Daily Archives

11 stycznia 2015

Hair Jazz- czyli czy moje włosy dostały kopa ;)

By | Bjuti Pudi | 185 komentarzy
Ostatnio zaroiło się na fb od reklam pewnego specyfiku na porost włosów. Koleżanka w środku nocy napisała mi wiadomość, że coś cudownego, niesamowitego i w ogóle wow pieseł. Weszłam na stronę na facebooku Harmonyplus.pl, potem na stronkę https://www.harmonyplus.pl/ i szczerze mówiąc nie chciało mi się wierzyć, że włosy mogą rosnąć jak szalone dzięki szamponowi i odżywce. Podeszłam do tych nowości bardzooo sceptycznie. Wyszło jednak tak, że miałam okazję przetestować zestaw, więc postanowiłam zaryzykować.
Bardzo szybko do moich drzwi zapukał kurier i otworzyłam paczuchę, na którą czekałam i byłam bardzo ciekawa czy zestaw rzeczywiście zadziała. W międzyczasie przekopałam internety, ale informacji było niewiele. Na Wizażu jedne dziewczyny były zachwycone, drugie przeciwnie. No cóż najlepiej przetestować na sobie 😉
Dziś mija miesiąc moich testów, mogę zrobić podsumowanie i szczerze odpowiedzieć na pytanie- działa, czy nie? Włosy traktowałam zestawem co dwa dni, tylko na skórę głowy. Przez ten miesiąc nie używałam innych wspomagaczy na porost. Nie będę rozpisywać się na tematy składów itp, kliknijcie w stronkę producenta- tam znajdziecie szczegółowe informacje.

 

 

Zarówno szampon jak i odżywka siedzą sobie w poręcznych, plastikowych flaszkach po 250 mililitrów każda. Taki zestaw to koszt 109 złotych w promocji lub 120 w cenie regularnej. Kilka groszy to jest, jeśli jednak ma działać, to czemu nie. Obie butelki mają naklejoną instrukcję użycia w języku polskim. Instrukcja o dziwo w ogóle się nie starła i nie zepsuła, mimo wilgotnych warunków jakie musiała znieść.

 

Szampon Hair Jazz. Bardzo, ale to bardzooo wydajny- przez miesiąc zużyłam zaledwie 1/4 buteleczki. Świetnie się pieni. Pachnie tak sobie- taki mentolowo- chemiczny zapach, ale nie drażni, da się znieść, a na włosach po wysuszeniu zapaszek nie zostaje ufff 😀 Myślę, że taka butelka spokojnie wystarczy na dobre 3-4 miesiące regularnego mycia. Szampon jest zielonkawy, konsystencja typowo szamponowa 😉 Na długość włosów kładłam oleje, więc najpierw zmywałam olej z długości jakąś Alterrą, a następnie wmasowywałam Hair Jazz w skórę głowy. Zostawiałam szampon na jakieś 5 minut, po czym spłukiwałam i nakładałam odżywkę Hair Jazz.
Odżywka Hair Jazz. Jak na odżywkę także wydajna. Przez miesiąc zużyłam trochę więcej niź połowę, więc jeszcze na pół miesiąca mam zapas 😉 Pachnie też średnio, podobnie jak szampon, tylko mniej intensywnie. Po wysuszeniu czupryny- nie czuć 🙂 Odżywka biała, konsystencja mleczkowata 😉 Wmasowywałam bardzo dokładnie na całą skórę głowy, centymetr po centymetrze i trzymałam ją od 5 do 10 minut. Na długość włosów nakładałam inną odżywkę- bananową Kallos, albo coś co akurat wpadło mi w chwytajki. Pamiętajcie, że zarówno szampon, jak i odżywka są do skóry głowy, co producent wyraźnie podkreśla. Wiem, że niektóre dziewczyny miały problem z rozczesaniem włosów, ja nie miałam, bo zestaw nakładałam tam gdzie trzeba, czyli nie na całe włosy tylko na skórę.

 

O taką instrukcję dostałam wraz z zestawem i stosowałam się do niej bardzo dokładnie.
No wiem cholera, że przynudzam, a każdy czeka na moment kiedy powiem- zestaw jest zajebisty, albo zestaw jest do dupy. Na początku nie nastawiałam się na fajerwerki. Przyznam szczerze, że stukałam się w głowę i nie wierzyłam, że włosy ruszą z kopyta jak jurna klacz. Bajki, baśnie i legendy- włosom nic to nie da…taaa.
Pierwsze co zaobserwowałam to kłaki przestały wypadać. Prawie całkowicie! Nooo klękajcie narody! Wcześniej po myciu wyciągałam kulę włosów, a po około dwóch tygodniach ze trzy kłaki na krzyż. Więc jeśli wypadają Ci kłaczory- to jest zestaw dla Ciebie. Włosy przy skórze, czyli tam gdzie preparaty ładowałam stały się miłe w dotyku, miękkie, żywsze. Czy grubsze- nie wiem, myślę, że miesiąc to zbyt krótki czas by to jednoznacznie stwierdzić, Z minusów- zapach specyfików…fujjjj…ale tragedii nie ma, da się przeżyć i po wysuszeniu zapaszek znika.
No weź powiedz co z tym rośnięciem, do cholery jasnej Anielki, motyla noga!
Mówię. O kurrrr jak one rosną! Bez jaj! Specjalnie przez cały miesiąc nie mierzyłam, nie sprawdzałam, żeby była niespodziewajka- pozytywna lub negatywna. Dziś przykładam centymetr do pasemka testowego, a tu szok!

 

 

4 centymetry jak w mordę strzelił!  Mierzyłam kilka razy, bo oczywiście wierzyć mi się nie chciało. Co prawda, gdzieś po 3 tygodniach czułam, że coś mi niżej końcówki po plecach śmigają, ale myślałam, że sobie wmawiam. Dzisiaj latałam z centymetrem jak popieprzona pieprzem kura i sprawdzałam z każdej strony. No urosły.

 

Trochę mam tu łeb inaczej odchylony, ale i tak widać, że kłaczory skoczyły niczym kurs dolara, albo kozica górska po ostatni ocet na szczycie turni 😀

 

Nooo na tej fotce widać gołym okiem, że nie walę ściemy. Urosły pierdzielone! Miesiąc ich nie fotografowałam, a tu proszę ja Was zarosłam jak Włoszka pod pachami! Tylko, że ja pachy jadę na zero, a na głowie lubię mieć włos po pas. Znaczy po pas to dopiero w planach hehe 😉
Na początku byłam bardzo na nie, po miesiącu jestem pod wrażeniem! Nie pozostaje mi nic innego jak kontynuować kurację 😉 Wykończę to co mam i zamawiam nową paczkę, nie ma bata!
Co jeszcze mogę dodać…hmmm wiem, że niektóre kobity zastanawiają się nad skutkami ubocznymi, ale jakie mogą być? No, po odstawieniu włosy po prostu wrócą do swojego tempa rośnięcia i tyle. Żadne dziwa.
Cieszę się, że miałam okazję przetestować na własnej skórze Hairr Jazz, teraz wiem, że na mnie działa, choć na początku wątpiłam. Już nie wątpię- kupię więcej 😀