Monthly Archives

wrzesień 2017

Przedłużanie rzęs

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Ok, lato się skończyło. Ale wróci. Kiedyś. A jak jest lato to wkurwiają mnie tylko dwie rzeczy- komary i spływający mejkap. Na komary nie mam rady, ale na mejkap owszem. Nie malować się. Phiii…odkrycie Ameryki. Tylko co jeśli Wasze rzęsy i brwi są jak kasa z komunii? Niby są, a jakby nie było. Długie, piękne, ale w kolorze bez koloru, czyli amba fatima… Sztuczne se zrób. Zrobiłam se. O brwiach to ja jeszcze napiszę, ale o rzęsach przeczytacie poniżej.

Do przedłużanych rzęs podchodziłam kilka razy. Pierwszy raz kilka lat temu, przedłużyłam, poszłam na imprezę i potem już nie uzupełniałam. Sytuacja powtórzyła się jeszcze ze dwa razy. Rzęsy robiłam zazwyczaj kiedy jechałam na wakacje. Wiecie, morze, plaża, a człowiek jako tako chce wyglądać. Co z tego, że moje rzęsy są piękne i długie skoro bez tuszu ani rusz, bo koloru to one nie mają wcale. W ubiegłym roku się przemogłam i przechodziłam połowę lata z przedłużonymi rzęsami. Przedłużone, to może za duże słowo, bo były tej samej długości co moje, ale jednak sztuczne rzęsy miałam. W tym roku pobiłam rekordy i rzęsy noszę już prawie pół roku! No i co w związku z tym? Jestem mega zadowolona. Właściwie przestałam się malować. Na większe wyjście przypudruję ryj, pociągnę tuszem dolne rzęsy, ewentualnie odrobinę cienia do powiek na dolną powiekę i już. Wstaję rano i wyglądam jak dziunie z amerykańskich filmów, no może poza fryzurą i odciśniętą poduszką na mordzie?Wakacje? Wzięłam na wakacje jakiś tusz i puder, tak profilaktycznie. Nawet nie otworzyłam kosmetyczki. Umyłam gębę, nałożyłam krem i poszłam w długą jak Grażyna po świeżaki. Takie rzęsy to oszczędność czasu i wcale nie kosztem czegoś tam. 

 

