Daily Archives

22 marca 2017

Przypałowe wagary, naiwniacy od Votka i (nie)wzruszające reklamy Allegro

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Oczywiście, że mi się dni pogmatwały. Ale co z tego? Wczoraj mi czasu zabrakło, to dziś napiszę. Chodźcie ze mną na wagary. Rzućcie to wszystko w cholerę, olejcie to wszystko, tak jak ja wczoraj nie olałam i chodźcie na wagary dziś. Wypijemy tanie wino nad rzeką i ujebiemy buty w błocie, a potem może spotkacie Votka ze swoich snów, a Mama uszyje Wam sukienkę na bal przebierańców. Wiosna jest! A wiosną wszystko się może zdarzyć!

Votek okazał się ściemą. Aż mi się gówno w dupie zagotowało, że nie napisałam o moich podejrzeniach wczoraj, bo dzisiaj, to popij wodą. Nie żeby gówna wodą popijać, ale całą resztę. Obstawiałam reklamę prezerwatyw, albo innego badziewia, a tutaj sieciówka z łachami. Udało im się lepiej niż Jakóbiakowi. (Dajcie mi takie chajsy jak oni maja, a wkręcę i Kaczora). Teraz gówniarzeria ma żale, że oszustwo. Oszustwo to było jak Wasz stary w porę nie wyciągnął, a mówił, że tak. No i mamy takich Tomaszów (nie chciałaś w dupę To-masz!). Nie żeby teraz Tomasze naiwne były, no ale są. Naiwne i jeszcze jakieś takie bezmyślne.

Wczoraj skoro świt przed południem łypię sobie co mi się drze pod domem jak stare prześcieradło, a to Tomki, Sebki i Mariole. Dzień Wagarowicza. Nie żebym miała coś przeciwko, przeciwnie, że nie przeciwnie. Sama wagary celebrowałam z radością. Autostop do Zamościa, albo gdzieś tam. Zimą w czwartki zdarzało się urywać do muzeum, bo czwartki były darmowe, a w muzeum ciepło. Muzealne wagary były tak podejrzane, że wychowawczyni dzwoniła do przybytku zapytać czy to prawda, że tam chodzimy. Prawda. Nawet nam usprawiedliwiali godziny, a pracownicy muzeum radośnie witali od progu przy okazji kolejnych odwiedzin. Mieliśmy ochotę pójść do muzeum lotnictwa, to chodziliśmy do muzeum lotnictwa kurwa jego mać. W sumie to było muzeum regionalne. Też spoko.
Najbardziej przypałowe wagary zaliczyłam w gimnazjum, dokładnie 21 marca roku panieńskiego ohoho przed wojną. W Afganistanie. Strach pisać, ale tak nam się koleżanka najebała, że wpadła w ubłoconą lisią norę. Cudem dociągnęliśmy ją przez las i pola do miedzy pod którą leżał jeszcze śnieg i tym śniegiem próbowaliśmy ją domyć. Spróbujcie kiedyś domyć kogoś kto wygląda jakby słoń zrobił na niego sraczkę, użyjcie do zabiegów pielęgnacyjnych resztek mokrego śniegu. Glinę ciężko zmyć, szczególnie jak Wam się zwłoki wyślizgują. Kolejnym trudnym zadaniem było dociągnięcie koleżanki w pobliże autobusu szkolnego. Potem tylko ją jakoś tam umieścić i zawlec do domu. Przy tym nikt miał nie zauważyć, że zwłoki, to zwłoki. Zwłoki stawiły opór w okolicy wąskiej uliczki. Nie pomagały prośby i groźby zwłoki powiedziały, że zostają. Wyjęłam telefon i zaczęłam udawać, że dzwonię po policję. Zwłoki się wystraszyły, wszyscy płakali ze śmiechu, a zza zakrętu wyjechała…policja, po która nie dzwoniłam! Szok i niedowierzanie. Nie było przeproś. Koleżanka wróciła do domu błękitną taxą. To były inne czasy, milicja nie czepiała się nawet takich skandali. Koleżanka dostała w domu opierdol i skończyły się przygody (na chwilę?).
Człowiek chował się, żeby łyczek piwka (niektórzy woleli całą flaszkę wódy) wypić za małolata, a wczorajsze Tomaszki mi tu pod oknem gaz walą. Zero krępacji, zero lisich nor i do tego pod monitoringiem osiedlowym, Ręczę, że monitoring nie udawał, że na pały dzwoni, tylko to zrobił. Nie lepiej zrobić kilka kroków więcej i napić się w ustronnym miejscu między lądowiskiem, a boiskami za moim ogródkiem? Na łąki, nad rzekę i pić, aż wpadniecie w błoto. Zero pomyślunku. Zero fantazji w tym smutnym jak pizda mieście. Wszystko jakieś teraz takie nijakie jak ta reklama Allegro..
Ludzie wzruszają się nad matką i córką z reklamy. W grudniu był jęk nad Alle reklamą z dziadkiem. Dziadkowa reklama była smutna. Facet na stare lata musiał wkuwać angielskie słówka, bo wielmożni rodzice nie nauczyli gówniarza kilku słów w ojczystym języku. Teraz łzy wzruszenia nad matka Polką po łokcie ujebaną. Haruje kobita od świtu do nocy, szyje na starej maszynie, wydziwia wymyśla, a gówniara nosem kręci. Stoi małolata w oknie i ma zaciesz, że matka po robocie kombinuje jak dziecko zadowolić. A dziecko niby chce być jak ona. Czyli, że chce skakać przy rozpieszczonym dzieciaku i nie mieć nawet kiedy pierdnąć? Piękne wzorce…
Dobrze, że wiosna chociaż piękna. Dzisiaj wyszłam na chwilę i żeby wrócić musiałam parasolkę kupić. Ale to nic. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie ?