Monthly Archives

październik 2016

Promocje w Rossmannie, Wielki Haul Zakupowy!

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Cześć Czytelniki Najsłodsze!
Całuję rączki, liżę dupki. Szał na zakupy w Rossmannku. Ojejujeju jakie cudowności, jaki przepych, jakie ceny! Z radością udałam się do przybytku żeby obkupić się w mega słitaśne wspaniałości. Pokażę Wam dzisiaj co upolowałam. Funu było co niemiara! A jakie łupy! Oko bieleje! Zapraszam Was na Wielki Haul Zakupowy! Będzie się działo!

Zrobiłam takie słitaśne foteczki z mega rameczkami <3 Podoba Wam się? Poklikajcie mi w lineczki, to mi chińczyki wyślą obesrane majtki za darmo. A nie to nie ten post, tutaj będzie rossmannowo, zakupowo, wypasowo hihi <3 No dobra, ale do rzeczy! Pokażę Wam co kupiłam! Siedzicie? To usiądźcie moje robaczki słodkie!
Kupiłam taką zajebistą srajtaśmę na promo w Rossmannie. Chętnie zrobię dla Was filmik jak używać. Osobiście uważam, że nie powinien być biały, gdyż jest to megaaa niepraktyczne. Mój kał osadzając się na śnieżnobiałym skrawku papieru wykonanym z papieru pozostawia straszną drachę. Mogę dać mega foteczki na moim Insta dla moich Lubisiów kochanych. Chcecie? Piszcie w komciach <3 Papier jest wykonany z celulozy, producent tak napisał w składzie. To chyba jest eko, więc polecam mimo nieodpowiedniego koloru. Jako blogerkę uważam, że skoro z celulozy, no to na cellulit będzie dobry. Tylko jeszcze nie wiem czy jeść tę srajtaśmę, czy robić okłady. Jak już wymyślę, to Wam  napiszę na moim FUNpage, do którego lajkowania zachęcam serdecznie z całego serduszka moi kochani <3 Lajeczki lecą, lajeczki hihi XD
Na przecenie w Rossku zakupiłam również takie oto zacne wattepadsy, dziwna nazwa taka, dla mnie to waciki. W składzie mamy cottony, więc nie polecam dla wege, ponieważ domniemam iż cotton jest produkowany z kotów. Biedne futrzaczki 🙁 W opakowaniu mamy aż 140 krążków, czyli jest to 140 obiadów dla modelki. Super! Myślę, że powinniśmy wysyłać te wattepadsy do Afryki i nie byłoby głodu oraz AIDS pewnie też. Możemy też myć nimi gębę. Ja na przykład jestem oszczędna i makijaż zmywam raz w tygodniu, dzięki temu taka oto paczka wystarczy mi na dwa lata. Za dwa lata zrobię Wam reckę. Jeśli nie chcecie tego przegapić koniecznie obserwujcie mój blogasek. Za 10 lat zrobię konkursik dla obserwatorków i będzie do zgarnięcia taka własnie tubusia z wattepadsami. Mega wypasik!
W moim koszyczku nie mogło oczywiście zabraknąć tych oto kostek do kibla, które nie są kostkami! Super nie? Kostka, ale buteleczka! Producent był mega pomysłowy, rozwalił mnie tym na łopatki! Kuszące kolory i zapachy co dnia bulgoczą w moim kiblu, co daje mi namiastkę wczasów gdzieś w Azji na przykład w arktycznych lasach w Kongo. Azja jest taka piękna! Wracając do tematu, buteleczki mają koreczek, ale to nie jest koreczek, bo się rozpuszcza. Normalnie czary mary! I potem ten płyn z Azji, co to był na palu ten Azja, spływa po kiblu i nie jebie gównem. Super! Polecam! Do zestawu był dołączony jeszcze koszyczek, który nie jest koszyczkiem i buteleczka w tym wisi. Nie pokażę Wam foteczki, bo już wisi w kiblu, a w kiblu mam muchy, bo właściwie, to ja sram za stodołą, ale chciałam mieć taką namiastkę luksusu, bo wszyscy kupują, to i ja kupiłam. Nie będę gorsza c’nie?
Tutaj jeszcze cały hałl na jednej fotce. Słitaśnie to wyszło. Uważam iż polecam wszystko i wszystkim i jeszcze raz zachęcam do komciów, obsów i wgl. Lajkujcie też mój FUNpage i wgl wszystko. Generalnie jestem mega blogerkę i chodzę na wszystkie wyprze i promki i na przykład zawsze sprawdzam kolorówkę jak leci żeby bubla nie kupić. No to maluję się tymi szminkami, pudrami. Tylko mała rada – nie malujcie się nigdy tymi testerami, bo to skupisko bakterii na przykład coca coli i takich tam.
To już tyle na dziś. Przesyłam moc całusów i sto serc. W następnym wpisie pokażę Wam troszkę mody, bo za te Wasze kliki, to na bank chińczyki coś mi wyślą! I jeszcze może jakieś współprace będę mieć na przykład z tą firmą od srajtaśmy. Cieszycie się? Będzie dużo mega pościków!
Buziaczki kochani!!!111

