kiszka. Na pocieszenie dla tych, którzy ferii z jutuberami nie spędzą wyszła właśnie książka “Za hajs matki baluj” czyli zbiór patologii bez autora, bo komukolwiek wstyd było się podpisać pod dziełem gdzie radzą gimnazjalistom jak wyruchać dupeczkę. Grubo. A ja pierdolnięta starannie #spułprace dobieram. Chyba czas zacząć robić hajs na tym blogu na poważnie. No nie wiem, może jakiś kurs z robienia kursów albo szkolenie z robienia szkoleń wypuszczę? A do tego warsztaty z robienia sandałów z liści chrzanu i kabanosów? Myślę, że jestem już na tyle znana z tego, że jestem znana, że mogę ruszać z projektami.

Jestę Influę pełną gębą, a wiecie jaka jest różnica między influencerem, a twórcą internetowym? Twórcą może być każdy kto robi cokolwiek w necie. Influencer to ten co wywiera odpowiednie zachowania na swoich odbiorcach. Influ nie są te laski ze sztucznymi kontami na IG, które za takie się mają i co tydzień reklamują nowy krem, one tylko tak myślą, a w rzeczywistości nie sprzedałyby wody na pustyni. Nieskromnie stwierdzam, że ja influencerem jestem, ludzie mi ufają i sugerują się moja opinią i poleceniami. Pierwszy raz zauważyłam to kiedy poprosiłam o głosy na dom dziecka z mojego miasta. W godzinę moje Czytelniki nawaliły ponad tysiąc głosów! SZOK! Widzę po poście o Aliexpress, że dużo osób kupuje rzeczy z mojego polecenia. Ale to wszystko to jest nic! Jak wiecie w ubiegłym tygodniu miałam jelitówkę. Wczoraj gadamy sobie z zaprzyjaźnionymi blogerami i jedna osoba pisze mi, że przez neta zaraziłam ją sraczką. Potem to samo napisały kolejne osoby. Fala wirusa dochodzi już do Wrocławia, a ja chyba jestem z siebie dumna. Zakupy, głosy, to jest nic ale mieć taki wpływ na odbiorców, że się posrali to jest wyższa szkoła influencerstwa!

Tak jakby luksusowe zakupy…

By | Blog, Szoty | No Comments

 

fot. Ekstrawagancka

Przypomniała mi się historia, tak jakby luksusowa. Akcja działa się jakiś czas temu. Nie przywykłam bulić za znaczek. Mogłabym, pytanie po co? Weszłam do Douglasa, a myślę se – zaznam luksusu, zapierdolę eyeliner za stówę. Pani już do mnie leci w oparach perfum i zapytuje co se życzę. Se życzę kurwa jacht, ale co jej będę gadać? Powiedziałam, że liner by mi się przydał. No to hop siup, leci jak sarenka. Pokazuje mi pierwszy za pięćdziesiąt kilka złotych. No niech tam, se myślę, może akurat wypas. Już na ręku zaczął jej się mazać. Mówię not, daj Pani coś co się utrzyma na oku dłużej niż pięć minut. To hopla, galopuje do jeszcze droższej wystawki i słodzi, że ten dobry. No stówka, to musi być dobry. A taki chuj, miał być czarny- wygląda jak szary. Przebiera nogami do kolejnej szafy, o ten to już luks, no taka zajebioza, że szał ciał. Tia…pędzelek jak szczotka. Mówię jej niet, ja jednak ten zakup przemyślę. A ona do mnie – ale ten eyeliner, który ma Pani na sobie super jest. Jo kurwa, Wibo za 5 złotych. Wyszłam, poszłam do Hebe, kupiłam liner za dychę.
I tak se myślę, że ja czasem coś z wyższej półki kupię ale w większości przypadków to już wolę na ten jacht odłożyć niż kupować wyłącznie metkę.