Ponieważ moje naturalne rzęsy mają długość linki holowniczej do ciężarówki, to doklejam sztuczne rzęsy w rozmiarze 12, kąciki to 8. Wydaje się, że to dużo, ale gdyby doczepić krótsze, to naturalki wystawałyby powyżej, no ni w chuj ni w oko. Poza tym różne długości różnie będą wyglądać na każdym oku. Jedni mają patrzałki jakby ich lekarz przy porodzie za nie wyciągał, a drudzy takie jakby im ten lekarz na głowę stanął. Dobra stylistka rzęs dobierze odpowiedni rozmiar, długość, grubość, gęstość. Stylistkę rzęs wybierajcie rozważnie, bo potem będziecie chodzić z całą norką przyklejoną do oka zamiast z odrobiną norkowego futerka na powiekach. No i zabawy z klejem w okolicach oczu to jednak ryzyko, lepiej nie pozwolić patałachowi manewrować przy tak delikatnym narządzie. Mam to szczęście, że moje dwie przyjaciółki są genialnymi stylistkami rzęs, Madzia pozwoliła polecać się tylko w komentarzach, ale do Ewelinki możecie kliknąć sobie tutaj. Moje rzęsy to jedwab. “Tak, tylko ona, jak jedwab”- jaka to melodia?? Jaka to metoda? To metoda “Magda dopierdol tak żeby ładnie było”, ale według Magdy to 5-8D. Jestem lepsza niż kino, bo tam to chyba max 5D. Na moim zadupiu takie piękności to jakieś 170 zeta, uzupełnienie oczywiście trochę mniej.
Warto, czy nie? Warto! Wyglądacie zawsze świetnie, nie musicie się malować i szykować do wyjścia chuj wie ile. Co jakieś 3-4 tygodnie latam na poprawkę, bo jak wiadomo rzęsy naturalne odrastają, wypadają i wraz z nimi pozbywamy się doczepianych rzęs. Na zimę wrócę na moment do moich rzęs żeby troszkę się zregenerowały. Doczepki nie niszczą rzęs naturalnych, ale jednak jest to pewne obciążenie i fajnie dać im trochę oddechu. Poza tym to będę miała pretekst żeby poużywać nowych cieni do powiek, bo przez doczepianą firankę nawet nie chce mi się tymi cieniami bawić. Przedłużanych rzęs nie malujemy tuszem, regularnie czeszemy i uwaga- myjemy! Tak myjemy, bo takie rzęsy o które nie będziemy dbać zamienią się w siedlisko bakterii, a potem głupie pretensje, że źle zrobione. Nie, nie są źle zrobione, tylko ludzie to brudasy, a więc delikatny szampon dla dzieci albo żel do buzi i leciutko przemywamy, delikatnie odciskamy w ręcznik i czeszemy. Mit, że sztucznych rzęs nie wolno myć wziął się pewnie stąd, że po aplikacji nie wolno ich moczyć, ale na litość- 24 godziny, a nie 24 dni. A fe. Na zabieg idziemy BEZ makijażu żeby nie utrudniać pracy stylistce. I jeszcze jedno- jeśli nie możecie przyjść na umówioną wizytę- informujcie wcześniej, bo ktoś inny czeka na Wasze miejsce. Prawidłowo pielęgnowane rzęsy będą zachwycać swoim wyglądem tygodniami. Minusów nie widzę. Prawidłowo założone rzęsy nie są wyczuwalne. W skrajnych przypadkach może pojawić się uczulenie na klej, a wtedy szybko zgłaszamy się do swojej stylistki i ona wie co zrobić.
Lubicie, nie lubicie? Zajęło mi trochę czasu żeby przekonać się do przedłużania rzęs, ale teraz jest to mój must have, szczególnie na lato ?

 

Dzień z życia perfekcyjnej Instagirl, Blogerki, Fakebookerki czy tam innego tworu

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Jest tak. Masz bloga/ vloga/ insta/ fanpage – niepotrzebne skreślić, albo dorzucić snapy, twittery i co tylko pod światem. Generalnie jest fejm, sława, hajs. Na ulicy faceci rzucają w Ciebie stanikami, a laski strzelają piorunami ze ślepiów. Audi dało Ci samochód, sprzęty tylko od Apple, apartament spadł z nieba po akcji z siecią banków, a Kler urządziło Ci Twoje skromne 300 metrów kwadratowych. Wszystko co masz na sobie jest logowane, bo nie wiadomo kiedy Pudel strzeli Ci fotę, a przecież za każdą metkę na Twoje konto spłynie kasa. Jak wygląda Twój dzień? Dzień perfekcyjnego wyjadacza internetowego? Tak.

 

