Kocham ten kraj i tego kraju nienawidzę!

Mój blog jest wolny od polityki. Polityka to szambo, a ja nie będę się w gównie grzebać. Wina Tuska, wódki Palikota. Czy PIS, czy PO, czy SLD, czy LSD…to wszystko, nie powiem gdzie i czym bym wysłała, bo mnie Macier o terroryzm posądzi. A ja jestem tylko zwykłym człowiekiem. Mam to szczęście, że jestem człowiekiem poczytnym. Czy coś to zmieni? Nie sądzę. Tak samo jak nic nie zmienia fakt, że zapierdalam na wszystkie wybory odkąd odebrałam dowód osobisty. Czy to głosowanie na sołtysa, czy na prezydenta- idę. Zawsze chodzę. Zazwyczaj mam wybór jak między sraczką, a zatwardzeniem. Siedziałam nawet w komisji wyborczej. Uważam, że ten kto nie głosuje, nie ma prawa potem mieć pretensji. Ja głosuję i roszczę sobie prawo do głośnego wyrażenia swojej opinii. Kocham ten kraj i tego kraju nienawidzę!

Pamiętam jak za małolata 11 listopada oglądałam z Pradziadkiem defilady na czarno-białym telewizorze. Teraz mogę obejrzeć sobie jak popierdoleńcy obrzucają się płytami chodnikowymi podczas marszu. Urodziłam się w 1988 roku. Chwilę potem skończyła się komuna. Ludzie zaczęli otwierać prywatne biznesy. Zaczęli żyć. Kombinować. Działać. Dalej kombinują. Muszą. A kto nie umie kombinować, albo nie wbił się w dobry rytm w odpowiednim czasie, ten przegrał. Można też zapierdalać na godne życie. Zapierdalam, bo chcę godnie żyć. Żyję dobrze, nie narzekam, ale to nie znaczy, że mam gąbkę zamiast mózgu. Widzę co się dzieje i jak na to patrzę, to serce mi się kraje. Nie pędzę za modą, komercją, za “muszę to mieć”, nie mam kredytów, nie przesiąkłam tym syfem. Gonię za normalnym życiem. Za godnym życiem dla każdego obywatela.
Zapierdalam…
To nie jest normalne. Tak nie powinno być, że trzeba zapierdalać żeby mieć coś ponad ciepły obiad i auto sprawne do jazdy. Nie narzekam. Ale chcę kurwa tej jebanej godności w tym kraju! Żeby żyć jako tako przydałoby się zarabiać ze trzy tysiące. Takie biedne minimum. Taka trójka żeby było za co zrobić zakupy, zapłacić rachunki, może nawet pójść do kina albo dentysty. Niby płacimy składki na opiekę medyczną. Niby… Chodzę prywatnie. Nie mam czasu i nerwów na NFZety. W czasie, który spędziłabym w kolejce zarobię na trzy wizyty prywatne, więc? Ostatni raz w publicznej przychodni byłam 20 lat temu podbić kartę na kolonie letnie. Ad rem! 3 tysiące to minimum. Wierzę, że człowiek ogarnięty lub wykształcony albo też ogarnięty i wykształcony w jednym da radę zarobić i 10 tysięcy. Człowiek inteligentny zawsze sobie poradzi. Ale w życiu chyba nie chodzi tylko o to, żeby przetrwać? Mówię tu o przeciętnych ludziach, nie o prezesach Orlenu, albo rodzinie Kulczyków. Da się zarobić magiczną dychę. Ale! Ale trzeba zapierdalać jak mała mrówka, a to nie powinno być tak, że trzeba wychodzić z siebie, żeby taką dyszkę mieć. To nie jest normalne! Jeszcze bardziej nienormalne jest to, że ludzie marzą o tym, żeby chociaż taką trójkę mieć. To nie ludzie są nienormalni. Oni nie powinni marzyć, oni powinni mieć taką trójkę bez wysiłku. 10 tysięcy miesięcznie to nie powinna być kwota nieosiągalna! Przy dzisiejszych cenach za chwilę trzy tysiące będzie gówno warte.
Ten kraj jest chory!
System jest chory!
Polityka jest chora!
To, że ludzie się godzą na obecny stan rzeczy jest chore!
Kocham ten kraj. Kocham Polskę, ale to co się w niej dzieje to jest dramat! Dramatem jest, że od stycznia ZUS znowu w górę. Jak ktoś ma zapłacić swoim pracownikom więcej, skoro własne państwo rzuca mu kłody pod nogi? Jak bawić się w biznes kiedy trzeba do niego pompować kasę z nieba żeby tylko wyrobić na daniny, które nasi politycy rozpieprzają nie wiadomo na co? Dramatem jest, że mam mega wykształconych znajomych, którzy jebią za minimum. Dramatem jest, że młodzi ludzie muszą wyjeżdżać za granicę żeby godnie żyć. Już nawet nie żeby się dorobić ale żyć. Bo w naszym kraju większość ludzi nie żyje, a wegetuje. Od pierwszego do pierwszego. Nie daj Bóg lodówka się zepsuje, albo dziecko zachoruje. Kredyty, pożyczki, spłacanie. Dramat. Dramatem jest, że dużo pracuję kosztem własnego czasu. Nie pracuję na jebany tusz do rzęs od Kat Von D, tylko na istotniejsze wydatki. Mogłabym w sumie ten tusz kupić, ale wiecie co? Jeszcze nie mam gąbki z mózgu, mam inne priorytety niż kupienie czegoś tylko po to żeby jako pierwsza wrzucić to na bloga. Dramatem jest, że moi pradziadkowie walczyli za ten kraj ryzykując życie, a system miał ich poświęcenie gdzieś. Dramatem jest, że swoje za to odsiedzieli, że przez dwa lata nie widzieli rodziny po wojnie tylko rozminowywali nasze ziemie i nawet kurwa nie mieli za to dodatku do emerytury. Młody, ogarnięty człowiek poradzi sobie nawet w stercie gówna. Co mają powiedzieć osoby starsze z tysiącem emerytury? Nie dorobią sobie. Im się należy godne życie. Nam należy się godne życie! Kiedy patrze na to co się tutaj dzieje przestaje mnie dziwić samospalenie w centrum Warszawy.

 

Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Nie narzekam. Zapierdalam. Zapierdalam i osiągam swoje cele. Tak już mam. Ale ten kraj się sypie i ja to widzę. I chciałabym żeby było normalnie. Zdrowie, rodzina, spokój. Cenię sobie te wartości. Mam wszystko co można chcieć i jestem za to wdzięczna, doceniam. Dbam o to co mam ale pęka mi serce kiedy widzę, że ktoś się stara i ma gówno z tego życia. Serce mi pęka kiedy zdaję sobie sprawę, że ktoś nie ma tego szczęścia. Teraz gdzieś jakaś matka staje przed wyborem czy kupić dzieciom ser na kanapkę czy strój na w-f. Jakaś babcia zastanawia się czy wykupić leki na serce, czy może da radę bez. Jakiś młody człowiek właśnie gdzieś rozważa czy nie wyjechać z tego kraju żeby zarobić na mieszkanie dla swojej przyszłej rodziny. Tych ktosiów są miliony.
Jestem patriotą. Noszę Ojczyznę głęboko w sercu. Nie noszę chińskich koszulek z drukowanymi orzełkami. Nie mam potrzeby się z tym obnosić. Jako patriota mam prawo powiedzieć, że system w tym kraju mi się nie podoba. Czy to coś zmieni? Nie sądzę. Ale mówię o tym głośno, bo może ktoś nie ma tej odwagi.
Kocham ten kraj i tego kraju nienawidzę…