Monthly Archives

styczeń 2016

Słynne Błyszczyki z AliExpress, kolorowy set

By | Bjuti Pudi, Blog | 33 komentarze
Jak to jest, że to przeklęte AliExpress tak wciąga? A powiem Wam Szanowni Państwo- chuj wie. Lubię Ali za to, że znajduję tam perełki, które u nas są niedostępne, albo dużo droższe. Kiedyś tam, przed wojną, pokazałam Wam słynne błyszczyki (KLIK). No i co? I nadal uważam, że są rewelacyjne i oczywiście dokupiłam więcej. Na co mi tyle ustnych mazideł, tego nie wiem ani ja, ani Ty, ani nikt tego nie wie, nawet mój rudy kot nie wie. A jak Rudas nie wie, to nie wie nikt.

 

Oto słynne błyszczyki z AliExpress, które nazywam Słynnymi Błyszczykami z AliEcpress. Ogólnie to już wiecie, że są zajebiste i przypominają bardziej matowe pomadki w płynie, niż błyszczyki, bo się nie błyszczą. Po więcej detali odsyłam ponownie tutaj —> TU SE KLIKNIJ. No, to jak mamy jasność, to ja może przejdę do nowych kolorów i nowych spostrzeżeń. Jadym!

Tę trójkę kupiłam na tej aukcji- KLIK, sklep- KLIK. Aktualna cena- 1,48$.
13. Piękna! Nie mam do niej większych zastrzeżeń. Nie jest typowym matem, lekko pobłyskuje, ale tak minimalnie. Przy dużej ilości lekko się klei, dlatego polecam cienką warstwę i jest ok. Kryje genialnie więc nie ma co z ilością szarżować.
12. Metaliczny róż. Nie do końca mój kolor, ale pomazam się od czasu do czasu. Ta się troszkę klei, ale generalnie i tak jest nie do zdarcia.
34. A zajebista czerwień fchuj. Intensywna, kryjąca i z jakimś drobinkami. Też przy dużej ilości może się kleić, ale jak znamy umiar to jest git malina.
Te trzy gałgany są z tej aukcji- KLIK, sklep- KLIK. Cena- 0,86$. Aktualnie pusto w sklepie, ale pewnie wróci.
17. Trochę lepiąca i średnio kryjąca. Czasem używam, ale jakoś taka ona ni halo.
25. Mój hit! Rewelacja po prostu, że idzie się posrać z radości. Absolutny mat, zajebisty głęboki kolor i nie lepi się nawet jak by jej tonę nałożyć. Efekt kredy normalnie. Mój ulubiony kolor ever, używam kiedy się da.
31. A tu bubel roku dla odmiany. Nie kryje i lepi się niemiłosiernie. No użyję czasem, ale bieda.
Podsumowując to kocham te błyszczyko-pomadki tak czy siak. Trafił mi się mega ulubieniec, 25 wymiata jak Dżesika na zabawie w remizie! Trafiła się też porażka, czyli 31. W tej chwili mam 10 tych mazideł i wszystkie mi się podobają mniej lub bardziej, nie licząc jednego bubla. Trzymają się rewelacyjnie, w większości nie lepią się wcale lub kleją minimalnie. Polecam, bo uważam, że warto wydać kilka złotych na takie fajne błyszczyki. Jak widać, może nam się trafić zonk, ale jeden na dziesięć idzie wybaczyć. Nie ma innej rady jak próbować, bo Ali to loteria, ale jakie przy tym emocje, wie ten, kto choć raz otwierał chińską paczkę 😉

