Połknij, a polubisz :D

Myślę, że z okazji tego, że weekend ciągle trwa, temat tablet jest na miejscu. Skoro jest na miejscu, to dziś opowiem Wam na jakich tabletach ostatnio lecę. I nie są to tablety te takie wiecie, co to dzieciaki na nich w Angry Birds grają. Będzie o turbo tabsach do połykania.

 

Taki oto zestaw dostałam na spotkaniu od Noble Medica. Pure Collagen. Dwa opakowania, a w każdym po 100 tabletek.
W skrócie to jest to suplement, który pozytywnie wpływa na stawy, skórę, paznokcie i włosy. Tabletki są całkowicie naturalne i jest to niewątpliwie plus. Kuracja trwa 50 dni i 2 razy dziennie zjadamy po dwie tabletki. Ja jadłam do śniadania i po kolacji. Jako człowiek systematyczny nie miałam z tym problemu. Problemem był na początku zapach 🙂 Otwieram zaplombowane pudełeczko, a tu zapach umarłego jesiotra, albo okonia, ewentualnie karpia. Zdechła ryba, która leżała tydzień na słońcu, tak mogę opisać pierwsze wrażenie. O dziwo, po czasie już nie czułam zdechłej ryby, a tylko rybę. Smród się ulotnił i jakoś przestał mi przeszkadzać. Tabletki są szare, podłużne i spore, nie mają żadnej powłoczki, rzeczywiście 100% natury. Niektórzy mogą mieć problem z połykaniem, ale myślę, że to też kwestia przyzwyczajenia. Takie małe niedogodności w zamian za to, że produkt faktycznie nie ma ani grama chemii. Jedno opakowanie to koszt 59 złotych, w zestawie wychodzi taniej, zajrzyjcie na stronkę KLIK. Czy to dużo czy mało? Nie mnie oceniać, punk widzenia zależy od punktu siedzenia 😉
Tutaj macie więcej szczegółów na co tabletki działają. A czy działają rzeczywiście? Już wyjaśniam jak u mnie przebiegła kuracja. Na początku nie widziałam nic. Po jakimś miesiącu zauważyłam poprawę skóry, a właściwie skóry na twarzy. Faktycznie pojawiało mi się mniej niespodzianek. Zaskórniki nie były już częstymi gośćmi. Jeśli chodzi o gębę, to tak, suplement działa. Tutaj nie mam wątpliwości. Czy skóra była jędrniejsza, bardziej nawilżona- ciężko mi ocenić. Jeszcze nic mi nie wisi, nie marszczę się, więc nie potrafię ocenić preparatu w tej kategorii. Stawy i ścięgna. I tutaj bądźmy szczerzy- żeby sprawdzić działanie, musiałabym pewnie wykonać jakieś badania przed i po kuracji. Wtedy mogłabym powiedzieć- tak suplement pomógł, albo nie- jest do dupy. Mogłabym tutaj słodzić, bo suplement dostałam za darmo od firmy, ale po co? Mnie się kupić nie da 😉 Najwyżej nikt mi nigdy już niczego nie zasponsoruje i wsio 😉 Od podstawówki strzelały mi paluchy u stóp, czasem hopla i sobie wyskakiwały w dziwnym kierunku. Z wiekiem zdarza mi się to rzadziej, ale się zdarza. Możliwe, że palce mniej strzelają, ale tak jak napisałam wcześniej, żebym miała pewność musiałabym odbyć ze dwie konsultacje z lekarzem. Nie odbyłam, więc nie wiem, a rentgena w oczach nie mam 😉
Jeśli chodzi o paznokcie to zawsze miałam mocne, a teraz i tak powlekam je żelem, ale zdaje mi się, że rosną szybciej, bo żel muszę kłaść częściej, więc raczej Pure Collagen coś działał w tej kwestii. Moje włosy ciągle są czymś karmione od wewnątrz, zewnątrz i pewnie pomiędzy też. Rosną jak szalone po tych wszystkich specyfikach, więc pewnie i tabletki miały w tym swój udział. Czy miały na 100% ? Nooo myślę, że jakieś 20% to ich zasługa, ale powiedzmy sobie szczerze- żeby takie testy były wiarygodne, musiałabym zamknąć się w jakiejś klatce, jeść tylko suplement, mieć jednostajną dietę i nic na włosy nie kłaść w międzyczasie. Awykonalne. Producent mówi, że suplement zatrzymuje upływający czas, tutaj się nie zgodzę- zegary w moim domu jak chodziły tak chodzą 😉 A tak serio…musiałabym z 10 lat jeść tabletki żeby to odczuć hehe 😀 No może z 5. Ale skąd miałabym pewność, że nie jedząc ich, proces starzenia byłby szybszy? Pewności brak. Jak przy wszystkich suplementach, do których podchodzę ostrożnie.
Podsumowując- na pewno Pure Collagen pozytywnie wpłynął na moja cerę. Włosy i paznokcie też raczej dostąpiły zaszczytu wzmocnienia. Jeśli chodzi o stawy- cholera wie, możliwe. Czy polecam, czy nie? Myślę, że warto wypróbować na sobie, bo nawet jeśli 100 blogerek napisze, że nie warto, to nie ma pewności, że suplement nie zadziała na wszystkich. To samo w drugą stronę- to, że 100 blogerek będzie Ci wmawiać, że musisz to kupić, nie znaczy, że u Ciebie się sprawdzi. Nie ma innej metody jak testy na samym sobie.
Na koniec chcę Wam jeszcze dumnie zaprezentować moje logo. Dojrzałam do loga hehe 🙂 To co ubzdurałam sobie w głowie, rozrysowała moja uzdolniona kuzynka, którą znajdziecie TUTAJ i TUTAJ. Koniecznie zobaczcie jak Młoda rysuje. Generalnie to cała moja rodzina jest niesamowita, tacy artyści-wariaci 🙂