Micelarny żel od Lirene – czy czujesz jak rymujesz?

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Makijaż zmywam szmatą albo rękawicą, czasami micelem, przeważnie jest to różowy Garnier, ale co ze zwykłym myciem? Uwielbiam pianki, jednak ostatnio jakoś nie są mi pisane i nic ciekawego nie widzę. Na drugim miejscu są żele do mycia fejsa. Nie mam ulubieńca i tak kluczę, szukam jak kura glizdy. Raz trafi się perełka, raz gówno i tak się powoli żyje na tej wsi. W ostatnich miesiącach testowałam ni psa, ni wydrę, a już na pewno ni kurę. Niby żel, niby micel takie oto toto.
Lirene, Dermoprogram, Physio, Micelarny Żel do Oczyszczania Twarzy z Błękitną Algą

Lirene, Dermoprogram, Physio, Micelarny Żel do Oczyszczania Twarzy z Błękitną Algą. Dłuższej nazwy się nie dało? Serio dwa wyrazy to jest max co zapamięta potencjalny klient. Żel to pokłosie Meet Beauty, dostałam trzy wybrane kosmetyki od Lirene za jakąś tam śmiechową ankietę. Spodziewałam się próbek, a dostałam normalne flaszki, no i spoko, mogłam potestować konkretnie. Micożel (nazwijmy go tak, bo nie będę przepisywać tej wydumanej nazwy) widziałam w Rossie za jakieś 15 złotych, a teraz chyba nawet jest promo i można go wyrwać za dyszkę.
Micożel traktowałam jak żel i myłam nim buzię codziennie rano, czasami w ciągu dnia, jeśli akurat się nie malowałam. Raz wypróbowałam zmyć nim makijaż, ale szło mi to ni w dupę ni w oko. Wolę szmatę, albo zwykły micel, tutaj mi się tylko ryj rozmazał. Natomiast jeśli chodzi o odświeżenie poranne hapy, spisał się świetnie. Nic nie podrażnione, buzia odświeżona jak zwłoki przed pochówkiem. Jedyna rzecz jaka mnie wkurwiała, to zero pianki. A ja tak lubię piankę! Wiem, że ta pianka to sztuczne spieniacze, ale ja i tak lubię i chuj. O i tak to.
Skład podobno całkiem ok (sprawdzam go z automatu na tej stronce, potem sobie analizuję na ile mój łeb ogarnia), chociaż dla mnie dużo tam tego, a i glicerynę nie każda skóra lubi. Osobiście nie mam się do czego przypierdolić, bo skutków ubocznych nie doświadczyłam. Dla mnie nawet szczyny szatana mogą być w środku, a póki mi róg na czole nie wyrasta, to spoko.
Nie wiem czy mi się coś od tego micożelu nawilżyło, bo nie wpieprzam sobie w skórę mierników nawilżenia (jest coś takiego?). Podrażnień faktycznie nie zaobserwowałam. Fajny żelik ogólnie, ale do zmywania makijażu, to bym go nie poleciła, chyba że przed Halloween -można rozmazać nim mejkap i przebrać się za kocmołucha. Spoko butelka, poręczna pompka i nic się nie zacina. 200 mililitrów własnie zaczynam denkować po 5 miesiącach! Wydajność niezła, zapach przyjemny i świeży, ale nic mnie nie powaliło na kolana, ot ryj se można umyć i jest ok, ale dupy nie urywa. Można se kupić, można olać, jak tam sobie chcecie.

