Monthly Archives

marzec 2016

Esencja Andrea z AliExpress na porost włosów

By | Bjuti Pudi, Blog | 24 komentarze
Kłaczanka- tak o sobie mówię. Nienawidzę określenia włosomaniaczka. Nie mam żadnej manii, mania kojarzy mi się z chorobą psychiczną. Lubię eksperymenty. Nie lubię popadania w skrajności i nie lecę ślepo jak baran za każdym trendem (wiecie ta cała wojna z SLS, SLES, silikony, sama chemia, tylko natura takie tam). Mi nawet nie zależy na super długości włosów jakoś specjalnie. Wszystko traktuję jako wielki eksperyment. Jestem ciekawa co przyspiesza porost włosów, co im szkodzi, jak szybko urosną. Jeśli jesteśmy przy poroście, mam dziś dla Was tani, mały, chiński specyfik do włosów, który ma przyspieszyć ich wzrost. Lecimy?

Esencja Andrea. Popularnie nazywana olejkiem, ale z olejkiem nie ma nic wspólnego. Specyfik zakupiłam na AliExpress TUTAJ (sklep- KLIK). Zapłaciłam $1,69, teraz jest kilka groszy taniej. Jest to podobno popularny w Chinach produkt, marka własna, dostępny na ich rynku. “Olejek” ma mnóstwo fanów, także moje koleżanki. Teoretycznie na 100 ml szamponu dajemy 3 ml esencji i myjemy włosy, przed spłukaniem należy odczekać kilka minut. Teoretycznie, ale ja zmieszałam całą Andreę ze 100 ml oleju kokosowego i olejowałam mieszanką skórę głowy co drugą noc. Rano zmywałam. Na długość włosów dawałam czystego kokosa. Flaszka przyszła w zafoliowanym kartoniku. Po dwóch tygodniach oczekiwania (szybko) rozpoczęłam kurację.
Buteleczka 20 mililitrów. Esencja rzadka, żółta, pachnąca imbirem i cytrusami. Skład naturalny. Sami przeczytajcie, na pudełeczku wszystko jest 😉 Jeśli jednak nie znacie biegle chińskiego, zajrzyjcie jeszcze raz na stronę produktu- KLIK, ponieważ nie widzę sensu w przepisywaniu.(Na innych blogach zawsze pomijam te pierdoły i czasem okazuje się, że blogerka “od siebie” napisała raptem dwa zdania. Nie idźcie tą drogą!)
100 mililitrów mojej mieszanki wystarczyło równo na miesiąc, ale nie żałowałam sobie. Najdokładniej wcierałam w okolice McDonald’sa, zakola mam od zawsze głębokie i wolałabym, żeby ich nie było. Tarłam miesiąc i…nie, nie, nie wytarłam resztek włosów, nie zostałam Kojakiem, urosły mi raczej zakolowe wąsy Małysza. Żadnych skutków ubocznych nie doświadczyłam. Ale jeśli macie uczulenie na imbir (jest dość mocny), bądźcie ostrożni, sprawdźcie najpierw na małej powierzchni czy nic Was nie szczypie. Czytałam, że niektórzy mogą odczuwać lekkie mrowienie, niektórym wyskoczył delikatny łupież (bardziej obstawiam przesuszenie skóry, bo zioła maja takie tendencje). U mnie wszystko git malyna. Kogoś obchodzi co się wydarzyło po miesiącu?
Na oko to nie widać różnicy, ale zdjęcia są chujowe. Pstrykałam sama z pilota i przez to stoję krzywa jak wokalista De Mono. Zaraz się ktoś końcówek przypierdoli- sorry moje kłaki są niefotogeniczne i nie, nie zetnę do ucha i nie, nie przeszkadza m to ble ble ble. Temat załatwiony.
Jeśli jesteśmy przy lwiej grzywie, to tutaj zawsze mam słoneczko Polsatu. Wiecznie coś wcieram i wiecznie coś tam mi wyrasta. Po Andrei włosków przybyło, ale przyznaję, że jakoś specjalnie w grzywkę nie wcierałam.
W zakola tarłam jak durna i proszę- zarosły jak osiemdziesięcioletnia dziewica! Mój stożek zdecydowanie pokrył się futrem (kto przeczytał fiutem?), co mnie niezmiernie cieszy. Tutaj szał, nawet na fotce.
Pomijając kwestię niedokładnych zdjęć, to czuję, że włosy urosły, bo mnie poniżej cycków już smyrają. Ile? Nie wiem, ale urosły. Olejek Andrea z AliExpress działa, choć nie jest olejkiem 😉 Mam zamiar kupić kolejne opakowanie, albo ze 3 od razu i wypróbować z innymi mieszankami- z szamponem, może jakąś wcierką, czy innym olejkiem. Esencja jest o tyle dobra, że nie tłuści i myślę, że na upartego można ją wcierać nawet na świeże włosy, ale to wybadam innym razem. Czy polecam? Tak, myślę, że za taką cenę warto wypróbować- wysyp baby hair gwarantowany.
Przy okazji dam Wam jeszcze link do czepków foliowych- KLIK (sklep-KLIK). Zapłaciłam $2,78 za 100 sztuk i jestem mega zadowolona. Początkowo wydawało mi się, że są chujowe- cienkie jak woreczek, ale okazuje się, że biją na głowę czepki, które są twardsze i grubsze. Wcześniej miałam czepki z salonu fryzjerskiego, sporadycznie używałam tych dołączonych do produktów Marion. Chińskie czepki są lepszej jakości, są z delikatniejszej, ale wytrzymałej foli, która nie szeleści tak wkurwiająco, gumki są nie do zdarcia. Specjalnie katowałam jeden czepek w kółko przez 3 tygodnie i nic! Używałam, prałam i nadal nie był rozflaczony. Jeśli używacie czepków do olejowania, czy masek- to zdecydowanie polecam- jeden z moich lepszych zakupów na Ali.
To by było wszystko na dziś z mojej strony. Polecam Andreę, polecam czepki i polecam serial “Outsiders” skoro już tak wszystko dziś polecam jak jakiś domokrążca. Ahoj Czytelniki!