Jak dbać o tatuaż? Czy tatuaż boli? Wszystko co powinieneś wiedzieć zanim zrobisz tatuaż

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Moja prawa strona prawie nie ma tatuaży. Nie liczę maleństwa na stopie. Prawa strona jest do kościoła 😀 Tatuaż na lewej stronie mojego ciała ciągnie się od połowy uda po kark. Czasami jakiś żulik zobaczy kawałek dziary na udzie i rozochocony pyta gdzie mój tatuaż się kończy. Zawsze wtedy pytam czy chce zobaczyć. Już widzę te kurwiki w oczach i wtedy ja mu cyk i pokazuję kark. Jego oczy smutnieją w ułamku sekundy. Teraz w planach mam rękaw. Oczywiście z lewej strony, bo lewa strona nie jest kościołowa, jest moją historią i temperamentem wymalowanym na ciele. Wszystko co chcesz wiedzieć zanim zrobisz tatuaż znajdziesz w tym wpisie.

Pierwszy najprawdziwszy tatuaż zrobiłam jakieś 13 lat temu. Potem już poszło. Czy tatuaże wciągają? Owszem. Jednak decydując się na tatuaż sprawa powinna być przemyślana, w końcu zostanie z nami na zawsze. Przez ostatnie 5 lat myślałam o wzorze na rękaw. 5 lat to jednak kupa czasu. Wymyśliłam część. Motyl, mandala, wzorzyście spływający od łokcia po dłoń. Nad resztą myślę dalej.

U kogo zrobić tatuaż?

Na pewno nie u Mietka w piwnicy za flaszkę. Najlepiej pytać znajomych, pójść do kogoś z polecenia ale też do osoby, której styl tatuowania nam odpowiada. Ja lubię czarno-białe, klasyczne tatuaże i mocną kreskę. Owszem, podobają mi się tatuaże kolorowe ale u kogoś, poza tym kolory zazwyczaj najszybciej bledną i częściej trzeba je poprawiać. Wszystkie moje tatuaże robię u znajomego artysty, na Facebooku u Fazy możecie obejrzeć jego prace. Polecam.

Ile kosztuje tatuaż?

Różnie. Zależy od miejsca, zależy od tego co chcemy wytatuować i jak duży ma być nasz tatuaż. Cena to sprawa indywidualna ale nie róbcie tatuażu za flaszkę w piwnicy u Mietka 😉 Wcześniej umawiamy się na wzór, konsultujemy wszelkie poprawki i akceptujemy projekt. Pamiętajcie, że projekty są indywidualne i żaden szanujący się tatuator nie zrobi Wam dziarki identycznej jak ma Jola na Instagramie. Tutaj też obowiązują prawa autorskie i kopiując czyjąś pracę można popłynąć na grube tysiące, dziesiątki tysięcy.

Czy tatuaż boli?

Zależy kogo. Jedni srają po portkach z bólu, inni umiarkowanie odczuwają ból, jeszcze inni nie czuja nic. Ja nie czuję nic. Podczas tatuowania usypiam w rytm bzyczącej maszynki. Dłubanie w skórze sprawia mi wręcz przyjemność. Jedynie w okolicy pachy i palców u stopy czułam drażniące wibracje. Nie był to ból ale uczucie jakby ktoś próbował na siłę łaskotać mnie gwoździem, ciężko opisać 😉

Jak przygotować się na tatuaż?

Nie chlać alko, nie opalać skóry na skwarkę, nawilżać skórę w miejscu gdzie chcemy dziarę. Przed tatuowaniem nażreć się czegoś dobrego i sycącego, ogolić miejsce na tatuaż i wsadzić ciuch, który będzie wygodnie zdjąć, przesunąć i nie będzie nam go żal gdyby się przypadkiem upierdolił tuszem.

Jak wygląda tatuowanie?

Tak jak na powyższym zdjęciu. Wcześniej przygotowany wzór odbija się na skórze i jedziemy z koksem. Kilka godzin relaksu z przerwą na siku czy co tam chcecie i mamy gotowe dzieło.

Jak dbać o świeży tatuaż?