Samotność wśród ludzi

By | Blog, Przemyślnik | 45 komentarzy
Powiedzmy, że ma na imię Tomek. Tak, Tomek to dobre imię- zwykłe, popularne i takie swojskie. Tomek czuje się samotny. Niby od dawna przebywa pośród ludzi, ale jest jakby obok. Pozornie nikt go nie dostrzega, a tłumy przechodzą obojętnie. Jednak ludzie wiedzą o jego istnieniu, skoro starają się go omijać.
żródło-Pixabay
Po lewej niewielki skwerek, uśmiechnięte dzieci zajęte zabawą, nie zdają sobie sprawy, że Tomek jest tuż obok. Rodzice pochłonięci swoimi sprawami, zerkają jednym okiem na swoje pociechy, a drugim na smartfony. Dzień jak co dzień. Ale kiedy tylko któreś z dzieciaków oddali się od piaskownicy, czujne oko rodzica odrywa się od wirtualnego świata i nie pozwala się kierować latorośli w stronę Tomka. To zupełnie jakby był trędowaty, inny, jakby był kimś gorszym i skalanym. A przecież nie jest! Przecież jest częścią społeczeństwa. Częścią każdego dnia. Jest swojski i znany wszystkim. To nie jego wina, że znalazł się akurat tutaj. Jaki miał wybór? Żadnego.
Po prawej ruchliwa ulica i ten cholerny Tomkowy chodnik. Czasem ktoś zajęty swoim telefonem wpadnie na niego. Co słyszy Tomek? Przezwiska, bluzgi…Szereg niecenzuralnych słów niesie się echem jeszcze długo. A inni? Inni przechodzą obojętnie. Mijają Tomka z obrzydzeniem. Czasem kurwiają coś pod nosem. To nie jest miłe. Ile można to znosić…
A przecież Tomek mógłby być teraz gdzieś indziej. Mógłby leżeć na pięknej łące. Najlepiej na jakiejś polanie, blisko lasu, z dala od ludzi. Mógłby prężyć się w złocistym słońcu i cieszyć się naturą. Słuchać grania świerszczy ukrytych gdzieś pod liśćmi łopianu. Wdychać te wszystkie leśne zapachy- sosny, świerki, zapach aromatycznych grzybów i leśnych kwiatów. Mógłby. Ale nie może. Znalazł się na tym cholernym chodniku pełnym nienawiści. Żadnego śpiewu ptaków, żadnych pohukiwań sowy. Nie. Tylko te pogardliwe spojrzenia…
To nie jego wina. Tak już czasami jest w życiu, że nie wszystko od nas zależy. Czasami znajdujemy się w miejscu, w którym nie chcielibyśmy być. Nie na wszystko możemy mieć wpływ…
Czas biegnie nieubłaganie. Minęła słoneczna jesień i zniknęły dzieci z placu zabaw. Pojawił się pierwszy śnieg. Najpierw nieśmiało. Pierwsze płatki śniegu wprowadziły ludzi w lepszy nastrój. Może to i lepiej? Może teraz Ci wszyscy ludzie spojrzą na Tomka milszym okiem. W końcu święta to czas, któremu towarzyszy życzliwość. Śnieg był coraz bardziej natarczywy, przybywało go z dnia na dzień i rzeczywiście ludzie już nie mijali Tomka z pogardą. Niestety…kiedy ktoś przypadkiem wszedł na Tomka – nie był szczęśliwy. Trudno. Można się przyzwyczaić.
Wiosna. Śnieg stopniał, mróz odpuścił. Pierwsze, soczyste łodyżki roślin, zaczęły wysuwać swoje ciekawskie główki to słońca. Dzieci zaczęły wracać na plac zabaw. Rodzice na swoje ławki. Świat rozkwitł i witał wszystkich tęczą nadziei. Tomek ocknął się ze swojego letargu. Rozejrzał się wokół siebie. Niemożliwe! Nie był sam! Wokół tacy sami jak on! Wraz ze śniegiem stopniała bezsilność Tomka, spod śniegu wyszli towarzysze niedoli. Poczuł się normalnie. Wiedział, że już nigdy nie będzie czuł się samotny. Wiosna to czas przebudzenia, czas radości serca, czas, kiedy wszystko może się zmienić. Niestety, nie wszyscy ludzie to rozumieją. Teraz mijają z pogardą nie tylko Tomka, ale i jego współbraci. Ale Tomek wiedział, że jest silniejszy, że nie jest jedyny, że wszystko może się zmienić. Czyż nie znamy powiedzenia “w kupie siła” ? Czy nie łatwiej stawić nam czoła problemom, kiedy nie jesteśmy sami jak palec?
Przedwczesna radość gubi. To nie ludzka pogarda jest najbardziej bolesna. Najbardziej bolesny jest koniec. Samochód sprzątający. Tomek zniknął z chodnika, a wraz z nim jego towarzysze, którzy wyleźli spod śniegu wiosną.
Ten tekst był o gównie. Tomek to gówno. Zamień słowo Tomek na gówno i przeczytaj tekst jeszcze raz.
Chciałam Wam powiedzieć jedno- jeśli ktoś lubi pisać, to nawet tekst o gównie będzie brzmiał jak poemat i właśnie tym wyróżniam się w blogosferze, gdzie coraz częściej spotkam blogerów- widmo. Blogerów *poklikaj mi*, blogerów *piszę, może mi coś zasponsorują*, blogerów *chcę złapać współpracę*, blogerów *mam bloga, bo wszyscy mają*.
Ja mam wyjebane. Piszę, bo lubię, a kiedy wpadnie mi jakiś profit, to jest to miła niespodzianka.
I lubię moje Szanowne Czytelniki rzecz jasna 🙂

Kobieta (nie)zależna

By | Blog, Przemyślnik | 31 komentarzy

Facet miał upolować dinozaura, a baba miała go umieć upiec. Z biegiem czasu, baby chciały pokazać, że mają jaja i też potrafią polować. Wyruszyły na polowanie, a faceci zaczęli doprawiać udźce. Teraz te baby siedzą nad smacznym udźcem i płaczą, bo ich chłop to pizda. No sorry, trzeba było sobie na siłę jaj nie dorabiać. Chciałyście- to macie.