SHARE WEEK- moi bohaterowie blogosfery

By | Blog, Śmietnik | 26 komentarzy
Dawno, dawno stąd. Daleko, daleko temu…żyła sobie pewna Złota Trójka. Złota Trójka była dzielna i odważna. Nie bali się hejtu, nie kupowali lajków, ani nie pchali się jak chamstwo we wszystkie mysie dziury tego świata. Oni robili swoje i mieli wyjebane tak, jak i ja mam. Dzięki szczerości w tym co robili, zyskali szacun fchuj i plus dziesięć do zajebistości w moich oczach. Każdy z trzech bohaterów był inny. Każdy z bohaterów pochodził z innej części królestwa, a wspólnym mianownikiem byłam ja. Ja, mały wieśniak spod ukraińskiej granicy, który wertował ich mądre księgi w poszukiwaniu wzruszeń, radości i takich tam wiecie. I nastał ten dzień! Dzień, w którym ja, mały wieśniak, staję się bohaterem na moim blogu i ogłaszam Złotą Trójkę błogosławionych wśród blogosfery.

Pixabay

Andrzej Tucholski stworzył genialny projekt- Share Week. W skrócie – impreza polega na poleceniu swoich ulubieńców blogosfery. Pomyślałam, że dołączę i przy okazji pokażę Wam, kto ma na mojej dzielni największy szacun. Sprawa nie łatwa, bo trzeba wytypować tylko 3 faworytów. Wybrałabym więcej, ale zasady, to zasady.  To co lecimy?

Króliczek Doświadczalny – czytam Króliczka od hoho i jeszcze trochę. Zaczynałam w czasach kiedy Królicza Mordka pisała też o kosmetykach. Z czasem jej blog ewaluował i odszedł od tematyki kosmetycznej na rzecz przemyślanych tekstów, które chłonę jak gąbka. Strasznie mi się ta przemiana podoba, bo jako czytelnik teksty o pachnidłach ogarniam jednym okiem, a lifestyle (mądry!) uwielbiam. Króliczek to taki mój prywatny autorytet w blogosferze. U Królika nie ma nudy i przez królicze ścieżki natrafiłam na kolejnego blogera.

Dizajnuch– do niego trafiłam przez Króliczka, chyba coś skomentował i z ciekawości polazłam na jego bloga. Spoko gość, pisze na luzie, bez spiny, czyli tak jak lubię. Okazuje się, że teraz mieszka tam gdzie Królik, ale pochodzi z moich okolic. Świat jest mały. To chyba ostatni facet w blogosferze, który nie myśli kutasem, tylko głową. Swojego czasu przeglądałam męskie blogi, ale prędzej czy później, każdy z blogerów zaczynał opowieści o tym ile lasek to nie wyruchał i co to nie wyprawiał (niektórzy chyba mają brudne lustra i nie wyrośli z bajek). Jeden ze “sławnych blogerów” próbował mnie wyrwać na piwo na Insta, został zgaszony. Jak mi przykro. U Dizajnucha jest normalnie i fajnie. Swój chłop. Z nim piwo bym wypiła, bo wiem, że wypiłby ze mną jak z kolegą, a nie zaraz jakieś podśmiechujki.

