Monthly Archives

lipiec 2017

Odpowiedzialność za słowo, czyli trochę o fejmie, aferach i blogerach

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Który bloger ukradł telefony i czy to nie był instagramowicz? Ile skrzynek alkoholu wyniósł topowy influencer? Kto kupuje obserwatorów na Instagramie? Dlaczego Filip Chajzer wyśmiewa się z małej dziewczynki? Oraz kto komu chciał zrobić loda na blogerskiej imprezie? Dlaczego Pudelek robi z igły widły i po co to komu? Ile za tekst na bloga płacą topowe blogerki i dlaczego nie piszą same? Jak za wszelką cenę być na topie? Ciekawi…?

 

 

…Ode mnie się nie dowiecie. Tak, wiem co działo się na See Bloggers. Byłam świadkiem strasznego cyrku. Sprawcy z pewnością zostaną ukarani. Nie widzę powodu żeby roztrząsać temat. Jason Hunt może trochę z ciekawości, może z chęci nakręcenia tematu, pociągnął za języki organizatorów imprezy podczas swojego lajwa. Pudelek podłapał temat. Korwin-Piotrowska wywlekła to dalej. O dobrych stronach imprezy nikt już nie wspomina, skandale sprzedają się lepiej. (Ciekawe ile osób weszło na ten tekst po przeczytaniu wstępu?). Nie pierwszy raz byłam na imprezie dla twórców internetowych i różne rzeczy się dzieją. Ludzie są różni. Kiedy w jednym miejscu zbiera się duża grupa osób zawsze trafi się jakiś debil. Taki jest świat. Pamiętam sytuację jak laska tak pchała się na “sławę”, że ten musiał się zaszyć w ciemnym kącie, bo za moment koleżanka rozłożyłaby się na środku. Obserwuję sytuacje gdzie fanty od firm są rozchwytywane przez harpie. Czasami głupio się czuję przyjmując jakiś drobiazg na imprezie, bo jeszcze ktoś pomyśli, że wydarłam go siłą.

Podobne sceny rozgrywają się wszędzie. Osoby, które łamią prawo tak czy siusiak będą pociągnięte do odpowiedzialności, co mnie cieszy. Inne rzeczy zostawiam dla siebie. Co się zdarzyło w Las Vegas, zostaje w Las Vegas. Nie raz i nie dwa miałam świetną okazję do wybicia się, wiecie ten fejm, to szokowanie, jeden mój klik i lajki mi lecą. Dlaczego nie wywlekam pikantnych faktów? Bo uważam, że to nieetyczne wybijać się na ludzkiej krzywdzie, czy wstydzie. Wywoływanie skandali to domena ludzi głupich. Jeśli nie masz na czym się wybić, wybijasz się na kontrowersji. Wiem, że sporo osób twierdzi, że cały mój blog, to jedna wielka prowokacja i kontrowersja. No nie. Przeklina każdy. Z kumplami każdy rozmawia na luzie. Kiedy doradzasz przyjaciółce krem, mówisz jej otwarcie, że ten czy tamten jest chujowy i niech nim gęby nie tyka. A może mówicie coś w stylu “Droga Haniu! Abstrahując od składu tego produktu zalecałabym Ci użyć kosmetyku marki XYZ gdyż zawiera fenomenalny składnik aktywny, który znacznie przyczyni się do odbudowy bariery lipidowej skóry”. No nie. Ja piszę wprost, lekko, ale nigdy nie tykam ludzkiej prywatności. Nigdy. Być może dla kogoś słowo cycek, to już kontrowersja, dla mnie cycek to cycek. A cycki są fajne.
Puszczając coś w eter stajemy się odpowiedzialni za swoje słowa. Nie biorę odpowiedzialności za interpretację swoich słów, to kwestia indywidualna, ale niektóre słowa, zdjęcia czy inne twory są tak jednoznaczne, że nie ma co interpretować. Niedawno Filip Chajzer wrzucił na swojego Fejsa zdjęcie z dziewczynką. Dziewczynka miała na koszulce napis “Pussy power”, Filip w sposób prześmiewczy ten napis wskazywał i opisał zdjęcie w sposób krzywdzący dla dziewczynki. To była chwila. Zdjęcie momentalnie zostało zjechane. Filip fotkę usunął. Chwila nieuwagi mogła temu dziecku zniszczyć życie. Brzmi śmiesznie? Koledzy dziewczynki mogli to zobaczyć, zgnębić młodą. W pewnym wieku dzieciaki bywają bezlitosne. Nie wiadomo jak z hejtem poradziłaby sobie dziesięciolatka. Matka kupując koszulkę córce mogła nie znać znaczenia słów, może nie znała angielskiego, może kupiła ciuch na szybko. Filip jako dorosły człowiek, jako osoba publiczna powinien przefiltrować to co wrzuca do sieci. Myślę, że mógł zrobić to pod wpływem impulsu. Wiecie takie heheszki, bez przemyślenia konsekwencji. Mnie też śmieszy dziadzio w koszulce z napisem “pussy licker” (historia prawdziwa?), pośmieję się z tego między swoimi, ale kurwa nie wrzucam zdjęcia nieświadomego staruszka na mój Fanpage. Troszkę szacunku i zrozumienia dla innych to klucz do życia zgodnie ze swoim sumieniem. No chyba, że ktoś sumienia nie ma.