źródło-Pixabay

“Dlaczego Ty nie masz prawka…z prawkiem byłabyś niezależna. Siadasz i jedziesz. Nikogo nie prosisz” A no nie mam i nikogo nie proszę. Dlaczego? Bo stać mnie na szofera 😉 Bo mam wszędzie blisko. Bo nie czuję wewnętrznej potrzeby bycia kierowcą. Bo…lubię być zależna! Tak. Lubię być puchem marnym. Nie muszę być niezależna pod każdym względem. Zarabiam, więc o pieniądze nie muszę prosić. Gotuję, więc głodna nie chodzę. Sprzątam, więc w syfie nie żyję. Rozwijam się i co dzień czegoś uczę, więc i umysłowo jestem niezależna. Dlaczego miałabym być niezależna pod każdym względem? Jestem wystarczająco niezależna na wielu płaszczyznach, wystarczy.  Lubię być zależna. Lubię wspólne wycieczki do sklepu, nawet po głupią kostkę masła. Lubię bezmyślnie rozglądać się z miejsca pasażera. Lubię być pasażerem. Lubię być najlepszym pilotem w naszym aucie. Lubię czytać mapę i zerkać na nawigację. Nie chcę prowadzić auta. Wszędzie mam blisko, a jeśli jadę gdzieś dalej, to i tak nie jeżdżę sama, bo zwyczajnie nie lubię. No i stać mnie na taksówkę. Lubię być zależna.
Nie umiem obsłużyć naszego nowego, zajebistego pieca. Nie muszę. Nie chcę. Lubię po prostu powiedzieć- ” Misiu…podkręć ogrzewanie”. Nie lubię myć naczyń, kupiłam zmywarkę. Nie lubię odkurzać. Podzieliliśmy się obowiązkami. Niemąż nie lubi gotować. Nie umie. Nie chce. Nie musi. Ja lubię, chętnie ugotuję. Nie muszę nikomu nic udowadniać. Nie muszę, bo tak trzeba. Nie chcę. Nie lubię. Nie muszę. Mogę wszystko, ale po co? Żeby być kobietą niezależną? A po co mi to? Mogę otworzyć słoik sama, ale korniszony smakują lepiej, kiedy mój facet je otworzy. 
“Chodzą w tych rurkach. Wojsko zlikwidowali. Kiedyś to facet był facet…” Bla, bla, bla…i takie tam. Te przysłowiowe rurki, wciągnęły na dupę facetom kobiety. Chciały pokazać, jakie one silne. Jesteście silne i niezależne? To proszę, za kilof i do kopalni. Teraz Wy jesteście facetami, więc nie miejcie pretensji do facetów, że zajmują wasze miejsca. Mogą siedzieć i nic nie robić, bo po co? Kobieta wyręczy i zrobi to lepiej, bo musi pokazać, że może to zrobić. Może, ale po co? Ja nie chcę. Nie muszę. Jestem puchem marnym. Nie muszę zapierdalać na pochód feministek i świecić cyckami, żeby udowodnić, że mogę. Mogę. Ale po co? 
źródło-Pixabay
Czasami chciałabym być jeszcze bardziej zależna. Ale czasy są takie, jakie są. Kobiety krzyczą, że nie wolno być kurą domową, że po urodzeniu dziecka, trzeba wracać do roboty. A ja bym mogła być kurą domową, sprzątać, gotować i bawić dzieci. Mogłabym, ale zdrowy rozsądek nie pozwala. Chcę jeszcze pracować, zarabiać i nie byłam jeszcze w Tokio 😉 Nie spieszy mi się do macierzyństwa, ale jeśli byłabym matką, chciałabym czynnie uczestniczyć w rozwoju dziecka. W domu i przy garach. Nie widzę w tym nic złego. Wyhodowanie młodego człowieka, to ważniejsza sprawa, niż niezależność.
A potem niezależne kobiety krzyczą-“nie wstydź się swoich rozstępów! Kochaj swoje obwisłe ciało! Wywalaj cyca do karmienia i przewijaj dziecko gdzie chcesz!” Serio? Nie chciałabym być noworodkiem, którego goła dupa świeci w restauracji. Nie chciałabym być matką, która ordynarnie wywala cycka przed publicznością. Po co? Nie mam nic przeciwko mamom karmiącym w miejscach publicznym, ale po co się afiszować? Czy jak ja jem w Maku to macham hamburgerem i krzyczę- “patrzcie mój hamburger, jem go! Jem i mam do tego prawo!”. Dziecko ma prawo zjeść wszędzie, ale do chuja nie machaj jego jedzeniem. Je, to je.  Nie, nie kochałabym swoich rozstępów, bo kurwa rozstępy nie są ładne i ich się nie kocha. Wiszący brzuch to nie powód do dumy, wiszący brzuch się ćwiczy żeby wrócił do normy. A jak nie wróci, to trudno, ale i nie ma się czym chwalić. A zresztą po co się chwalić? Każdy ma brzuch. I każdy ma cycki. I każdy je. I każdy sra. Czemu niektórzy robią z prostych czynności powód do dumy? 
 
Podział obowiązków jest fajny, ale nie rób niczego na siłę. Nie rób wszystkiego sama, bo Ty zrobisz to lepiej. Nie każ swojemu facetowi robić wszystkiego, bo on też może czegoś nie lubić.
Kobieto! Bądź puchem marnym! Powiedz głośno- nie chcę, nie umiem, nie zrobię tego! Masz prawo do bycia zależną. Nie dorabiaj sobie jaj na siłę. Pozwól swojemu facetowi odkręcić słoik, nie musisz być silna. Możesz płakać, możesz się zdenerwować. Jesteśmy ludźmi, a nie robotami. Nie czytaj tych bzdurnych poradników. Oczywiście, że możesz wszystko, ale czy chcesz? Komu i po co chcesz udowadniać cokolwiek?

Bądź po prostu szczęśliwa.

Zdradziłam Garniera z Bielendą

By | Bjuti Pudi, Blog | 20 komentarzy

Jedliście kiedyś sople? No pewnie! Mi mama powiedziała, że na sople ptaszki sikają i mi przeszło 😛 A nacieraliście sobie kiedyś gęby śniegiem? No gdzież nie! Ja raz zjechałam pyskiem po zmrożonym śniegu, peeling taki, że krew się z mordy lała. Cieszmy się śniegiem, tak szybko odchodzi! Tylko gęby nim nie myjcie, bo teraz więcej w opadach smogu, niż pod jajami u smoka wawelskiego. Jak już się czymś myjemy, to niech to będzie coś dobrego. Wiecie, że ja jestem wierna Garnierowi. I pewnie gdyby nie spotkanie blogerskie, to nie zdradziłabym go z innym, ale stało się… To idzie nowość!


Bielenda, Expert Czystej Skóry, Kojący Płyn Micelarny 3 w 1. 400 ml.

Zaczniemy od ceny, bo wiadomo- ja przepłacać nie lubię. I tak dziada możemy mieć za około 14 złotych, ale i promocje się zdarzają. Już mamy plusa. Teraz flaszka. Normalna, co chcić. Daję minusa za duży odbyt wylotowy. Micel chlapie się w nadmiarze i zamiast ociupinkę na wacik, potrafi rzygnąć fontanną. I moje pierwsze podejście do niego zakończyło się wiązanką, bo chlupnęłam sobie srogo i napchało mi się w oczy. Zła byłam, ale wyłapałam, żeby dozować płyn z mniejszą ekspresją i przepadłam! Chyba jest miłość. Na bank jest. Zapach jakiś ledwie wyczuwalny, to właściwie nie ma o czym pisać. Akurat przy myjakach do twarzy, aromaty u mnie nie grają roli.