Po zrobieniu tatuażu wasz nowy nabytek zostanie zawinięty w folię. W pradawnych czasach była to folia spożywcza. Do dziś niektórzy używają. Taką zwykłą folię należy zdjąć mniej więcej po 2 godzinach od tatuowania. Są różne szkoły i niektórzy folie każą nosić dłużej, na logikę jak rana ma pod tym oddychać i się goić? Dla mnie kompletna głupota. Zawsze ściągałam po powrocie do domu i wszystko goiło się jak na psie. Koleżanka nosiła całą noc i odparzyła sobie skórę ale róbcie jak chcecie, ja nie jestem Waszym tatuatorem. Osobiście folię spożywczą szybko wyrzucałam do kosza. Przy ostatnim tatuażu nie miałam nakładanej foli spożywczej, a specjalną folię medyczną. Dla mnie genialny wynalazek! W przeciwieństwie do zwykłej folii, medyczną nosimy do 24 godzin. Folia ta zabezpiecza ale jest (z tego co pamiętam) porowata i nasza skóra oddycha. Folia medyczna stosowana jest także przy oparzeniach, jest sterylna i wygodna jak druga skóra. Z tego co wiem można jej używać i w kolejnych dniach lub używać kremu do pielęgnacji tatuażu. Ja używałam kremu Easy Tattoo i uważam, że jest to milion razy lepsza alternatywa niż Alantan czy Bepanthen. To nie jest reklama haha 😀 Po prostu mam porównanie, bo wszystkich trzech produktów używałam. Alantan i Bepanthen są lepkie, zbierają cały syf, tłuszczą, brudzą i generalnie mnie wkurwiały. Easy Tattoo nie brudzi, ma lepszy skład, super szybko goi, kosztuje około 25 złotych (kupowałam w moim salonie tatuażu) i jest mega wydajny.

Po zdjęciu folii, czy to zwykłej czy medycznej, przemywamy delikatnie tatuaż ciepłą wodą z szarym mydłem i odciskamy (nie trzemy!) delikatnie ręcznikiem papierowym. Następnie smarujemy niewielką ilością  kremu pielęgnacyjnego do tatuażu tak żeby pokryć tatuaż ale nie upierdolić go na grubo. Jeśli mamy możliwość nie zasłaniajmy tatuażu, nie nakładajmy obcisłych ciuchów, dajmy mu się spokojnie goić. Jeśli dziara jest w miejscu narażonym na drażnienie ubraniem i musimy wyjść na przykład do pracy w konkretnym ubiorze, można przykryć tatuaż folią ale tego nie praktykowałam. Jeśli już musimy to jednak niech będzie to ta folia medyczna.

Dni lecą. Codziennie przemywamy tatuaż szarym mydłem i ciepłą wodą, odciskamy i smarujemy. Czynność tą należy powtarzać mniej więcej 4 razy dziennie, a świeży tatuaż powinien ciągle pozostawać nawilżony. Czas gojenia naskórka to 3-4 tygodnie. Po tym czasie można umówić się na ewentualne poprawki. Nie wolno drapać ani odrywać ewentualnych strupków. Osocze to normalne zjawisko w pierwszych dniach. Nie wolno tatuażu moczyć. Ja kąpałam się przez miesiąc z ręką w górze 😉 Bardziej niewygodnie było z plecami 😀 Nie chlać kilka dni po zrobieniu tatuażu.

Tatuaż w folii medycznej

Ile goi się tatuaż?

Długo. Czas gojenia się naskórka to, jak wspomniałam, około 3-4 tygodni ale to nie koniec. Żeby tam wszystko elegancko doszło do siebie potrzeba nawet trzech miesięcy. Gołym okiem tego nie widać ale oprócz zewnętrznej warstwy skóra ma ich jeszcze kilka.

Jak dbać o tatuaż po wygojeniu?

Napierdalać balsamami. Nie łazić na basen i nie opalać przynajmniej przez miesiąc, a najlepiej jeszcze dłużej żeby nic się nie spierdoliło. Smarować kremami z filtrem, najlepiej 50tką, żeby kolory nie traciły na intensywności. I chyba tyle?

