To co, wolisz na twarz czy po całym ciele?

Jakiś czas temu kupiłam  proszę ja Was krem do ciała i twarzy. Kupiłam w Zjawie. Wzięłam, bo był tani- taka prawda. Nie potrzebowałam kolejnego mazidła, ale siedem złotych z ogonkiem zawróciło mi w głowie i wzięłam.

Verona Laboratories Face& Body Cranberry& Argan Oil

A tak na nasze to krem do ryjka i cielska z żurawiną i olejem arganowym, który ma nas odmłodzić i załagodzić.
Krem mieszka w zakręcanym słoiko- pudełku o pojemności 250 mililitrów, czyli całkiem pojemny gad jak za siedem złociszczy. Szata graficzna jest dla mnie nieistotna. Wystarczy, że zawiera te informacje, które mnie interesują.
Krem zużyłam do balsamowania zwłok. co prawda jest napisane, że twarzoczaszka też może być nim potraktowana, ale na gębę zapodałam tylko raz. Nic mi na nosie nie wyskoczyło, gęba nie pokryła się plamami jak u salamandry, więc raczej można i twarz nim smarować. Ba, nawet makijaż się na tym kremie trzymał tak jak trzeba.
Poza jedną aplikacją na twarz, krem w całości zużyłam na me jędrne ciało. Nie odmłodził mnie choćby o rok, a tak marzyłam, by znowu mieć dwadzieścia lat, albo chociaż dwadzieścia dwa, ale cóż… Jeśli chodzi o łagodzenie i ukojenie ciała- zgadzam się- moje ciało jest łagodne jak baranek. Skóra ukojona i uśmiechnięta jak ja kiedy przewijam moment jak DiCaprio tonie w bryle lodu w “Titanicu”.
Krem bardzo ładnie nawilża i łagodzi swędzące placki na skórze. Nie, żeby mnie coś z brudu swędziało, ale czasami po woskowaniu nogi tudzież dwóch skóra jest lekko podrażniona i kremik bardzo ładnie niweluje nieprzyjemne szczypanie. Za to duży plus.
Nawilża też bardzo ładnie, może nie jakoś super ekstra mega hiper i co tam jeszcze, ale na dobrą czwórkę z plusem, co w moim przypadku jest wystarczające.
Zapach- zapach jest piękny. Delikatnie kwaskowaty, żurawinowy. Pewnie dlatego pachnie żurawiną, bo nie jest truskawkowy? Hmmmm zgadzacie się? Jego woń jest subtelna, nie drażni dlatego wiem, że sprawdzi się latem w gorące dni kiedy nadmiar woni mnie wkurza.
Tutaj możecie zobaczyć jak toto prezentuje się w opakowaniu. Moje opakowanie jest już prawie puste, a stokrotki w tle zhańbione kosiarką.
Maź jest gęsta i wydajna, bardzo dobrze rozprowadzi się na Waszych jędrnych udach i gorącej hmmm ok tutaj jest moment, w którym się zamknę 😀
Pobawiłam się troszkę paluszkami na rzecz posta. Utytlałam kwiatki, a co? Kto mi zabroni?
Tutaj świetnie widać, że nic nie spływa. Niestety kwiatki nie wchłonęły, ale ludzka skóra trochę różni się strukturą, podobno smakuje też inaczej…Sprawdzał ktoś? Bo słyszałam, że człowiek smakuje jak kurczak, tylko jest bardziej słodki. No, ale o tym to może innym razem i jak założę blog kulinarny 😀
Prawda, że kwiatki w kremie wyglądają kusząco? Jutro sprawdzę czy nie zdechły 🙂
A krem? Krem jest fajny, ma dobrą cenę i świetne właściwości. Na pewno kupię go ponownie, być może,  kolejnym razem inny zapach, bo wybór jest spory, a ja lubię testować.