Musze to powiedzieć głośno- ten micel myje szybciej i dokładniej niż Garnier. Sorry Garnier, taki mamy klimat. Płynu używam do demakijażu, czasem przetrę gębę w wersji soft. Nic mnie nie podrażnia, nic mnie nie szczypie, tapeta złazi jak farba ze stuletnich drzwi- błyskawicznie. Pomijam tu pierwsze podejście, kiedy to na wacik jebłam solidną dawkę płynu i mi się go w oczy nalało. Ok- wtedy coś szczypnęło, ale sądzę, że to z przedobrzenia, bo od tamtego zonka nic złego się nie dzieje. A moje oczy są wrażliwe- kiedyś uczuliły mnie kolorowe waciki, płynu z Biedry nie mogę używać, bo mnie palą ślipia ogniem piekielnym, jedynie Garnier mnie zadowalał, a teraz Bielenda. Zdecydowanie polecam dziada. Zostaję przy nim i pozostanę mu wierna, no chyba, że…trafi się godny następca 😉

A jeszcze, żebyście brudni nie chodzili, bo wstyd, podrzucam coś miłośnikom mydełek w kostce.

Naturalne mydełko cytrynowe od Scandia Cosmetics. 45 gram.

Mydełko leżakowało w mojej szufladzie, bo cytryna jest tak intensywna, że aż kicham od samego niucha. Ale zapach ładny, świetnie odstraszało kota, który lubuje się w mierzeniu moich stringów. Kot zaprzestał przebieranek, bo zapach nie harmonizował z jego gustami. W końcu sięgnęłam po choinkę i zaczęłam używać jak trza- do myca. Nie umiem myć ciała mydłami w kostkach, chociaż w ostatnim czasie coraz bardziej lubię je w takiej postaci. Parę razy się natarłam i jest całkiem ok. Myje, pachnie, pieni się dobrze. Zapach po kontakcie z wodą, nie jest drażniący, a przyjemnie świeży. Aktualnie używam go do rąk, bo jakoś na całe ciało wolę żel.

Jeśli lubicie takie gadżety, to śmiało wypróbujcie. Polecam też właścicielom nieznośnych kocurów 😀

I tak to moje Drogie Czytelniki. Finisz. A wiecie, że niedługo moje urodziny? A zaraz potem będą 2 lata bloga? Szykujcie się na zmiany i niespodzianki. Trzymajta się!

 

Cienie, tusz i już

By | Bjuti Pudi, Blog | 38 komentarzy

Malowana lala lalalalala! Tapeta na ryju, lśniący szlam na ustach tralalala. Ostatnio na jakiejś grupie, przeczytałam wypowiedź pewnego Pana, który twierdził, że najładniejsze kobiety, to te naturalne i bez makijażu. Swoją wypowiedź podsumował zdaniem- “Czasem bez tego wszystkiego jesteście super”. “Czasem”- słowo klucz hehe 😀 No sorry, ale ja nie wstaję z twarzą nimfy, jak w kolorowym, amerykańskim serialu. Przesadziłabym gdybym napisała, że budzę się jak zombie. Ale jednak odpowiednio wyważona tapeta potrafi nas upiększyć. Czasami mi wyjdzie ta szpachla, czasami nie. Czasami źle rozetrę cień, czy sklei mi się rzęsa, ale czy to aż taka zbrodnia? Makijaż to zabawa, trzeba tylko uważać, żeby nie bawić się w klowna 😀 Cała reszta- dopuszczalna.


Z ostatniego spotkania blogerek nawiozłam tyle kolorówki, że głowa mała. Albo duża. W sumie zależy kto jaki ma łeb. W każdym razie dużo tego przytachałam i teraz namiętnie testuję. Dziś napisze Wam kilka słów o pojedynczych cieniach od eKobieca – Freedom oraz o cieniach Catrice. Pokażę Wam też popularny ostatnio tusz od Rimmel. Będzie i pozytywnie i negatywnie, czyli po prostu po mojemu i prosto z mostu.

Zacznijmy od Freedomków. Trafił mi się neonowy, matowy róż nr 226 i satynowy fiolecik nr.227. Oba piękne. Chociaż foty z neonowym makijażem gdzieś mi się zawieruszyły, ale zajrzyjcie na mój Instagram, tam coś się pałęta. Cienie pięknie napigmentowane, nie kruszą się, pokrywają powieki równomiernie, można się z nimi bawić i malować do bólu. Chociaż w sumie to mnie nic nie bolało. Róż jest idealnie matowy i nasycony, a fiolet pięknie lśni. Jeśli dodam, że cienie to wydatek rzędu 5 złotych za sztukę, to nic ino brać. Nie mam Freedomom nic do zarzucenia i chętnie przygarnęłabym inne kolory.

Ciemnofioletowy cień Caterice nr 710, Lilac Del Rey, to taki połyskiwacz. Niby nie satyna, ale ma takie pierdołowate drobinki. Nie jest jednak zbyt połyskujący, właściwie ciężko go określić. Taka pół satynowa błystka. Kolor na powiece nasycony, ale jakby nierównomierny. Niby się nie waży, ale robią się placki. Kolor też nie mój, bury fiolet…nie jestem przekonana. Nie jest zły, ale i nie mam serca go polecać. Musiałabym wybadać też inny kolor, może tylko moja sztuka jakaś trefna. Zrobiłam makijaż z nim w roli głównej, ale oko wychodziło łaciate i wywaliłam foty, coś z nim nie tak. Katarzynkę można kupić za około 10 złotych. To już lepiej kupić 2 Freedomy 😉