Wstajesz rano. Zawsze o 9 rano, niezależnie od tego która akurat jest godzina. Wypoczęta. Full make up. Poduszka nigdy nie odciśnięta na ryju, bo w ryju tyle botoksu i złotych nici, że nawet rozgrzane żelazko się nie odciśnie. Jesteś już po porannym treningu o 5 rano, crossfity, hujahopy, pole dance, szpagaty, piruety, co tam jeszcze? W każdym razie wstałaś o 9, a trening już za Tobą. Tak. W jakieś pięć minut przygotowałaś smoothie i croissanty, do tego jakieś liście znad Amazonki na redukcję wagi, która już jest niedowagą. Czas na sesję. Sesję śniadania. Po godzinie można zjeść. Jeszcze tylko powitanie z fanami na snapach i stories. “Hejka kochani, dużo słoneczka, miłego dnia, chuj Wam w dupę”. Odbębnione. W międzyczasie pięćdziesięciu kurierów na zmianę donosi fanty. Znowu foteczki. Wpisik na blogaska. A nie, na blogaska to się zapłaci frajerowi i napisze za nas. Sztab ludzi ogarnie montaż vloga o dupie Maryny. Jeszcze tylko maile. A nie, na maile odpisze inny frajer na śmieciówce. To właściwie można nagrać jakiś krótki filmik. I zdjęcie zrobić. To czas na obiad. Najlepiej w dobrej restauracji z dziesięcioma gwiazdkami Michelin i w towarzystwie innych gwiazdek z neta. W knajpie foty, filmiki, a potem prosto na event tej znanej baby, no wiecie tej co dziergała w tym programie, no tym Miami Ink, czy coś. Nieważne. Pokazać się trzeba. Dadzą jakieś biedne gifty i przekąski z rukolą. Oczywiście wszystko jest fit, eko, vege, glutenfree, czary mary ja pierdolę. Zdjęcia, filmy. Standard. Eko drinki z eko łiski, vege wódka, bezglutenowe piwo, kjjjfjkdkdijfhfnvjfk….O ja pierdolę. 3 rano. Makijaż cały, bo permanentny. Włosy bez szwanku, bo doczepiane. Rajstopy podarte. Trzeba zerwać umowę z Gattą. Kiecka za 20 koła zarzygana. Przetrze się gąbką i zwróci do wypożyczalni, może się nie skapną. Kurwa. Jeść. Kebab u Turka. Jebać glutenfree i vege. Jeść! Kurwa! Snapy! Usunąć. Kurwa! Osiem tysi ludzi widziało. Dlaczego oni nie śpią o 3 nad ranem? Taxa. Na chatę.  Spać. Wstajesz rano. Zawsze o 9 rano. Niezależnie od tego która…kurwa…południe. Kurierzy się dobijają….
Wstaję rano. Zawsze o 9 rano, niezależnie od tego która akurat jest godzina. Zwlekam się, ale jeszcze bym poleżała. Zrzucam z siebie koty. Siku. Zawsze najpierw robię siku. To bardzo ważne, bo mogłabym się zsikać na przykład przy śniadaniu. To idę lać. Idę się umyć. W sumie nie muszę się malować jakoś specjalnie, bo rzęsy sztuczne, brwi permanentne, ryj jeszcze nie wisi, tylko poduszka się odgniotła. Umyję włosy. Wyschną zanim zdążę je wysuszyć. Dobrze, że znowu zrobiłam keratynowe prostowanie całkiem niezłą chińszczyzną, to nie sterczą. Dobra, nie jest źle. Zrobię śniadanie. Jajka, czy kanapki? Kanapki czy jajka? Co szybciej? Wczoraj były jajka, to dziś kanapki. Na insta nie wrzucę, bo sucha krakowska ujebana majonezem wygląda jak gówno, ale co z tego skoro to najlepsze kanapki świata? Dobra, to jednak przypudruję ten ryj, bo koty się boją. Kurwa! Koty! Nakarmić koty! Nakarmione. Ktoś dzwoni do drzwi. Kurier! O kurwa, a co to za święto! A nie, to nie gifty, to listonosz z fantami z Ali. Bluzeczka za 4$, czepki do włosów, klapki za grosze. Git malina. Praca. Przyklejam się do lapka. Kot siedzi na głowie, drugi go trzyma. Nie spadną. Kurwa szesnasta. Obiad. Na tym Zadupiu nie ma knajp do wyboru. Trzeba gotować. Zresztą kiedy wyjść? Stopą mieszam zupę, drugą karmię koty, ręka dalej pisze, głowa w chmurach, wszystko w dupie. Zupa wykipiała. Kiedyś to posprzątam. Nie dziś, bo jeszcze maile. Jeszcze blog, jeszcze praca, znowu praca. W międzyczasie zabrakło śmietany. Niemąż pojedzie. Jeszcze chleb niech kupi. I może wodę jeszcze, bo tylko piję i sikam, bo kiedy jeść? Dwudziesta. Może zjem w końcu obiad? Zjem. Zjadłam. Praca. Zmywarka. Pralka. Jeszcze coś na insta wrzucę. Praca. Prawie północ. Ojebię kanapki ze smalcem i cebulą. Dobrze, że nie wychodzę do ludzi to mogę śmierdzieć jak Cebulowa Królowa. Ale to dobre. Może odpocznę? Okej, jakiś film. W połowie dogorywam. Do wanny. Miło i ciepło, za trzy minuty jak nie wyjdę, to się utopię. Zasnę i znajdą moje odmoknięte zwłoki za pół roku. Do łóżka. Doczołgałam się. Spać. Wstaję rano. Zawsze o 9 rano. Niezależnie od tego która…kurwa…południe.