 

Głośno było o aferce SOS, gdzie dość znane blogerki kupują sobie obserwatorów na Insta. No kupują. Dla mnie jest to zwykłe kurestwo, ale co zrobię? Nic nie zrobię. Firmy i czytelnicy powoli zaczynają dostrzegać, że nie zawsze liczba czegokolwiek jest wyznacznikiem popularności i tego jak taka osoba wpływa na odbiorców, no bo jaki sens ma reklama polskiego kremu wśród stada arabów? Gorsze rzeczy się dzieją. Zanim sama założyłam bloga, pisałam na zamówienie teksty na cudze blogi. Tak, dobrze czytacie. Zdziwilibyście się ile tych Waszych Wielkich Idolek miało posty spod mojej ręki. Bez bluzgów, merytorycznie, bo przecież to kontent dla gwiazdy. Oczywiście już tego nie robię, bo odkąd założyłam coś swojego byłoby to dla mnie nieetyczne. Generalnie to jest nieetyczne, ale wtedy nie byłam zorientowana w temacie, płacili, to pisałam.

 

Wiecie co? Mogłabym Wam tu polecieć nazwiskami tych którzy kupują obserwatorów. Mogłabym Wam sypnąć nazwiskami gwiazd, które płaciły niezły hajs za post spod cudzej ręki, a dziś pucują się po ściankach. Mogłabym Wam napisać, kto ile i czego wyniósł z SE (spoko, podjebałam organizatorom, wystarczy). Mogłabym Wam napisać, która to blogereczka chciała obciągać topowemu jutuberowi. Mogłabym. I wtedy momentalnie zainteresowałyby się tym media. Ale wiecie co? Mam wyjebane. Mam wyjebane na aferki, gównoburze i obrzucanie się newsami. Takie wyścigi  kto zna więcej pikantnych faktów, kto z kim i po co, i za ile, i co. Mam serio wyjebane.

 

Ponieważ mam wyjebane, to żyje mi się bardzo dobrze. Powyższe przykłady, to tylko mglisty zarys tego co się dzieje wokół. Wiem i widzę, dużo więcej, ale nie będę budować swojego fejmu na rzeczywistości rodem z Faktu, czy innego Pudla. Wiedzcie jedno- dzieje się dużo i nie zawsze warto tracić czas na ten cały szit. Reagujcie na łamanie prawa, nie żyjcie aferami, olewajcie plotki i bierzcie odpowiedzialność za to co powiecie zanim otworzycie gębę. 
 