Eli Milamalim– kobieta z jajami. Pisze tak jak lubię- nie ma słodkiego lizania dupy i wrzucania czegokolwiek, byle ilość postów w tygodniu się zgadzała. Konkretna laska, mocny przekaz, mądre przemyślenia i do tego garść ciekawostek- świetne połączenie. Do tej całej kupki wspaniałości Eli serwuje jeszcze świetne zdjęcia, czego chcieć więcej?

Tak przedstawia się moja Złota Trójka. Straszne jest to, że nie mogę stworzyć Złotej Szóstki, albo i Złotej Siódemki. Serce mi się kraje, dlatego poza “konkursem” muszę Wam wspomnieć jeszcze o kimś.

 

Addicted To Passion

Marylka prowadzi bloga, na którym zdjęcia odejmują mi mowę. Uwielbiam jej relacje z podróży, chłonę każde zdanie. Dzięki jej wpisom przenoszę się w magiczne miejsca na całym świecie i moja mała żyłka podróżnicza jest na skraju euforii. Do tego Marylka ma niesamowitą, delikatną urodę, zazdro! Ja zawsze na fotkach wychodzę jak początkująca gwiazda porno 😀

Black Smokey

Jeden z nielicznych blogów z przewagą kosmetyków jaki czytam. Tak, tak… bądźmy szczerzy- większość blogów beauty to postne pierdolenie. U Black jest inaczej, jest normalnie i konkretnie, dlatego zaglądam regularnie. No i byłyśmy razem na drinku 😉 Bo świat jest cholernie mały…

Pasje Karoliny

Niezwykle sympatyczna kobieta. Na jej blogu znajdziecie mnóstwo ciekawych artykułów i poradników. Pomoże, doradzi i pokaże piękno kobiecego świata z każdej możliwej strony. Dodatkowo tworzy piękne grafiki i potrafi ogarniać szablony blogowe. Kobieta-instytucja!
To niestety tyle, bo mi się tusz w długopisie kończy, ale jest jeszcze kilka blogów, na które lubię zaglądać. Na dziś to wystarczy, bo wyjdzie mi epopeja. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę miała okazję poznać wszystkich wymienionych blogerów, bo cholera- fajni są!

Anal- listy do redakcji (3)

By | Blog, Śmietnik | 10 komentarzy
Witam serdecznie w moim cyklu porad Czytelniki Rumiane (to od rumu, bo na trzeźwo lepiej dalej nie czytać)! Redakcja bloga w składzie Ja, Niewyparzona i Pudernica pomożemy, udobruchamy i damy siłę by żyć. Każdego traktujemy poważnie i staniemy na głowie, żeby Wasze problemy egzystencjalne zniknęły bez śladu. Nie ma pytań bez odpowiedzi, tak jak nie ma piwa bez piany i Dudy bez Kaczora. Pozostałe posty z tej serii znajdziecie TU i TU i jeszcze w paru miejscach, ale nie chce mi się więcej szukać.. Enjoy poszukiwacze nadziei!
Pixabay

wybadali naukowcy nie czuje sie ładna *

Szanowna Czytelniczko! Szanowna Redakcja ma w tym wypadku gówno do powiedzenia. Jeśli naukowcy twierdzą, żeś brzydka, to diagnoza brzmi- jesteś brzydka. Jeśli to byli amerykańscy naukowcy, to sprawa jest krytyczna- oni zawsze mają rację. Jedz dużo zdrowej żywności, pij z blogerskiego słoiko-kubka i unikaj SLSów oraz parabenów, to bardzo ważne! Nie będziesz od tego ładniejsza, ale może chociaż zbierzesz kilka lajków na portalach społecznościowych. Niech moc będzie z Tobą- Redakcja.

blog wrednej baby

Drogi Czytelniku! Chyba Cię pojebało, że trafiłeś tu przez taką frazę! Z wyrazami szacunku- Szanowna Redakcja.

POJEBANA żona

Czytelniku Najwspanialszy! Cała Redakcja serdecznie współczuje, łączmy się w bulu i nadzieji! Musisz wiedzieć, że sam sobie wybrałeś taką żonę i nie możesz mieć do nikogo pretensji. Chyba, że Twoja Mamusia wybierała, wtedy oznaczałoby to, że jesteś męską pipką. Teraz się męcz. Możliwe, że jest to kara za Twoje kawalerskie grzechy. Możliwe, że sobie zasłużyłeś. Nie znamy szczegółów, ale jeśli jesteś bez winy- pierwszy rzuć kamień, najlepiej w bestię zwaną żoną. W przeciwnym wypadku to ona rzuci kamieniem. Do Wisły. Z Tobą przywiązanym do niego. Są jeszcze rozwody. Keep calm and zachowaj kamienny spokój- Szanowna Redakcja.