Gazeta stylowa, jak ulotka reklamowa

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Do obiadu, do kolacji, czasami do kawy albo herbaty. Mimo wszechobecnej elektroniki, kobiety nadal sięgają po prasę kobiecą w formie tradycyjnej, czyli papierowej. Swojego czasu czytałam jakieś tam babskie gazetki, ale doszło do tego, że raz w miesiącu kupuję Twój Styl i mam prasówkę na jakiś czas. Jednak ostatnio coś mi nie pasowało, po kilku obiadach gazeta mi się kończy mimo pokaźnych rozmiarów. What the fuck? Wlokę ten ciężar ze sklepu, w domu wysypuje mi się tona ulotek i reklam, a i w środku nie lepiej. Na podstawie Twojego Stylu z września pokażę Wam za co tak naprawdę płacę…
Twój Styl, Prasa, Gazeta, magazyn, media, oszustwo, reklamy

Dobra, wysypałam te wszystkie ulotki ze środka, wyrwałam te wszystkie próbki i inne pierdolety. Gazeta jak gazeta, czy tam magazyn, jeden chuj. Kupuję ją, bo jest gruba, ale ilość to nie zawsze jakość. Kupuję ją dla ciekawych wywiadów, pojedynczych artykułów. ale będę się dziś zagłębiać w treść. W sumie to doszłam do wniosku, że jeśli chodzi o treść, to 30% mnie interesuje, reszta to albo powielane informacje, albo informacje z dupy, albo porady rodem z Bravo Girl. Jeśli chodzi o modę, powiedzmy, że 10%  inspiracji jest w ogóle do przyjęcia przez mój zakuty łeb dziecka z prowincji. Kurwa po co ja to kupuję? Ale ok, przejdźmy do sedna.
grubo!
266 stron, 133 kartki. Grubo jak na melanżu z Rysiem Peją. Skoro grubo, to dlaczego tak szybko mi się czyta tego molocha? A kurwa, reklamy! A co jeśli upierdolimy wszystkie kartki z reklamami, które zajmują całą stronę?
49 kartek poszło w pizdu
Co się stanie? Cały chuj zostanie! 49 kartek. 49 pieprzonych kartek, na których znajdują się całostronicowe reklamy! 84 kartki z czymś tam, 49 tylko z reklamami. Dodam jeszcze, że część artykułów, to artykuły inspirowane, sponsorowane i naciągane. Jakże rozśmieszyły mnie pochwały paletki cieni od Max Factor, która kosztuje 85 złotych i można ją sobie w dupę wsadzić. Po wyrwaniu kartek, gdzie reklama ma pół strony, albo zajmuje jakąś jej część, zostanie nam zeszyt pierwszoklasisty!  Po wywaleniu wszystkiego co jest reklamą, współpracą i pierdololo zostały mi 34 kartki do czytania (i oglądania, bo moda i widoczki), gdzie i tak nie wszystko mnie interesuje. Ze 133 kartek zostaje 34. 100 kartek nie nadaje się nawet do podtarcia dupy, bo śliskie.
49 kartek z całostronicowymi reklamami
10 złotych, nie majątek, ale 10 złotych za folder reklamowy, to jest kurwa kpina. Co śmieszniejsze, nigdy żadna reklama z Twojego Stylu nie nakłoniła mnie do zakupu czegokolwiek. Za reklamę w tym magazynie trzeba wysrać grubą kasę. Nie mam pojęcia komu to się opłaca, skoro większość osób i tak woli posłuchać blogerów, niż zaufać postnej reklamie w gazecie z…reklamami 😀 W sumie to wiem komu to się opłaca- wydawcy. Firmy też nie za bystre, blogerom rzucają ochłapy, gazecie bulą, a reklama gazetowa nie jest zbytnio skuteczna w dzisiejszych czasach. Osoby odpowiedzialne za promowanie marek w mediach pokończyły chyba Wyższe Szkoły Rozrzucania Gnoju i to z marnymi wynikami.
Artykuł napisałam na podstawie Twojego Stylu, ale każda inna gazecina jest taka sama. Więcej nic papierowego, oprócz tygodników lokalnych i srajtaśmy nie kupię.  Mogę zrobić hałl z zakupów papieru dupnego i opisać jak używać. Niesmaczne? A w Twoim Stylu, który przecież jest tak stylowy, taka reklama srajtaśmy była! Troszkę mi szkoda, że ten magazyn tak się stoczył…