 

To nie jest kolejna relacja z See Bloggers 2017!

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Od niedzieli nie przeczytacie niczego innego- tylko relacje z See Bloggers. Niczego! Niczego innego nie będzie! Niczego nie będzie! Ale, że nie przepuszczę okazji, żeby zahaczyć o to samo co wszyscy, to napiszę, ale inaczej, wiadomo. Napiszę tak, żeby nie przynudzać, bo idę o zakład, że macie już wyjebane co kto o czym mówił i dlaczego jeden bloger dostał herbatę, a drugi tylko ciastka. Ja Wam powiem dlaczego niektóre blogery, to pazery, dlaczego warto i nie warto się integrować i… A chuj, nie wiem co napiszę, bo dopiero wstęp klepię.

 

Do Gdyni, tak jak obiecałam, zawiozłam piękną pogodę. Wbiłam na luzaka, bo jakoś się tam swojsko czuję. Ja się wszędzie swojsko czuję i jest to prawdopodobne spowodowane jedzeniem swojskiej giętej. Zaliczyłam jakieś wykłady, zaliczyłam jakieś warsztaty. Miło posłuchać innych i podszlifować swoją wiedzę. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że ja większość rzeczy wiem, tylko nie zawsze stosuję w praktyce. Nie że jestem chuj wie jaka mądra, ale głupia też nie jestem. Wiem, że niektórzy narzekali na niektóre wykłady, gdzie głównym celem była reklama. No hello! Idzie się domyślić, że jak wybiera się na panel firmy produkującej maść na hemoroidy, to nie spotkamy tam raczej pogadanki o tym jak piękna jest dupa, tylko o tym, że ich maść zaaplikowana w blogerski rów uleczy rany, a i na ból dupy możliwe, że coś zaradzi. Dlatego też nie zapisywałam się tam, gdzie przypuszczałam, że marka będzie krzyczeć od progu, że moje hemoroidy z nimi nie mają szans. A poza tym nie mam hemoroidów.
I tutaj wchodzimy w kolejny temat, płynnie jak polonez w zakręt. Dary losu. Jak nie mam hemoroidów, to nie zapierdalam po maść na hemoroidy tylko dlatego, że darmo. Połasiłam się i owszem, nie powiem, że nie. Ale połasiłam się na to co mi się przyda, co lubię, co dali mi prosto w moje boskie ręki. Wzięłam, no przecież nie wyrzucę. Ale kurwa, ludzie z umiarem! W ubiegłym roku pakowali w torby wszystko do ostatniej marchwi, w tym podobno ktoś zapierdolił talerze. Serio kurwa? Serio?!
Drugie buractwo blogerskie objawiło się wieczorem. Alko za free, szanuję. Ale chuju jeden z drugim, jak pijesz, to weźże odstaw kubek, butelkę pod śmietnik. Nawet nie mówię, że w śmietnik, bo te szybko się zapełniły, ale obok postaw, a nie jak knur syf za sobą zostawiasz. Szklanki w kiblu, pod ławką, szkoda, że nie na dachu. Nie dość, że darmoszkowe flaszki, to jeszcze ręka by jednemu i drugiemu uschła od zaniesienia pustej w śmietnikową lokalizację. Trochę szacunku dla organizatorów i osób, które muszą sprzątać ten chlew aż po sam Sopot.
Koniec marudzenia. Organizatorzy spisali się na medal. Uwielbiam SB. Uwielbiam, bo lubię fajnych ludzi. Czuję się jak ryba w wodzie zagadując i brylując. Tak, brylując. Jestem próżną świnią i dużo radości sprawia mi kiedy ktoś do mnie podchodzi i słyszę- “Pudernica? O Boże! To naprawdę Ty! O Boże Pudernica!”. Do Boga mi jeszcze daleko. To znaczy, nie mam jeszcze brody, reszta prawie by się zgadzała. W tym roku doznałam małego szoku, bo to nie ja chciałam sobie robić fotki z kimś, tylko inni chcieli sobie robić fotki ze mną. Rok temu Pan Fotograf obiecał, że jak zrobi mi fotkę, to będę sławna i bogata. Ze sławą ruszyło, w tym obiecał mi, że ruszy i z chajsem. Lubię go.
Lubie też tego powera jakiego dostaję po See Bloggers. Po dwóch dniach byłam zjebana jak pies. No bo weź wstań o 7 rano. 7 rano! Środek nocy! A potem cały dzień na nogach, a potem afterek. Kładziesz się spać o 3 rano i znowu wstajesz o 7. Pod koniec drugiego dnia czułam, że wątroba i mózg jakby opóźnione, ale ta wewnętrzna moc i zaciesz- nie do opisania!
Fotka powyżej wygląda jak wielki nieład. Te dwa dni w Gdyni, to był taki nieład, ale w pozytywnym znaczeniu. Dzieje się tyle, że ciężko ogarnąć. Ciągle ktoś Cię zaczepia, ciągle gadasz, focisz, nagrywasz, dzieje się! Ludzie, wiedza, śmiech, to wszystko daje mi moc do działania.
Miejsca i wydarzenia tworzą ludzie. Ludzie na See są zajebiści, no nie licząc kilku frajerów od śmiecenia i chapania darmoszki. Wszędzie trafi się czarna owca tym bardziej, że było ponad 1500 osób. Dla mnie to wydarzenie to must have. Zapierdalam tam 700 km, więc jeśli ja zapierdalam, to musi być zajebiście.
W ubiegłym roku See Bloggers dało mi kopa, w tym pojechałam tam żeby dodali mi skrzydeł. Dostałam skrzydła i nawet loda zrobili mi w pakiecie. Tak, były lody. Za rok pojadę po…po nic. Pojadę, żeby tam być i chłonąć ten klimat. Apartament już zamówiony, więc nie spierdolcie tego ?
A tych, którzy nie potrafią czytać zapraszam na film. Moje drugie podejście do YT. Teraz będzie tak, a reszty się nauczę.

