Daily Archives

12 marca 2017

Jakie kosmetyki wybrać – eko, chemiczne, tanie czy drogie?

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Kosmetyki eko, czy te prosto z laboratorium? Krem za 20 złotych, czy ten za 200? Jaki produkt wybrać? Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem. Nie znam się, to się wypowiem- narodowy sport każdego prawilnego Janusza. Jako Grażyna świata blogowego powiem Wam jak ja to widzę. A widzę to pewnie inaczej niż inni, bo ja jestem inna od reszty.
choker TU                                  bluzka TU

Jestem sępem. To już wiecie. Głupie pytanie zadałam na wstępie z tym kremem za 20, czy za 200. Wiadomo, że kupię ten za 20. Chociaż jak mi coś w oko albo w nos wpadnie, to cena przestaje mieć dla mnie znaczenie?Pamiętajcie – jeśli jesteście dobrą dupą z twarzy, to krem za 20 złotych wystarczy, jak macie dupę zamiast twarzy, to ten za 200 złotych nic nie pomoże. Proste. A serio? No to było serio. Ale jakby tak pofilozofować, to zwracam uwagę na cenę, ale kieruję się też składem. O dziwo to dzięki blogowaniu mój łeb załapał co pi razy drzwi siedzi w takim przykładowym kremie. Na początku blogowania nie wiedziałam nic, a nic w temacie. Potem jakoś z ciekawości i chęci nie bycia debilem zaczęłam czytać składy, żeby Wam tu głupot nie pisać. Po prostu nie lubię być głupia w czymś czego się czepiam. Czytałam, czytałam i z czasem automatycznie wlazło mi w głowę co jest co. Ale. Jest jedno ale. Nie można popaść w paranoję. Gdybym tak wnikała w te wszystkie składy na maksa, bałabym się myć ryja nawet wodą. Wystarczy poczytać internety i może się okazać, że nasze kichnięcie to zwiastun jakiejś ciężkiej choroby autoimmunologicznej, która rzuca się na naszą skórę i zjada wnętrzności, jej nazwa jest tak popierdolona, że strach wymówić, a wszystko to wina szamponu z SLSem. Taaa na bank. Te wszystkie włosomaniaczki i inne wyznawczynie Internetowych mesjaszów dwudziestego pierwszego wieku to jakaś sekta. SLS nie, silikony nie. Wszystko rak, sraczka i generalnie dramat. Nie lubię demonizacji czegokolwiek. Każdy ma swój rozum, fajnie jeśli ktoś go umie użyć. Skrolując neta obawiam się, że nie każdy korzysta z tego organu.

choker TU                                              bluzka TU
No dobra, to co wybrać? Eko, czy trochę chemii? Równowaga. Jeśli coś jest w sprzedaży, to ktoś podpisał coś, co pozwala na dopuszczenie tego czegoś na półki sklepowe. Wszystko co mogę kupuję w Eko Zieleniaku w moim mieście. Fajne ceny, duży wybór kosmetyków i innych rarytasów skutecznie mnie przyciąga. Oczywiście nawet w tym sklepie staję przed półką i porównuję. Często okazuje się, że krem za 20 złotych ma ten sam, a często nawet lepszy skład, niż ten droższy. Wybieram ten, który bardziej mi odpowiada działaniem, ceną i składem. Dokładnie w tej kolejności. Ale to tylko krem. W zależności od kosmetyków różnie patrzę na składy. Jeśli chodzi o żele pod prysznic wybieram je nosem, podobnie z balsamami. W dupie mam SLES w składzie, bo moja skóra też ma to w dupie. Nie szkodzi mi – kupuję. Szampon może mieć SLS lub SLES, tutaj patrzę tylko, żeby nie miał silikonów, bo włosy mam delikatne i silikony mogłyby je niepotrzebnie obciążyć. Szampon ma myć. W odżywce do włosów trochę silikonu natomiast nie zaszkodzi, bo chroni mi kudły przed uszkodzeniami. Maski do twarzy lubię naturalne, najlepiej glinki, algi i inne wynalazki. Kremy też staram się wybierać rozważnie. I tak dalej. Najlepiej poznać potrzeby swojego ciała i tymi potrzebami kierować się przy wyborze kosmetyków. I nie dajcie się manii ekosrekopojebańców. Wkurwia mnie tylko, że niektóre firmy umieszczają na swoich produktach napisy typu “eko” i taka Kowalska kupuje, bo myśli, że coś jest naturalne, płaci jak za zboże, a w kosmetyku tej natury jak na lekarstwo.
choker TU                                                                              bluzka TU
A co z zakupami na chińskich portalach? Wiadomo, na bank podróbek u mnie nie zobaczycie,  kiedyś poszedł tekst o podjebkach. Ale zdarzy mi się kupić coś o wątpliwym pochodzeniu na przykład Andreę czy Black Mask. Jedno i drugie dobrze się u mnie sprawdziło, kupiłam na własną odpowiedzialność, opisałam, możecie kupić, ale to Wasz wybór. Nie jestem jakimś pierdolonym guru blogowym, żeby ślepo za mną podążać. Notorycznie kupuję chińskie hybrydy i dla mnie są super. Hybrydy kładę na żel, albo “polską” bazę, więc lata mi jej skład, ma być ładna i się trzymać. Zresztą…Jakiś czas temu właściciel pewnej znanej polskiej marki sprzedawał swoje hybrydy na Alibabie (odpowiednik Ali dla hurtowników) w półlitrowych butlach po trzy dolary. U nas za kilka mililitrów płacimy pewnie z 50 zeta. Hello! Chuj wie co teraz jest chińskie, a co nasze i co ma atesty czegoś znaczącego, a co ma atest byle czego. W fabryce jakiegoś Mełbełyn też nie stoję nad kotłem , w którym się podkład gotuje i im na ręce nie patrzę czy dowalą odpowiednie składniki. Rydzyk-fizyk. Kwestia zaufania, rozwagi. Kwestia własnego wyboru. Przynajmniej gadżety z Chin możemy kupować bez strachu?Chyba??
puchate pędzle
No to co kupujemy? To co uważamy za stosowne dla nas. Może być polskie i chińskie. Może być eko i chemiczne. Może być tanie i drogie. Wolny wybór i nie dajcie sobie wmówić, że coś jest dla Was lepsze, albo gorsze. Dobre dla Was jest to co uważacie za słuszne.