Jest i tusz. Ponoć mega, super, hiper i w ogóle kosmos. Eeee czy ja wiem? Jeśli kosmos to dolatujemy maks do… co tam jest za Ziemią? Mars! No to taki super jak do Marsa, dalej bym nie leciała z zachwytami. Napaliłam się na tą nowość jak Ruski na dolary i w sumie taki zwyklaczek. Nie zawiodłam się jakoś mocno, ale gdybym zabuliła za niego ponad 30 złotych w normalnych okolicznościach, to byłabym wkurwiona nie lada, że hej, że ho, że kolorowe sny kiedy ja dotykam Ciebie, hejjj hooo 😀 Moje rzęsy nigdy nie widziały zalotki. Właściwie to zalotka kojarzy mi się z narzędziem ginekologa, z podrzędnego porno, z lat dziewięćdziesiątych. Moje same się podkręcają, więc cholera wie czy tusz w tym temacie coś daje, czy nie. Nie kruszy się, ładnie się trzyma, zmywa ładnie. No to co mi nie pasi? Moje rzęsy na fotce przeciągnęłam tuszem chyba ze 20 razy! Raz, że szczoteczka nieporęczna, dwa- małe rzęsy ciężko złapać, trzy- długie przelatują przez nią ledwie muśnięte. Żeby pomalować dokładnie swoje chaszcze powiekowe, trzeba napierdalać ręką jak przy przepychaniu zlewu. No nie jest to zaleta. Taki pozytyw, że maskara nie skleja. Niespecjalnie polecam, chyba,że lubicie machać rączką.

A teraz jakieś mejkapy poglądowe. Nic tu nie kombinowałam z żadną obróbką, nawet pryszcz jakiś się trafi hehe, ale chciałam dać coś bez tych całych retuszów, bo jak patrzę na te wszystkie wymuskane makijaże w fotoszopce, to już mam dość.

Na oczyskach tusz z postu, Freedom od wewnątrz i Catrice w zewnętrznych kącikach. Na ustach chyba Maybelline. Ryj to Eveline i Ecocera z TEGO posta. Reszty nie pamiętam, za wszystko żałuje ble ble ble takie tam.

Tutaj poszła Catrice na całą powiekę i kąciki brąz z czegoś tam. Przy otwartych oczach jest ołrajt, ale jak łypnę powiekami w dół, to Kaśka taka plamista.

No i tutaj Freedom pięknie skrzy. Kaśka otula boczki i właśnie na boczki się nadaje.

No i co? I wsio 🙂 Ostatnio jakieś długie posty mi wychodzą 🙂 Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i dacie znać co sądzicie o mojej tapecie, cieniach, tuszach i całym tym bałaganie 🙂

 

Trzy razy włosy

By | Bjuti Pudi, Blog | 18 komentarzy

Karniak za to, że wczoraj nie pisałam. Dzisiaj hattrick, czyli trzy włosowe produkty, na które warto zwrócić uwagę. Teoretycznie to dwa, ale ja wszystko co mogę, to pcham na głowę. O dziwo, jeszcze łysa nie chodzę, bo czasami warto znaleźć dla kosmetyków inne zastosowanie. Dzięki blogowaniu nauczyłam się co nieco o składach i wiem, co mogę wsadzić w inną dziurę. Oczywiście nadal nie jestem chemikiem wersja pro, ale mały chemik jak w kij dmuchał 😀 Pamiętacie Chemika z filmu  Job (KLIK)?


Nacomi, olejek do ciała wyszczuplający, mango. 150 ml.

Olejek, tak jak pozostałe dwa kosmetyki, przywiozłam ze spotkania blogerek. Cóż.. nie mam ochoty się wyszczuplać, bo moje ciało jest takie, jak trza, a ja nie znoszę olejków na skórze. Kocham za to olejki na głowie. Co prawda, ze dwa razy wtarłam w skórę, ale co to jest dwa razy? Mogę jedynie powiedzieć, że ładnie się wchłania i nawilża. No i zapach przedni. We włosy wcieram od miesiąca. Wydajny, bo nawet połowy nie zużyłam, więc styczeń też z nim spędzę. Pachnie mangowato, z nalotem jakichś jabłek, ładnie i delikatnie. Opakowanie praktyczne, odbyt na klik. Tylko butelka trochę za twarda, nie da się jej przycisnąć, więc olejek wytelepuję.

Skład świetny, dlatego od pierwszego wejrzenia wiedziałam, że olejek wyląduje na moim futrze. Sprawdza się doskonale! Włosy są nawilżone i super sypkie. Wydaje mi się, że mają więcej połysku, chociaż tutaj pewności nie mam, że to jego zasługa. W każdym razie, moje kudły nabrały życia. Łatwo się zmywa, nie lepi się, wystarczy mała ilość, żeby wysmarować cały łeb. Kosztuje około 25 złotych i uważam, że z takim składem, to niewiele. Z pewnością wypróbuję też wersję kakaową, chodzi za mną też malina. Oczywiście, wypróbuję na włosach, tradycyjnie 🙂

Maroko Sklep, Argaliss, Szampon arganowy do włosów suchych. 250 ml.

Na sam widok tego szamponu oczy mi błysnęły. Szampon właściwie nie pachnie, ale i nie śmierdzi (bo argan jebie zdrowo). W nosie całkiem neutralnie, jak się wwącham, to jakąś roślinność da się wyczuć, ale to tak tyle o ile. Gęsty dziad, że czasem ciężko wydusić. Kolor złoto-zielony, jak kadłub takiej tej dużej, mięsnej muchy. No sorry, tak mi się kojarzy 😀 Przez miesiąc zużyłam dokładnie połowę. Drogi nie jest, bo 24 złote za naturę, to niezły wynik.