 

 

LipSense- najtrwalsza pomadka świata

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Marzy Wam się pomadka trwała jak Moda na sukces? Lubicie jeść smalec, kiełbasę i smażone pierogi (jak ja), ale kochacie też intensywny kolor na ustach (też jak ja)? Wasze niby trwałe pomadki zjadają się razem z karkówką z grilla? To ja mam dla Was coś nie do zajebania. Mówię całkiem serio. Cudowna pomadka, która nie zeżre się z obiadem. Pomadka, która utrzyma się na waszych ustach aż do zmycia! Myślicie, że nie ma cudów. Są! Cud, że kupiłam i cud, że jest taka zajebista.

LipSense, SeneGence, do kupienia na Dreamlips.pl
Na topie u blogerek teraz jakieś Kat Von D, bo dajo za darmo, to trza recenzować. A dupa tam. Pojechałam na Meet Beauty. Wiedziałam, że mają być też targi fryzjerskie i  kosmetyczne. Nie planowałam zakupów, bo nie oszukujmy się, wiedziałam, że Meet Beauty zasypie nas prezentami. Dziewczyny znalazły stoisko z LipSense. Wiedziałam, że Sylwia chwaliła te pomadki, ale kurwa 120 złotych…Wiecie, że ja sęp jestem. I w dupie miałam, że tej szminki używają wszystkie Hollywoodzkie gwiazdy. Jakby mi ktoś powiedział, że kupię se szminkę za ponad stówę, to popukałabym się w głowę. Gdyby ktoś mi powiedział, że kupię pomadkę za 120 ziko i do tego błyszczyk w tej samej cenie, to ze śmiechu wyrzygałabym wątrobę, a wątroba jest mi cenna. Pani na stoisku dała mi wypróbować ten cud kosmetyczny. Pomalowałam warę i byłam sceptycznie nastawiona. Jasne, trwałe pomadki są spoko, przecież lubię te z Golden Rose, ale przecież wiem, że nawet GR osadza mi się na e-fajce, albo zżera razem z tłustym jedzeniem, a ja jem głównie tłusto?Pochodziłam z cudem od rana. Jadłam i piłam, było afterparty i…i nic. Pomadka nie drgnęła. Na drugi dzień poszłam trzymając się za portfel i drżącą dłonią (to nie przez afterek) sięgnęłam po kartę. Kurwa. Kupiłam se szminkę i błyszczyk za 240 zeta. Pojebało mnie.
Dwa miesiące intensywnych i hardkorowych testów przekonały mnie, że jednak mnie nie pojebało. To był jeden z lepszych zakupów kosmetycznych w moim życiu i jestem pewna, że nie ma lepszej pomadki. Diory mogą ciągnąć druta u LipSense. Już za mną chodzi kolor Party Pink, ale cholera nie ma go u nas póki co. Ale jak będzie, to biorę i się nie pierdolę. Snuję dzisiaj historie jak bracia Grimm, tylko to nie bajki, a nie chcę Wam też pisać suchych informacji, bo tego i tak nikt nie czyta, opowiadam o faktach, tak wolę.
