Monthly Archives

wrzesień 2014

Umyj ryj!

By | Bjuti Pudi | 33 komentarze
Oczywiście, że już milion osób przede mną dodało recenzję tego produktu, ale jak nie dorzucę swoich trzech groszy to zejdę.
Każdy myje gębę. Jak się maluje to już na pewno każdy. Dobra, nie każdy. Znane są przypadki spania w makijażu brrr!
Ja się myję!
Ryj też.
Wiecie, kiedyś tarłam mejkapy mleczkami, sreczkami i nigdy nie byłam w pełni zadowolona. Potem natrafiłam na płyny micelarne . Wybory były lepsze i gorsze, aż trafiłam na ideał czyli BURŻUJA. Hit. Ale odkryłam większy hit.

Garnier płyn micelarny 3w1.
Takkk wiemmm, każdy go zna sraty taty. A może jednak ktoś nie słyszał? 😉
Dlaczego jest większym hitem? A bo ma większą butelkę 🙂
Od Burżuja nie różni się absolutnie niczym. Garnier nie pachnie, Burżuj czymś trąci i tyle różnic.
Makijaż Garnierem zmywa się wymienicie i szybko, nawet ten wodoodporny nie ma szans. Burżuj to 13 złotych w promocji, Garnier też mniej więcej podobnie jeśli trafimy na przecenę. Teraz w Biedrze możemy Garniera schwytać za około 11 złotych i zaprawdę powiadam-warto! Oczy Twe cierpieć nie będą, ni czerwienią się pokrywać. Trzy płatki i płyn ten Twe lico pozbawi majkapu, a i skórze Twej wytchnienie przyniesie. A gdy taką twarz oczyszczoną światu pokażesz, kury nieść się poczną w ogromnych ilościach, a gnój na polach sam pocznie się roztrząsać!
Niby Garniery powiadają, że 200 użyć płyn przeżyje. Szczerze to nie liczyłam, ale jak ktoś jest dobry z matmy, niech liczy. Flaszka wystarcza na około dwa miesiące cowieczornego zmywania chapy.
Butla duża, ale poręczna i dozownik też na poziomie. Nic się nie chlapie, nie odłamuje ani nie psuje. Nawet napisy się nie zmywają, ale to akurat  mam w kiszce stolcowej (żeby nie nadużywać słowa dupa).
400 mililitrów za niewiele ponad 10 złotych. To się po prostu opłaca! Gdyby był wujowy, to by się nie opłacało, ale jest rewelacyjny dla skóry i bezwzględny dla makijażu. Dlatego też porzuciłam Burżuja dla tego płynu. Spędziliśmy ze sobą wakacje i spędzimy jeszcze więcej czasu. Chyba, że ktoś wymyśli tak samo dobry płyn o jeszcze większej pojemności, w przybliżonej cenie. Czekam 🙂
A Wy czym zmywacie makijaże?
Myjecie się w ogóle? Czy jak z pola, tak do łóżka? Hehe znam taki przypadek, co to laska po powrocie z prac polowych, a przed wyjściem na dyskotekę tylko nogi wilgotną szmatą przecierała hehehe 😀 Aleee to już inna historia 🙂

Kasztanami jesień się zaczyna

By | Przemyślnik | 30 komentarzy

Jesień, jesień…
Uwielbiam jesień kiedy jest słoneczna, kiedy ledwie dyszące po lecie promienie słońca, potrafią jeszcze dodać kilka piegów na moim nosie. Kiedy w powietrzu czuć dym z liści i kartoflisk. Kiedy babie lato niespiesznie wędruje po twarzy drażniąc nas i śmiesząc jednocześnie. Kiedy biedne dzieci wloką ciężkie plecaki, a ja mogę sobie siedzieć na ławce i nie martwić się pierwszą klasówką w nowym roku szkolnym. Tyle lat powtarzali, że zatęsknimy za szkołą. Wcale nie tęsknię. Jest mi dobrze z tym kim i gdzie jestem. Jest mi dobrze z tym, że nikt nie każe siedzieć kilku godzin w ławce. Tylko czasami chciałoby się wrócić na godzinkę polskiego, czy historii, czasami na fizykę. Ale i tak wolę siedzenie czy spacerowanie bez celu kiedy ostatnie podrygi lata wędrują mi nad głową.
Nie lubię jesieni kiedy pada. Nie lubię gdy jest zimno, wieje i zacina deszczem tak, że nawet kotu nie chce się wytknąć nosa do ogródka. Kocham mgliste poranki. Kocham kiedy mgła puka mi w okno i wszystko co chce mi pokazać to ona sama.
Najbardziej jesienią lubię kasztany.
W ogóle lubię kasztany.
Kasztany są fajne.

