Męska strona blogosfery

Wiadomo, że baby są pojebane. A chłopy to co? A tu też takich nie brakuje. A gdyby tak zawęzić skalę do blogosfery? Ho ho! Książkę można napisać! Oczywiście pomijam tu kilku konkretnych piszących blogi specjalistyczne, chociaż…?Dobra, pośmiejmy się dzisiaj z nieudolnych bawidamków i mędrców internetu. A co, tylko po laskach mam jechać? Wszędzie trafi się jakaś czarna owca niezależnie od płci, wyznania, pochodzenia oraz tego czy je boczek czy obrzydliwą czekoladę (rzyg). Zapraszam na wpis o buraczanych blogerach. Dziewczyno! Jeśli chcesz wyrwać blogera, to uważaj na buraków, wyrwij tego chwasta tylko po to żeby wyjebać go za miedzę.

 

Zacznijmy pozytywnie. DizajnuchPigOutPower Pumping Dad – trójka fajnych, męskich blogerów. Po pierwsze- potrafią pisać i mądrze, i śmiesznie, i ciekawie. Mają dobry, czasami ciężki żart, ale nigdy nie walą gburowatymi i żenującymi tekstami rodem z polskiego pornola. Inteligentni. I tutaj ta inteligencja idzie w parze z dowcipem ostrym, ale taktownym. Chłopy na medal. Takie wiecie- siadłabym z nimi i ojebała browara jak z kumplem. Myślę, że sekret jest taki, że mają kogo poruchać (kobiety Panów, wybaczcie za to porównanie, ale taka prawda) i mają kogo kochać. No i na tym naszym blogerskim poletku mamy takie zdrowe warzywa. Taką brukiew blogosfery co wyżywiłaby niejedną wieś, żeby nie napisać, że więźniów w obozie, bo to już byłoby nietaktowne z mojej strony. Niestety żyją wśród pola buraków. A tych nie brak.

 

Pierwszy lepszy przykład. Z litości nie wstawię skrinów, bo mu jeszcze łza pocieknie i glut po koprze pod nosem. Miałam zalajkowany profil od kiedyś tam. Czytałam czasami co pisze żeby się pośmiać. Teraz sama wychodzę na buraka, ale nic buraczanego nie pisałam, tylko śmiałam się do siebie z mądrości kolegi po fachu, można mi. Raz coś skomentowałam. Kulturalnie i normalnie. Uczepił się na FB, a przyjedź tu i tam, a drineczek, a spanie zapewni. Oj dzieciaku… Zmył się po tym jak napisałam, że owszem drineczek spoko, wbijam z facetem, a on może spać w nogach. Podbił na Insta, na profil blogowy. Nie wiem czy mnie nie poznał, czy nie pamiętał. Te same teksty. Spławiłam podobnie. Jakiś rok później po raz drugi skomentowałam coś na jego FP. Po wymianie dwóch komentarzy, gdzie delikatnie acz dosadnie postawiłam na swoim, zablokował mnie. Wybuchnęłam śmiechem. A niby taki dorosły. O robieniu loda pisze. Jedno mnie zastanawia- skąd on wie jak robić tego loda…Podejrzane. Pisze jakby znał tajniki od strony klęczącej?
Jest taki inny. Pisze kogo to on nie ruchał, co nie pił i czego nie jadł. A gdzie on nie był! O Jezusie, na Marsie to on ma komórkę z węglem! Łiskacze na litry, panienki jak z katalogu. A potem spojrzenie na zdjęcie. Drugie spojrzenie na teksty którymi włada i już wiesz, że maks co pijał w życiu na litry to Ptysie i oranżada pod sklepem. I widzisz wyraźnie, że do tej twarzy pasuje tylko czerwone kółeczko z tej oranżady, a nie stringi instagirl w zębach. Czytasz i widzisz. Zasięgi niby są, ale raczej od piętnastolatek, a przecież on jest ponad dwa razy starszy od tych piszczących dziewczynek. I potem tak sobie myślę czy prokurator też czyta jego bloga? Nie wiem czym tu się szczycić, nie wiem do kogo te kulawe teksty. I czy piętnastolatki teraz takie tępe? No mam nadzieję, że jednak nie wszystkie i że jednak ich nie rozpija na tych randkach tym łiskaczem. Tak dumam i dumam i tych randek, to chyba nawet nie ma. Ale kolejny tekst od Andersena poleci. A gdzie on nie był, a kogo nie ruchał!

 

To tylko takie dwa, pierwsze z brzegu przykłady. Panowie! Nie idźcie tą drogą! Zaimponujecie i owszem, ale tylko…no jakby to ująć…no idiotkom, no. Nikogo nie wyrwiecie. Nie będziecie mieć tabunu inteligentnych i wartościowych czytelników. Tabuny może i będą, ale bezmózgich owiec. No chyba, że lubicie być królami buraczanego pola, to śmiało. Aha! I pamiętajcie- jak już robicie fotę na Insta z butelką łiski, to odcedźcie fusy z herbaty zanim przelejecie ją do flaszki, bo to widać ?