 

Niezależnie od tego jak wygląda Twój dzień, wszyscy jesteśmy tacy sami. Nieważne czy masz sztuczne cycki, czy dopiero tylko brwi jak ja? Nieważne, czy masz podpisaną umowę z siecią banków, czy piszesz za barter o szminkach za 20 zeta. Każdy jest tylko i aż człowiekiem. Nikt nie jest idealny, ale nasi odbiorcy widzą tylko ten piękny wycinek życia. Nikogo nie potępiam, bo każdy ma prawo do podążania drogą, którą sam sobie wybrał. Czasami ta droga jest dobra, czasami zła, ale przecież zawsze można zmienić trasę. Czasami trzeba zapierdalać, czasami wszystko spada z nieba. Czasami jest fajnie, a czasami zupa wykipi. Życie. Fajnie jest sprzedawać coś w ładnym opakowaniu, ale warto, żeby zawartość była równie interesująca. Można się piąć w górę i korzystać z eventów, bo po to są. I nieważne czy sukienka za 5 zeta, czy za 5 klocków. Nieważne czy zaczynasz pisać bloga, czy może masz od groma obserwatorów na insta. To wszystko nie jest ważne. W social media chodzi oto, żeby się piąć- najważniejsze żeby nie skończyć z zarzyganą sukienką.

 

Szalona jesień z Kim Dzong Unem, back to school z Rutkowskim

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Nadejszła jesień. Przynajmniej za oknem. Dzieci wracają do szkoły. Współczuję wstawać jutro o 6 rano w deszczu i chłodzie. Jakoś skończycie te szkoły. Może. Zawsze można uciec przed pluchą do Włoch. W Rimini podobno niezłe lasty. Słońce to mają w Korei Północnej. Słońce Narodu z bombą wodorową. Jak słońce – to wodór, wiadomo, kto na gegrze uważał, to wie, że wodoru w słońcu z 70%. Chyba. Nie wiem, bo nie uważałam, bo Pani od gegry wmówiłam, że śnieg sypią z fartuszków śniegowe wróżki. Uwierzyła. Nie, to nie było w podstawówce. To było w szkole średniej. Taką mam siłę perswazji. Zresztą koleżance kiedyś wmówiłam, że bażant, to taka rasa konia. Uwierzyła. Mam tę moc.

