Zielony zestaw małego wojownika

Jasny kapelusz za chwilę będzie 40 tysięcy osób, które zaglądają mi na bloga, który ma tylko ze 3 miesiące. Czyście pogłupieli? Mój drugi BLOG jest lepszy, tu tylko plotę głupstwa o głupstwach hehe 😉
Ale ja nie o tym. Ja o tym dzisiaj —>
Odświeżający krem nawilżający z nagietkiem oraz delikatny żel do mycia twarzy do skóry suchej i wrażliwej z aloesem. Zestaw od  Green Pharmacy. Kupiłam wieki temu w Naturze. Krem za około 6 złotych, a żel chyba za 4,99 w jakiejś śmiesznej promocji. Wydajne chultaje jak jasny gwint. Ale czy się sprawdziły czy nie…
Krem obgadamy w pierwszej kolejności. Wydajny jak cholera. Ze 3 miesiące go używam i jeszcze trochę go siedzi w pudełeczku. Stosuję na dzień, jakiś czas używałam też na noc, ale znalazłam co innego na nocne ukojenie. W każdym razie słoiczek ogromny jak na krem do twarzy, bo 150 ml, jeśli dodamy do tego, że krem kosztował grosze to łał. Opakowanie ponoć retro. A ja wiem czy retro czy co- dla mnie zwykły, poręczny kawał brązowego plastiku z jakimiś kwiatkami. Nie mnie w to wnikać. Pudełko przyda mi się na mieszanie jakichś wynalazków, bo ja chomikuję wszystko co mogę ponownie użyć 😉
Tutaj kremowy przód. Nic nadzwyczajnego.
A tutaj coś bardziej istotnego. Jak sobie fotkę powiększycie to doczytacie co tam producent obiecuje i z czego kosmetyk się składa. Coś tam niby dobroci jest napchane. Ale zaznaczam, że krem ma w sobie parafinę, którą nie każda skóra lubi. W moim przypadku parafina nie szkodziła, krem nie zatykał porów, wszystko ok.  Konsystencja raczej zbita, ale nakłada się łatwo. I parabenów nie ma 😉
Sporo czasu spędziłam z tym kremem i muszę powiedzieć, że nie mam zastrzeżeń. Owszem nie było szału, żadnych fajerwerków, aczkolwiek wszystko z buźką dobrze. Krem dobrze nawilża. Nadaje się także pod makijaż, nic się nie roluje. Przeciwnie- ładnie i szybko się wchłania i nie świeci, ale skóra pozostaje gładka i nawilżona. Jakoś mocno mi cery ten krem nie poprawił, ale też z mordą problemów nie mam, więc co tu poprawiać? Ot dobry krem do codziennego stosowania, który zrobi to co ma zrobić i już. Nawilży, ukoi- naprawdę godny polecenia, z tym, że nie będzie jakiegoś łał. Ale o ile wasza skóra nie ma nic przeciwko parafinie, będziecie zadowolone 🙂
A jak z żelem było? Wydajny też. Jeszcze mam dziada, już na wykończeniu, ale jeszcze cipie. Używam go rano. Więc nie wiem, czy dałby radę z makijażem. Zmywa co ma zmyć. Jest trochę za bardzo wodnisty i spieprza z dłoni jak ślimak, ale daję radę. Pompka się nie zacina. To plus. To pudełeczko też wykorzystam, mam zamiar przelać w nie olej z migdałów, którym olejuję włosy. 270 ml to ani dużo, ani mało, ale mimo dziwnej konsystencji wystarcza na długo. Wkurza mnie tylko, że się nie pieni za dobrze, ale to kwestia upodobań.
No myje. I usuwa syf po nocy- muszę się zgodzić. Mydła nie ma- fakt. Ale czy koi podrażnienia? Oj nie wiem, powiedziałabym, że to po prostu zwyczajny żel. Pozostawia uczucie czystości, ale na początku stosowania komfortu mi nie dał. Przez pierwszy miesiąc miałam wrażenie, że wysusza mi skórę. Dałam mu jednak szansę i póżniej ze skórą było już ok. Nie miałam uczucia wysuszenia czy ściągania. Więc być może była to wina okresu, w którym zaczęłam go stosować. Wiecie zima, ogrzewanie, mróz i takie tam. Teraz już wszystko dobrze, więc nie mogę narzekać jakoś przesadnie.
Tak wiem zawiera SLES. Ale uwierzcie mi te wszystkie SLS i SLESy nie dla wszystkich są złe. Może to to wysuszało mi skórę na początku użytkowania, a może nie. Nie wnikam, ale zaczyna mnie już drażnić ta cała nagonka na niektóre składniki. Skoro coś w pewnym stężeniu nie jest groźne to widać można z tego korzystać. No chyba, że ktoś ma naprawdę wrażliwą skórę, albo jest w sekcie anty SLSowej czy innej.
Podsumowując żel za tę cenę i wydajność/pojemność jest całkiem, całkiem… Nie było szału tak samo jak z kremem, ale nie jest zły. Za tę cenę można spróbować.
A jeśli miałabym wybierać i oceniać oba produkty. Krem jest na czwórkę z plusem, żel na czwórkę z minusem.
Takie zwyklaki. Do kremu być może wrócę, do żelu nie koniecznie, bo mam ochotę przetestować coś co nie spieprza z ręki i pieni się ładniej.
A Wy miałyście te dziwactwa? A może lubicie coś zupełnie innego? A co??? A powiedzcie 😉