nie dosc ze pojebie to jeszcze z nim wypije

Czytelniczko Umiłowana! Gratulujemy tak wspaniałego związku! Według Pana Masłowa Twój Ukochany zaspokaja przynajmniej dwie potrzeby spośród wszystkich znajdujących się w piramidzie potrzeb. To bardzo ważne, że Partner Cię poi i chędoży. Mamy nadzieję, że od czasu do czasu dostajesz też coś do koryta oraz sypiasz na jakiejś wygodnej słomie w kącie izby. Życzymy wielu lat w miłości i szacunku. Gorące buziaczki- Szanowna Redakcja.
Pixabay

jak pachną zwłoki?

Najdroższy Czytelniku! Fiołkami kurwa, fiołkami! W czasach dawnych Redakcja miała pomysł by zostać makijażystką zmarłych. Klient łagodny, spokojny, nie awanturujący się. Krzywa kreska na powiece takiemu nie przeszkadza, dodatkowo nie przynudza on opowieściami z osiedla i nie plotkuje. Niestety miasto małe i Redakcja porzuciła marzenia. Tymczasem zwłoki, jak to zwłoki, pachną zwłokami. Taka sytuacja. Mamy nadzieję, że pomogliśmy- Szanowna Redakcja.

ciemniejsze końcówki

Czytelniku Najszanowniejszy! Redakcja nie ma pewności o jakie końcówki chodzi. Słyszeliśmy coś o sinych gałkach (to chyba o lody jagodowe chodziło), słyszeliśmy też o odmrożeniach palców, tutaj też te ciemne końce pasują. W którą partię ciała Szanowny Czytelnik przypierdolił drzwiami? Według stanu wiedzy jaką posiadamy na ten moment, mamy jedną radę- masować, masować i sprawdzać czy końcówka nie odpadła. Moc uścisków w końcówki- Szanowna Redakcja.

a pocalujcie wy mnie wszyscy w dupe!

Kochany Czytelniku! Twoja prośba jest niezwykle sugestywna. Cała Redakcja długo myślała nad sensowną odpowiedzią i wymyśliła- chyba Ty! I pamiętaj, że nie można nas bić w szczepionkę, bo powiemy Pani! Moc uścisków, całujemy tam gdzie lubisz- Szanowna Redakcja.
Pixabay

gdzieś w radomiu..

Jaśnie Czytelniku! Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… był sobie Sosnowiec i Radom. Miejsca gdzie otwierają się czeluści piekielne. W Sosnowcu w kinie leci podobno tylko tynk ze ścian, a w Radomiu mają swoja chytrą babę. Ostatnimi czasy Radom wybija się na prowadzenie wśród miast- marzeń na mapie Polski. Wszystko za sprawą słynnego już lotniska. Podobno lotnisko jest gdzieś w Radomiu…Podobno widziano tam samolot…Podobno ze trzy osoby leciało do Pragi…Podobno…Ale nie martw się czytelniku! Nie bądź smutny! Jesteś potrzebny! A co ma powiedzieć lotnisko w Radomiu? Ehh… życie. Z wyrazami szacunku- Szanowna Redakcja.

różowe landrynki

Czytelniku Słodki! Doskonały wybór! Redakcja również wybiera landrynki w tym kolorze. Kiedy skończą się różowe, wyjadamy czerwone, potem pomarańczowe i żółte. Na końcu zielone, bo zawsze są najgorsze. Ta sama sytuacja ma miejsce w przypadku żelków oraz innych słodkości, choć i tak uważamy, że najlepszy wybór to chleb ze smalcem i cebulą pod kiszonego ogóra! Pamiętaj o zróżnicowanej diecie- jedz smalec. Buziaczki- siurdaczki- Szanowna Redakcja.
Jedni mówią, że to słowa kluczowe, drudzy mówią na to frazy z Anala…Ja wiem swoje! Drogie Czytelniki szukają odpowiedzi na gnębiące pytania, poszukują sensu życia i trafiają na mój blog. A ja tu jestem, czuwam, pomagam i zarywam noce by dać Wam moce! Niech moc będzie z Wami!
*zachowałam oryginalną pisownię

Dary losu z Wiosennego Spotkania Blogerek w Lublinie

By | Blog, Śmietnik | 34 komentarze
Dary, dary losuuu- Rysio śpiewał chyba o czymś innym, ale określenie przylgnęło na stałe do giftów i wygranych. Ostatnio pisałam o spotkaniu blogerek w Lublinie, to dzisiaj wypada pokazać dary losu. Przytachałam tego całkiem sporo, prawie wszystkie podarki trafione, a te które nietrafione też się nie zmarnują, w końcu mam koleżanki 😉 Bardzo ucieszyły mnie prezenty niekosmetyczne, bo ileż kurwa można szminek posiadać haha 😀 Dobra, lecim z tym koksem, nie ma opierdalania się!