Mój kolor to Razzberry, piękny, nasycony róż. Opakowania plastikowe, więc nie poszpanujecie, ale dla szpanerek to Chińczycy na Ali Szanele klepią. Aplikator wygodny, całość zabezpieczona banderolą, nikt nie wsadzi palucha. Pomadkę nakładamy trzy razy, najlepiej za jednym pociągnięciem, nie jest to takie łatwe, ale da się ogarnąć. Pomiędzy kolejnymi warstwami nie wolno stykać ust. To największy dramat haha? Po trzech pociągnięciach nakładamy błyszczyk i można iść w tango. Pomadka nie odbija się, nie ściera, nie zjada. Nic, absolutnie nie do ruszenia. Przy pierwszej warstwie czuję lekkie mrowienie, alkohol denat na pierwszym miejscu robi robotę, ale po chwili jest już normalnie. Pomadka nie wysusza ani odrobinę, mało tego- nawilża! W składzie nie ma żadnych świństw, parabenów, ołowiu, jest całkowicie zajebista. Błyszczyk jest bardzo gęsty, treściwy, nie klei się, daje błysk jak pies wiadomo czym na wiosnę. Po kilku godzinach błyszczyk odrobinę się zjada, można go dorzucić, ale i tak lepszego nie miałam. Gloss utrwala pomadkę. Do wyboru jest jeszcze wersja matowa błyszczyka i bodajże jakaś perłowa, jak dobrze pamiętam. Producent obiecuje 12 godzin trwałości i jest to gówno prawda, bo po 18 godzinach było tak samo dobrze. Jak wspomniałam, w przeciwieństwie do innych trwałych pomadek, ta nie rozmazuje się podczas jedzenia tłustych potraw. Wiem co mówię. Pewnego dnia zaliczyłam tłusty obiad, potem grilla ze skrzydełkami, kiełbasą i innymi pysznościami. Cały dzień jadłam, piłam, całowałam się i takie tam nudne życie blogerki i…pomadka ani drgnęła. Zmyjecie ją micelem, bez obaw, nie wrośnie w wary na stałe?
Wiecie jak bardzo nie lubię podróbek. Nie kupujcie podjebek tej szminki, bo to bez sensu. Wyłącznym dystrybutorem jest Dreamlips i skoro ja wyjebałam 240 zeta na coś co jest zajebiste, to znaczy że jest zajebiste, bo ja się nie pierdolę w reckach i pieniędzy na byle gówno nie wydaję. Jeśli ja tyle wydałam na kosmetyk, to nie ma chuja we wsi, to musi być hit! Pomadki jeszcze nie są jakoś mega popularne u nas, bo biedne blogerki wolą recenzować to co mają za darmo, a tych pomadek za darmo nie ma, smuteczek.
Jeśli szukacie szminki do zadań specjalnych, to to jest coś, czego chyba nikt nigdy nie pobije. Ja jestem rozjebana na łopatki i grabeczki! Możecie śmiało kupować, no i chuj najwyżej nie będziecie żreć przez 3 dni!

