Marian, nie daruję Ci tej nocy!

Se zrobiłam włosową niedzielę.
I dupa.
Kupiłam ostatnio pewną saszetkę, bo chciałam sobie poeksperymentować to teraz mam.

Marion, zabieg laminowania diamentowy połysk włosów.
Wlazłam do sklepu i myślę, że tego nie miałam to se wezmę. Za dwa zeta nie będę sępić. Kupiłam. Dzisiaj sobie to to nałożyłam. Wersja niebieska laminowania od Mariana bardzo przypadła mi do gustu, pisałam o tym TUTAJ. Ta wersja ma niby blask perły, różowa, więc myślę jak różowa to będzie git malina. Ja nawet landrynki najpierw te różowe i czerwone wybieram, bo najlepsze.
Wszystko prawie takie same jak w wersji niebieskiej, skład lekko inny. Zapach normalny, ładny, kremowy jak konsystencja. Oddarłam jedną saszetkę i zapodałam na sierść po umyciu. Wlazłam w wannę, wylazłam, zmyłam- takie tam. Już przy myciu coś mi nie grało, jakieś włosy tępe. Ale nic to wysuszę- zobaczę. Przy suszeniu też jakieś te włosy dziwne były. Myślę se- dupa, odczekam trochę po suszeniu i wybadam. Jak zaczęłam badać, to wyszło, że albo wersja różowa jest dupna, albo przeproteinowałam włosy. O!
O ile bliżej czachy kłaki jeszcze w miarę to im bardziej w dół tym większy gnój. Stóg siana. Teraz już się końcówki troszkę przylizały, ale pół dnia chodziłam jak czarownica jakaś. Jakby pieruny siarczyste, gromiste w rabarbar strzeliły. Jakby jaskółki gniazdo wić próbowały. Jakby mi się wiatrak w kłaki wkręcił… Każdy kłak w inną stronę, masakracja- jak to w Fifie mówi Pan Szpakowski. To żem se niedzielę zapodała ajajaj…Została mi jeszcze jedna część saszetki i nie wiem czy ryzykować jeszcze kiedyś, czy dać listonoszowi w ramach napiwku- łysy jest to mu nie zaszkodzi. Wkurwiłam się. A ja tak lubię różowy buuu!
Na bank więcej tego nie kupię, bo ani blasku, ani gładkości. Niebieską wersję- polecam, różową odradzam.
Pierdolę- wolę miód z cytryną 😀 Ale różowe landrynki nadal będę wybierać w pierwszej kolejności 🙂
Edit. To wina saszetki, po naolejowaniu, umyciu i nałożeniu odżywki- włosy jak nowe!