 

No to chyba tyle. Myślę co tam dalej chcę mieć na ręku i pewnie jeszcze trochę mi to zajmie. Lubie tatuaże. Lubię uczucie podczas tatuowania. Wciągająca zajawka. U mnie wszystko ma sens, symbolikę, jakieś drugie dno, każdy obrazek coś znaczy ale nie widzę niczego złego w zrobieniu czegoś co po prostu nam się podoba. (Byle nie był to napis TAXI na czole i numer boczny za uchem, bo trochę wiocha z tym całe życie latać ale jeśli ktoś lubi…). Lubicie tatuaże czy jak tatuaż to patola i recydywa? 😀

 

 

 

Świece o zapachu przepoconych skarpet czy sosu z KFC?

By | Blog, Szoty | No Comments

KFC wprowadziło limitowaną wersję świec o zapachu… ich sosu. Mieli już zresztą świece o zapachu kurczaka i kule do kąpieli o aromacie pięciu ziół i przypraw. Ale to w UK, przynajmniej na razie. Jak twierdzi KFC: “Nic nie przebije słodkiego, niebiańskiego aromatu sosu KFC. Dlaczego więc nie wypełnisz swojego domu przyjemnymi nutami Finger Lickin dzięki naszej limitowanej edycji KFC Gravy Candle?”. No nie wiemy, może dlatego, że wolimy zapach cebuli? Tak sobie rozkminiam, że u nas poszłyby inne zapachy. Rozmyślam nad otwarciem produkcji. W asortymencie:
* Świeca o zapachu cebuli dla każdego prawdziwego Polaka
* Świeca o zapachu czosnku dla wszystkich 80+
* Świeca o zapachu pieczonego boczku byłaby moim flagowcem
* Świeca o zapachu potu, przepoconych skarpet i benzyny dla prawdziwych mężczyzn
* Świeca o zapachu pieniędzy dla wszystkich na socjalu
* Świeca o zapachu kału dla modelek z Instagrama
* Świeca o zapachu moczu i wymiocin dla każdego osiedlowego żulika
* Świeca o zapachu … no nie wiem może macie jakieś inne propozycje? 

Oświadczenie Facebooka. NIE ZAPOMNIJ OSTATECZNY TERMIN JEST DZISIAJ!!!

By | Blog, Szoty | No Comments

Źródło: pixabay

Na wszelki wypadek… (?!)
NIE ZAPOMNIJ OSTATECZNY TERMIN JEST DZISIAJ!!! Wszystko staje się publiczne od jutra. Nawet Twoje gołe fotki schowane w książce Sienkiewicza, które zostały zapomniane lub zdjęcia, które wysłałeś eks 15 lat temu. To nic nie kosztuje UDOSTĘPNIJ, lepiej nabić mi lajki niż puszczać bzdurny łańcuszek. Kanał 13 news wspomniał o zmianach w polityce ochrony prywatności Facebooka. Daję Facebookowi i wszystkim apkom, które klikam jak pojebany pozwolenie na korzystanie z moich zdjęć, informacji, wiadomości lub postów, zarówno z przeszłości jak i przyszłych, bo kurwa zatwierdziłem regulamin zakładając tu konto i się na to zgodziłem, a jak bawię się w duperele np. “jak mi będzie w innym kolorze włosów”, “co znaczy moje imię”, “co mnie czeka w 2019 roku” to dobrowolnie udostępniam informacje o mnie aplikacjom, a potem się dziwię, że wysyłam wirusa. Z tym oświadczeniem zauważyłem, że mam nieświadomych lub półgłupich znajomych co udostępniają wszystko jak leci, bezmyślnie skopiowane i przetłumaczone na translatorze Google. Treść tego profilu składa się z prywatnych i poufnych informacji, o których każdy klepie na lewo i prawo taka to kurwa tajemnica. Tajemnicą nie jest, że łańcuszki z dupy udostępniają ludzie o bardzo małym rozumku. Podobno naruszenie prywatności może być karane przez prawo (ucc 1-308-1 1 308-103 i status Rzymu). Statut ten (nie status jak przetłumaczył słownik) mówi nam: “jurysdykcja Trybunału jest ograniczona do najpoważniejszych zbrodni wagi międzynarodowej. Jurysdykcja Trybunału na podstawie niniejszego statutu obejmuje następujące zbrodnie: a) zbrodnię ludobójstwa, b) zbrodnie przeciwko ludzkości, c) zbrodnie wojenne, d) zbrodnię agresji.” Gratulacje dla pseudointelektualistów za bezmyślne kopiowanie  Co ma Facebook do ludobójstwa?
UWAGA: Facebook jest teraz podmiotem publicznym, bo Zuckerberg sprzedał Fejsa Trumpowi za pisiont groszy, bo mu do fajek brakowało. Wszyscy członkowie muszą opublikować taką notatkę, najlepiej niech udostępnią z Niewyparzonej Pudernicy to mi lajków dojdzie. Jeśli wolisz, możesz skopiować i wkleić tę wersję ale ni chuj mi się to nie opłaci więc udostępnij. Jeśli nie udostępnisz oświadczenia co najmniej raz, zepsuje Ci się pralka. Nie bądź ciulem – UDOSTĘPNIJ.

