Daily Archives

14 lutego 2017

Dlaczego ludzie z Gdyni są milsi?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Szlajam się to tu, to tam jak Cygan. Im bliżej większej wody tym komary bardziej tną w dupę nastawienie ludzi do bliźnich jakby inne. Jakby lepsze. Jakby bezinteresowne. Jakby jakimiś kosmitami byli. Rozważania filozoficzne są mi bliskie. Czasem dumam nad wpływem wiatrów monsunowych na rozmnażanie antylop w Afryce wschodniej, takie antylopy kudu, to temat rzeka. Rzek w Afryce mało. Wody mało. A tam gdzie woda, tam jakoś tak jakby luksusowo, tak miło i tacy ludzie fajni. Nie, że w Afryce niefajni. Nie byłam w Afryce. Ale byłam nad jakimiś morzami i nad oceanem nawet. I nad Wisłą byłam, i nad Wieprzem, i nad Tanwią nawet. Ale wróćmy do morza. Bałtyckiego najlepiej. I do Gdyni.

 

Gdynia Orłowo

Kocham wieś i z mojej wiochy ruszać się nie chcę. Ale gdybym już kiedyś gdzieś musiała się przemieścić, gdybym musiała jakieś miasto wybrać, to byłaby to…Gdynia. Dlaczego Gdynia? Bo tak. Kiedyś, dawno temu, z kilka lat temu. Chyba tak z sześć lat temu, pierwszy raz zobaczyłam morze. Obskoczyłam całą Polskę, a morza ni chu chu nie widziałam. I zobaczyłam. Przypadkiem padło na Gdynię. Kolega miał namiar na nocleg akurat tam, a że było po taniości (wtedy moje zarobki były poniżej minimum), to pojechałam z Niemężem tam. I tutaj pierwsze wow. Starszy Pan u którego wynajmowaliśmy pokój wyjechał po nas na dworzec. (12 godzin w pociągu, never again, wtedy ostatni raz jechałam pociągiem. Jeśli chodzi o kolej w mojej okolicy, to najlepiej funkcjonowała za czasów wywózki Żydów do obozów). Dziadeczek lat jakieś sto, tak na oko, o 7 rano z uśmiechem na ustach i za dziękuję odebrał nas z pociągu. Potem zresztą także nas odwiózł, a nawet proponował wycieczki z nim podczas pobytu, ale jakoś nie mieliśmy serca nadużywać dobroci Pana. Wtedy nie zwróciłam uwagi, na takie proste gesty. W ubiegłym roku do Gdyni wróciłam. Mam sentyment do tego miasta z różnych powodów. I co? Gdynia jest tak łatwa, że nie da się tam zgubić! No kurde nie da. (Za to w Gdańsku za każdym razem się gubię ?). Tym razem notowałam w głowie miłe gesty mieszkańców, a było tego sporo…
okulary- AliExpress

 

Pani Emilia, u której wynajmowaliśmy apartament okazała się mega ciepłą osobą, a sam apartament nie dość, że pięknie przygotowany dla gości, to jeszcze żeby dostać się na See Bloggers musiałam jedynie…przejść przez ulicę ? Chyba nikt nie miał bliżej niż ja.
Szukaliśmy jakiejś jadłodajni z dobrą szamą. Poprosiliśmy pierwszą lepszą osobę spotkaną po wyjściu z mieszkania o namiar na coś sensownego. Chłopak wyszedł z siebie, żeby nas nakierować i jeszcze życzył smacznego.
Jadaliśmy w Bistro Bristol. Polecam. Mega jedzenie, mega ludzie. Pani (chyba właścicielka) podpowiedziała gdzie co zobaczyć, pogadała, poradziła. Rodzinna atmosfera.
Biło nam coś na kołach w aucie. Zapytaliśmy o diagnostykę na cepie. Chłopak wstrzymał kolejkę, wysłał w sprawdzone miejsce, ba, dał numer i narysował nam mapkę. Ot tak. A ludzie w kolejce zamiast się awanturować, życzyli powodzenia.
Na diagnostyce typ nie wziął od nas złotówki. “Eee Panie, z 600 kilometrów zrobione, co będę brał, wakacje macie. Jedzcie tu i tam do warsztatu niech wyważą”.
W warsztacie odwalili dobrą robotę. Koła zdjęte, postukane, nałożone, wyważone. W kolejce ludzie nas przepuścili, pogawędzili z uśmiechem. Pan wziął…20 złotych. Kurwa…u nas za 20 złotych nawet by nikt okiem nie rzucił…
Wybraliśmy się na małą wycieczkę. Zrobiło się upalnie. Zapomnieliśmy opakowania termicznego na insulinę. No to do apteki. Pani w pierwszej aptece nie miała, ale dała namiary na miejsca gdzie kupimy. W drugiej aptece Pani miała. Chciałam zapłacić, ale… “no co Pani, jak trzeba, to trzeba, proszę wziąć za darmo”. Wzięłam i podziękowałam, bo na nic prócz dziękuję Pani nie chciała przystać.
To tylko kilka przykładów. Było tego więcej. I teraz tak sobie dumam nad tymi antylopami, jakby żyły w Gdyni pewnie byłyby szczęśliwsze. Ludzie z Gdyni są serdeczni, przyjaźnie nastawieni, mają jakieś większe serducho chyba. Nie tylko Bałtyk tak działa. Taka sama serdeczność spotkała mnie w Hiszpanii, czy w Grecji. Nawet jeśli ludzie ni w ząb nie potrafili dogadać się po angielsku, to gestami i uśmiechem potrafili pomóc. Chcieli pomóc. Chcieli być mili. Im większa woda, tym większe serce? A może to ja mam szczęście do ludzi? A może, to że jestem miła jakoś tam wraca do mnie po jakimś czasie? A może miłe nastawienie zmusza rozmówcę do bycia równie miłym? Nie wiem, ale w razie czego bądźcie przyjaźnie nastawieni do świata. A dla mnie Gdynia i tak zawsze będzie magiczna, a ludzie tam jakby milsi…