Tyle tego nawlekłam. Można się smarować jak chleb masłem. Mam już kilku faworytów, ale przedstawię Wam po kolei co w tobołkach było.

Pan Pierre zesłał gifty pod postacią błyszczowary i lakieru na wypustki palcowe. Już mam wizję na lakier, a usta to wiadomo- sru i pomalowane.
La Quintessence  FB  Insta
La Quintessence to nowa nazwa pracowni Kremu Dla Mnie. Paczki powaliły nas wszystkie, nawet gdyby pudełka były puste, to i tak same sobą już cieszą oczy. Zawartość również zachwyca- olejek z malin, kwas solny hialuronowy i urocze mydełka. Miś wygrywa! 

Kneipp  FB

Przyznaję- marki nie znam, choć nie raz o niej słyszałam. Teraz mam okazję wybadać temat. Zdradzę Wam, że balsam pod prysznic zajebiście pachnie wiosną. Na więcej musicie poczekać.

John Masters

Ohhh Dżon! Firma przewinęła mi się w Twoim Stylu i tyle o niej wiem, ale już pogłębiam swoją wiedzę, a kosmetyki do włosów to mój absolutny pierdolec, więc już zaczęłam testy. Jak coś jest do włosów, to mi oczy gwiazdkami radości zachodzą. Jak coś nie jest do włosów, to też staram się na włosy wepchnąć. Taki mój los.

 

Tymofarm oraz Szyfoniera

O suplementach, to wiecie jakie mam zdanie…Odpuszczam więc, nie mam zamiaru nikogo przekonywać do czegoś, do czego sama podchodzę z dystansem. Plecionka, to wcale nie jest “pajączek” dla garbatych, tylko ramiączka do stanika od Szyfoniery, które cieszą mnie fchuj, bo bielizny mam tyle, że mogłabym pół miasta obdarować i jeszcze by mi zostało. Taki mój mały pierdolec, więc ramiączka są sesese.

 

Sylveco  FB

Garść próbek. Popróbuję, a potem pewnie zamówię coś większego, bo kosmetyki tej marki bardzo lubię.

 

Nanshy  FB  Insta

Pędzelki zawsze mnie cieszą, tym bardziej, że własnie się rozglądam za kilkoma nowymi. Nanshy to doskonały start w powiększaniu mojej kolekcji.

 

Eveline  FB  Insta

Jedna z moich ulubionych marek. Podkład z fotki mam i uwielbiam, pisałam Wam o nim TUTAJ. Lakiery mają takie kolory, że ojojoj, błyszczyk też na wypasie… Nie no, ja nie mam pytań- Eveline to jest jednak solidna firma.

 

Equilibra  FB

Już od jakiegoś czasu kosmetyki z Equilibra za mną chodziły, czytałam, myślałam i proszę- mały zestawik próbny jest u mnie. Aloes to jedna z moich ulubionych roślinek kosmetyczno- cudotwórczych, dlatego balsamem już zaczęłam napierdalać aż miło, a saszetka pachnie w szufladzie ze skarpetkami i to jak pachnie!

 

XOXO SHOP  FB  Insta

Koń jaki jest, każdy widzi. Ten koń, to nie koń, to unikoń, a właściwie unicorn, no jednorożec. Swój, swojski jebany jednorożec. Mam już skarpetki do kompletu, lubię motyw drania, chociaż ostatnio Monika mi powiedziała pewną ciekawostkę… 😀 Ale to nic, ja dalej lubię jednorożce haha 😀

 

Mariza  FB  Insta

Krem do rąk ostatnio zdenkowałam, do stóp też, Mariza wie co mie trza 😀 Strasznie mnie ciekawi czarny lakier, mam nadzieję, że będzie dobrze odbijał stempelki. Reszta tez się przyda, jaram się.

 

Miraculum   FB

Aż oczy szczypią z radości. Cień z Virtuala mieni się niesamowicie, podobnie jak bronzer. A lakiery? Przecież jasna sprawa, że uwielbiam wszelkie malunki na moich szponach. Se zapierdzielę manicura, że jak pójdę do Biedry to ekspedientki padną 😉

 

Party Lite  FB

Nikt nie lubi jak mu w domu jebie. A tu proszę- zapalam świeczkę, a syf niech se lata po kątach 😉 A serio, to lubię sobie zapalić jakieś pachnidło, szczególnie zimą. Latem- otwieram okno i pachnie mi z ogródka, ale zimą nie otworzę przecież, bo mi dupa zmarznie.

