I am super star on this fucking sky ;)

Dzisiaj wsadźmy palucha w sypkie cienie o szumnej nazwie My Secret Star Dust Eye Shadow o numerku 5.
Cień wyprodukowany dla sieci drogerii Natura. Kupiony za około 5 zeta. Takie tanie gówienko wsadzone do zakręcanego małego słoiczka. Kolor cieni jest nijaki, a mimo to ładny. Nijaki- nie, że kiepski, ale nijaki, bo prawie cielisty, brązowawy z widocznymi błyszczącymi pierdółkami w środku.
Na pierwszy rzut oka wygląda tak—>
Moje opakowanie już wiele przeszło, ale wytrzymane chujstwo- nadal trzyma się kupy (w sensie nie kupy-gówna, tylko kupy, że się jeszcze nie rozkraczyło). Solidne. Odkręcane (i zakręcane ofc). Troszkę napisy się wytarły, ale to nie istotne.
Istotne jest to, że cień jest tani i zajebisty. I to chyba najlepsza recenzja.
Pyłek ślicznie pachnie, niestety ciężko jest wąchać własne oko. Polecam wąchać cudze lub sztachać się przed aplikacją na powiekę. Wanilia czy coś, jakieś ciasteczka, sama nie wiem. W każdym razie pachnie ładnie. A tak ten gwiezdny pył wygląda —>
Kolory może trochę przekłamane, bo jestem leniwą krową i foty trzaskałam telefonem, bo nie chciało mi się wstać po aparat.
Jak by nie było- widać, że cień błyszczy się jak psu jajca na wiosnę. Na oku błyszczy się w słońcu lub sztucznym świetle. Ale nie jest to brokat typu Sylwester w remizie, tylko ładnie połyskujące drobinki. Drobne, nie obsypujące się i siedzące w nienaruszonym stanie przez dobę niezależnie od warunków atmosferycznych. Ok, ok…jak deszcz mocno nakurwia, to być może spłynie, ale jak leje deszcz to ja łba nie wysadzam, więc nie wiem.
Tak cienie wyglądają po całym dniu na moim oku.
Zewnętrzne kąciki są potraktowane innym cieniem, ale to błyszczące coś to jest właśnie to. Makijaż taki nijaki, ale kij z tym. Fota z lampą, więc błysk jest mocniejszy niż normalnie.
Ewidentnie polecam ten cień. O tym odcieniu. A czemu o tym, a innych nie? Dlatego, że kupiłam z tej serii złoto i srebro i stoją, bo są kiepskie. Nie chce mi się wstać do szafki żeby sprawdzić numerki ale były to cienie w tych kolorach. Miały grube drobinki, które po chwili lądowały na policzkach i w ogóle wszędzie i wyglądałam jakby mnie ktoś brokatem posypał. Może trafiłam na kiepskie egzemplarze- nie wiem. Jak mnie nikt w Naturze nie sterroryzuje to pozaglądam w inne 😉