Jestem piękna, mądra i noszę stringi!

By | Blog, Przemyślnik | One Comment
Mama zawsze mi powtarzała, że jestem ładna i mądra, a przecież rodzona Matka by mnie nie okłamała, right? Kłamstwo powtarzane tysiąc razy podobno staje się prawdą, więc albo niedowidzę, albo słowo ciałem się stało, albo jestem ładna i mądra. Jestem. A teraz weź wstań i powtórz przed ludźmi, że jesteś ładna i mądra. Jak popatrzą? Jak na debila. Dlaczego? Bo każdy mierzy według siebie. Pomijam przypadki beznadziejne, które tylko myślą, że są ładne i mądre, tak wiecie- wbrew faktom, ale kurwa, ja jestem?Pomijam też fakt, że ludzie patrzą na mnie czasami jak na debila ot tak. Dlaczego? Bo nie rozumieją, a dlaczego nie rozumieją? Bo się wyróżniam, bo nie boję się moich poglądów, bo znam swoje możliwości i swoją wartość. Nie mam kompleksów. W tym kraju żeby żyć musisz narzekać, mieć przejebane i zawsze pod górkę, musisz być smutny, mało zarabiać i nawet pogoda musi być zawsze zła. A mi się dobrze żyje. Tragedia!

 

Takie cuda tworzy Smiley ze Smiley Project

Za zimno, za gorąco, za srająco. Każda rozmowa zaczyna się od “tu mnie boli, tam mnie jebie, wina Tuska, wódki Palikota”. Polityka, zła pogoda, choroby i niskie zarobki. Na komplement większość osób odpowie Ci, że “e nie no co Ty nie wyglądam dobrze, bo włosy z odrostem, dupa urosła, paznokcie nie pomalowane, a czasu nie ma, bo robota, a roboty tyle, a pieniędzy mało, a…” Kurwa melodramat. Zapytaj obcokrajowca “how are you? “, to Ci z uśmiechem na twarzy powie, że “nice”. Oczywiście poleci argument, że oni to lepiej mają, więcej zarabiają i takie tam. W dupie byłeś, gówno widziałeś. Wszędzie ludzie pracują, wydają, maja gorsze i lepsze dni, ale nie dzielą się z całym światem problemami i pękniętym hemoroidem, bo problemy innych nie są tematem do luźnych pogaduszek, a u nas problemy to wręcz powód do radości. Jak komuś jest źle, to nam jest lepiej. Mi jest lepiej kiedy komuś jest jeszcze lepiej niż mi, bo mam z kogo brać przykład. Nie zazdroszczę, ciesze się cudzym szczęściem, ale szczęściem ciężko się u nas dzielić, bo albo porysują Ci samochód, albo pójdą do skarbówki, albo będą mówić, że Twoja żona, to kurwa, a Ty to złodziej. Taki piękny kraj. Ale świata nie zmienię. Jeśli mam ochotę zmieniać świat, to zawsze zaczynam od siebie. Tyle mogę. Jeśli mogę, to zawsze pomogę, choć nie wyglądam, ale ja nie muszę wyglądać, ani się z tym obnosić. Co robię, to robię i robię, a nie tylko gadam, więc tego tematu nie będę poruszać. I nie raz za pomoc dostałam po dupie, ale wszystko nas czegoś uczy i jest po coś. Każdy ma to na co zasłużył. Prędzej, czy później. Więc jak jest Ci źle i chujowo i wszystko jest do dupy, to albo to zmień, albo zamilcz.