 

Dermaglin  FB

Nie ma to jak ujebać się ziemią jak ostatnia świnia. Lecę na samych glinianych maseczkach od dobrego roku i powiem Wam, że nie ma nic lepszego. Ryj może dalej mam koślawy, ale syfilis ujarzmiłam, więc glinki u mnie są zawsze mile widziane.

 

Pachnąca Szafa  FB

Do szaf to ja całe życie pachnące mydełka pchałam 🙂 Teraz powpychałam saszetki i powiem Wam, że otwierając szafę jest szał, bo taka poziomka daje po nosie jak trza. Tylko woreczek lawendowy pachnie moczem i starymi ludźmi, ale o gustach się nie dyskutuje 😉

 

Phytocode  FB

Na zakończenie jeszcze garść próbek.

Fajnie, że sponsorzy dołączyli do naszego spotkania i dali okazję do testów. Kilka kosmetyków już sprawdzam i dam Wam znać jak się sprawują. Nie pozostaje mi nic innego jak upierdolić ryj glinką, nasmarować włosy wynalazkami, wymalować się jak ta lala i na czerwony dywan 😀

 

Wiosenne Spotkanie Blogerek w Lublinie- relacja

By | Blog, Śmietnik | 39 komentarzy
Weekend spędziłam imprezowo. Dosłownie z imprezy na imprezę. Jedną z nich zaliczyłam w Lublinie. Na Wiosenne Spotkanie Blogerek pojechałam busem! Ja! Kurwa…z rok busem się nie kolebotałam, ale dałam radę, nawet się nie zgubiłam i nikt mnie nie porwał. Całe szczęście z dworca zawinęła mnie Marta (bądź pochwalona), więc byłam zaopiekowana i robiłam za trzymacz nawigacji w ramach podziękowań. Trochę mi się mapy w głowie zacinały, ale dotarłyśmy na miejsce. A tam…

A tam stado bab. Od lewej lecąc stoję ja. Wyszłam jak Krysia Tuchałowa ze wsi, ale w sumie jestem ze wsi, to nie będę się czepiać, nic nie poradzę, że mi z filców słoma wyszła. Koło mnie stoi MagdaKasiaMonikaMadziaMilenkaMarzenkaMagdalenka i Marta. Dobrze, że wzięłam żółtą kufajkę, w której na co dzień inseminuję trzodę, to jakoś tak czarno nie było. Wzięłyśmy z Martą towarzystwo w jajeczny uścisk. Takie jaja.
Nasza babska biba odbyła się w Restauracji Portofino nad Zalewem Zemborzyckim. Żarcie spoko, dali kartofle to nie narzekam, bo kartofel to podstawa. Klimacik też niczego sobie. Szkoda, że nie było trzydziestu stopni na plusie, byłoby jeszcze lepiej.
Fotka pod tytułem “Chwila namysłu, co by tu ojebać i czym popić”. Jako że było już chwilkę po trzynastej, zamówiłam Mojito, bo pamiętajcie- prawdziwy dżentelmen przed południem nie pija.
Podczas gdy Panie zajadały sałatki, ja zamówiłam wieloryba, kopiec kartofli i michę surówek, a wszystko dlatego,że ja lubię wpierdalać. Co zrobić.
Po napełnieniu mojej bezkresnej kiszki miałam dużo siły na quiz i na wypełnianie kartek pamiątkowych. Tutaj chapeau bas- genialny pomysł. Nawet mi nikt nie napisał, że jestem pojebana, ale wiadomo trochę strach pisać, jak każda przez ramię widzi 😀
Piszo i piszo, napisać nie mogo. Milena się cieszy, bo przez kilka godzin zaglądała mi w cycki, to i smutno jej nie było 😉
Też pisałam, żeby nie było, że jak ze wsi, to liter nie znam. Znam. Jeszcze Wam powiem, że i quiz mi całkiem zacnie poszedł, nawet Wam się pochwalę wynikiem. Ale nie powiem jakie były pytania, bo wtedy moje odpowiedzi wydadzą się kretyńskie.
Prącie bardzo. Kartkówka rozjebana jak żaba na szosie. A na pierwszej karteluszcze macie miłe słowa na mój temat. Serio nikt mnie nie chciał znurać? 😀 Powiększcie sobie jak Was intererere.
Plotki, kupa śmiechu, morze alkoholu, trochę dragów i tańce nago na stole   i tak nadszedł czas na upominki od sponsorów. Trochę tych tobołów stało, nie, że nie. A i tak każda najbardziej wzdychała do tych ładnych, kartonowych pudełeczek w lewym, dolnym rogu. Powiem Wam, że nawet jakby tam  w środku był stolec, to i tak pudełko wymiata 😀
Ja jako znany macacz i wąchacz od razu wsadziłam nos w zapachy. Może to mój urok, może to Mama, która jest szewcem akrobatą i od zawsze miałam dostęp do świeżego kleju. I tak to, lubię se pocachać.
Chytra baba z Radomia. Łapy w gifty. Przecież każda blogerka jedzie na spotkanie żeby się nachapać, no nie? A no nie. Ale upominki cieszą i nie zaprzeczę. A i tak znikam w najbliższym czasie ze spotkań, właśnie dlatego, że za dużo mi tych wszystkich kosmetyków. Na kawę też się nie umówię, bo nie piję, ale herbata, czy jakiś browar- chętnie. A wiecie co było najlepsze? Że takie spotkanie to nie tylko gifty, ale i pomoc.

