Jestem ze wsi i jestem z tego dumna

“Ze wsi jesteś, na wieś wrócisz”. “Człowiek ze wsi wyjdzie, wieś z człowieka nigdy”. I takie tam pierdolamento. Jestem ze wsi. Zaciągam prawie jak Ukrainiec, bo na Ukrainę mam bliżej niż do stolycy. Mieszkam na końcu świata, psy tu dupami szczekają, a wrony zawracają. Wychowałam się na wsi. Na pięknej wsi. Ile to razy słyszałam, że mieszkam na zadupiu. Skoro ja mieszkam na zadupiu, to śmieszek w takim razie mieszka w dupie, skoro taki z centrum świata. Wszystko w żartach, nigdy nikt z tego powodu mi nie jechał. Miasto, czy wieś? Gdzie jest lepsze miejsce do życia? Jestem ze wsi, nie mam studiów, żyję w konkubinacie. Czy jestem szczęśliwa, że jestem tu gdzie jestem?
Jestem. Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, ani chwili nie żałowałam, że nie wyrwałam się na studia do wielkiego miasta. Do wielkiego miasta zawsze mogę pojechać. Tymczasem część koleżanek studentek, nigdy studiów nie pokończyła, bawią dzieci, pobalowały za matki chajsy i tyle z przygód w wielkim mieście. A ja co? A ja dwadzieścia kilka lat spędziłam na wsi. Wkoło mnie lasy, przed domem rzeczka, źródła dwa kroki od domu, potem rzut kamieniem ode mnie pojawił się także stok narciarski. Raj. Oczywiście do szkoły musiałam dojeżdżać busem, wcześniej rozklekotanym pksem. Bywały zimy śnieżne i mroźne. Zdarzyło mi się, że dupa przymarzła mi w Autosanie do siedzenia. Bywało, że autobus nie dotarł. Bywało, że musiałam do szkoły wstawać za piętnaście piąta rano. I tak było fajnie. Czasami miałam daleko na jakąś imprezę, ale zawsze ktoś miał auto, dało się ogarnąć. Później pracę też byłam w stanie ogarnąć. Jedną, drugą, trzecią. Za małe zarobki? Coś nie pasowało? No to fiuuu – zmiana. Da się. Wszystko się da. Czasami było mi tam, czy siam za daleko. Czasami miałam buty w błocie. Ale wiecie co? Kurwa jaki to plus móc wstać i wyjść rozczochranym na podwórko. Ptaszki śpiewają, koty miauczą, rzeka szumi. Relaks, cisza, spokój, zero strasu. Rodzina mało rolnicza, więc i prace polowe mnie ominęły. Sielanka.
Od kilku lat mieszkam w miasteczku powiatowym. Prawie wieś. Do domu rodzinnego raptem ze dwadzieścia kilometrów. I to jest max co ze mnie będzie. Duże miasto? Nie, dziękuję. Owszem czasami chciałoby się liznąć kultury, do teatru wyjść bez dwóch dni planowania. Do dobrej knajpy na obiad się chce, dobrej pizzy się chce… Nie ma. Albo jadę do miasta z prawdziwego zdarzenia, albo sama gotuję. Trudno. To chyba jedyne niedogodności. Mieszkam w piwnym miasteczku, Polska C, a może już i D. Jedyna atrakcja to Chmielaki raz do roku. Pięknie tu, choć często nudno. Organizuję sobie czas po swojemu. Chcę do klubu? Zapieprzam do Lublina. Chcę do restauracji? Zapieprzam do Zamościa. Zakupy? Większe miasto. Plusy? Nie potrzebuję prawka. Jeśli gdzieś jadę, to i tak nie sama. Miasteczko niezbyt rozległe, więc wszędzie mam blisko z buta. Nie ma tu świateł na ulicach i nie ma młodych ludzi. Uciekli do większych miast. Trochę szkoda…
Opustoszała moja wieś, moje miasteczko też się kurczy. Nawet w telewizji o tym trąbią. W Dzień Dobry TVN ostatnio pokazali moją rodzinną gminę. A wcześniej na ESCE poszedł materiał o wsi obok mojej wsi. To prawda, młodzi wyjeżdżają i nie wracają. Trochę to wina lokalnych włodarzy, a trochę wina naszego całego systemu. ZUS 1200 złotych, zakłady pracy w okolicy, to w rzeczywistości obozy pracy, gdzie pracownik jest zerem. Owszem, kto ma łeb na karku, da radę. Ale co z takimi przeciętnymi Kowalskimi? Im też należy się godne życie. Utrzymać rodzinę za tysiąc złotych? Dramat. Realia. Przydaliby się inwestorzy, którzy stworzą godne warunki do pracy za uczciwą pensję. Nie ma ich tu. I to mnie smuci. Ludzie nadal będą wyjeżdżać i tylko zakłady pogrzebowe będą liczyć zyski.
Jest też druga strona medalu. Telewizja tego nie pokazuje. To prawda, że w mojej wsi pustych domów coraz więcej, ale…domy te są wykupywane na pniu. Mamy już Ślązaków, Warszawiaków, Krakowiaków i cholera wie kogo jeszcze. Młodzi, rdzenni mieszkańcy nie doceniają lokalnych walorów, przybysze- owszem. Myślę jednak, że i lokalsi doceniliby bardziej gdyby mieli za co żyć.
Kocham moje miejsce na ziemi. Jestem ze wsi i jestem z tego dumna. Pięknie tu i przyjemnie. Tylko ludzie jacyś smutni…