Sodium chloride trochę mi nie leży. To całe sodium blebleble, to chlorek sodu. No sól kurwa. Jestem po keratynie i staram się unikać soli, ale oj tam 😉 Myję szamponem i póki co jest ok. Ale i tak mnie wkurza, że tu siedzi. Pocieszam się, że jest na piątym miejscu, a reszta jest ok. Szampon sam w sobie dobry. Rzeczywiście nawilża, włosy są miękkie. Jednak obstawiam, że bardziej sprawdziłby się na włosach grubszych niż moje. Moja cienizna, po kilku dniach wydaje się być lekko przeciążona, dlatego raz na tydzień lecę z Barwą, która wszystko oczyszcza jak trza. Polecam do włosów suchych, ale nie za cienkich.

Farmona, Radical, Suchy szampon do włosów tłustych, pozbawionych objętości. 60 ml.

Mały, ale wariat. Jeden z lepszych sucharów jaki miałam, kiedyś Wam zrobię zestawienie reszty. Świetny w podróż. Kupię na pewno przed wakacjami. Kosztuję około 7 złotych, więc niewiele. Przydałaby mi się i większa opcja, muszę się rozejrzeć. Nic się nie zacina. Użyłam z pięć razy i jeszcze sporo go zostało. Z tym, że ja nie walę sucharów za dużo, ot przy skórze, kiedy trzeba szybko odświeżyć włosy. Mimo zapewnień producentów, używam sporadycznie, ale wynalazek uwielbiam, bo czasem ratuje sytuację.

Najbardziej smuci mnie alkohol denat na piątym miejscu… Ale ok, umówmy się- psiuknięcie raz na tydzień nie zasuszy mi włosów w mumie. Poza tym małym ale, same plusy. Pierwszy suchy szampon, po którym nie zostaje ani gram białego nalotu na włosach. Zapach ładny, nie duszący, kwiatowy (chyba). Włosy po użyciu nie są tępe, a miłe w dotyku, ładnie uniesione, ale nie oblepione. Jestem bardzo zadowolona. Ale czy na Farmonie można się zawieść? No chyba nieeee 😀 Zdecydowanie polecam.

I jak Wam się moja wyliczanka podoba? Miał ktoś coś po coś? Gdzieś ktoś coś używał, albo coś na coś po coś by chciał?

Szach-mat błyszcząca mordo!

By | Bjuti Pudi, Blog | 31 komentarzy
Jak psu jajca. Jak gwiazdy na niebie. Jak oczy Żydowi, na widok 5 złotych. Jak szosa po przymrozku. Jak olej we frytkownicy. Jak jeszcze Wam się morda świeci? Bo mi się czasem świeci jak cholera i nie wiadomo czemu. Niby skóra ok, niby żadnych problemów z ryjem nie mam, ale się świeci. Taka karma. Nie jest to może jakiś mega błysk, ale i tak mnie wkurza. Ile to już pudrów i podkładów przetrząsnęłam, to głowa mała. I mam! Bingo, trafiłam ideały!
Do tej pory najlepszym podkładem był Kobo- KLIK, ale zlikwidowali mi Naturę i cały misterny plan też w pizdu. Puder też mieli spoko. Dobry puder to też Manhattan, albo nawet poczciwy Wibo, ale ciągle czegoś im brak. A tutaj proszę, przywiozłam moje ideały ze spotkania blogerek! Jestem zachwycona. Ale hola, hola, już piszę co i jak 😉

Jak przystało na Pudernicę, zacznę od pudru. Ecocera, Matujący puder ryżowy Fixer.Tanizna. 20 zeta. I już się gęba cieszy. Mój egzemplarz z  eKobieca. Biały, ale nie bielący, no chyba, że ktoś go szpachlą nałoży, to może jakaś córka młynarza by wyszła. Leciutki pyłek, leciuchno pachnie czymś ładnym. Taki aromat typu- “tyle o ile”, nie drażniący. Opakowanie kartonowe, w środku zgrabny słoiczek, dziurki zaklejone folią- standard. Gąbeczka chujowa, ale i tak jej nie używam, chyba, że do przytkania tych dziur. Polecam nakładać pędzlem, byle nie malarskim, bo znowu- córka młynarza 😉

Produkt hipo, eko i co tylko pod światem i w modzie. Żadnego syfu w składzie nie ma. Świetnie się z nim pracuje i przede wszystkim jest obiecany mat. Mat długotrwały i taki jaki być powinien. Bużka przyjemnie gładka i zadowolona. Rzeczywiście nie zapycha, chyba, że ktoś kupi 10 kilo i wpieprzy do kibla, to raczej kibel się zatka. Możecie testować. Cały dzień gęba jak trza, od nałożenia do demakijażu, więc czasem i dłużej niż 16 godzin. Mega!
15 gramów wystarczy mi na długo, w końcu to nie marycha 😀 Podobno puder bywa na promo w necie i można go wyrwać nawet za 15 złotych. Polecam z całego serca. 10 na 10. Kupię ponownie, bo działa niesamowicie, jest tani i wydajny. Jeden z lepszych kosmetyków, które miałam.
Czas na podkład. Kolejny hit. Eveline, Ideal Cover Full HD SPF 10, Matujący podkład kryjący.
W Rossmannie kosztuje w okolicach 20 złotych. Dla mnie bomba. Butelka z pompką zawsze spoko, lubię to rozwiązanie, chociaż przy wykańczaniu produktu zazwyczaj bluzgam, ale ciii… 😀 Koreczek troszkę się fafroli, ale jak ktoś jest wrażliwy, to może sobie go wycierać. Wersja Natural 203 pasuje mi jak w mordę strzelił. Na lato obstawiam, że Beige 206, lub coś w okolicach, będzie ok. Jest spory wybór kolorów, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Genialne rozwiązanie- opis, czy tam wykres, na koreczku. Od razu widzimy w jakim stopniu podkład matuje, kryje i jak długo się utrzymuje.  A utrzymuje się od pomalowania, do demakijażu, czyli u mnie nawet kilkanaście godzin. Nie zapycha, nie włazi w dołki, nie waży się. Świetnie kryje niedoskonałości- możecie nim wysmarować teściową i już będzie doskonała. Albo zniknie. Tak czy siak- będzie na waszą korzyść 😉 Wydajny, wcale nie ubywa. No dobra, ubywa, ale wolno. Nie tworzy efektu maski, więc na karnawał w Wenecji, to tak niekoniecznie hehe 😀 No co? Nic, ino brać! Na pewno go kupię po zdenkowaniu tej flaszki.
Zarówno pudru, jak i podkładu używałam w różnych konfiguracjach. Raz puder z różnymi podkładami, raz podkład z różnymi pudrami i tak przez miesiąc. Najlepiej wypadają w duecie. Nie mogę złego słowa powiedzieć o tych kosmetykach. Dla mnie idealne.