Tak. Łaziłam w deszczu żeby zrobić zdjęcia. Dzisiaj. Przed chwilą. Zmokłam. Ale jak sobie pomyślę, że jutro miałabym wstawać do szkoły, to mnie dreszcze przechodzą. “Jeszcze zatęsknisz za szkołą”- mówili. Mówili Ci, którzy nauczycielami zostali z przymusu. Nie tęsknię. Za towarzystwem też nie tęsknię, bo do dziś spotykamy się co jakiś czas na piwie. A szkoła? No cóż. To tam rozpoczęłam moją przygodę z You Tube. Moje początki zakończyły się naganą dyrektora szkoły z ostrzeżeniem wydalenia z tejże szkoły. I tak by mnie nie wyjebali, bo za dużo konkursów wygrywałam ?Skrzydeł mi nie podcięli, bo przecież moje skrzydła są na stałe. Bo ja mam skrzydła w głowie, bo ja mam moc gdzieś pomiędzy wątrobą, a śledzioną i tej mocy szkoła nikomu nie da. A ta wewnętrzna moc, to piękne życie. A jak tę moc odkryć w sobie? Żyć według siebie, nawet jeśli się śmieją, nawet jeśli Ci grożą, nawet jeśli ktoś powie, że życie to nie zabawa. A co? Droga krzyżowa? Nasze życie jest takie na jakie sobie zapracujemy. I nie chodzi tu o pracę jako robotę, jebanie po 10 godzin. Chodzi o pracę nad samym sobą. Frazesy. A jednak. Ja też jebię czasami po 10 godzin, czasami trzeba, ale potem leżę i pachnę, bo równowaga to podstawa. I jak już jebiesz na dwa etaty, jak wyjrzysz przez okno i stwierdzisz, że deszcz i zimno to jednak nie jest dla Ciebie, to kupujesz bez żalu bilet do Włoch. Jak ja. I za tydzień o tej porze, będę leżeć na plaży. Moi drodzy byli nauczyciele! Czyż życie nie jest piękne? A nie sorry, bo Wy jutro musicie iść do szkoły, a ja pójdę kupić bikini. I co mi teraz powiecie? Zjebałam nie idąc na studia, co? A przecież mogłam na przykład zostać nauczycielem i jutro wstać o 6 rano w deszczu i iść użerać się z dzieciakami. Wybrałam marzenia i własną drogę. I co? Najlepsza decyzja ever. I tylko jeden mam problem…bikini lepiej różowe, czy coś w zieleniach?
To nie jest tak, że ta nasza jesień jest przeze mnie znienawidzona. Szkołę też lubiłam. Ale ani za szkołą, ani za pluchą nie tęsknię. Kasztanami jesień się zaczyna. Albo orzechami. W tym roku orzechy szybciej do mnie trafiły niż kasztany. Ale jeszcze i nie jeden kasztan wyląduje w mojej kieszeni. I nie jeden jesienny promień słońca połaskocze mnie po ryju. Wierzę w to głęboko. W tym roku jesień przypierdoliła mi z liścia srogo. Bo jak to tak 35 stopni, a na drugi dzień 20 i leje? To niehumanitarne! Na szczęście nie mieszkam w Korei Północnej, tam to dopiero jest niehumanitarnie. Myślę, że z moim charakterem zajebaliby mnie przed dziesiątym rokiem życia. Dla przykładu. Bo przecież taka niereformowalna. Ale wiecie…Polska z Koreą Północną ma wiele wspólnego. Na przykład Kim Dzong Un ma tego samego fryzjera co Rutkowski. Kojarzycie fryzurę na pora? Chociaż jak tak pomyślę, to bardziej taki lotniskowiec na głowie. To bardzo pomysłowe zważywszy, że i Kim i Krzysiek lubią broń i militaria, i te wszystkie samoloty, bomby, efekty specjalne, splendor, poklask i w ogóle, a tak naprawdę wewnątrz to mali chłopcy z pierwszym piwem w ręku. Kim ma tego samego krawca co taki jeden Jarek. Wzrost chyba też podobny. I zwierzęta obaj lubią, bo jeden ma koty, a drugi psy ludźmi karmi. W sumie ciekawe co jedzą koty Jarka. Może jest nam coraz bliżej do Korei i nawet o tym nie wiemy? Jeśli nie będę się nigdzie odzywać przez dłuższy czas, to tak, ludzie Jarka widzieli ten post. Skontaktujcie się z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Dzięki.
Idę poleżeć, bo za długo już siedzę jak na niedzielę, a może być tak, że jeszcze mnie posadzą, to lepiej korzystać. I żyć. Najlepiej po swojemu, to na stare lata nie będę mieć żalu do siebie, że mi życie przeleciało na tym co trzeba i wypada. Zadanie dla Was- zróbcie z okazji jesieni coś niepotrzebnego i coś co nie wypada. Na przekór wszystkim i w imię swojego uśmiechu. Po prostu.