Wyrwałam niezłe szmaty

 

Tak z dupy. Poszłam załatwiać sprawy urzędowe i inne duperele. Był ambitny plan- po załatwieniu co było do załatwienia, siadam do roboty. Ale słońce wyszło, a ja do ciucha skręciłam. Coś tam kupiłam. Wrzucam na świeżo, jeszcze wymiętolone, ale teraz już wyprane i sobie schną znaleziska.
Sukienczyna Atmo za 10 zeta. Lekka, delikatna, opięta, ale nie uciskająca. Oddychająca szata pozwoli mi przemienić się w dziewczycę Tarzana. Całe lato będę napierdalać na lianach, które zwisają w moim ogrodzie z iglaków. Poczuję wiatr we włosach i komary w zębach. Będę wolna, beztroska i zapierdolę salto, aż zatrzymam się na płocie dzielącym mnie od sąsiadów. Będzie się działo. Jedna sukienka, a tyle możliwości.
Kalison krótki, Denim Co. Co kurwa? Co. Centralne ogrzewanie latem? No dobra, niech będzie. 12 złotych. Wzbogacili się na mnie szmaciarze. Dupa nie wystaje, kaczki nie obskubiooo. Jestem bezpieczna- na ryby, na grzyby, na panieniki, na letnie dni pełne słońca- wybór wyborny. Moje umięśnione, niczym dupa Pudziana nogi, będą rade gdy przywdzieję te zacne famurały. Kolor zaiste znamienity niczym dziewicza białogłowa.
Kalison krótki, pospolity. Też od Denimu Centralnego Ogrzewania. Za piątala- tyle co żulowi na wino. Materiał sztuczny, bo przecież nie z dupala norek. Wzorzysty kalison jak niebo nocą, ewentualnie jak zarzygany chodnik czy coś. Będę w nich hasać jak antylopa w Kenii, z tym, że ja będę w nich hasać po chałupie, po ogródku, może wypuszczę się bliżej chodnika, jak będę śmieci wyrzucać. Może pójdę w nich gdzieś dalej, ale plan jest taki, a nie inny- kupiłam w celach rekreacyjnych w mojej rezydencji.
Kalison długi w kurwikolorze. Od HaMów, za 15 złotych. Taki cienki jeans. Chuj wi co to, ale ładne, to wzięłam. Czerwonych jeszcze nie miałam. Znaczy kiedyś miałam, ale już je zatyrałam, tak je lubiłam. Gacie będą perfekcyjne wiosną. Zapierdolę se te spodnie, do tego biała koszulka i jakieś czarne bolerko. Wejdę na słup, jak mnie prąd nie jebnie, to wespnę się do samego gniazda. Wypieprzę bociana i poudaję trochę wielkiego ptaka. Znaczy wypieprzę, że wyrzucę, a nie no wiecie…fujjj! A jak nie, to chociaż im jajka powypijam jak kuna, łasica jakaś. Wiecie jak bociany srają? Dużo i żrąco. Ostatnio mi ptak nawalił na głowę. Całe szczęście to nie był bocian. Gołąb. To w sumie dam spokój bocianom. Wymyślę coś na gołębie.
No i co Dziki? Dobre ciuchy dopadłam? Bo mi się zdaje, że ja lepsze szmaty wyrywam, niż te Gangi Albanii, czy skąd tam oni są 😀