Mikołajkowe Spotkanie Blogerek w Chełmie 2018

By | Blog, Śmietnik | No Comments

Dawno, dawno stąd. Daleko, daleko temu. Za głębokimi górami i wysokimi rzekami zebrali się Mikołaje. Właściwie to Mikołajki i w sumie nie tak daleko, bo w Chełmie. Akcja opowieści toczyła się tuż przed świętami. Był ciepły grudzień, choć trochę wiało, duża piwa się piło i trochę padało. Tak zaczęła się blogerska przygoda, one były młode i zwierząt im było szkoda. Więc zjechały się blogerki parami, zbierały kasę by podzielić się ze zwierzętami. Tak minęło spotkanie aż rozstania nadszedł czas, blogerki powtarzały jedno tylko zdanie “niech żadne zwierze bez pomocy nie zostanie!”.

Tak było! Wcale nie kłamię! Zdjęcia na dowód! Zebrałyśmy się w grudniu w Chełmie, zrobiłyśmy licytacje i zgromadziłyśmy 1138 złotych dla Stowarzyszenia Chełmska Straż Ochrony Zwierząt w Chełmie! Organizatorkami zamieszania były nasze dziewuszki – Karolina, Marta i Klaudia. Skład Mikołajek: KarolinaKlaudiaMartaKasiaMadziadruga Madzia 😉MilenkaGosiaOlciaSylwiaAgnieszkaDianka, Iwonka i ja.

Sponsorzy licytacji: Azjatyckie Sekrety PięknaRossmannCDFarmonaAffectFace & LookEkozuzuMarex ChełmO2 SkinBispolCatriceStudio Stylizacji 4U Monika MielniczukIndigo LublinEtjaPachnąca WannaNicoleLuksja.

Sponsorzy upominków: Uroda PolskaBiiolonicaSo Chic!BielendaLuksjaSachiFace & LookFarmonaCatriceO2 SkinBispolEkozuzuLuba.

Oprócz upominków i licytacji wymieniłyśmy się też wzajemnie drobiazgami. Mój Mikołaj świetnie odgadł moje marzenia i paczka była mega udana. Dary losu pokazywałam już na moim Instagramie więc nie będę się powtarzać. Mam co testować, a najważniejsze, że dorzuciłam swoją cegiełkę dla potrzebujących zwierzaków, zimą koce czy żarcie są na wagę złota.

Grono znane i lubiane więc i czas wspólnie spędzony bardzo udany. Objadłam się jak świnia, nagadałam za wszystkie czasy. Nawet jakieś tańce odstawiałyśmy z Sylwią 😀 No i nie zabrakło tradycyjnej foty na rogu stołu. Mamy nasrane, trzeba przyznać ale tradycja jest tradycja i trzeba kultywować dobre obyczaje 😉

I tak się powoli żyje na tej wsi. Spotykamy się, pomagamy, wracamy na chatę z fantami i jakoś się kręci ten nędzny żywot haha 😀 Fajnie jest mieć takie fajne dziewuchy w tej parszywej blogosferze. Powtarzam to jak mantrę przy każdym spotkaniu i przy każdej relacji ale taka jest prawda. Cóż więcej mam dodać? Dzisiaj nie lejemy wody, odmeldowuję się i ślę ścianę serc 😉