Wesoły horoskop na 2016 rok

By | Blog, Przemyślnik | 31 komentarzy
Nie chce mi się podsumowań. Chce mi się poleżeć i nabrać energii na cały rok. Jaki to będzie rok? Ja już wiem! Wyciągnęłam szklaną kulę i wiem wszystko. Wy też na pewno jesteście ciekawi, więc usiądźcie wygodnie i przeczytajcie swój horoskop. Mi możecie zaufać, moje wróżby zawsze się sprawdzają. Wróżbita Maciej czyści mi buty własnym językiem. Swoją drogą, mógłby częściej myć zęby…
Pixabay
Koziorożec
Urodzona nimfomanka i kleptomanka. Ten rok przyniesie kilku ustawionych kochanków, których przy okazji ogolisz do ostatniej koszuli. Panowie spod tego znaku- impotenci, gawędziarze-erotomani. Ktoś wreszcie odkryje, że Twoje słynne 23 centymetry, to w rzeczywistości 2 centymetry i 30 milimetrów. Początek roku dla Koziorożców to kac do połowy lutego, na zmianę z dozowaniem Ukraińskiej berbeluchy po taniości. W połowie roku uważaj na oczy. Alkohol metylowy nie był dobrym pomysłem. Na szczęście koniec roku zapowiada się optymistycznie. Znajdziesz odpowiedni dom opieki.

Wodnik

Niewyżyci ekshibicjoniści. Ten rok rozpoczniesz od obnażania po parkach i zaułkach. Niestety musisz uważać na odmrożenia. Odklejanie cycka od zamarzniętej latarni może przynieść opłakane skutki. Jeszcze gorzej z torbą, jeśli jesteś facetem. Połowa roku to wczasy w Turcji. Wakacje dostarczą Ci wielu wrażeń. To prawda, co mówią o tureckich więzieniach. Pod koniec roku w końcu będziesz w stanie siadać bez bólu.

Ryby

Alkoholicy i podglądacze. Po Sylwestrze ockniesz się w okolicach swoich urodzin, ale tylko po to, żeby znowu się napić. Z cugu wyrwie Cię 48 godzin na dołku. W omamach próbowałeś cieleśnie zalecać się do sąsiadki, niestety pomyliłeś jej pupę z pupą jej pudla. Panie Ryby w maju mogą być przyłapane na cichej masturbacji podczas rodzinnego grilla. Okno w łazience okaże się jednak nie być lustrem weneckim, a Twój ojciec wyzna, że nie jest Twoim ojcem. Końcówka roku wróży szczęśliwy związek. To jednak dobrze, że ojciec nie jest Twoim ojcem.

Baran

Cóż, jak nazwa zodiaku wskazuje- inteligencją nie grzeszy, ale głupi ma zawsze szczęście. Już na początku roku szóstka w lotto gwarantowana. Barany zorganizują imprezę roku, zaproszą wszystkich z Fejsika, TVN24 będzie transmitować popijawę na żywo, a pod Wasz dom zjedzie się więcej imprezowiczów, niż liczy sobie populacja Twojego województwa. Kiedy wreszcie Barany zostaną wypuszczone z aresztu, wychylą drogi alkohol i pobiegną odebrać wygraną. Niestety, okaże się, że 10 milionów trafiło dokładnie 10 milionów osób. Resztę roku spędzisz na biwaku, pod mostem. Dom będziesz musiał sprzedać, żeby pokryć koszty odjechanej biby.

Byk

Zawsze ma kasę, ale zawsze przepierdoli i zostaje na minusie. W czepku urodzony. Początek roku, taki sam jak lata poprzednie- długi po pachy i pół litra jedynym posiłkiem w lodówce. Ale już koło marca wpadniesz na genialny pomysł i do czerwca zarabiasz jak król. Wakacje w Tajlandii potrwają aż do września. Niezapomniane chwile, wino, kobiety i śpiew. Poznasz miłość swojego życia. Weźmiecie szybki ślub, bo druga połówka, czeka z seksem do ślubu. Na weselu będą się bawić wielcy tego świata. Noc poślubna przyniesie niespodzianki, dobre i te nie koniecznie miłe. Okaże się, że partnerka lubi anal, ale niestety ma też penisa. Panie Byki natomiast odkryją, że nowo poślubiony małżonek posiada ładniejszą waginę od jej waginy.