 

Narzekanie narzekaniem, ale na pochwały też reagujemy alergią. Nie potrafimy przyjmować komplementów, a wystarczy powiedzieć “dziękuję”. Próbowaliście kiedyś? Ludzie się dziwią! Często słyszę, że ryj mam ładny, że to, że tamto. Oczywiście dziękuję z uśmiechem, co ludzi dziwi, bo się nie wypieram. Bo tak, mam lustro i widzę, że niezła ze mnie dupa. Bo słyszę na ulicy jak panny szepczą mi za plecami, a ich faceci słyszą “i gdzie się patrzysz?”. No na mnie. Ale ja też lubię patrzeć na wszystko co ładne. Nie ważne czy facet, dziewczyna czy ładny samochód, wszystko co ładne zwraca uwagę. A jeśli coś jest ładne i charakterystyczne, to już pierdolone kombo. Kiedy mieszkasz w małym miasteczku, to potem słyszysz, że “o kurwa gwiazda, blogerka, odjebała się jak ruska na paradę, tandeciara, bla bla, bla (z tego miejsca pozdrawiam laskę, która nosi podrabianego Korsa i uważa mnie za tandeciarę ?). Dla mnie takie gadanie, to jak komplement, bo wiem, że skoro jestem powodem do plotek, to znaczy, że nie jestem nijaka. Nijakość jest najgorsza.

 

 

Nie chcę być nijaka. Życie jest za krótkie na nijakość i bylejakość. Dlatego nie chodzę w bawełnianych gaciach, a w stringach. Dlatego zawsze mam zrobione paznokcie i nawet w dresie wyglądam jak milion dolarów. Ale tu nie tylko o urodę chodzi, a o wewnętrzne “chcemisie” i “mogęwszystko”. Tak, ładni ludzie mają łatwiej. Charakterystyczni mają jeszcze lepiej. Dobrzy najlepiej. A naj naj jest kiedy mamy to wszystko, a każdy to wszystko może mieć. Nie raz i nie dwa zmiękczyłam serce  urzędnika, czy urzędniczki ciepłym uśmiechem, dobrym słowem, czy rozmową o moim kolczyku w brodzie. Do ludzi podchodzę z otwartym sercem i potem słyszę, że jednak jestem całkiem spoko, chociaż wyglądam na wredną sukę.
Wszystko jest w naszej głowie. Jeśli Wam mama nie powtarzała, że jesteście ładni i mądrzy, nic nie szkodzi. Powtarzajcie to sobie sami. Nawet po milion razy. Zróbcie sobie kolorowe paznokcie. Załóżcie szpilki, albo adidasy, albo co tylko sobie chcecie, bo będziecie piękni zawsze kiedy to piękno poczujecie w sobie! Ktoś Wam powie, że macie nie takie skarpetki, albo trzydziestolatka w neonowym topie w pieski, to przeginka? A chuj mu w ucho! To Wy, Wy macie czuć się świetnie! Ani wiek, ani waga, ani wzrost, ani stanowisko,  ani kompletnie nic nie jest ważne.
Bądźcie gwiazdami osiedla, miss wsi, albo modelkami na dzielni. Bądźcie kim sobie chcecie. Bądźcie dobrymi ludźmi, dziękujcie za komplementy. Cieszcie się, że jest gorąco, że pada deszcz, że do pierwszego mimo wszystko jeszcze parę złotych zostało. Dużo się śmiejcie, choćby nawet przez łzy. Śmiech nie zaszkodzi, płacz nie pomoże. Łapcie chwile. Biegajcie boso po rosie jak pierdolona Zosia z Pana Tadeusza. A jak trzeba, to siądźcie ze znajomymi przy tym cholernym Panu Tadeuszu i go wypijcie, byle nie za dużo i byle nie na smutno.
Piękno i mądrość jest w nas! A stringi są wygodne?