Lubię to zdjęcie. To nic, że z zeszłego roku i to nic, że bez obróbki, i to nic, że zrobione telefonem, i to nic, że wsadziłam palucha w kadr. To wszystko nic, bo jest kasztan.
Każdy ma jakieś dziwactwa. Ja na przykład zbieram kasztany. W tym roku już miałam jednego. Pierwszego. Nawet się nie błyszczał, był słabo wybarwiony i taki nijaki. Ale pierwszy. Biegłam za nim przez park, wywołując uśmiech na twarzach przechodniów i koleżanki. Potem niosłam go w garści i miętoliłam jakby był ze złota. Potem powędrował do torebki i do domu. Następnie trafił w ręce koleżanki, z którą sobie spał. Później poszedł z nią na spacer. A potem znowu trafił do mnie. Wyschnięty i z odpadającą skorupką. Rozłupałam go i wyrzuciłam. Zrobił swoje. Zebrał negatywne emocje, dodał nadziei i energii. Przestał mieć dusze. Wyrzuciłam.
Muszę znaleźć nowego. Następny będzie błyszczący, trafi w garść, a potem do torebki. Może spędzi ze mną całą zimę.
Kasztany to złoto jesieni.
Kasztany to energia, czysta i pozytywna.
Kasztany to beztroskie dzieciństwo, ale i nadzieja na beztroską dorosłość. Bo po co nam troski? Sami je tworzymy i pielęgnujemy. Sami ich sobie przysparzamy. Każdy ma jakieś problemy. Ale czym są problemy? Nie wytworem naszej wyobraźni? Nie przeświadczeniem o ich istnieniu? A gdyby tak czasami po prostu pójść do parku? Do lasu? W góry? Gdziekolwiek. Wziąć kasztana do ręki i go podziwiać. Odciąć się od świata. Tylko Ty i kasztan. Głupie, śmieszne?A spróbowałeś kiedykolwiek? Czy musisz słono płacić za wczasy, SPA i inne wymysły? Spróbuj z kasztanem. Za darmo.
Później przyjdzie zima i herbata pod kocem. Przyjdzie pierwszy śnieg i zacieranie rąk na mrozie. A później to wszystko spłynie i przyjdzie wiosna.
I przyjdzie wiosna i znowu rozwiną się kasztanowce, a potem zakwitną. A potem…a potem to już wiecie co się stanie.
Znowu wyjdę na spacer i znowu znajdę pierwszego kasztana. Takiego jeszcze źle wybarwionego i wezmę go do ręki, a potem do torebki, a potem do domu…
Doceniajmy każdą chwilę.
Zatrzymajmy się i cieszmy wszystkim co wokół nas.
Do szczęścia tak niewiele potrzeba. Nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej.

 

Sierpień plecień co kucharek sześć tam kózka nie skakała

By | Bjuti Pudi | 21 komentarzy
Tak w miarę na bieżąco, a nawet przed bieżąco dzisiaj będzie 🙂
Kolejny post z nieoficjalnej serii olejowego miesiąca. Dziś na tapecie sierpień i to…
Olejek Babydream fur Mama zamknięty w butelce o pojemności 250 ml.
Nasłuchałam się, że taki dobry i tani i bardzo dostępny w każdym Esesmanie za około dyszkę, ale jakoś się przed nim broniłam. Niepotrzebnie. W końcu wzięłam go z półki.
Po pierwsze wydajny. Zaczęłam go stosować pod koniec lipca, bo PAPRYKARZ okazał się niewydajny. Mamy już wrzesień, a ja olejku mam na jeszcze jakieś dwa użycia. A wiecie, albo i nie- olej na moich włosach pojawia się regularnie, co drugą noc.
Zapach. Kurde bele, jasny gwint- fajnie to pachnie. Jakimś kwiatowo- chujwijakim zapaszkiem. Aromat nie drażni, jest taki kojący, relaksujący, miły dla nozdrzy. Nawet kot nie kręci ryjem. Kot nie ma ryja, ale ok.
Konsystencja jest oleista. No, pewnie dlatego, że to olejek. Zaskakujące!
Jeśli chodzi o flaszkę, to poręczna, ale dozowanie może zakończyć się ufafroleniem połowy łazienki. Ten ryjek wylewa dziwnie zawartość. Niby już leci, ale zassie powietrza i bryzga jak krowie spod ogona. Oczywiście wlewam pomyleńca w kielonek i potem mocząc paluchi rozprowadzam olejek na sierści, ale podczas nalewania i tak się upierdolę jak stół Durczoka. To chyba jego jedyna wada.
Skład całkiem fajny, nawet ja to widzę, a ja dobrym składoholikiem nie jestem.
Nie wiem jak z rozstępami, bo kładę na włosy, a moje włosy raczej rozstępów nie mają. Przedziałek mają, ale on jest lotny i mam go raz tu, raz tam. Olejek nie ma w sobie syfu. Złota też nie ma. Ale ma niezłe składniki.
Słuchajcie! Najważniejsze! To jest mój nowy faworyt. Wiem, że co drugi olejek wychwalam, że cudo. Brzmi to jakbym z każdym cudem znajdowała większą cudowność. Ale tak jest. Trafiam na coraz lepsze oleistości. I ten olejek jest oleiście zajebisty. Myślę, że bije go tylko Sesa, której jeszcze na blogu nie miałam okazji opisywać, bo używałam jej przed powstaniem mojego miejsca w sieci. Kiedyś do niej wrócę i skrobnę słówko. Ale wróćmy do Babydreama…
Włosy niesamowicie miękkie i nawilżone, a nawilżenie bez obciążenia to jest to czego moje włosy pragną. Olejek leciutki, łatwy do nakładania i do zmycia. Pozostawia włosy w dużooo lepszej kondycji niż zastaje. Wdaje mi się, że moje włosy nabrały połysku przy nim.
Jejjjj, nie wiem co by tu jeszcze napisać, mogę tylko polecić. Tani, dostępny, bardzo dobry. Piątka z plusem, a nawet sześć minus to ocena ode mnie. Ten minus za to wkurzające chlapanie przy dozowaniu. Poza tym- bestseller, bestpor i bestpietruszka! Warto po niego sięgnąć będąc w Esesmanie.