 

Na koniec spotkania odbyła się licytacja, z której chajsy powędrowały do Lubelskiego Animalsu. Szczególne podziękowania należą się także partnerom spotkania- EUKAUBA8in1IAMSTETRABIOMANIA. Dzięki partnerom do Schroniska w Lublinie przy ul. Metalurgicznej 5 trafiły najważniejsze gifty – 80 kilogramów karmy mokrej i suchej, kagańce, smycze, różnego rodzaju preparaty. Dla mnie takie prezenty są więcej warte, niż kolejna szminka. Wcale nie ja muszę dostawać, są stworzenia, które ucieszy pełna miska. Wolę merdające i zadowolone zwierze, niż lakier do paznokci.

 

Oczywiście Sponsorom też dziękuję. Miło było gościć w tym klimatycznym miejscu i w sympatycznym gronie. A jeśli jesteście ciekawi co było w tobołkach…
…to zapraszam na kolejny post 🙂 Opowiem Wam co i od kogo przytachałam.

Dzień Kobiet

By | Blog, Przemyślnik | 24 komentarze
Dziś Dzień Kobiet, a przecież baby są pojebane! Pamiętacie jak o tym pisałam (KLIK)? Bo kobiety są okropne, francowate, pijawkowate i generalnie lepiej się od nich trzymać z daleka. To są fakty. No ale wait! Pod tamtym postem dużo dziewczyn napisało, że one też nie lubią innych kobiet, że paskudne stworzenia. Coś w tym jest! Ale co jeśli zbiorą się do kupy takie baby, co to bab nie lubią? Okazuje się, że mogą polubić się wzajemnie! Szok!
W moim życiu przytrafiła mi się pewna grupa lasek, które nigdy nie miały za dużo koleżanek. Unikały kobiet tak jak ja, bo przecież z babami nigdy nie wiadomo- obgadają, objadą, okłamią i na koniec zmieszają z błotem. Zgrałyśmy się do kupy, wyeliminowałyśmy najsłabsze ogniwa, które roznosiły plotki i tak oto powstała Złota 7 Złotych Dam. I co Wam powiem? Nie wszystkie baby to ścierwa! Ubolewam tylko, że wśród tylu ludzi znalazło się nas tylko 7, ale to przecież i tak dobry wynik. Jest wsparcie, jest zjebka, kiedy któraś jej potrzebuje, jest pozytywny doping między nami. Nie ma zazdrości, a jak jednej trzeba pomóc, to zawsze któraś ma receptę. Zebrałyśmy się do kupy, robimy spotkania pełną grupką, podczas których jemy, pijemy i naprawdę dużo się śmiejemy. Jest fajnie i muszę przyznać, że już niczego więcej mi do szczęścia nie brakuje. A musicie wiedzieć, że gdyby nie te laski, to możliwe, że ten blog by nie powstał! Dlatego gromkie hip hip hurrra dla moich bab!

 

Z okazji, że mamy ten Dzień Kobiet, życzę Wam takich właśnie przyjaźni. Kobiet niezawistnych wokół siebie i takich, które są ładne, tak jak my, to wtedy żadna nie będzie zazdrosna hahaha 😀 Co jeszcze w tym dniu jest ważne? Zróbcie coś dla siebie. Idźcie do kosmetyczki, na zakupy, olejcie wszechświat, odpocznijcie. Zróbcie coś, co sprawi Wam frajdę. Bo kobiety, to jednak maszyny są. Wszystko umiemy ogarnąć, o wszystko umiemy się zatroszczyć, dźwigamy na swoich barkach bardzo dużo. Usiądźmy choć na chwilę i cieszmy się tym co mamy, bo może w codziennym zgiełku nie potrafimy dostrzec małych radości, które uciekają nam przez palce i giną bezpowrotnie znużone codziennością. Cieszmy się tym co mamy, bo przecież mamy tak wiele, prawda?