Bliźnięta

Wiecznie rozkojarzone i ujarane osóbki z dużymi stopami. Rok pełen podróży. Grecja, Majorka, Cypr, Rosja, Meksyk. Wszędzie poznasz mnóstwo dziwnych ludzi, takich samych jak Ty. Będziecie pływać w chmurach i latać pod wodą. Udowodnicie, że mamuty ciągle żyją, odkryjecie nowe gatunki ptaków w Trynidadzie. Zaczniecie pisać książkę o swoich przygodach, jednak w połowie pisania ockniecie się w płonącej chałupie. Okaże się, że od blanta zajęły się firanki, a Ty od pół roku nie wyszedłeś z domu. Twoje odkrycia i podróże to ćpuńskie wizje. Na szczęście pod koniec roku zaliczycie realną wycieczkę. Do Monaru.
Pixabay

Rak

Pedant i podpierdalacz. Jeśli ktoś kiedyś na Ciebie doniósł, to na bank był to wredny Rak. Ten rok to sinusoida- raz będziesz radosny, raz obolały. Uważaj na siebie w styczniu, rysowanie samochodów pod blokiem, może się dla Ciebie skończyć wpierdolem od prawilnych Sebków z osiedla. Po wyjściu ze szpitala obmyślisz świetną zemstę i doniesiesz, że chłopaki jarają pod klatką. W lutym znowu wpierdol. Tym razem doniesiesz, że rodzice Sebków kręcą kasę na lewo i unikają płacenia podatków. Wpierdol. W kwietniu Urząd Skarbowy wypłaci Ci nagrodę za uprzejme informowanie o nikczemnych sąsiadach. Sebki nie śpią. Wpierdol. Kasę też wezmą i będą mieć na skuna. Kolejny rok zapowiada się analogicznie. Zresztą tak jest od lat.

Lew

Mądrala i obijmorda. Gdzie ktoś się bije, tam Lew się wpierdala. Już kilka dni po Nowym Roku wmieszasz się w bijatykę w klubie. Rozbity nos będzie Ci składać piękna pielęgniarka/ pielęgniarz. Miłość i motyle w brzuchu. Do połowy roku będziecie się kochać i okładać wszystkim co pod ręką. W końcu zamieszkacie razem. Twoje mieszkanie może okazać się ciasne, bo okaże się, że Wasza druga połówka wprowadzi się z 5 swoich dzieci z 5 innych związków, całe szczęście okaże się, że Twoje dziecko też już w drodze. W końcu weźmiesz się za robotę, bo ktoś musi utrzymać Twoją nową, ogromną rodzinę. Wylądujesz na bramce w klubie, gdzie na początku roku zarobiłeś w mordę. Miłe zakończenie roku- teraz możesz okładać innych zgodnie z prawem.

Panna

Zawsze chce, ale się boi. Niezdecydowany bajkopisarz. Zgodnie z Twoimi postanowieniami, w końcu zamarzysz żeby pójść do pracy. Niestety- tu mało płacą, tam trzeba wstawać przed 8 rano, w kolejnym miejscu- szef ma głupie nazwisko. Będzie ciężko. Na szczęście w okolicach lutego zapomnisz o idiotycznych planach na ten rok, a mamusia da na kino i wypierze Ci ciuchy. Będziesz mógł powłóczyć się po imprezkach i chwalić się, że kupiłeś nowego Ajfona, który niestety jest w naprawie. Poopowiadasz jak miło spędziłeś karnawał na Karaibach, tylko niestety utopiłeś aparat i po fotkach. Całe lato będziesz wyrywać dupeczki i obiecywać im złote góry, prawiąc o swoich możliwościach i kasie. Kiedy przyjdzie co do czego, nie stanie Ci/ będziesz sucha i znowu uciekniesz do mamuni, żeby przeczekać na dobrych obiadkach do końca roku.

Waga

Płaczka, hipochondryk i wredny sukinkot. Na początku roku zdiagnozujesz u siebie raka włosów. Będziesz pierwszym przypadkiem na świecie. Wszystkim opowiesz o swojej przypadłości, na szczęście sam się uleczysz. W połowie roku zauważysz pryszcza na nosie i będziesz snuł wizje swojej bliskiej śmierci. Na szczęście ktoś z Twojego otoczenia, wkurwiony na Twoje lamenty, wyciśnie syfa i cudownie Cię uzdrowi. Założysz poczytnego bloga o chorobach tego świata, a nocami będziesz hejtował znajomych na Fejsie z fałszywego konta. Da Ci to dużo radości i w końcu znajdziesz swoje prawdziwe powołanie.

Skorpion

Pechowiec, ale zawsze spada na cztery łapy. Twój facet okaże się gejem, a jeśli jesteś mężczyzną, to wyjdzie na jaw, że Twoja kobieta jest lesbijką. Niby zawsze lubiłeś patrzeć na porno z lesbijkami, ale kiedy Twoja partnerka przedstawia Ci dwumetrową murzynkę z trzema piersiami, zaczynasz mieć wątpliwości co do swoich upodobań. Pani Skorpion pozna natomiast partnera swojego faceta i bardzo się polubią. Wspólne zakupy, kosmetyczka, imprezy. Nowy przyjaciel odkryje, że jednak lubi panie i wybzyka Skorpionicę na oczach jej faceta. Skorpiony przerażone rokiem 2016 spakują walizki i uciekną na małą wyspę na jakimś oceanie. Tam handlując kokosami, jakoś dotrwają do końca roku.

Strzelec

Uległy i małomówny . Skrycie marzy o tym, że zostanie królem świata. Od początku roku każdy będzie próbował Cię wykorzystać, oczywiście dla Ciebie to nie problem wziąć nadgodziny za połowę firmy. Chętnie pracujesz za najniższe możliwe wynagrodzenie. Z uśmiechem na ustach będziesz harował pół roku, żeby w końcu zabrać partnera na wymarzone wakacje. W lipcu złamiesz nogę i druga połówka wyjedzie do Egiptu sama. Ale nie ma tego złego, mimo jednej sprawnej nogi, odpucujesz mieszkanie przed powrotem Twojej miłości. I tak zbierzesz opierdol, że spieprzyłeś chałupę, ale grzecznie przeprosisz i drugą połowę roku spędzisz na niewolniczej pracy. Z uśmiechem na ustach, co miesiąc będziesz oddawać kasę partnerowi i marzyć o tym by zostało Ci na piwo, wtedy to będziesz dopiero gość!
To co? Szczęśliwego Nowego Roku!