 

Może warto czasami przystanąć i nie oczekiwać od naszych facetów kwiatków i czekoladek. Może wystarczy buziak i docenienie tego, że faceci starają się nam codziennie robić dobrze 😉 Bo czasami ta gorąca herbata podana przez mężczyznę, jest więcej warta, niż bukiet róż.

 

Zaczęłam od Moich Kobiet, więc chciałabym się przy okazji pochwalić jedną z nich. Joanna. Wspaniała osoba z pasją. To dzięki niej mam takie piękne zdjęcia w nagłówku bloga, tym poście i na fanpage na FB. Może sprawicie sobie miły prezent i wybierzecie się do niej na sesję? Polecam serdecznie, to też może być miła odskocznia. Niby tylko fotografie, ale aż fotografie. Taka sesja niejednej może sprawić ogromną radość. Tylko spójrzcie na bloga Asi- KLIK oraz na jej FB- KLIK i KLIK.
Niech ten Dzień Kobiet będzie dla Was Kobiety miłym dniem, dniem oddechu i relaksu. A dla Was Mężczyźni mam dobrą wiadomość- 10 marca obchodzimy Dzień Męczenników, a mój pradziadek Czesław, zawsze mówił, że każdy mężczyzna to przy kobiecie męczennik 😀 Sto lat nam wszystkim!

 

Nihil kurwa, czyli skarpetki złuszczające Marion

By | Bjuti Pudi, Blog | 38 komentarzy
Ciało ma być zadbane i nie ma zmiłuj. Przynajmniej moje, reszta niech robi co chce, nie mój cyrk- nie moje małpy. Wypielęgnowana skóra bez żadnych zbędnych kłaków, zadbane włosy, paznokcie, makijaż odpowiedni do sytuacji i wypielęgnowane kończyny. Dziś zajmiemy się kończynami. Stopami konkretnie. Stopy mam jak anioł, ale chcę mieć stopy jak mega anioł vip, dlatego napierdalam specyfikami aż miło. Skarpetki złuszczające znajo? Znajo. No to wzięłam i kupiłam te z Marion i…

I co , i co? I użyłam. W skrócie to wystarczy na czyste stopy wsadzić dołączone worki, wlać płyn (nowość, wcześniejsze skarpetki jakie miałam, miały miksturę od razu w workach), wsadzić wszystko w ciepłe skarpetki i posiedzieć do dwóch godzin. Potem stopy myjemy i czekamy aż skóra odlezie po kilku dniach. Tyle filozofii.
Skarpeciory kupiłam w Jawie za około 10 złotych i poszły w ruch, a w sumie było bez ruchu, bo kiepsko się poruszać w chlupiących skarpetach. Stopy podczas posiadówki miło mrowiły (mentol w składzie) więc byłam podjarana, że mikstura się wgryza. Potem pozostało czekać na efekty. I tak minął jeden dzień, drugi, trzeci, piąty kurwa i nic!
Tak minął tydzień i żadnego dziacia się na stopach. Cisza, spokój, a po domu przewalały się te zwituchy trawy z westernów, czaicie te kule, nie? To tak właśnie było. Skóra na stopach nie była napięta, kompletnie nic. Wcześniej używałam skarpet NOUN (KLIK) oraz tych z Biedry, których nie opisywałam, bo wyleciało mi to z głowy, ale działały równie świetnie jak NOUN. W każdym razie wiedziałam czego się spodziewać, tymczasem nic się nie działo. Grubo po tygodniu zauważyłam lekko złuszczoną skórę na czubkach palców. Pomyślałam, że produkt działa, tylko ma opóźniony zapłon. A tu chuj. Nic więcej. Nic, zero, nul…
Jedyną reakcją jaką zaobserwowałam, była wysuszona skóra. Pięknie. Kupiłam dwa pudełka, jedno dałam Mamie i czekałam na jej wrażenia, bo ponoć na niektórych te skarpetki działają, ale Mama rzuciła pudełko w kąt i czeka na lepsze czasy 😀 No to nie porównam, ale na mnie ni chuj nic nie podziałało, a jeszcze do tego stopy mi wyschły jak jakiejś pierdolonej mumii. To co teraz? Tylko do Egiptu, kłaść się w piramidzie i leżeć plackiem. A serio, to spiłowałam te bidne kopyta i znowu są anielskie, ale po co mi to było, jak się nic nie pozmieniało na lepsze? A idź pan fchuj z tym kosmetykiem. Kupie se skarpety w Biedrze, jak będą te żółte, których nazwy nie pamiętam. Tyle w temacie. Idźcie w pokoju i w kuchni.